Reklama

Dlaczego kibice GKS-u Katowice protestują przeciwko prezesowi?

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

01 sierpnia 2022, 12:51 • 16 min czytania 44 komentarzy

Awans piłkarzy na zaplecze Ekstraklasy, hokejowe mistrzostwo Polski, czwarte miejsce piłkarek czy szóste siatkarzy. GKS Katowice w ostatnich latach odniósł kilka mniejszych lub większych sukcesów. Dlaczego więc kibice tego klubu rozpoczęli bojkot? Czy Marek Szczerbowski, prezes GieKSy, wynikami poszczególnych sekcji skutecznie tuszuje to, jak zarządzany jest śląski klub?

Dlaczego kibice GKS-u Katowice protestują przeciwko prezesowi?

Bielsko-Biała. Blisko 2000 kibiców GKS-u Katowice, razem ze zgodami, melduje się na stadionie Podbeskidzia na wyjazdowym meczu ligowym. To mniej więcej tyle, ile osób zwykle przychodzi na obiekt GieKSy przy ulicy Bukowej. Zwykle, ale nie w ostatnich miesiącach, bo stadion w Katowicach najpierw był zamknięty po ostrzelaniu z rakietnic fanów Widzewa Łódź, a na starcie nowego sezonu, gdy karencja się skończyła, bojkot ogłosili kibice z „Blaszoka”, sektora najbardziej zagorzałych fanów zespołu.

Pod Klimczokiem ekipa wyjazdowa miała ze sobą transparenty. Większy – “Cała GieKSa razem bez Marka Szczerbowskiego” – wymierzony w prezesa klubu, którego dotyczy wspomniany bojkot. Mniejszy – www.szerboffski.pl – odsyłający do strony internetowej, która przedstawia listę zażaleń fanów klubu z Katowic.

Czym podpadł kibicom Szczerbowski i jak można ten konflikt zażegnać? Czy oznacza on, że albo z Bukowej zniknie prezes, albo nie wrócą na nią kibice?

Reklama

GKS Katowice. Kibice kontra prezes – o co chodzi w bojkocie?

Na pewno wielu kibiców uważa, że prezes Szczerbowski nie powinien pełnić tej roli, ale nie mamy takiego postulatu, że jeśli tak się nie stanie, to nas na stadionie nie będzie. Chodzi nam o normalne relacje — zaznacza Piotr Koszecki, prezes stowarzyszenia kibiców “SK1964”.

Kibice GieKSy na wspomnianej wyżej stronie internetowej przypominają, że już dwukrotnie naprawiali i ratowali klub. Nie są to przesadzone słowa, bo sprzątanie po Marianie Dziurowiczu i Ireneuszu Królu faktycznie rozpoczęli i dokończyli fani. Koszecki, wracając do tych wydarzeń, podkreśla, że kibice nigdy nie chcieli osadzić „swojego człowieka” na czele klubu. I nadal nie chcą.

Tu nie chodzi o pieniądze ani o personalia. Gdy walczyliśmy o to, żeby pozbyć się Ireneusza Króla, to na spotkaniu z prezydentem Piotrem Uszokiem usłyszeliśmy pytanie o to, kogo proponujemy osadzić w roli prezesa. Zaznaczyliśmy, że to nie jest nasza rola, nam zależy tylko na dobru klubu. Taka sama sytuacja miała miejsce w poprzednim roku, gdy rozmawialiśmy z GKS-em o dziale marketingu i ze strony klubu padały pytania o to, kogo zatrudnić. Powiedzieliśmy, że nie podamy żadnych nazwisk, nie będziemy nikogo obsadzać i brać na siebie decyzyjności w tej kwestii.

Na co więc liczą fani GieKSy? Jaki jest cel tego, że “Blaszok” świeci pustkami, a kilkuset kibiców gromadzi się pod stadionem, zamiast na nim? To pytanie na pewno zadało sobie wiele osób, które usłyszało o bojkocie przy okazji domowego spotkania z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza. W opublikowanych przez grupy kibicowskie oświadczeniu pojawiła się kwestia porozumienia, które obydwie strony próbowały wynegocjować po wydarzeniach z meczu z Widzewem. Kibice oburzyli się tym, że klub żądał od nich odpowiedzialności prawnej i finansowej za podobne sytuacje, wglądu w oprawy i kibicowskie media czy też współpracy ze służbami mundurowymi. Obydwie strony miały swoje racje, wpisując lub podważając te punkty do projektu porozumienia. Fani pierwszoligowca precyzują jednak, że nie temat nie dotyczy tylko tej sytuacji.

