Reklama

GKS Katowice ma 60 lat. „Od dwóch dekad jest stagnacja. Liczymy na odmianę”

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

11 marca 2024, 09:25 • 12 min czytania 28 komentarzy

GKS Katowice w 2024 roku świętuje 60. urodziny. Ma za sobą oficjalne obchody, ale czy teraźniejszość sprzyja celebracjom? Klub od niemal dwóch dekad pozostaje poza Ekstraklasą i ciężko powiedzieć, żeby realnie o nią walczył. W ostatnich latach atmosferę psuły konflikty kibiców z prezesem i trenerem. Piotr Koszecki z portalu „GieKSa.pl” opowiada nam o tym, jak fani postrzegają obecny zespół, jakie nadzieje wiążą z nadchodzącym otwarciem nowego stadionu i jak wiele brakuje, żeby marzenie o powrocie do elity w końcu się spełniło.

GKS Katowice ma 60 lat. „Od dwóch dekad jest stagnacja. Liczymy na odmianę”

Minęło sześćdziesiąt lat GieKSy, ale czy są powody do świętowania?

Zależy, z jakiej perspektywy na to patrzeć. Krótkoterminowo powodów do radości nie ma, przynajmniej mówiąc o postawie piłkarzy. Szerzej, biorąc pod uwagę historię klubu, jest co świętować. W zeszłym sezonie piłkarki i hokeiści zdobyli mistrzostwo Polski. Wiadomo jednak, że dla większości kibiców GKS Katowice największym powodem do świętowania byłby upragniony awans do Ekstraklasy.

Wyniki piłkarzy zawsze przykrywają dokonania innych sekcji.

Zdecydowanie. U nas patrzy się też na nowy stadion, na który przenosimy się w przyszłym roku. Na Ekstraklasę czekamy bardzo długo, ale na stadion także. Jakby cofnąć się do pierwszych deklaracji, mogłoby się okazać, że to podobny okres, bo dwadzieścia lat temu padło, że będziemy budować nowy stadion. Teraz on powstaje, więc do pełni szczęścia brakuje jeszcze, żeby w tym samym czasie powstała drużyna, która do Ekstraklasy awansuje.

Reklama

Stadion traktujecie jako substytut awansu? Albo może kamień milowy na drodze do zbudowania stabilnego, mocnego klubu?

Dla nas to ogromna szansa. Frekwencja w ostatnim czasie nie powala. Obiekt jest stary, jest na nim problem z toaletami. Wierniejsi kibice na niego chodzą, ale nie dziwię się zwykłym fanom, których on odstrasza. Stadion jest szansą na wzrost frekwencji, przyciągnięcie sponsorów, jednak istnieje też niebezpieczeństwo, że słaba gra zespołu sprawi, że będziemy mieli przygnębiający widok wielu pustych miejsc na nowoczesnym obiekcie.

Potencjał kibicowski GKS Katowice pozwala na wypełnienie piętnastotysięcznika?

Ciężko to określić. Samo to, że po latach doczekaliśmy się nowego stadionu, powinno przyciągnąć wielu uśpionych kibiców. Trzeba pamiętać, że gdy po reaktywacji graliśmy w drugiej lidze, na niektóre mecze przy Bukowej przychodziło osiem czy dziewięć tysięcy ludzi. Wydaje mi się, że te osoby wrócą na nowy stadion niezależnie od ligi, drużyny. Później musi być jednak wynik, atmosfera, która ich zatrzyma, bo budowlę możesz obejrzeć parę razy, ale słaby poziom na murawie zniechęca do regularnych wizyt.

Nie pokuszę się o przewidywanie frekwencji na nowym stadionie. Na pewno nic nie zrobi się samo, nie można zaniedbać marketingu i kwestii sportowych. Jeśli tak się stanie, będzie fatalnie. Wydaje mi się jednak, że w mieście i w klubie — a także wśród kibiców — panuje świadomość, że najbliższe miesiące to ogrom pracy, która powinna zaprocentować.

Uśpienie kibiców to chyba nie jest tylko kwestia stadionu czy wyników. Wydaje mi się, że w ostatnim czasie mało jest sympatycznych, fajnych rzeczy oraz historii wokół GieKSy.

Reklama

Zgodzę się, że nie jest to kwestia stadionu, ale już ze sprawą braku Ekstraklasy niekoniecznie. Być może gdyby GKS wzbudzał emocje, walczył o coś, byłoby inaczej. Tyle że przez niemal dwadzieścia lat poza najwyższą ligą w Katowicach panowała stagnacja. Wieczna gra o miejsca osiem-dwanaście.

Mierność, po prostu.

