Reklama

Ons Jabeur tworzy historię. Patrzy na nią cały arabski świat

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

17 października 2021, 19:29 • 14 min czytania 10 komentarzy

18 października zeszłego roku Ons Jabeur stała się pierwszą osobą z krajów arabskich – bez względu na płeć – która zadebiutowała w najlepszej „10” tenisowego rankingu w singlu. Dla Tunezyjki droga do tego osiągnięcia była naprawdę długa. Zwłaszcza, że pochodzi z kraju, w którym zawodowy tenis wcześniej niemal nie istniał. Dziś już istnieje, w dużej mierze za jej sprawą. A Ons mówi, że chciałaby być inspiracją dla kolejnych pokoleń tenisistów i tenisistek nie tylko z Tunezji, ale i całego arabskiego świata. 

Ons Jabeur tworzy historię. Patrzy na nią cały arabski świat

*****

Aktualizacja 10.09.2022: Od czasu powstania tego tekstu Ons Jabeur nie tylko weszła do TOP 10 rankingu WTA, ale zajmowała już – i wróci na nią jutro – pozycję wiceliderki rankingu. Wygrała również dwa kolejne turnieje – w Berlinie i pierwszy w swojej karierze tytuł rangi WTA 1000 w Madrycie. Stała się jedną z najlepszych tenisistek świata i na stałe zajęła miejsce w światowej czołówce. Nie udało jej się jeszcze wygrać turnieju wielkoszlemowego, ale dziś zagości w drugim finale imprezy tej rangi. Na Wimbledonie uległa Jelenie Rybakinie, choć wygrała pierwszego seta.

– Dziękuję za wasze wsparcie. Po pierwsze chcę pogratulować Jelenie. Grała znakomicie, ona i jej zespół wykonali świetną pracę. Zasługuje na ten tytuł. Nie osiągnęłabym tego bez mojego zespołu, dziękuję im za wsparcie, to oni sprawiają, że jestem w stanie przekraczać kolejne granice. Jelena ukradła mój tytuł, ale to w porządku. (śmiech) Zwyciężczyni może być tylko jedna. Staram się inspirować kolejne generacje w moim kraju. Mam nadzieję, że to oglądają – mówiła po tamtej porażce.

Na otrząśnięcie się potrzebowała nieco czasu, bezpośrednio po tym turnieju nie grała najlepiej. Na US Open przygotowała jednak znakomitą formę i w świetnym stylu dotarła do finału, gdzie zagra z Igą Świątek. Ich bilans meczów bezpośrednich? 2:2. Iga wygrywała w 2019 roku w Waszyngtonie i w tym sezonie w finale turnieju w Rzymie. Ons lepsza była dwukrotnie w poprzednim roku – na Wimbledonie i w Cincinnati. Dziś któraś z nich wyjdzie na prowadzenie. Wszyscy liczymy oczywiście, że będzie to Iga.

Reklama

Gdyby jednak okazało się, że wygra Jabeur, to przyznać trzeba będzie jedno – że był to tytuł, na który harowała niesamowicie ciężko. Jej drogę – opisaną w momencie, gdy debiutowała w najlepszej “10” rankingu – poznacie czytając ten artykuł. Dowiecie się, dlaczego patrzy na nią nie tylko ojczyzna, ale cały arabski świat. Czemu fetowano nawet jej awans do III rundy French Open. I czemu dzieciaki po spotkaniu z nią nie myją rąk.

*****

Najlepsza

Jeszcze nie jest, ale od jutra już będzie w najlepszej „10” rankingu WTA. Nigdy wcześniej tak wysoko nie była żadna zawodniczka z krajów arabskich. Nie był też żaden zawodnik. Ons Jabeur – w rywalizacji singlowej – jest więc pionierką. Najlepszą Arabką w dziejach. Mówiąc wprost: tworzy historię tamtejszego tenisa.