Nie jest tak, jak piszą niektóre media, że powodem bojkotu jest porozumienie, które klub zaproponował, a którego nie chcemy zaakceptować. Chcemy doprowadzić do trójstronnego spotkania: kibice — klub — miasto. To my się staramy o to spotkanie, co też pokazuje, komu zależy. To nie tak, że robimy bojkot, jesteśmy zradykalizowani. Chcemy doprowadzić do normalności, a bez spotkania nie ma o tym mowy. Nie da się też do tego doprowadzić po spotkaniu na linii klub — kibice, bo zaufanie zostało naruszone. Klub zapewne powiedziałby to samo: że ma jakieś pretensje do nas i musi być jakaś strona, która spróbuje to zlepić — wyjaśnia nasz rozmówca.

Marketing i promocja – zarzuty kibiców wobec prezesa

Kilka dni temu na kibicowskiej stronie GieKSa.pl ukazał się duży tekst, w którym wyliczane są błędy prezesa Marka Szczerbowskiego i jego osób. Nie jest to pierwszy taki artykuł, mimo że obecny sternik klubu piastuje swoją funkcję od trzech lat. Jeśli jednak spodziewacie się, że GKS Katowice ma się kiepsko pod względem finansowym i zmierza ku upadkowi, możecie się zaskoczyć. Kibice zwracają bowiem uwagę na coś innego niż stan klubowej kasy. Na marketing, zarządzanie czy promocję.

Reklama

Tak jak większość kibiców GKS-u Katowice nie oceniam prezesów według wyniku sportowego tylko ogólnej otoczki. Uważam, że ta otoczka jest zła. Nie ma promocji, nie ma marketingu. Jeśli jest wynik sportowy, to zazwyczaj wszyscy są zadowoleni, ale wpływ prezesa na taki wynik nie jest aż tak duży. Dla nas najważniejsza jest obecność GKS-u w przestrzeni publicznej, akcje społeczne, marketing i promocja — wyjaśnia nam Piotr Koszecki.

Ze wspomnianego tekstu, którego autorem jest właśnie Koszecki, wynika, że klub i prezes Marek Szczerbowski zaniedbali:

  • promocję meczów i sprzedaż karnetów po awansie, bo musieli odpocząć
  • akcję charytatywną, z której zabrano choremu dziecku część zebranych pieniędzy
  • zdobycie mistrzostwa przez sekcję hokeja: fetę spontanicznie zorganizowali kibice
  • wieloletnią akcję społeczną “Zagraj na Bukowej”, która po raz pierwszy się nie odbyła

Wychodzi więc na to, że klub faktycznie odnosił sportowe sukcesy, ale nie za bardzo je konsumował. Kibice wyliczali kolejne absurdy, jak to, że GKS wpadł na pomysł zamknięcia “Blaszoka”, żeby ograniczyć koszty organizacji meczu czy płacenia przez kibiców za bilety dla dzieci, które początkowo miały być darmowe. W poprzednich publikacjach włodarzom katowickiego zespołu obrywało się za podobne rzeczy.

  • słaba organizacja pierwszego spotkania w 1. ligi
  • niewpuszczenie na klubowy parking niepełnosprawnej osoby i klubowej legendy Pawła Gluecka
  • zwinięcie Klubu Biznesu
  • niespełnione zapowiedzi z pierwszej konferencji prasowej, w tym stworzenie kącika legend, który w praktyce wyglądał tak

Jak wygląda GKS Katowice od kulis?

Markowi Szczerbowskiemu zarzucano „wodolejstwo” i słowa rzucane na wiatr. Krytykowano wprowadzenie „kart sprawy”, które miały sformalizować wszystkie działania poprzez nadanie im urzędniczego wręcz porządku, ale w praktyce oznaczają też, że jeśli przez kilka osób w klubie nie przejdzie świstek potwierdzający wydanie 80 zł na występ maskotki na meczu, to maskotki na meczu nie będzie.