Wiele klubów w tym czasie raz spadło, raz awansowało, było w Ekstraklasie, zaszło daleko w Pucharze Polski. Nam przez te wszystkie lata przydarzył się jeden spadek i powrót po dwóch latach, nic więcej. Nie było żadnych marzeń, nawet raz nie doszliśmy do ćwierćfinału krajowego pucharu. Po żadnym sezonie nie dało się powiedzieć: kurde, ale to był rok! Nawet gdy awansowaliśmy do pierwszej ligi, to nie w taki sposób, że od początku się na to zanosiło. Mimo dużej przewagi finansowej nad resztą ligi, promocję przyklepaliśmy na dwie czy trzy kolejki przed końcem. Każdy klub ma ograniczoną liczbę fanatyków, którzy przyjdą na każdy, albo chociaż co drugi mecz w sezonie. Frekwencję robią kibice, których przyciąga wynik, gra. U nas jednoznacznie pozytywnego roku nie było.

O tych, co utknęli w czyśćcu. Pierwszoligowcy przez zasiedzenie

Brakuje wam drużyny, która wzbudza emocje?

Emocje to śliski temat, na końcu i tak wszystko determinuje wynik. Przede wszystkim brakuje mi grania o coś, tak realnie. Teoretycznie możesz dziś powiedzieć, że GKS walczy o awans do Ekstraklasy poprzez baraże, bo kręci się w okolicach szóstego. Tylko dla kibica walka o awans to coś, co robi Wisła Kraków, Motor Lublin czy GKS Tychy. Próbujesz dostać się do pierwszej dwójki, cały czas przesuwasz się po miejscach barażowych, ciągle coś się dzieje. My od września do rewanżowego meczu z Resovią nie byliśmy w górnej części tabeli po pełnej kolejce. Na miejscach 1-9! Po latach marazmu coś takiego nie powoduje, że czujesz chęć przejścia się na stadion. Rozczarowanie przeżywaliśmy już w sezonach, w których wyglądało to lepiej niż obecnie.

Baraże sprawiły, że grono „walczących o awans” jest większe. W każdym momencie możesz doskoczyć do szóstego miejsca na trzy, cztery punkty. Was może dodatkowo boleć to, że w regionie mnożą się przykłady drużyn, które w czasie waszej posuchy faktycznie są/były w Ekstraklasie. Albo chociaż naprawdę o nią walczyły.

Według mnie w takiej lidze możesz walczyć tylko o awans lub o utrzymanie. Celowanie w baraże jest miałkie, bo co to oznacza? Doczłapać do szóstego miejsca i odpaść w półfinale? Na awans przez baraże nikt się nie obrazi, ale samo załapanie się do baraży to cel pod tabelki, a nie cel sportowy.

Pokaz laserów podczas 60. urodzin GKS Katowice

A czy GKS Katowice jest w ogóle klubem, który ma możliwości i warunki, żeby powiedzieć: walczymy o awans?

Trudne pytanie. Hegemonem takim jak Wisła Kraków nie jesteśmy. Nie płacimy takich pieniędzy, żeby interesowało nas tylko pierwsze miejsce. Z drugiej strony w barażach znajdowały się drużyny, do których GKS może porównywać się organizacyjnie, finansowo czy sportowo, a nas przez te wszystkie lata nawet w tej strefie nie było — wyłączając sezon w drugiej lidze, gdzie zresztą też odpadliśmy w pierwszym meczu, bez walki. Nie możemy mówić o pewnym awansie, natomiast minimum raz powinniśmy realnie o ten awans powalczyć.

W jakim miejscu organizacyjnie jest GKS Katowice?

Jest dużo zmian. Po czterech latach odszedł prezes Marek Szczerbowski, który doszczętnie spalił to, co udało się wypracować. We wcześniejszych latach brakowało wyników, ale mówiło się o świetnym marketingu, pojawialiśmy się w świadomości środowiska piłkarskiego. Krzysztof Nowak próbuje to odbudować, wychodzi powoli. Obecny sezon jest przejściowy.

Ostatnio prezes Nowak przyłapał — jakkolwiek to brzmi — i wyprosił z klubu byłego prezesa. Marek Szczerbowski nadal stara się mieć wpływ na GieKSę?

Tak. Sytuacja w klubie stoi w kontrze do słów Szczerbowskiego, który wielokrotnie żegnał się z GieKSą, zapewniając, że nie będzie się wtrącał, że odchodzi na swoich warunkach, że to jego własna decyzja. Okazuje się, że ta wersja niekoniecznie jest zgodna z prawdą, skoro usilnie próbuje się do klubu wkręcić. Nie jest to zdrowe, nie słyszało się w Polsce o sytuacji, w której jeden prezes wyrzuca drugiego z budynku.

Dlaczego kibice GKS-u Katowice protestują przeciwko prezesowi?

Z czego wynika jego zaangażowanie?

