Reklama

Kicha, luz i zapasy w błocie. Co słychać w młodzieżówkach?

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

14 października 2021, 19:50 • 10 min czytania 6 komentarzy

Losy młodzieżowych reprezentacji – z okresowymi wyjątkami – nie zajmują masowego kibica. – Każdy musi mieć świadomość, że pierwsza reprezentacja jest najważniejsza i to nie podlega żadnym wątpliwościom – twierdzi Maciej Stolarczyk. – Moim podstawowym celem jako trenera U-20, i to samo powiem moim zawodnikom, jest to, żeby młodzi piłkarze byli u mnie jak najkrócej. Żeby jak najszybciej przebijali się wyżej – dodaje Miłosz Stępiński. A mimo to kolejne, odbywające się równolegle z seniorskimi, zgrupowania młodzieżówek aż tętnią od mniejszych lub większych historii, nudniejszych lub ciekawszych opowieści. No więc w myśl staropolskiej zasady, że „takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”, robimy mały przegląd broni w polskich kadrach U-19, U-20 i U-21 po październikowych zgrupowaniach.  

Kicha, luz i zapasy w błocie. Co słychać w młodzieżówkach?

U-19, czyli kicha z nędzą w chaosie

Mariusz Rumak dostał ten zakurzony pandemiczną przerwą i pozostawiony przez Jacka Magierę zespół z jednym zadaniem – wprowadzić go na Euro U-19 w 2022 roku. Plan działania zawierał dwa punkty:

  1. selekcja i dwa mecze towarzyskie,
  2. przebrnięcie przez rundę kwalifikacyjną w grupie z Ukrainą, Finlandią i Maltą.

Efekt?

  • Norwegia U-18 (mecz towarzyski) – 1:2,
  • Dania (mecz towarzyski) – 0:1
  • Finlandia (eliminacje ME U-19) – 1:3,
  • Malta (eliminacje ME U-19) – 4:0,
  • Ukraina (eliminacje ME) – 2:2.

Kompletny dramat. Kicha z nędzą. Pal licho, że kadra U-19 dostała w trąbę od sparingpartnerów. Już pal licho, że wyglądała na zardzewiałą, że wielu młodych reprezentantów nie mogło się zgrać i wgrać, więc nie było chemii, zrozumienia, automatyzmów. Ten spektakl był powrotem do mrocznych czasów polskiego futbolu. Szczególnie bolesny był mecz z Finlandią. Statyczne wyprowadzenia piłki. Mnóstwo przepchanych akcji. Konstrukcja bez grama pomysły, kreatywności, przebojowości. Bezradne lagowanie. Polska była faworytem, a dostała od Finów upokarzającą lekcję pokory.

Reklama

Po planowym i obowiązkowym zwycięstwie nad Maltą, ekipa Mariusza Rumaka dalej miała całkiem poważne matematyczne szanse na awans. Trzeba było tylko pokonać liderującą Ukrainę przewagą więcej niż jednej bramki. Misja niemożliwa? No nie, normalna sprawa. Po pół godzinie gry było 2:0 dla Polski. Scenariusz idealny. Po dziewięćdziesięciu minutach – 2:2. Czy można to nazwać wypuszczeniem wielkiej szansy z rąk? Niekoniecznie. Polacy mieli swoje szanse, ale Ukraina przeważała w drugiej połowie, była konkretniejsza, Jakub Ojrzyński kilka razy musiał wyciągać się jak struna.

Koniec końców fakty są takie, że Polska nawet nie zakwalifikowała się to tzw. rundy elitarnej, więc nie była nawet bliska awansu na mistrzostwa Europy.

To kompromitacja.

Obstawiaj polską piłkę w FUKSIARZ.PL!

Reklama

Liderem tej kadry był młody Aleksander Buksa. Strzelił cztery gole w trzech meczach (trzy bramki z karnych) – do pojedynczych trafień z Finlandią i z Maltą dołożył dublet z Ukrainą. Miał też na głowie sytuację na 3:1 z naszymi wschodnimi sąsiadami, ale nieznacznie się pomylił. Po wszystkim wyglądał na załamanego. Nie miał też łatwo, bo zawodziła kreacja. Mariusz Rumak – wedle związkowych przykazów – konsekwentnie trzymał się systemu 1-3-4-2-1, czyli wariacji wokół trójki stoperów i dwójki wahadłowych. Motorem napędowym reprezentacji miał być środek pola – Szymon Włodarczyk i Jakub Kisiel z Legii, Mariusz Fornalczyk i Mateusz Łęgowski z Pogoni, Piotr Starzyński z Wisły Kraków, Kacper Urbański z Bologny i Tomasz Neugebauer z Ruchu. Cóż, nie wyszło.