Prezes przyszedł do klubu z tezą, że pieniądze były w klubie rozkradane, może to sformalizowanie ma być dowodem na to, jak wydawane są pieniądze. Wydaje mi się jednak, że klub z czterema sekcjami jest zbyt dynamicznym podmiotem, żeby decyzje o wydaniu 80 zł załatwiać kartą spraw. Czasem miałem wrażenie, że to powstało po to, żeby nie wydać na coś pieniędzy, bo jak wymyślisz coś na szybko, przed meczem, to nie masz szans przejść przez całą tę procedurę — mówi nam Koszecki.

Pretensje wywołały też zmiany personalne w klubie. Marcin Szczerbowski został zatrudniony między innymi po to, żeby ciąć koszta. Zdaniem miasta faktycznie to robi, a że do tego dochodzą sukcesy sportowe, jego ocena jest zupełnie pozytywna. W 2019 roku klub zatrudniał 24 osoby na umowę o pracę, w 2021 roku – 15. Tyle że łączna liczba osób pracujących w GieKS-ie mocno się nie zmieniła, bo jak wyliczali kibice, na starcie kadencji prezesa klub zatrudniał 180 ludzi, teraz zatrudnia 173. A kibiców boli to, że redukcja etatów dotknęła istotnych działów z punktu widzenia promowania katowickiej drużyny. Zauważają, że ludzie zwolnieni z GKS-u bez problemu znaleźli niezłe stanowiska w zawodzie, a na ich miejsce przyszli „pozoranci”. W dodatku często tacy, których Szczerbowski znał z poprzedniego etapu kariery zawodowej. Piotr Koszecki zaznacza, że nie chodzi o decyzje personalne, tylko o to, jakie są efekty pracy następców cenionych przez kibiców GKS-u osób.

Na przestrzeni lat prezes usunął z klubu kilka osób, które były pozytywnie odbierane, ale my nigdy nie wtrącaliśmy się w decyzje personalne. Myśleliśmy po prostu, że po wycięciu działów marketingu czy biznesu, te działy powstaną, a one de facto nie powstały. W klubie pojawił się np. wiceprezes Łukasz Czopik, którego znał prezes Szczerbowski. Prezes ma prawo zatrudniać osoby, które jego zdaniem się nadają, ale dzieje się to w dziwny sposób. Wyrzucani są ludzie, których cała społeczność ocenia raczej pozytywnie, w jego miejsce pojawia się ktoś, kto notuje wpadki.

Nas interesuje podstawowa możliwość działania na stadionie i to, żeby GKS-u było jak najwięcej, bo żyjemy w takim regionie, że dla bytności klubu ważna jest walka o kibica. Szczególnie, że budowany jest już nowy stadion na 15000 miejsc i trzeba go będzie zapełnić. To idealny czas, żeby zacząć tworzyć bazę kibiców. Nasza współpraca z klubem wyglądała bardzo źle. Bywało, że miesiącami musieliśmy się prosić o zrobienie plakatów. Gdy w tekście skrytykowaliśmy działania klubu, kupiono dmuchańce, o które prosiliśmy się od kilku miesięcy. Po ogłoszeniu bojkotu klub zaczął aktywizować akademię “Młoda GieKSa”, odzywać się do przedszkoli, szkół, klubów partnerskich. Czemu nie można było zrobić tego wcześniej? Nagle pieniądze zostały uruchomione. Podejście było takie, że frekwencję robi tylko wynik sportowy. Sami prowadziliśmy zapisy na karnety czy bilety dla kibiców, zebraliśmy dane, przedstawiciel pojechał do klubu, żeby nabyć te wejściówki i nikt nie chciał się tym zająć. Przywieźliśmy osoby chętne, żeby kupić bilet i słyszeliśmy, że kibice mogą to zrobić sami — dodaje nasz rozmówca.

