Chyba wszyscy stają się już pomału zmęczeni przedłużającym się procesem wyboru nowego selekcjonera reprezentacji Polski. Od rezygnacji Paulo Sousy minie niebawem miesiąc, tymczasem telenowela pod tytułem „poszukiwania nowego trenera” wciąż trwa i wcale nie jest takie pewne, że lada dzień dobiegnie końca. O ile początkowo spokój prezesa Cezarego Kuleszy był w stu procentach zrozumiały, a nawet działał na jego korzyść wizerunkowo, tak teraz szef Polskiego Związku Piłki Nożnej zaczyna po prostu przeginać.
A do meczu z Rosją już niewiele ponad dwa miesiące.
W kontrze do Bońka
Oczywiście ktoś może powiedzieć: „dwa miesiące? To fura czasu, przecież selekcjoner i tak nie miałby w tej chwili nic konkretnego do roboty. Nie ma pośpiechu”. Ale to dość niebezpieczna retoryka, którą poprzez swoje bumelanctwo zainstalował w polskiej przestrzeni publicznej Paulo Sousa. Wyjaśnimy sobie zatem na wstępie – praca trenera reprezentacji Polski nie sprowadza się tylko do przeprowadzenia paru treningów na zgrupowaniu i rozpisania markerem na tablicy, jaka będzie wyjściowa jedenastka na najbliższe spotkanie. Od szkoleniowca ekipy biało-czerwonych wymagać należy codziennego zaangażowania w kształtowanie drużyny. Mówimy o wielogodzinnych analizach, tysiącach kilometrów spędzonych w podróży i niekończących się rozmowach z trenerami czy piłkarzami.
Oczywiście nie chcemy tutaj budować narracji, że jeśli Kulesza nowego selekcjonera oficjalnie wytypuje nie 20, a 25 stycznia, to szanse reprezentacji na wygranie barażowych starć z Rosją oraz Szwecją/Czechami drastycznie spadną. Bez przesady. Ale okres niepewności i bezkrólewia na pewno kadrze nie pomaga.
Inna sprawa, że Kulesza przeprowadzając casting na nowego selekcjonera w taki, a nie inny sposób ewidentnie dystansuje się od metod swojego poprzednika. Przypomnijmy sobie bowiem, w jaki sposób Zbigniew Boniek zimą ubiegłego roku wybierał wspomnianego Sousę. Kandydatura Portugalczyka w przekazie medialnym praktycznie nie istniała, do debaty wrzucili ją rzutem na taśmę włoscy dziennikarze. – Wydaje mi się, że na krótki okres jedynym rozwiązaniem byłby trener Nawałka, ale nie chodziło mi o odgrzewanie pewnych rzeczy. Tę myśl zostawiłem – tłumaczył Boniek. – Mamy kilku dobrych, ciekawych trenerów, ale w tej chwili zatrudnienie kogokolwiek z nich to byłby hejt i przeszkadzanie w pracy. (…) Miałem bardzo dużo ofert, ale to są oferty sztuczne. Komu się nie powiodło, to ruszyła do mnie armia pośredników, ale zrobili podstawowy błąd. Zapomnieli, że ja miałem czas, aby to wszystko przeanalizować i – razem z moimi najbliższymi ludźmi – wyselekcjonowałem już trenera. Byłem zaskoczony jego wiedzą o reprezentacji Polski.
Jerzy Brzęczek, Zbigniew Boniek, Adam Nawałka
– Wybór padł na Paulo Sousę. Jest to trener, który do pewnego stopnia piął się w swojej karierze trenerskiej. Ostatnie półtora roku było okresem zahamowania, ale może wynikało to stąd, że poszedł do Chin. (…) Nigdy go wcześniej nie znałem i go nie spotkałem indywidualnie, ale zawsze mi się podobał jego charakter – jego twardość, jego otwartość, jego stosunki z zawodnikami. Muszę powiedzieć, że wykonałem kilka telefonów do ludzi, którzy z nim pracowali i wszyscy mi mówili jedno. „Zibi, top. Zibi, jeżeli chodzi o trenera – top. Top stosunki, treningi, dyscyplina, wiedza, przygotowanie” – dodał Boniek. Czas pokazał, że informacje zebrane przez byłego prezesa nie były zbyt precyzyjne, bo Sousa wywinął PZPN-owi podobny numer, jak wcześniej w paru klubach. Tak czy owak, wydźwięk wypowiedzi Bońka był jasny. Podzwoniłem, popytałem i wybrałem. Inne oferty mnie nie interesowały, pozostałych kandydatów nie brałem pod uwagę.