Buksa: – Nie jestem chciwy. Oddałem Wiśle Kraków pieniądze

Rumak próbował się tłumaczyć.

– Jestem dumny, że mogłem prowadzić ten zespół. On nie istniał przez pandemię przez dwadzieścia miesięcy i trzeba było go w tydzień poskładać, żeby zagrać ten turniej kwalifikacyjny. Kwestia braku awansu rozegrała się w pierwszej połowie meczu z Finlandią. Po meczu z Ukrainą wszedłem do szatni i byłem smutny… widziałem dużo łez. Widać było, że nasz zespół z meczu na mecz i treningu na trening wygląda lepiej. Tak po ludzku, żal mi tych chłopaków, bo dzisiaj skończył się dla nich pewien etap – bycia w kadrze do lat dziewiętnastu. Najlepsi na pewno pójdą dalej.

Przez dwadzieścia miesięcy ten zespół nie spotkał się na żadnym treningu, nie zagrał meczu. Finowie i Ukraińcy przez ten czas nie próżnowali. Byliśmy na innym etapie niż nasi rywale, bo przecież wcale nie mamy gorszych piłkarzy niż te wymienione nacje. Zabrakło nam czasu.  Daleki jestem od stwierdzenia, że jesteśmy za słabi. Nie jesteśmy i na pewno nie pokazaliśmy pełni naszej możliwości.

Niewykluczone, że Mariusz Rumak nie poprowadzi już tej reprezentacji. Nie wykonał swojego zadania. Z drugiej strony, ma też rację, mówiąc, że to specyficzna, raczkująca kadra. Decyzja w sprawie jej przyszłości należy do nowego dyrektora sportowego PZPN, Marcina Dorny.

U-20, czyli luz-blues po polsku

Nie ma chyba wierniejszej Polskiemu Związkowi Piłki Nożnej postaci niż Miłosz Stępiński. Nawet na korytarzach budynku przy ulicy Bitwy Warszawskiej niekiedy określa się go mianem „żołnierza PZPN-u”, bo faktycznie – w różnych rolach – spędził tu ostatnie kilkanaście lat. Do niedawna prowadził żeńską kadrę Polski, teraz jest selekcjonerem kadry U-20. I zna swoje miejsce w szeregu, ma naprawdę konkretny plan na ten zespół. Parę fragmentów z naszej wiosennej rozmowy. Wypunktujemy to:

  • jaką funkcję pełni kadra U-20 pod jego wodzą?

Mam budować reprezentację U-20, która ma funkcjonować inaczej. Ma być ona bezpośrednim zapleczem kadry U-21. Współpracujemy z trenerem Stolarczykiem. Chętnie się tego podjąłem. Jak żołnierz.

  • jakie są cele sportowe kadry U-20?

Mamy świetnych przeciwników. Nie nakłada się na nas wielkiej presji wynikowej. To będzie kapitalna lekcja dla naszych młodych chłopaków, żeby pomierzyć się z piłkarzami z wiodących europejskich lig. Zobaczymy, w którą stronę idzie futbol młodzieżowy. Znowu będę barometrem tego, w którą stronę chcemy nauczać, żeby być w kontakcie ze światową czołówką. Na start mam Włochy, Portugalię, Niemcy i Anglię. Marzenia dla trenera. Bez względu na wynik. Można się sprawdzić i skonfrontować bardziej niż z taką Maltą czy z taką Litwą. Przygotujemy się najlepiej, jak tylko będziemy mogli, ale nie mam żadnego wpływu na to, czy w ogóle te mecze rozegramy.

Nikt nie będzie tolerował porażek. To reprezentacja narodowa, nosimy koszulki z orłem na piersi, więc pewne wymagana bezsprzecznie są. Chcemy eksperymentować i sprawdzać nowy model gry, czyli aktywne 3-5-2, co pokazali na ostatnich zgrupowaniach trener Paulo Sousa i trener Maciej Stolarczyk. Mamy grać w nowym ustawieniu. To nowy trend. Będę to wprowadzał. Diagnozował.

  • jak ważna jest promocja młodych piłkarzy w kadrze U-20?