Ogromne dotacje i skandale w sekcji siatkówki

Lista zarzutów wobec Marka Szczerbowskiego rośnie, a to wcale nie jest jej koniec. GKS Katowice rokrocznie otrzymuje z miasta ogromne dotacje na działanie sekcji piłki nożnej mężczyzn i kobiet, siatkówki oraz hokeja. W ostatnich latach było to:

  • 2022 – 17,5 mln zł + 0,37 mln zł na akademię
  • 2021 – 16,5 mln zł + 0,4 mln zł na akademię i 9 mln zł za zakup akcji
  • 2020 – 11,2 mln zł + 0,39 mln zł na akademię

Kibice dziwią się więc słowom prezesa o tym, że do zarządzania klubem potrzebuje budżetu mniejszego niż poprzednicy i faktycznie tnie koszta. Bo skoro tak, to czemu co roku miasto dokłada więcej i więcej pieniędzy? Ogromne dotacje umniejszają też zasługi prezesa, bo ciężko wyobrazić sobie, że da się zadłużyć klub otrzymujący takie wsparcie z miasta. Dlatego to, że GKS jest rozsądnie prowadzony i nie żyje ponad stan, wydaje się oczywistością, a nie czymś, za co można władze klubu dodatkowo chwalić.

Trzeba spojrzeć na to, że wszystkie sekcje GKS-u mają w swoich ligach najwyższe miejskie dotacje. Jeśli je dostajesz, to możemy wymagać dużo. Dotacje nie przekładają się oczywiście na najwyższy budżet, ale to już rola prezesa. Jeśli on startuje z takim handicapem w postaci pieniędzy miejskich i nie tworzy najwyższego budżetu, to oznacza to, że inni muszą działać dużo lepiej na polu sponsorskim czy marketingowym. Przychody zewnętrzne zmalały — klub biznesu, sponsorzy. Jeśli to polega tylko na dostawaniu i wydawaniu publicznych pieniędzy, to jest to dość słabe. Ciężko mieć pretensje do miasta, po prostu nie zgadzamy się z tym, że prezes Szczerbowski dobrze prowadzi klub, a miasto, skoro nadal go trzyma, pewnie tak uważa. Prezes jest dysponentem publicznych pieniędzy, pytanie, czy nie powinien robić trochę więcej? – pyta Piotr Koszecki.

Prezes stowarzyszenia “SK1964” dodaje, że przy takim finansowaniu z miasta klub powinien pełnić ważną rolę w lokalnej społeczności, tworzyć więzi. I ciężko się z nim nie zgodzić. Dlatego też kibiców mocno zastanawia, dlaczego Marek Szczerbowski tak rzadko angażuje się w lokalne akcje GieKSy. Nie było go, gdy wbijano pierwszą lokatę pod budowę nowego stadionu. Nie pojawił się, gdy odsłaniano pomnik legendy klubu, Jana Furtoka. Zrezygnowano także z pożegnania zasłużonego hokeisty, Mikołaja Łopuskiego, który zakończył karierę z powodu urazu. Z kolei zastępca prezesa, Łukasz Czopik, organizując turniej dla młodych piłkarzy, postanowił nadać mu swój patronat, zamiast „oddać” go pod skrzydła któregoś z wybitnych byłych zawodników GKS-u. Są to rzecz jasna drobne rzeczy, jednak potwierdzają one słuszność przynajmniej części zapytań ze strony środowiska kibicowskiego.

Wracając jednak do kwestii finansowych — mimo dotacji na wizerunku klubu pojawiały się rysy. Największa dotyczyła sekcji siatkówki. “TVP Sport” opisywało skandaliczne kulisy rozstania z zawodnikami i trenerem po wybuchu pandemii. Siatkarz Dustin Watten dostał zgodę na wylot do kraju, a gdy już w nim był, wezwano go na rozmowę do klubu. Nie stawił się, więc GKS poinformował o rozwiązaniu z nim umowy. Inny zawodnik, Emanuel Kohut, wspomniał w mediach, że klub zabrał siatkarzom premię za historyczne, szóste miejsce w lidze. – Zawodnicy mają podpisać oświadczenie woli, że nie chcą dostać bonusu. Jeśli tego nie zrobią, klub grozi im wypowiedzeniem umów, które obowiązują na kolejny sezon. To nie są negocjacje. To jest szantaż majątkowy — mówił Jakub Michalak, menedżer zawodników.