Kulesza działa inaczej.
Pozwolił dojść do głosu zawodnikom. Oficjalnie podyskutował z poszukującym roboty Fabio Cannavaro. Oczywiście wokół jego posunięć również krąży mnóstwo tajemnic i wątpliwości, lecz mimo wszystko działania obecnego prezesa PZPN-u są bardziej transparentne, niż było to w przypadku Bońka. Co spotyka się z pozytywnym odbiorem, nawet jeśli koniec końców efekt będzie dokładnie taki sam. To znaczy prezes jednoosobowo podejmie decyzję i tyle w temacie.
Nawałka stawia warunki?
Z drugiej jednak strony, pośród całej lawiny medialnych spekulacji nazwisko Adama Nawałki właściwie od początku zostało wysunięte na pierwszy plan. Choćby i za sprawą samych piłkarzy. Do powrotu eks-selekcjonera mniej lub bardziej wprost przychylali się doświadczeni reprezentanci kraju, których opinię Kulesza rzekomo bierze pod uwagę przy wyborze nowego sternika ekipy biało-czerwonych. Najmocniejszy komunikat wysłał Kamil Glik w Kanale Sportowym. – Trener Nawałka jest człowiekiem z dużą klasą. Do dzisiaj dba o zawodników. Nawet po meczach reprezentacji za trenera Brzęczka i Sousy pisał do nas SMS-y. Więź z tymi zawodnikami, których wcześniej prowadził, jest nadal bardzo duża. Na pewno przez szatnię byłby przyjęty nie tylko dobrze, ale jeszcze lepiej.
Umówmy się, że trudno zawodnikowi reprezentacji Polski w jeszcze dobitniej wyrazić chęć, by Adam Nawałka powrócił na ławkę trenerską. Bardziej dyplomatyczny był Robert Lewandowski. – To musi być osoba, która zna reprezentację. Chyba Polak byłby osobą, która szybciej by do nas dotarła.
A jednak Kulesza wciąż zwleka. Dlaczego?
Zasadniczo warianty są dwa. Pierwszy – prezes chce Nawałkę po prostu potrzymać w szachu i zmiękczyć. Stąd medialne wrzutki o tym, jakoby marzyła mu się współpraca z takimi szkoleniowcami jak Marcel Koller czy nawet Andrij Szewczenko. I szczerze mówiąc, byłoby to zupełnie zrozumiałe zachowanie prezesa PZPN-u. Okej, kadra po odejściu Sousy znalazła się w trudnym położeniu. Baraże za rogiem, zaraz potem Liga Narodów (niezbyt prestiżowa, ale stanowiąca źródło dochodu dla federacji). Do mundialu, o ile się nań zakwalifikujemy, również pozostało stosunkowo niewiele czasu. 2022 jest rokiem wielkich wzywań dla reprezentacji Polski i pole manewru Kulesza ma po prostu w takich okolicznościach niewielkie. Ale to jeszcze nie oznacza, że Nawałka może negocjować z pozycji siły.
Mówimy ostatecznie o trenerze, który od 2019 roku pozostaje bez pracy. O trenerze, który skompromitował się w Lechu Poznań. O trenerze, do którego przyczepiła się łatka dziwaka. Wreszcie o trenerze, który z reprezentacją żegnał się po blamażu na mundialu w Rosji.
Adam Nawałka
Nawałka przed barażami jawi się zatem jako relatywnie bezpieczna kandydatura, ale wyłącznie do roli szkoleniowca-strażaka, który dzięki zebranym przed laty doświadczeniom i dobrym relacjom z liderami kadry spróbuje szybko poukładać sytuację wewnątrz zespołu, maksymalizując nasze szanse na sukces w meczach z Rosją oraz Szwecją/Czechami. Nie uda się? Cóż. Kulesza powie, że nic więcej nie mógł zrobić po tym, jak Sousa wbił mu nóż w plecy, natomiast Nawałka powróci do trenerskiego niebytu. Jego zasług sprzed lat niepowodzenie w barażach i tak przecież nie wymaże, więc trener nie ma w zasadzie nic do stracenia, a wszystko do zyskania. Dwa udane mecze mogą mu zapewnić ekspresowy powrót na szczyt. Patrząc z tej perspektywy, Nawałka potrzebuje dziś kadry nawet bardziej, niż kadra potrzebuje Nawałki. – Reprezentacji Polski nigdy bym nie odmówił – już w grudniu deklarował trener.