Moim podstawowym celem jako trenera U-20, i to samo powiem moim zawodnikom, jest to, żeby młodzi piłkarze byli u mnie jak najkrócej. Żeby jak najszybciej przebijali się wyżej. Wcześniej Krzysia Piątka miałem raz. Janka Bednarka tak samo. To są wzory. Niech oni od razu trafiają do kadry U-21, a potem jeszcze wyżej, do seniorskiej kadry. Chcę im potem powiedzieć:

– Fajnie chłopaki, że u mnie byliście tak krótko.

Niestety, ci, którzy są u mnie długo, często zostają na stałe i nigdzie wyżej nie trafiają. Kadra U-20 powinna być przedmurzem kolejnych etapów. Niech przyjdą tu zawodnicy i zobaczą, że tu standard jest taki sam, jak wyżej. Że posługujemy się z trenerem Sousą i z trenerem Stolarczykiem tym samym językiem. Chcę, żebyśmy nie przestraszyli się Niemców i Anglików. Żebyśmy pokazali cojones. Bo tylko tacy chłopcy będą mogli przebić się do dorosłej kadry. Ale też trzeba powiedzieć sobie wprost: większość chłopców tam nie trafi. I taka jest kolej rzeczy. Moim zadaniem jest wszystkich traktować tak samo, do wszystkich mówić tak samo, ale na koniec dnia wyłapać jednego czy dwóch z największą wiarą we własny sukces.

  • jak wygląda selekcja do kadry U-20?

To są roczniki, które w pierwszej kolejności bierze do siebie trener Stolarczyk. On selekcjonuje najlepszych. Wybiera tych, których chce, a ma tylko dwadzieścia trzy miejsca. Pozostali, pasujący do określonego profilu pozycji, pozostają w orbicie jego zainteresowań i z automatu trafiają do mnie. Tworzymy mapę pozycji. Trener Stolarczyk bierze pierwszych dwóch, mnie interesują ci z dalszych miejsc. Moją robotą jest to, żeby uczynić ich lepszymi. Żeby zadbać o to, żeby na następnym albo jeszcze następnym zgrupowaniu trafili do kadry U-21. Wynik meczowy jest ważny, ale promocja jeszcze ważniejsza. Nie będę pamiętał, z kim wygrałem, ale zapamiętam chłopaków, którzy przewinęli się przez moją kadrę, a skończyli gdzieś wysoko.

Jasne? Jasne. Klarowne? Klarowne. Jak wypadły pierwsze mecze kadry U-20 pod wodzą nowego selekcjonera?

  • Włochy (mecz towarzyski) – 0:2,
  • Portugalia (mecz towarzyski) – 0:0,
  • Niemcy (mecz towarzyski) – 0:0,
  • Norwegia (mecz towarzyski) – 5:1.

Po trzech kolejkach Polska zajmuje piąte miejsce w ośmiodrużynowej stawce Elite League U-20 z dorobkiem dwóch punktów, ale tu też nie ma co oczekiwać wielkich cudów, bo rywale to Włosi, Portugalczycy, Niemcy, Anglicy, Holendrzy, Szwajcarzy i Czesi. Same suche wyniki nie pokażą wszystkiego. Od tej kadry trzeba oczekiwać budowania jakiegoś szerszego kontekstu, szerszego zaplecza. I to… to się udaje. Październikowe zgrupowanie:

  • bezbramkowy, satysfakcjonujący remis z Niemcami, od których Polacy byli lepsi i gdyby dopisało im trochę szczęścia, skończyłoby się zwycięstwem,

  • zdeklasowanie i rozstrzelanie Norwegów.

Miłosz Stępiński też trzyma się ustawienia z planu federacji – jest trójka stoperów (Peda, Łopota, Tkocz; Paluszek, Iskra, Tkocz) i dwójka ofensywnie nastawionych wahadłowych (Mackiewicz po lewej i Żukowski albo Pyrka po prawej). Kapitanem jest Jan Biegański. Po boisku biega jeszcze parę ekstraklasowych postaci (Kocyła, Terpiłowski, Struski, Kałuziński), ale generalnie nie jest to zespół z jakimiś szczególnie imponującymi nazwiskami. Tym fajniej, że wygląda nieźle na boisku, stanowiąc sympatyczny poligon doświadczalny dla Macieja Stolarczyka pod kątem wzmacniania zespołu U-21.