„Arabski” to, oczywiście, bardzo szerokie pojęcie. Sięgać może od Omanu czy Jemenu, aż po zachodnie krańce Afryki Północnej. Ons, jako Tunezyjce, bliżej do tych drugich. Ta rozpiętość geograficzna pokazuje jednak jeszcze lepiej, dla jak dużego regionu Jabeur stała się ważną postacią. Bo pokazała, że tamtejszy tenis ma sporo do zaoferowania. I pokaże pewnie jeszcze nieraz.

Skupmy się jednak na teraźniejszości, bo w przypadku Ons naprawdę jest o czym pisać. W tym sezonie gra Tunezyjka gra znakomicie, na ten moment przewodzi – mimo porażki w półfinale w Indian Wells – statystykom WTA w liczbie wygranych meczów. Ma ich na koncie 48. Gra dużo, gra znakomicie, choć na razie wciąż ma na koncie tylko jeden seniorski tytuł, a i w turniejach wielkoszlemowych doszła najdalej do ćwierćfinału. Jest jednak na tyle regularna i na tyle często pokonuje najlepsze zawodniczki na świecie, że o TOP 10 w jej przypadku mówiono od dawna.

Jutro stanie się to faktem.

Reklama

Spełnia się moje marzenie. Zawsze tego chciałam, dostać się wysoko w rankingu, nawet zostać jego liderką. TOP 10 to początek. Wiem, że od dawna zasługiwałam na to miejsce, grałam dobrze. Chcę udowodnić, że na nie zasługuję, więc wciąż muszę poprawić sporo rzeczy. Wierzę jednak w siebie, to tylko początek wielkich, wspaniałych rzeczy – mówiła Ons, odpowiadając na pytania dziennikarzy o to, co czuje. Dodawała jednak, że nie zerkała na ranking, bo niepotrzebny był jej dodatkowy stres.

Ten jednak jeszcze na nią czeka – ma bowiem kolejne wyzwanie. Na finiszu sezonu chce zakwalifikować się do WTA Finals, gdzie pojedzie osiem zawodniczek z największą liczbą zdobytych punktów w 2021 roku. Na ten moment Ons jest w rankingu, decydującym o awansie, ósma (choć możliwe, że jedna z zawodniczek znajdująca się wyżej, nie zagra w tej imprezie), mało więc brakuje, by faktycznie wystąpiła w zawodach wieńczących sezon.

To superekscytujące, bo sporo zawodniczek wciąż walczy o awans. Dla mnie to wielki cel, już w zeszłym roku chciałam zakwalifikować się do walki o Elite Trophy [dla zawodniczek z miejsc 9-20 w rankingu WTA – przyp. red.], ale odwołano i ten turniej, i WTA Finals. Jeśli się zakwalifikuję, będę niesamowicie szczęśliwa i pojadę tam grać. Wiem, że poziom rywalizacji jest wysoki, niektóre dziewczyny starają się grać co tydzień, żeby zdobyć punkty, choć już są bardzo zmęczone. Nie mogę się teraz poddać. Będę walczyć – mówiła.

W tej walce wspiera ją wielu fanów. I to nie tylko z Tunezji czy arabskiego świata, a i innych krajów. Dlaczego? Bo Ons po prostu nie da się nie lubić – zarówno na korcie, jak i poza nim. Na co dzień jest uśmiechnięta, ze wszystkimi się wita i żartuje. Na korcie jest inaczej – tam ma przede wszystkim wygrać. Ale chce to zrobić w dobrym stylu.

Więc kiedy gra, jest jedną z najbardziej widowiskowych zawodniczek do oglądania. Potrafi zrobić właściwie wszystko na korcie, ale jej znakiem rozpoznawczym są znakomite skróty. Wspominała, że trenerzy próbowali jej je kiedyś wyperswadować, ale nie słuchała. I dobrze, bo dziś zaskakuje nimi rywalki, a fani po prostu je uwielbiają. Podobnie jak mnóstwo „szalonych” zagrań, które Jabeur prezentuje na koncie.

