Paulo Sousa lubił pozować na człowieka, który widzi coś więcej i rozumie futbol lepiej niż zwykły śmiertelnik. Trzeba mu zresztą oddać, że jego wypowiedzi na temat kwestii taktycznych były całkiem interesujące, niekiedy wręcz odświeżające dla futbolowej debaty w Polsce. Ale od dawna wydawało nam się też, że Portugalczyk kompletnie przestrzelił w ocenie potencjału Sebastiana Szymańskiego. Były selekcjoner reprezentacji Polski bardzo szybko przestał bowiem uwzględniać pomocnika Dynama Moskwa w swoich planach, po prostu postawił na nim krzyżyk. No i wczorajsze spotkanie biało-czerwonych ze Szwecją dobitnie dowiodło, jak głęboko Sousa się w tym względzie pomylił.
Oczywiście każdy selekcjoner ma swoje dziwactwa – kogoś z bliżej nieznanych przyczyn pomija, a innego zawodnika nieoczekiwanie wstawia do wyjściowej jedenastki i pompuje jak tylko się da. No ale Szymański to jednak przypadek specyficzny. Mówimy bowiem nie tylko o piłkarzu zbierającym doskonałe recenzje w lidze rosyjskiej, ale też – po prostu – o piłkarzu wciąż młodym, niespełna 23-letnim. A zatem potencjalnym filarze polskiej kadry na długie lata. Sousa pomijając Szymańskiego robił zatem krzywdę drużynie narodowej nie tylko na krótszą, ale i na dłuższą metę. Nie da się tych działań Portugalczyka obronić.
Szymański i Sousa
Pierwsze kroki w seniorskiej reprezentacji Szymański stawiał jeszcze za kadencji Jerzego Brzęczka. Wiodło mu się wówczas raz lepiej, raz gorzej – niektóre z jego występów budziły spore nadzieje, dał się w nich poznać jako gracz niezwykle kreatywny, ale nie brakowało też spotkań, gdy należał do najgorszych piłkarzy na boisku. Pisaliśmy na Weszło: „W Dynamie polskiego zawodnika wystawiano już wówczas głównie w centralnej części boiska, w roli środkowego pomocnika, podczas gdy Brzęczek wciąż widział go jako skrzydłowego schodzącego do środka. Ale to w sumie trochę wydumana wymówka. Prędzej można zaakceptować spostrzeżenie, że cała reprezentacja radziła sobie tak słabo – włącznie z Robertem Lewandowskim – że Szymański był po prostu jednym z elementów rozklekotanej maszyny i w takich okolicznościach nie zdołał zademonstrować pełni swoich możliwości. Z tej perspektywy patrząc, zmianę na stanowisku selekcjonera mógł on traktować jako szansę również dla siebie. Za kadencji Paulo Sousy na głowę Sebastiana spadł jednak bardzo zimny prysznic”.
Mowa oczywiście o debiucie portugalskiego selekcjonera w eliminacyjnym meczu z Węgrami.
Sebastian Szymański
Opowiadaliśmy: „Portugalczyk nie dostał czasu na poukładanie drużyny wedle swojej autorskiej wizji. Pewnie takowej nawet nie miał, a już na pewno nie była to wizja obfitująca w konkrety. Mimo wszystko na wyjazdowe spotkanie z reprezentacją Węgier nowy trener przygotował szereg zmian, mniej lub bardziej niespodziewanych. Posadził na ławce Kamila Glika, powrócił do duetu Lewandowski – Milik, a także zdecydował się na nowe ustawienie. W jego hybrydowej formacji 3-5-2 znalazło się miejsce dla Szymańskiego, który został przez Sousę umieszczony na prawym skrzydle/wahadle.
Gracz Dynama spędził na boisku niespełna godzinę. Przy wyniku 0:2 Sousa zdecydował się jednak na przeprowadzenie trzech zmian jednocześnie. Chwiejącą się formację obronną wsparł Glikiem, niemrawą ofensywę postanowił rozruszać Piątkiem, a prawą stronę wzmocnił Kamilem Jóźwiakiem, który wkroczył do akcji właśnie w miejsce Szymańskiego. No i podziałało. Biało-czerwoni odrobili straty, wywożąc ostatecznie z Puskas Areny wynik 3:3.