U-21, czyli zapasy w błocie

Bo we flagowej młodzieżówce nie dzieje się za dobrze, choć przecież nie brakuje w niej sporych postaci. Filip Majchrowicz i Cezary Miszta coraz odważniej wbijają się do Ekstraklasy. Zimą Brighton nieprzypadkowo zapłacił 5,5 miliona euro za potencjał i talent Michała Karbownika. Jakub Kiwior niedawno zasłużenie zamienił Słowację na Włochy. Maik Nawrocki błyszczy na tle sporych marek w Lidze Europy. Jakub Kamiński to świeżo upieczony reprezentant Polski, wyróżniająca się ekstraklasowa postać i gość, który następnego lata pewnie wyjedzie z Polski za grubą – jak na polskie warunki – kwotę. Mateusz Bogusz przeszedł szkołę Marcelo Bielsy w Leeds i teraz błyszczy na zapleczu hiszpańskiej elity. Adrian Benedyczak na treningach w Parmie ładuje gole Gianluigiemu Buffonowi.

Obrońca milczący i zdrowy koń. Historia Maika Nawrockiego

Ba, to jeszcze mało, nazwiska Łukasza Poręby, Michała Skórasia, Szymona Czyża, Daniela Szelągowskiego, Marcela Wędrychowskiego czy Filipa Marchwińskiego nie są obce skautom z całej Europy. To naprawdę zdolne chłopaki, zdolne roczniki, zdolne pokolenie. A jednak kadencja Macieja Stolarczyka zamyka się na razie w takich rezultatach:

  • Łotwa (eliminacje ME U-21) – 3:1,
  • Arabia Saudyjska (mecz towarzyski) – 7:0,
  • Austria (mecz towarzyski) – 0:2,
  • Łotwa (eliminacje ME U-21) – 2:0,
  • Izrael (eliminacje ME U-21) – 1:2,
  • Węgry (eliminacje ME U-21) – 2:2,
  • San Marino (eliminacje ME U-21) – 3:0.

I w takiej klasyfikacji eliminacji do ME U-21 w 2023 roku.

  1. Niemcy – 12 punktów,
  2. Izrael – 9 punktów,
  3. Polska – 7 punktów,
  4. Węgry – 4 punkty,
  5. Łotwa – 3 punkty,
  6. San Marino – 0 punktów.

Ta reprezentacja dalej szuka swojej tożsamości.

– To najlepsi chłopcy w tym kraju w swoich rocznikach. Najlepsi z nich grają już w topowych ligach, w topowych klubach. To mówi samo za siebie, oni naprawdę mają wielki potencjał. Nasze główne założenia są spójne z seniorską kadrą. Ale już po pierwszej reprezentacji doskonale widać, że nowoczesne zespoły muszą być elastyczne. Przygotowywaliśmy się teraz do systemu trójkowego, ale nie zamykamy się, nie ograniczamy się, będziemy w stanie zagrać też systemem z czwórką defensorów – mówił nam Maciej Stolarczyk.

Październikowe mecze to właśnie gra czwórką z tyłu, bo Stolarczyk chciał w jednym ustawieniu upchnąć wszystkich zdolnych ofensywnych pomocników, skrzydłowych i operującego gdzieś wokół tych wszystkich pozycji Michała Karbownika. Efekty:

  • szalony mecz z Węgrami, w którym może i stworzyliśmy więcej dobrych okazji do strzelenia bramek, ale nie na tyle, żeby nie uznać remisu za zasłużony wynik,

  • niezbyt okazała wygrana nad San Marino.

Sytuacja Polski w grupie eliminacyjnej jest zagmatwana. Do głównego turnieju kwalifikuje się dziewięciu zwycięzców grup i najlepsza ekipa z drugiego miejsca (jest osiem grup sześciodrużynowych i jedna pięciodrużynowa, więc przy małej tabeli nie liczą się wyniki z szóstą drużyną w grupowej tabeli), a pozostałych ośmiu wiceliderów swoich grup trafia do fazy play-off, gdzie utworzone zostają pary, rozgrywające dwumecz dom-wyjazd, który klaruje kolejnych czterech uczestników ME U-21.

Polska zaczęła słabo, bo w kiepskim stylu przegrała swój domowy mecz z Izraelem. Liderujący Niemcy, z którymi ekipa Stolarczyka jeszcze nie grała, to murowany faworyt do awansu, choć – czym można się pocieszać – próżno szukać w jego składzie wielkich nazwisk i wielkich gwiazd. Ot, solidna drużyna. Inna sprawa, że jeśli polska młodzieżówka chce być konkurencyjna w tych eliminacjach i nie zakończyć ich kolejną wtopą, musi pokonać Izrael i chociaż spróbować urwać punkty naszym zachodnim sąsiadom.

Kadrę U-21 czekają więc ważne i decydujące miesiące. To będą zapasy w błocie.

CZYTAJ TAKŻE:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

6 komentarzy

Loading...