Po prostu nie lubię rutyny, a uwielbiam zabawę. Dawanie ludziom rozrywki sprawia, że sama jestem zadowolona. Do tego daje mi to szansę bycia artystką. To jak malowanie obrazu – te skróty, slajsy. Lubię różnorodność, lubię zmieniać rytm, być inna. Uderzenia z kątów, które trudno normalnie uzyskać na korcie – one dają mi radość. Grałam tak od najmłodszych lat. To co robię na korcie, jak i poza nim, charakteryzuje mnie jako osobę – mówi Ons.

To wszystko daje jej też jeszcze jedną, wielką przewagę nad rywalkami – równie groźna jest niemalże na każdej nawierzchni. Kiedyś uważało się – zwłaszcza po jej zwycięstwie na juniorskim Roland Garros – że najlepiej gra na mączce. Po tym jak pokonała jednak Igę Świątek na Wimbledonie, Polka mówiła, że gra Ons pasuje na trawę idealnie.

Gra niesamowicie inteligentnie. Kiedy uderzy piłkę we właściwy sposób, potrafi zagrać wszystko. Trudno z nią rywalizować. Ma wszystkie umiejętności potrzebne do tego, by grać na trawie. Dobrze radzi sobie przy siatce, jest pewna siebie. Kiedy wejdzie na swój rytm, jest nie do zatrzymania. Wszystko jej wychodzi – mówiła Iga.

Pierwsza

Jest taka wyliczanka, którą prowadzi się od dawna i regularnie dodaje kolejne punkty. Bo Ons była pierwsza wielokrotnie w swojej karierze, właściwie od samych jej początków. Wyglądało to wszystko mniej więcej tak:

  • pierwsza arabska tenisistka, która wygrała juniorski tytuł wielkoszlemowy (2011);
  • pierwsza arabska tenisistka, która doszła do trzeciej rundy Wielkiego Szlema (2017);
  • pierwsza arabska tenisistka, która doszła do ćwierćfinału Wielkiego Szlema (2020);
  • pierwsza arabska tenisistka, która wygrała turniej WTA (2021);
  • pierwsza arabska tenisistka notowana wyżej niż na 75. miejscu (takie zajmowała kilkanaście lat wcześniej Selina Sfar, również Tunezyjka).

Co oczywiste – każdy jej życiowy ranking, też był najlepszym. A teraz, jak już wspominaliśmy, jest też pierwszą osobą z krajów arabskich, która weszła do najlepszej dziesiątki singlowego rankingu. Jabeur tworzy historię tamtejszego tenisa już od dekady. Gdy cztery lata temu awansowała do III rundy French Open, już fetowano ją w ojczyźnie, a wspomniana Selina Sfar, mentorka i przyjaciółka Ons, mówiła:

Popłynęły mi łzy. Czuję, że Ons nadała znaczenie wszystkiemu, co sama poświęciłam, by osiągnąć to, co udało mi się zrobić. Jej wyniki są bardzo ważne dla wszystkich arabskich krajów. Wiemy, jaki jest w niektórych z nich obraz kobiet. Dziewczynki, które teraz będą dorastać, widzą coraz więcej i więcej kobiet osiągających sukcesy. Dzięki temu mogą zobaczyć, że to możliwe. A samo to sprawia, że będą próbować też do tego dojść.

Przy okazji kolejnych sukcesów Ons nawet wiele z jej rywalek mówiło, że się cieszy. Bo Jabeur po prostu bardzo lubią. Z jej wyników cieszyła się nawet sama Venus Williams. – To jedna z moich ulubionych osób w tourze! Przekracza kolejne bariery, łamie je. Myślę, że dzięki niej pojawi się kolejna generacja znakomitych tenisistek z arabskich krajów, które będą osiągać sukcesy. Ons inspiruje mnóstwo osób, w tym mnie.