Bohaterem meczu został w zasadzie jednogłośnie – w tym przez nas – obwołany nie kto inny, tylko Jóźwiak, który tchnął nowego ducha w polską ekipę. Wjechał na murawę jak szef – odważnie, przebojowo i skutecznie. Krótko mówiąc, był zupełnym przeciwieństwem apatycznego Szymańskiego. Ten ostatni nie tylko zanotował mnóstwo strat (16) i nie błyszczał precyzją (70% celności podań), ale przede wszystkim irytował zachowawczą postawą. Kiedy miał do wyboru: wejść w drybling albo odegrać do tyłu, prawie zawsze stawiał na ten drugi wariant. Sousę musiało to mocno zniesmaczyć, gdyż na pomeczowej konferencji prasowej wprost skrytykował Szymańskiego. – Wahadłowi muszą robić dużo więcej pod polem karnym rywala. Zwłaszcza „Szymi”, który ma wielki talent. Stać go na dużo więcej. To samo z Recą, który w pierwszej połowie był bardzo nerwowy. Muszą w siebie wierzyć i więcej od siebie wymagać”.
Szymański w odstawce
Na słownej krytyce się w tym przypadku nie skończyło.
Szymański w kolejnym spotkaniu eliminacyjnym nie podniósł się z ławki rezerwowych, zabrakło go również w składzie biało-czerwonych na mecz z Anglią. Sousa zaczął mocno stawiać na duet Bereszyński – Jóźwiak z prawej strony boiska, a Szymański znalazł się na aucie. Na turniej nie pojechał wcale, nawet jako zbierający doświadczenie zmiennik. W ogóle od marca 2021 roku nie dostawał już od Sousy powołań do reprezentacji, nie licząc zgrupowania wrześniowego, gdy wypadł w ostatniej chwili. Jak gdyby Portugalczyk doszedł do wniosku, że Szymański nie będzie dla niego przydatny jako wahadłowy, a w centralnej części boiska w ogóle nie ma dla niego miejsca. Pojawiły się również pogłoski, że selekcjoner nie był usatysfakcjonowany zaangażowaniem gracza Dynama w treningi.
– Myśleliśmy, by wykorzystać go na prawej stronie, jest bardzo zdolny. Niestety, w klubie najczęściej gra w środku pola, a tu miałem inne plany, mam na tę pozycję zawodników, do których jestem bardziej przekonany – uzasadnił Portugalczyk, gdy na liście powołanych na Euro 2020 zabrakło nazwiska Szymańskiego. – Podkreślam jednak, że jest bardzo utalentowany i jeśli będzie utrzymywał swoje tempo rozwoju, pomoże nam w przyszłości.
Równolegle dynamicznie wzrastała renoma Szymańskiego w lidze rosyjskiej. Jeszcze w sezonie 2020/21 polski pomocnik zbierał niezłe recenzje, lecz ewidentnie brakowało mu liczb. Natomiast w bieżących rozgrywkach zaczął regularnie wpisywać się na listę strzelców i notować asysty, a przy okazji wyróżniał się również pracą w defensywie. Ze statystyk gromadzonych przez platformę WhoScored wynika, że Sebastian należy do najlepiej odbierających piłkę zawodników w rosyjskiej ekstraklasie, jednocześnie imponując w rozegraniu, choćby pod względem liczby kluczowych podań. – Nie wiem, dlaczego mnie nie powołują – tłumaczył pomocnik serwisowi Match TV jesienią minionego roku. – Oczywiście bardzo chciałbym poznać powód tego, czemu tak się dzieje. Prawdopodobnie inni piłkarze są lepsi, muszę coś poprawić. Naprawdę chcę grać dla mojego kraju. Ale w tej chwili nie wiem, co mogę zrobić, aby znaleźć się na liście powołanych. Wydaje mi się, że w Dynamie znacznie się poprawiłem, ale to wciąż za mało. Bardzo się rozwinąłem. Myślę, że widać to w ataku i w statystykach. W swoim pierwszym sezonie w Rosji miałem jedną bramkę i jedną asystę, teraz jest znacznie lepiej. Zmiana pozycji na środek pomocy odegrała kluczową rolę.