Pewnie niektórzy pracownicy z różnych działów — także z działu sportowego — tęsknią za starym prezesem, skoro się z nim spotykają. Pewnie też nadal chciałby mieć wpływ na decyzje dotyczące GKS Katowice. Inna sprawa, że obecny prezes powinien sobie poradzić z taką sytuacją i wymienić osoby, które nie są wobec niego lojalne.

Spuścizną po Marku Szczerbowskim jest trener, którego umowa zakłada dużą odprawę, która zablokowała jego zwolnienie, gdy niedawno rozważano jego zwolnienie. Są nią także osoby z pionu sportowego, które z poprzednim prezesem współpracowały. Zmieniła się twarz systemu, ale nie cały system.

Na spotkaniu nowego prezesa z kibicami dało się usłyszeć, że najchętniej zmieniłby on trenera. Z drugiej strony z wywiadów przed i po tej sytuacji można wyczytać, że prezes wspiera trenera, więc ciężko to rozgryźć. Według tego, co mówią dziennikarze, kibice i co mówił sam prezes, ewentualne pożegnanie z trenerem Rafałem Górakiem bez jego zgody to koszt kilkuset tysięcy złotych, więc jest to kula u nogi. Jeśli jednak ktoś zarządza klubem, który dostaje ponad 20 mln zł rocznie z miasta na cztery sekcje, to byłby w stanie dokonać zmiany, jeśli tej zmiany faktycznie chce. Chyba że w tle kręci się cały czas były prezes, że wpływ na to ma ktoś z miasta, że są jakieś intrygi… Ale nie bylibyśmy w stanie tych spekulacji rozplątać, nawet gdybyśmy rozmawiali tydzień.

Też te spekulacje słyszałem i czytałem, ale żeby nie gdybać — jak kibice oceniają pracę trenera Rafała Góraka? Zwykle, gdy trener pracuje gdzieś przez dłuższy okres, kibice go chwalą, lubią. W tym przypadku odbiór jest jednak raczej negatywny.

Patrzę w tabelę i sezon po sezonie nie ma w niej nic, co broniłoby trenera. Znam opinie komentujących, którzy są nim zachwyceni, ale myślę, że każdy, kto ogląda pierwszą ligę, wie, że większość komentatorów nawet się tą ligą nie interesuje. Moje – i myślę, że wielu innych kibiców – zdanie jest takie, że Rafał Górak najbardziej podpadł tym, jakim okazał się człowiekiem. Jedno to konflikt kibiców z Markiem Szczerbowskim, w którym stanął bliżej Szczerbowskiego, do czego oczywiście miał prawo…

Dawid Dubas, Rafał Górak i Krzysztof Nowak

Zrozumiałe, że nie opowiedział się przeciwko swojemu przełożonemu.

Ale w grudniu czy styczniu było już wiadomo, że Szczerbowski z klubu odchodzi i gdy informacja dotarła także do trenera, zaczął on od nowa szukać kontaktu z kibicami. Dla fanów GieKSy było to bardzo sztuczne, słabe. Wiosną po słabych wynikach pojawiły się pierwsze okrzyki, że powinien pakować walizki, odejść. Skończył się sezon, Szczerbowski nadal był w klubie, nie odsunął się i Krzysztof Nowak nie miał pełni władzy, więc Górak został na kolejny rok.

Przed startem rozgrywek mieliśmy spotkanie z drużyną i trenerem. Zespół się za nim wstawił, więc uznaliśmy, że skoro tak, to niech walczą o Ekstraklasę, my powstrzymamy się od krytyki, mimo że większość z nas nie będzie już miała Rafała Góraka za przyjaciela. Potem przyszła seria dziesięciu spotkań bez wygranej i krytyka już się pojawiła, to była naturalna reakcja.

Nie powiem, jakim trenerem jest Rafał Górak, bo nie chodzę na treningi, nie mam do tego kompetencji. Uważam, że sytuacja, w której jeden trener przez parę lat pracuje w klubie, jest w porządku i sprzyja rozwojowi. Zgadzam się jednak z wieloma kibicami GieKSy, że szkoda, że to akurat ten trener.

Ze słów prezesa Nowaka wynika, że kontrakt trenera Góraka przedłuży się po awansie do Ekstraklasy i nie znajdziesz żadnego kibica, który powie, że wolałby nie awansować, byleby odszedł z klubu. Wszyscy takiemu przedłużeniu umowy przyklasną, a że jego nazwisko nie będzie skandowane na trybunach czy nie będzie odbierane pozytywnie, to inna kwestia.

Ciekawi mnie sposób budowania kadry. GKS Katowice ma wielu piłkarzy doświadczonych, starszych. Mało tam postaci ambitnych, które walczą o swoją przyszłość.