Paradoksalnie wielu fanów poznało Ons nie wtedy, gdy osiągnęła coś jako pierwsza, a gdy wzięła udział w meczu… ostatnim. Na Australian Open 2020 pokonała Caroline Wozniacki, kończąc karierę Dunki o polskich korzeniach. – Jestem szczęśliwa, ze mogłam z tobą zagrać. Jesteś dla mnie wielką inspiracją, cieszę się, że byłam z tobą w tourze – mówiła potem Ons w stronę swojej rywalki. A kibice zaczęli zastanawiać się, kim właściwie Tunezyjka jest.

Przez te niespełna dwa lata pokazała im to wielokrotnie. W tym raz, sięgając po trofeum – to zdobyła w Birmingham, kilka miesięcy temu. – Długo na to czekałam. Ja na wszystko zawsze czekam nieco dłużej (śmiech). Jestem z siebie dumna. Męczyłam się, przegrałam dwa finały, trudno mi było zdobyć tytuł. Mam nadzieję, że tym tytułem zainspiruję więcej zawodniczek z Tunezji i krajów arabskich – mówiła.

Ona najlepiej wie, jak ważna jest taka inspiracja. I że naprawdę długo czekała na wszystkie zachwyty, jakie teraz na nią spływają.

Made in Tunisia

Na kort po raz pierwszy wzięła ją mama, Samira, która sama kochała tenis i lubiła wyjść pograć. Od początku chciała, by jej córka – najmłodsza z czworga dzieci – spróbowała tego sportu. Ons miała wtedy trzy lata. Po kolejnych trzech zaczęła trenować. – W Tunezji mamy wiele kortów, zwłaszcza przy hotelach. Dużo osób gra rekreacyjnie, lubiłam to. Nie ma jednak dobrych struktur. Masz rakietę, piłkę i kort, próbujesz zrobić z tego jak najwięcej – mówiła Jabeur.

Trenerzy od początku dostrzegli, że Ons ma wielki talent. Imponowała czuciem piłki, potrafiła zagrać tak, jak większość dzieci w jej wieku nawet nie pomyślałaby, że można. Niektórzy twierdzili, co prawda, że powinna grać bardziej klasycznie, na szczęście nigdy nie zrezygnowała ze swojego stylu. A ten od początku przynosił jej mniejsze lub większe sukcesy.

Miała wspaniałe umiejętności techniczne. Była bardzo żywa, przyjacielska, dynamiczna, miała wspaniałe poczucie humoru – wspominał Hichem Riani, pracujący niegdyś w tunezyjskiej federacji. A Mehdi Abid, kolega Ons z kortu, pamiętał coś innego. – Zdarzało jej się grać w turniejach chłopaków. Wygrywała tam mecze, wielu z nich było przez to zdemotywowanych, złościli się, że pokonywała ich dziewczyna.

Talentu nie chciała zmarnować sama Ons, nie chcieli też jej rodzice. Młoda Jabeur zresztą często mówiła mamie, że kiedyś zaprosi ją na kawę na Roland Garros. Wielu ludzi, którzy to słyszeli, ponoć tylko się śmiało. Tunezyjka zresztą często mówiła, że w Tunezji brakuje odpowiedniego nastawienia, młodym sportowcom często powtarza się, że nie mają co liczyć na wielkie sukcesy. Trzeba mieć w sobie wiele determinacji, by to przetrzymać. Jej się udało, a pierwszą trudną decyzję na drodze do tego celu musiała podjąć, gdy miała 13 lat.

Miałam 10 lat, gdy zaczęłam podróżować. Niedługo potem przeniosłam się do Tunisu, ponad sto kilometrów od domu, dwie godziny drogi autem. Dla trzynastolatki być tak daleko od domu – to nie było łatwe. Trudno też było budzić się o piątej rano, iść na trening czy do szkoły i cały czas robić coś do wieczora. Sporo było momentów, które stanowiły wyzwanie, ale one sprawiły, że dziś jestem tu, gdzie jestem – mówiła Jabeur.