Szymański vs Szwecja
Trzeba było jednak rejterady Sousy i zmiany na stanowisku selekcjonera, by Szymański ponownie otrzymał powołanie do drużyny narodowej. Abstrahując w tym momencie od kwestii pozasportowych (nie byliśmy zwolennikami zabrania na zgrupowanie piłkarzy z ligi rosyjskiej, o czym pisaliśmy TUTAJ), Czesław Michniewicz podjął w zasadzie jedyną logiczną decyzję, przywracając byłego gracza Legii Warszawa do kadry. Zresztą już na pierwszej konferencji prasowej trener wspomniał swojego dawnego podopiecznego z młodzieżówki. – Nie odcinam się od myśli, że ktoś nagle może wskoczyć do składu. Są piłkarze, którzy ostatnio dostawali mniej szans – chociażby Sebastian Szymański, który jest bardzo szanowany w lidze rosyjskiej – zapowiadał Michniewicz jeszcze w styczniu.
No i umieszczenie Sebastiana w jedenastce na mecz ze Szwecją okazało się strzałem w dziesiątkę.
Statystyki mówią wiele:
- 44 kontakty z piłką
- 21 podań (67% skuteczności)
- 3 kluczowe podania
- 8 przerzutów (3 celne)
- 4 próby dryblingu (50% skuteczności)
- 8 pojedynków (5 wygranych)
- 19 strat
Szymański był zdecydowanie jednym z najaktywniejszych i podejmujących największe ryzyko zawodników w polskiej ekipie. Przełożyło się to na dużą liczbę strat, ale jednocześnie pozwoliło mu na posłanie aż trzech kluczowych podań. Miał też swój udział w akcji bramkowej – to on przyjął trudne podanie od Lewandowskiego i na wślizgu posłał piłkę w centralną część pola karnego, gdzie sfaulowany został Krychowiak. A nie można też zapominać o tym, jak wiele energii Szymański włożył w grę defensywną, jak bardzo był wszędobylski. Choć operował paradoksalnie jednak głównie na lewym skrzydle, a zatem znów nie na swojej ulubionej pozycji.
– Sebastian to mój człowiek od trudnych zadań. Nie byłem zaskoczony tym, jak wpasował się w mecz. Ja go dobrze znam, jego potencjał, co potrafi. Wiedziałem, że ten chłopak mi bardzo pomoże. W tym meczu nie było lewego wahadłowego. Sebek był trochę wahadłowym, skrzydłowym i dziesiątką. I wszędzie biegał, takie sreberko. Im dłużej trwa mecz, tym Szymański jest świeższy i widać wtedy jego przewagę – tłumaczył Michniewicz na antenie Kanału Sportowego.
***
Można mieć tylko nadzieję, że – po pierwsze – otoczenie Szymańskiego jak najszybciej zorganizuje mu odejście z Dynama Moskwa, a po drugie, że będzie się on nadal rozwijał w takim tempie, jak w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy. Zamykanie się na tego piłkarza jesienią 2021 roku było po prostu głupotą Paulo Sousy. To już teraz gość z potencjałem nie tylko na bycie uzupełnieniem kadry, ale na odgrywanie w niej naprawdę poważnej roli.
CZYTAJ WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
- Smak życia selekcjonera
- Losowanie MŚ 2022: Polska w trzecim koszyku. Kto w grupie śmierci i marzeń w Katarze?
- Być jak Kamil Glik
- Premie za awans na MŚ: Przynajmniej 10 mln zł dla piłkarzy. Złotówki nie dostanie Paulo Sousa
- Michniewicz: Przypomniałem sobie, ile wysiłku kosztowało mnie, żeby znaleźć się w tym miejscu
- Chwała weteranom
fot. FotoPyk