Obowiązek obowiązkiem jest, piosenka musi posiadać tekst. Euro też ma swoje zasady – musi wszak posiadać swoich bohaterów, czasami takich nieoczywistych, przynajmniej dla przeciętnego widza. 2016 rok to idealny przykład. W finale Mistrzostw Europy piłkę do siatki pakował nie Cristiano Ronaldo, nie Antonine Griezmann, lecz Eder. Chłop który odbił się od Premier League, a w lidze portugalskiej strzelał jako-tako. Kto może wcielić się w jego rolę na Euro 2020?
Takich gości wytypowaliśmy aż 24, po jednym na każdą reprezentację. W poprzedniej części skupiliśmy się na zawodnikach z grup A-C:
-
Turcja – Halil Dervisoglu
-
Włochy – Manuel Locatelli
-
Walia – Ethan Ampadu
-
Szwajcaria – Kevin Mbabu
-
Dania – Mikel Damsgaard
-
Finlandia – Onni Valakari
-
Belgia – Youri Tielemans
-
Rosja – Maksim Muchin
-
Austria – Sasa Kalajdzić
-
Macedonia Północna – Milan Ristowski
-
Holandia – Ryan Gravenberch
-
Ukraina – Mykoła Szaparenko
Teraz pora na kolejną dawkę, tym razem z grupy D, E oraz F. Polski wątek też będzie, ale to już chyba wiecie.
GRUPA D
Anglia – Kalvin Phillips
Jeśli chcesz wybrać relatywnie mało znanego Anglika, który gra w pierwszym składzie, nie masz zbyt szerokiego pola manewru. A to jeden goni Alana Shearera, a to drugi posłał genialne podanie w finale Ligi Mistrzów, a to trzeci farbuje się na Paula Gascoigne’a, którego uważa za boiskową inspirację. Jack Grealish biega bez ochraniaczy, Sterling biega, a Harry Maguire wygląda jak klocek, ale taki wyjątkowo nieprzyjemny. Na szczęście jest Kalvin Phillips.
Rzeczone szczęście może być rozpatrywane na wielu poziomach. Najbardziej absurdalny – mogłem kogoś ostatecznie z Synów Albionu oddelegować do tego zestawienia. Najbardziej istotny – zawodnik Leeds United to istotna figura nie tylko w swoim klubie, ale też gość, na którego Gareth Southgate szalenie mocno liczy w kontekście reprezentacji.
Defensywy pomocnik jest naprawdę ogarniętym gościem, posiadającym imponującą inteligencję boiskową. Jest to raczej pochodna współpracy z Marcelo Bielsą, niż połknięcia książek do taktyki, ale najważniejszy jest efekt. Phillips z powodzeniem pełni rolę przecinaka, ale też dobrze czuje się w roli rozgrywającego. Stanowi rygiel w środku pola, nie boi się – kolokwialnie mówiąc – pograć piłką. W Leeds regularnie cofał się między środkowych obrońców, zwiększając komfort rozpoczynania akcji. Niewykluczone, że podobne obrazki będziemy oglądać na Euro 2020 – wobec niepewnej sytuacji zdrowotnej Jordana Hendersona, Phillips jest jednym z poważniejszych kandydatów do pierwszego składu.
Chorwacja – Duje Caleta-Car
Był moment, że na myśl o środkowym obrońcy Marsylii, fanom Liverpoolu robiło się gorąco. Po tym jak wypadł Virgil van Dijk, a problemy ze zdrowiem regularnie trapiły Joe Gomeza oraz Fabinho, The Reds ruszyli do transferowej ofensywy. Ostatecznie przypominała ona próbę sforsowania murów w Twierdzy, gdy masz samych procarzy, ale Caleta-Car dość mocno przewijał się w angielskich mediach. Fani klubu z Anfield śledzili nawet samolot., którym miał poruszać się Chorwat.
Koniec końców 24-latek został w Ligue1, ale Marsylia nie pozostaje szczytem marzeń. Papiery ma na większe granie, o czym przekonywał nas Michał Bojanowski: Jest też Duje Caleta-Car. Jeśli ktoś oglądał Marsylię tylko w Lidze Mistrzów to może się zdziwić, ale to naprawdę nie jest wina Chorwata, że partnerują mu Sakai i Nagatomo oraz Alvaro, który jest co najwyżej dobry. Wyróżnia się grą nogami, bo jego przerzuty na 50-60 metrów stanowią właściwie naturalny obrazek meczów w Ligue1. Nieźle radzi sobie też przy stałych fragmentach, no i imponuje swoją siłą.