Wielu wspomina, że od zawsze wyróżniało ją pragnienie zwycięstwa. Zawsze chciała być najlepsza, do tego dążyła. Brakowało jej jednak – co często przyznawała – odpowiedniego wzoru. Nie było żadnego tunezyjskiego tenisisty ani tenisistki, którzy osiągnęliby wielkie sukcesy. Obserwowała więc Andy’ego Roddicka, próbując wyciągnąć z jego gry jak najwięcej. Lubiła też Justine Henin, Kim Clijsters czy siostry Williams. Największą inspirację, co zawsze podkreśla, stanowiła jednak dla niej matka. Bo bez niej w ogóle nie byłaby tenisistką.

Dziś Jabeur podkreśla, że jest w „stu procentach produktem Tunezji”, choć tak po prawdzie jej kraj nie dał jej zbyt wiele. Często sama musiała starać się o środki, sponsorzy nie nadchodzili właśnie ze względu na jej pochodzenie (dużo dały jej pieniądze z programu ITF dla utalentowanych zawodniczek), obiekty i trenerzy też nie byli najlepsi. Dlatego w końcu wyjechała do Europy, ale powtarza, że niezmiennie z dumą reprezentuje Tunezję.

Oczywiście, że inaczej wychodzi się z kraju takiego jak mój, niż z Ameryki, Europy czy Australii. Zaakceptowałam to jednak i walczyłam z tym. Jestem dumna, że mi się udało. Każdy ma jednak trudną karierę na swój sposób, nie mówię, że miałam najgorzej. To wszystko, przez co przeszłam, dało mi odwagę. Dzięki temu teraz jestem w najlepszej „10” rankingu. Widzę też, ile osób mnie obserwuje od czasów, gdy byłam juniorką. Chcę, żeby byli ze mnie dumni, żeby mój kraj był ze mnie dumny – mówiła dziennikarzom.

Tunezja w końcu oszalała na punkcie tenisa, właśnie dzięki niej. Gdy w Australian Open 2020 osiągała swój pierwszy poważny wynik w turnieju wielkoszlemowym, kawiarnie w Tunezji były otwarte o 3 czy 4 w nocy tylko po to, by ludzie mogli przyjść obejrzeć jej mecze. Kiedy zobaczyła zdjęcia z tych miejsc, była wzruszona i zdumiona. Bo jeszcze kilka lat wcześniej tenis w świadomości społeczeństwa niemal nie istniał, ze sportów liczyła się głównie piłka nożna.

Po dobrych meczach nagle dostawał telefony od najważniejszych osób w państwie. Dzwonił do mnie nawet prezydent, życzył powodzenia. To dla mnie wiele znaczy, podobnie jak wsparcie fanów. Tenis staje się „duży” w Tunezji, ważne, żebyśmy to wykorzystali – budowali korty, hale. Nawet i bez tego jednak – nie ma znaczenia, skąd pochodzisz. Możesz spełnić swoje marzenia. Trzeba wierzyć w siebie – opowiadała.

Nagle zaczęła być rozpoznawana. W Tunezji wielu fanów podchodziło, gratulowało wyników, prosiło o zdjęcia i autografy. Nawet w Nowym Jorku, gdy wychodziła pograć do parku, zdarzało się to regularnie. Gdy gdzieś występuje, na trybunach zawsze są jej rodacy (o ile, oczywiście, COVID im w tym nie przeszkadza). Ons stała się dumą Tunezji, ale i całego arabskiego świata – wiadomości pisał do niej choćby Hicham Arazi, były świetny zawodnik z Maroka. Dla swojej ojczyzny i sąsiednich państw Ons znaczy teraz niesamowicie wiele.

Mój siedmioletni syn zawołał mnie pewnego dnia przed telewizor. Mówił: „Mamo, w telewizji opowiadają o Tunezji!”. Potem poszedł do szkoły i opowiadał swoim nauczycielom o Ons – mówiła brytyjskim mediom Hajer Ksouri, Tunezyjka mieszkająca w Londynie. Jabeur wprowadza momentami Tunezję na sportową mapę świata. I choć czasem można zauważyć, że Tunezja niewiele jej dała, to ona stara się dać jej dużo. W czasach pandemii, na przykład, zbierała pieniądze na rzecz lokalnych szpitali.