Nie ma żadnego piłkarza, po którego odejściu kibice GieKSy by płakali. Nigdy nie fiksowałem się na tym, że kadra powinna być budowana na młodzieży, nie jest to do końca dobre. W Katowicach parę lat temu mówiło się jednak o tym, że zespół ma być młody. Obecnie mamy jedną ze starszych drużyn w lidze. Zarzut mam jednak inny – kilku zawodnikom niedawno przedłużono umowy o dwa lata. Dziwna sytuacja, bo jeśli prezes Nowak sugerował, że nie widzi trenera Góraka w kolejnym sezonie, jeśli nie ma dobrych relacji z dyrektorem sportowym Dawidem Dubasem, to dziwnie jest oferować dłuższe umowy piłkarzom, których nowi ludzie mogą nie chcieć. Żadna z tych osób nie była w takiej sytuacji, żeby rozmawiać z nią o nowym kontrakcie tak wcześnie. Nawet gdyby inny klub ich przejął, nie byłaby to wielka strata.

Sebastian Bergier, jeden z nielicznych piłkarzy GKS Katowice z potencjałem sprzedażowym

W przeszłości w GieKSie byli zawodnicy, nawet trenerzy, którzy później zaistnieli w Ekstraklasie. Mam wrażenie, że teraz w kadrze są w większości piłkarze, którzy albo już w niej byli i zaliczyli zjazd, albo nigdy do niej nie dotrą.

Można się pod tymi słowami podpisać, będąc kibicem GKS Katowice. Wspomniałem o tym, że nikt nie płakałby za odejściem piłkarzy, ale już w sekcji hokeja na lodzie, która walczy o trzecie mistrzostwo z rzędu, są zawodnicy, których odejście wywołałoby rozczarowanie i popłoch. W sekcji piłkarskiej brakuje podstaw personalnych, na których można coś budować.

Z czego w roku sześćdziesięciolecia można się w GieKSie cieszyć?

Szeroko omówiliśmy stadion, ale nawiązując do kibiców, trzeba jeszcze wspomnieć o tym, ile osób jeździ za GieKSą na wyjazdy. Liczbami na wyjazdach GKS łapie się do czołówki Ekstraklasy, a trudniej jechać na mecze ze Zniczem Pruszków, Bruk-Bet Termaliką Nieciecza, w dodatku przy słabej grze zespołu. Jako kibic patrzę na to jak na jasny punkt, który pokazuje potencjał i to, że warto w klub inwestować. Fani jeżdżą za GieKSą non stop, to coś niespotykanego. Może za rok, dwa, może już teraz, zostanie im to wynagrodzone i po awansie będą mogli powiedzieć, że byli z drużyną zawsze, nawet gdy trzeba było jechać drugi raz w sezonie do Rzeszowa.

Na urodziny klubu, które zorganizowano we wtorek, o godz. 18, w lutym, przyszło ponad pięć tysięcy ludzi na obiekt, który łącznie pomieści ponad sześć tysięcy osób. GKS wykonał dobrą pracę – przygotował wiele atrakcji, obniżył cenę biletów na 5 zł na cały stadion. To dowód, że mimo że średnia frekwencja oscyluje w granicach 2500 osób, mimo braku sportowych przesłanek, żeby na mecz przyjść, GieKSa kibiców przyciąga. W ludziach była jakaś chęć wspólnego świętowania.

Powinniśmy się spodziewać kolejnych ciekawych eventów wokół urodzin?

Większych rzeczy chyba nie będzie. Klub zorganizował mecz urodzinowy z Miedzią Legnica, dzień później była uroczysta gala, więcej planów nie ma. Jako kibice też chcemy się skupić już na perspektywie otwarcia nowego stadionu. Liczymy na współpracę z klubem i z miastem, bo w końcu obiekt budują Katowice. Chcemy wspólnie działać w kontekście poprawy frekwencji i zbudowania bazy kibiców, która zaprocentuje w następnym sezonie.

Oprawa klubu podczas obchodów 60-lecia GKS Katowice

Zakładając, że awansu w tym roku nie będzie – co jest dość prawdopodobne – liczycie, że kadra na nowy sezon będzie budowana z myślą o grze o awans i wypełnienie nowego stadionu?

Ciężko określić, co znaczy „kadra zbudowana na awans”. Mieliśmy już w GieKSie zespoły oparte na dużych nazwiskach. Przez ostatnie lata przeżyliśmy już chyba wszystkie opcje, więc po prostu każdy chciałby czegoś innego. Patrząc na wspomniane przedłużanie kontraktów, wygląda to tak, jakby obecny projekt miał być kontynuowany. Może ktoś ma dziwny pomysł, żeby GKS dalej budowali ci sami ludzie, którzy w ostatnich latach niczego z nim nie osiągnęli. Jeśli tak, to nigdy nie doprowadzi to do niczego pozytywnego. Dlatego liczymy na odmianę.

WIĘCEJ O 1. LIDZE:

ROZMAWIAŁ SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Komentarze

28 komentarzy

Loading...