Czy zaimponuje na Euro 2020? Całkiem możliwe. Chorwacja ma szalenie wyrównaną grupę, czeka ją mnóstwo fizycznej walki. Do tego ich reprezentacja stoi wciąż na tych samych filarach, Caleta-Car zdecydowanie powinien zbliżać się do momentu, w którym będzie przejmował pałeczkę.
Szkocja – Billy Gilmour
To nie jest tak, że Gilmour bywa pomijany. Chłopak gra w końcu w Chelsea, więc siłą rzeczy mówi się o nim sporo. Jednakże w kontekście reprezentacji prym wiedzie Scott McTominay i Andrew Robertson. Pomocnik The Blues łapie się do szkockiej topki, ale nie znajduje się na świeczniku. Może to i dobrze, bo czas jeszcze ma, a dodatkowa presja zdecydowanie nie jest mu potrzebna.
To kolejny z tych zawodników, którym każdy przepowiada świetlną przyszłość, nawet jeśli 19-latek ma za sobą tylko 11 występów w dorosłej piłce. Zdarzało się jednak, że te mecze Gilmour rozgrywał na naprawdę wysokim poziomie. Przykładem starcie z Liverpoolem (2:0), gdzie wiele osób sądziło, że to Szkot powinien zostać zawodnikiem meczu. Na ile działała faktyczna ocena zawodnika, a na ile zachłyśnięcie się jego wiekiem, trudno ocenić. Warto jednak, by Billy udowodnił szerszej publiczności, na co go tak naprawdę stać. Szkocja może sprawić sporą niespodziankę, ale potrzebuje dobrego funkcjonowania każdego z elementów. Jednym z najbardziej zjawiskowych może być właśnie gracz Chelsea.
Czechy – Alex Kral
Pomocnik naszych południowych sąsiadów może się czuć nieco jak Adaś Miauczyński. De facto, miało go w tym rankingu nie być. Przegrał jednak z Adamem Hlozkiem, o którym w kontekście reprezentacji zrobiło się zdecydowanie zbyt głośno. Kral jest również drugi pod względem ewentualnego transferu – 19-letni napastnik jest bliski odejścia do Premier League, zaś pomocnik dwa lata temu związał się ze Spartakiem Moskwa. I to na pięć sezonów.
Pocieszenie płynie jednak ze strony West Hamu United. David Moyes wybrał Krala do siódemki zawodników, których będzie szczególnie mocno obserwował na Euro 2020. W artykule dla The Times, Szkot powiedział: Jest dobry z piłką przy nodze. Wygląda na gracza, który chroni swoją defensywę oraz zdaje się mieć – tak jak Soucek i Coufal – świetną mentalność i tonę energii. Skoro takie pochwały płyną z ust kogoś, kto sprawił w minionym sezonie Premier League gigantyczną niespodziankę, nie będziemy udawać mądrzejszych. Kral to potencjalny kozak i warto zawiesić na nim oko. Partnerstwo z Souckiem może wyjsć bowiem daleko poza fazę grupową Mistrzostw Europy.
GRUPA E
Polska – Jakub Świerczok
Nie mogło być inaczej. Jasne, w Polsce hype na Kubę jest ogromny i tylko po części ma formę żartu. W gruncie rzeczy czuć, że na napastnika Piasta Gliwice wiele osób po prostu liczy. To nic złego, nic zdrożnego. Wszyscy chcą, aby na Euro 2020 Świerczok powtórzył wyczyn z meczu z Rosją i przynajmniej raz znalazł drogę do siatki.
Oczywiście, dla nas ta kandydatura jest trywialna, w końcu o napastniku mówi się od kilku dobrych tygodni, a gdy oficjalnie wypadł Arkadiusz Milik, rozpoczął się prawdziwy tajfun oddelegowania 28-latka do pierwszego składu reprezentacji. Jednakże dla kogoś z zagranicy, Świerczok jest postacią zupełnie anonimową, tylko jacyś totalni wariaci od niemieckiej i bułgarskiej piłki, przeglądający stare wydania Kickera albo Meridan Match mogą kojarzyć jego nazwisko. Ale to dobrze – z takiej pozycji łatwo jest rywala zaskoczyć. Wszyscy będą bowiem skupieni na Robercie Lewandowskim, co niejako automatycznie narzuca presję na jego partnera w ataku. To już wystarczający ciężar do dźwignięcia. Jeśli się uda, mamy swój krajowy materiał na kolejnego Willa Grigga.