Jednak pamiętajmy, że 64-latek znany jest ze stawiania pracodawcom wygórowanych wymagań.
Ma grono zaufanych współpracowników, których niewątpliwie zechciałby ponownie zainstalować w reprezentacji Polski mimo wątpliwości krążących wokół ich kompetencji. Pojawiły się też pogłoski, jakoby nie godził się na rolę ratownika i pragnął podpisać z PZPN-em dłuższą umowę. Trudno uwierzyć, by Kulesza przystał na takie warunki. Wyobraźmy sobie bowiem, że kadra pod wodzą Nawałki przegrywa baraże. Czy ktokolwiek życzyłby sobie, aby właśnie z tym trenerem na ławce biało-czerwoni rozpoczęli potem projekt „Euro 2024”? Pytanie retoryczne. Zostałby Kulesza z Nawałką jak Himilsbach z angielskim. Reprezentacja traciłaby czas albo federacja pieniądze na odszkodowanie. Nawet gwarantowany kontrakt do końca 2022 roku, na co prezes rzekomo przystał, jawi się jako spore ustępstwo.
Ostatecznie w czerwcu (cztery mecze) i wrześniu (dwa mecze) 2022 roku zostanie rozegrana w całości faza grupowa Ligi Narodów. A to przecież doskonały poligon doświadczalny dla trenera, który miałby za zadanie zakwalifikować reprezentację Polski na kolejne mistrzostwa Europy.
Dość gierek
Przejdźmy jednak do wariantu drugiego, który jawi się jako mniej prawdopodobny, ale i niewykluczony. Istnieje bowiem możliwość, że Cezary Kulesza od początku traktował Nawałkę jako opcję numer dwa. Trenera, który z racji na własne, nie najweselsze położenie na pewno kadrę weźmie. Niezależnie od tego, jak skomplikowana czego go misja. Dlatego w miarę szybko się z nim dogadał (mówiono nawet, że Nawałka w praktyce już zaczął działać jako selekcjoner), a potem… wstrzymał temat. Trochę jak szkoleniowiec, który wysyła piłkarza na intensywną rozgrzewkę, lecz zwleka z wpuszczeniem go na murawę. To by oznaczało, że Kulesza ma jakiegoś asa w rękawie. Piszący o tym wariancie „Przegląd Sportowy” sugerował wspomnianych już Kollera i Szewczenkę. Problem w tym, że ten pierwszy z powodów zdrowotnych może nie być gotowy do działania od zaraz, a ten drugi oczekiwał rekordowo wysokiego wynagrodzenia.
Oficjalny komunikat, który ukazał się na stronie związku, tradycyjnie nie wyjaśnia niczego. „Polski Związek Piłki Nożnej informuje, że podczas posiedzenia zarządu 19 stycznia 2022 roku prezes Cezary Kulesza przedstawił aktualną sytuację związaną z wyborem selekcjonera reprezentacji Polski. Prezes poinformował członków zarządu, że trwają negocjacje z kandydatami na trenera. Przez wzgląd na ich pomyślny przebieg oraz spokój niezbędny dla najlepszej decyzji, PZPN nie będzie udzielał więcej informacji w tym temacie do czasu jej podjęcia”.
W cokolwiek prezes Kulesza gra – wypadałoby wreszcie zakończyć zabawę i coś postanowić.
Negocjacje negocjacjami, zakulisowe sztuczki zakulisowymi sztuczkami, ale czas po prostu ucieka, chaos informacyjny nie pomaga, a sprawa stała się piekielnie nużąca. Na początkowym etapie swojej kadencji prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej tworzył wokół siebie aurę człowieka konkretu. Spokojnego szefa. Jasno komunikującego decyzje, unikającego medialnego zgiełku. W ostatnich dniach ten wizerunek Kuleszy zaczął się jednak nieco zacierać.
CZYTAJ WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
- Stadion Śląski gospodarzem finału barażów o mundial
- Kluczowy wybór dla reprezentacyjnej kariery Lewandowskiego
- QUIZ. Kadrowicze Adama Nawałki
fot. FotoPyk