Jak podkreślają sami Tunezyjczycy – jest świetnym przykładem dla młodszych zawodniczek i zawodników. Ons zresztą doskonale o tym wie. I chce takim przykładem być.

Odpowiedzialność

Długo pracowała na swój status. Od juniorskiego zwycięstwa w Roland Garros minęło niemal dziewięć lat, zanim na powrót przyciągnęła uwagę większej rzeszy fanów. Po drodze zatrzymywały ją kontuzje, operacje (w 2011 i 2017 roku), czy też jej wewnętrzna potrzeba łączenia edukacji ze sportem, chciała bowiem ukończyć przynajmniej szkołę średnią, choć szybko – bo już jako szenastolatka – przeszła na profesjonalne granie.

Po drodze wydarzyło się mnóstwo rzeczy, które wydarzyć się nie powinny. Wyciągnęłam jednak wnioski ze swoich błędów. Może gdybym ich nie popełniła, dziś bym nie była, tu gdzie jestem? Czasem było trudno, widziałam rywalki, które pokonywałam w juniorach, osiągające seniorskie sukcesy. Starałam się je dogonić – mówiła. Wreszcie jej się udało. Dziś jest jedną z najlepszych na świecie. Jak mówi jednak – teraz będzie jeszcze trudniej. Bo czuje, że wraz z takim statusem, pojawia się też odpowiedzialność.

Chcę dawać dobry przykład – dobrze grać i odpowiednio zachowywać się na korcie. Staram się, żeby inni widzieli zawodników z Afryki i arabskich krajów w dobrym świetle. Chcę też inspirować kolejnych przyszłych tenisistów i przyszłe tenisistki. Mam wrażenie, że jestem ambasadorką swojego kraju, ale też kobiet. To coś dużego. Chcę im pokazać, że niemożliwe nie istnieje. Wierzę, że nadejdą kolejne generacje zawodników z Północnej Afryki – opowiadała.

Dodawała też, że niełatwo być jedyną osobą z krajów arabskich w tourze. Ale stara się z tym radzić i czeka na kolejne zawodniczki. A te mogą się pojawić, bo sama widzi, że coraz więcej dzieciaków chwyta za rakiety tenisowe. Ons jest dla nich bohaterką – mogą ją w końcu oglądać w telewizji, czytać o niej w Internecie, ale i spotkać na żywo – bo Jabeur zawsze, gdy trenuje w kraju, stara się pograć chwilę z dziećmi, jeśli tylko takie trenują na sąsiednich kortach. Niektóre są tym faktem bardzo przejęte. Mąż – a przy okazji jej trener przygotowania fizycznego – Ons wspominał w rozmowie z dziennikarzami, że raz jeden z dzieciaków po takim spotkaniu powiedział mamie: „Dotknąłem Ons, nie umyję teraz tej ręki przez tydzień!”.

To chyba najlepiej pokazuje, jakim statusem cieszy się Jabeur w oczach młodych tenisistów i tenisistek z jej ojczyzny. Kolejnymi występami będzie chciała tylko sprawdzić, by ten był jeszcze większy, bo dzięki temu może inspirować. A o to jej przede wszystkim chodzi.

SEBASTIAN WARZECHA

Fot. Newspix

Źródła: Al Jazeera, Arab News, Asian Narratives, Australian Open, BerneZeitung.ch, BNP Paribas Open, Essentially Sports, Eurosport, First Post, France24, GQ Middle East, Last Word On Sports, Newsweek, Olympics.com, OnCourt.com, Reuters, Roland Garros, Sport360, Tennis.com, Tennis Majors, Tennis Prose, Tennis Tour Talk, Tennis World USA, The Guardian, The National News, The Washington Post, We Are Tennis, Wimbledon, WTATennis.com, Yahoo Sports.

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
2
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?
Boks

Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
4
Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Inne sporty

Komentarze

10 komentarzy

Loading...