Słowacja – Tomas Suslov
Najmłodszy reprezentant Słowacji w historii. Bagaż na pierwszy rzut oka nie jest zbyt duży, ale i tak swoje trzeba przytargać. Suslov robi to całkiem udanie. Z jednej strony BBC określiło go jako nowego Davida Silvę, z drugiej w Holandii bywa porównywany do Arjena Robbena. Rozrzut spory, co wynika z wielu pozycji, na których gracz Groningen występuje z powodzeniem.
Naturalną wydaje się być jednak środek pomocy, a konkretnie pozycja przypominająca klasyczną “dziesiątkę”. Suslov nie jest jednak piłkarzem w starym stylu. To pracuś, regularnie wywierający presją na rywalu. Jednocześnie ma na tyle dobrze ułożoną stopę, że z powodzeniem radzi sobie w akcjach ofensywnych. Na Euro 2020 będzie jednym z najmniej doświadczonych piłkarzy spośród wszystkich reprezentacji (do tej pory 3 występy dla Słowacji), ale coś nam mówi, że może cieszyć grą znacznie bardziej niż tak doświadczeni koledzy z kadry jak Marek Hamsik, Ondrej Duda lub Lukas Haraslin.
Hiszpania – Unai Simon
Wszystko rozbija się o to, kto ostatecznie stanie między słupkami Hiszpanów. Jeśli David de Gea – tematu nie będzie. Jeśli Robert Sanchez – złapiemy się za głowę. Postawienie na Unaia Simona nie zdziwi, w końcu to świetny fachura. Nie można jednak nie nazwać tego ruchu odważnym, jednakże kiedy, jeśli nie teraz?
Bramkarz Manchesteru United nie ma za sobą najlepszego sezonu, bramkarz Brighton jest bramkarzem Brighton. Simon zaś dawał radę w Athleticu Bilbao, a teraz – jak podaje The Athetlic – interesuje się nim Barcelona i Real Madryt. Euro 2020 może być wymarzoną trampoliną dla 23-letniego golkipera, który ostatnie lata miał dziwaczne. W sezonie 2019/20 był najlepszym (pod względem statystycznym) bramkarzem LaLiga. W sezonie 2020/21, wpuścił więcej bramek niż powinien, jednocześnie broniąc w sytuacjach, w których zakładano, że zostanie pokonany. Trochę to wszystko niepoukładane, ale Luis Enrique może potrzebować właśnie takiego wariata. Wbrew pozorom Hiszpanie nie mają najłatwiejszych rywali. Polska i Szwecja odeszły od fizycznego stylu gry, zaś Słowacja nie ma nic do stracenia. Szans na wykazanie się może być co nie miara.
Szwecja – Jordan Larsson
Mieć w Szwecji na nazwisko Larsson, to jak w Polsce mieć na nazwisko Nowak. Przerypane. Jednakże ten Larsson (syn TEGO Henrika, nie – wbrew pozorom – Larsa) jest na dobrej drodze do tego, by wyróżnić się spośród tłumu. Dorównać ojcu będzie skrajnie ciężko, ale już teraz o 23-latku mówi się całkiem sporo. Są ku temu solidne postawy, bo Szwed regularnie trafia do siatki w lidze rosyjskiej.
20 zdobytych bramek w dwa sezony nie robi piorunującego wrażenia, ale ekipa ze Skandynawii nie będzie na siłę kręciła nosem. Wiele lepszych wariantów – poza Alexandrem Isakiem – po prostu nie ma. Diament Realu Sociedad jest rzecz jasna największą gwiazdą Szwedów, lecz ciąży na nim proporcjonalna do tego odpowiedzialność. Larsson po prostu na Euro 2020 jedzie. To, co wydarzy się później, jest niewiadomą, polem do przyćmienia bardziej rozpoznawalnych kolegów.
GRUPA F
Węgry – Attila Szalai
Nikt się nie zdziwi, jeśli Węgrzy wrócą do domu bez punktów. Portugalia, Francja, Niemcy. Potencjał na trzy wpierdziele jest ogromny, a przecież nie pojedzie Dominik Szoboszlai, który i tak za bardzo nie ma z kim grać. Patrząc po samych klubach jego partnerów z ataku naprawdę można załamać ręce – Dallas, Paks, Kasimpasa – kolorowo nie jest.
Wobec takiej posuchy bardziej prawdopodobne, że Węgrzy skupią się na defensywie, wyrwaniu przynajmniej remisu, z którąś z najlepszych reprezentacji. Tutaj mogą mieć większe nadzieje, bo ich obrona najzwyczajniej prezentuje się godnie. Gulacsi, Orban, no i Attila Szalai – źle, jak na ich standardy, zwyczajnie nie jest.
Obrońca Fenerbahce wydaje się przy tym mieć najwięcej potencjału, aby zostać nieoczywistą gwiazdą. Z całej powyższej trójki jest znany najmniej, ale zarazem jest najbliżej dużego transferu. O 23-letniego chłopaka już teraz pytają kluby z Premier League, mimo tego, że Szalai pół roku temu przeniósł się do Turcji. Skąd ta nagła zajawka? Trudno wytłumaczyć, warto obserwować.
Portugalia – Danilo Pereira
Bruno Fernandes, Joao Moutinho, Ruben Neves, Sergio Oliveira, jeszcze ten nienormalny Pedro Goncalves. Może się Danilo poczuć przy kolegach z reprezentacji jak ten stereotypowy kuzyn ze wsi. Ani nie jest ciekawy w swojej grze, ani szczególnie młody. Niby reprezentuje PSG, ale jest pewnie 50 osobą, ktróa przychodzi ci do głowy, gdy myślisz o wicemistrzach Francji. Na boisku dostrzegasz go głównie przez wzgląd na gabaryty. Dobrze jednak, że przynajmniej to go wyróżnia na tyle, by zwrócić uwagę widzów.
Ktoś fortepian musi nosić. No więc Danilo go bierze na swoje ramiona i targa przez 90 minut meczu. Czasami bywał jedynym piłkarzem Portugalii, która się tego podejmowała. Gdyby 29-latek nie istniał, Fernando Santos musiałby go sobie wymyślić.
Francja – Olivier Giroud
Naciągane? Ano niezbyt. Wobec Kyliana Mbappe i powrotu do kadry w wykonaniu Karima Benzemy, znowu ludzie zapomnieli o napastniku Chelsea? To pochopny osąd, patrząc na to, jak Francuz radzi sobie w kadrze. Mówimy w końcu o gościu, który już teraz jest jej drugim strzelcem w historii, a Thierry Henry wyprzedza go tylko o pięć trafień. W dodatku Olivier Giroud ma lepszy przelicznik gole/występy. No kozak, proszę państwa, kozak.
Prawdopodobnie byłej gwiazdy Arsenalu na Euro 2020 nie wyprzedzi, ale czuć w kościach, że dystans skróci. Wszyscy się napalają na występy Mbappe, ktoś liczy, że znowu odpali Griezmann. Nie ma w tym nic złego, ale jednocześnie z tyłu głowy telepie się myśl, że jak ktoś będzie miał wpakować piłkę do siatki w końcowych minutach, to będzie to właśnie Giroud. Taki nieoczywisty bohater, co to sobie każdy o nim przypomina, gdy ładuje kolejnego gola.
Niemcy – Robin Gosens
Nasi zachodni sąsiedzi mają taki skład, że zaskoczyć może właściwie każdy. Ma to nierozerwalny związek z tym, że ich obecna generacja jest dość koślawa – niby bez bohaterów, niby bez wyraźnych liderów, a jednocześnie większość osób wciąż postrzega ich jako faworyta całego Euro 2020. Bo Niemcy to drużyna turniejowa!!!
Szkopuł w tym, że ta drużyna turniejowa może nawet z grupy nie wyjść. Udowodniła to już podczas Mistrzostw Świata 2018, gdzie miała diabolo łatwiejszych przeciwników Teraz wspinają się na stromą górę bez żadnego zabezpieczenia. Tak, jak część osób spekuluje, że sięgną po ostateczny laur, tak część osób wierzy, że już po trzech spotkaniach wrócą Niemcy do siebie. Aby tego uniknąć, Loew faktycznie musi mieć drużynę. Podzespoły muszą działać tak sprawnie, jak do tego przyzwyczaiły przez lata. Jednym z nieoczywistych, ale szalenie ważnych, jest Robin Gosens.
Wahadłowy to idealna pozycja do tego, by rywala zaskoczyć (albo spierdzielić mecz całej ekipie). Z jednej strony Gosens będzie musiał mocno harować w tyłach, z drugiej dawać coś do przodu. Wyzwanie ma niebagatelne, bo już na początku przyjdzie mu grać z Bruno Fernandesem, Mbappe, Cristiano Ronaldo. 26-latek może jednak wyjść z tego cało – o ile selekcjoner mu zaufa, powinien zapewnić dopływ świeżej krwi, szalenie ważnej na dużej imprezie.
Fot.Newspix/FotoPyk