Historii trenera Dariusza Daszkiewicza także daleko do pozytywnej. – Powiedziano mi, że sytuacja klubu jest dramatyczna i nie wiadomo, czy wystąpi on w PlusLidze w kolejnym sezonie. Powiedziano mi, że miasto przelało na konto klubu tylko osiem milionów i prawdopodobnie pozostałych trzech nie otrzymamy. Na drugi dzień w prasie ukazała się informacja, że zgodnie z umową miasto Katowice przekazało brakujące trzy miliony GKS-owi. Dyrektor Czopik odpowiedział mi, że nie widzi możliwości przedłużenia kontraktu na kolejny rok. Kolejny kontakt z klubem był propozycją zrzeczenia się przez nas 18 procent kontraktu. Jeśli zrobilibyśmy to dobrowolnie, dostalibyśmy pieniądze za marzec w całości. Jeżeli nie, klub powiedział, że zapłaci nam za pracę, którą wykonywaliśmy do 12 marca — mówił szkoleniowiec w “TVP Sport”.

Daszkiewicz ostatecznie z klubu wyleciał, jego zdaniem złamano też obietnicę dotyczącą jego pensji. Z GieKSą uzgodnił, że część wynagrodzenia wpisze w formie premii. Na koniec premii wypłacić mu nie chciano. Szkoleniowiec odniósł się też do przypadku Wattena, ujawniając, że Amerykanin już wcześniej spotkał się ze słabym traktowaniem ze strony klubu. – Miał mieć kontrakt od 1 sierpnia, ale warunkiem umowy było założenie działalności. W Stanach to nie jest proste, nie da się tego zrobić w jeden dzień. Nasz libero załatwił sprawę 14 sierpnia. Mimo usilnych tłumaczeń, że i tak zawodnika nie byłoby w klubie od początku sierpnia, ponieważ gra w kadrze, prezes powiedział, że kontrakt nie obowiązuje. Ostatecznie podpisano nową umowę pod warunkiem, że zrezygnuje chyba z dziesięciu procent uposażenia. Dustin nie miał wyjścia i podpisał dokument.

GKS Katowice i problem minimalizmu

Co jeszcze nie pasuje kibicom? Minimalizm. GKS Katowice jako jeden z nielicznych klubów na szczeblu centralnym nie zaprezentował drużyny przed nowym sezonem, nie ma także nowych strojów meczowych. Można byłoby to zrozumieć, ale fakt, że klub wytłumaczył to jedynie w komentarzu pod jednym z postów na Facebooku, jest zaskakujący.

Uważamy, że są bardzo ładne, dobrej jakości i nie zostały wykorzystane w wystarczającym stopniu. Dlatego podjęto decyzję o tym, by zespół nadal z nich korzystał — napisało konto GieKSy.

Za minimalistyczne uznano także cele na nowy sezon dla każdej z sekcji. – Jeśli zakładamy, że celem na ten sezon jest utrzymanie się w lidze szybciej niż przedtem, to nie jest to zbyt ambitne. Albo gdy mistrz hokejowy, którym jesteśmy, ma za cel znalezienie się w pierwszej czwórce w lidze, w której gra dziewięć drużyn, a liczy się pięć. Piłkarki mają za cel “próbę powalczenia o medal”, ale miejsca 4-7 to też nie będzie zły wynik. W Ekstralidze ostatnio były czwarte, jeszcze nigdy nie zeszły poniżej szóstego miejsca, a tu zakładamy miejsca 3-7. Plan zostanie zrealizowany, można będzie odtrąbić sukces. Tylko jaki sens ma wyznaczanie sobie mało ambitnych celów? — mówi Koszecki.

Jeśli bojkot potrwa do rozpoczęcia sezonu na hali czy lodowisku, mecze GieKSy mogą być smutnym widowiskiem. Zwłaszcza że jednym z zarzutów kibiców jest też to, że to oni robili frekwencję na meczach. Na hokeja przychodziło znacznie więcej osób niż w poprzednich latach, bo kibice zmobilizowali się, wymyślając rywalizację dzielnic. Piłkarski sparing z Banikiem Ostrawa przyciągnął tłumy, bo promocją wydarzenia zajęli się fani. W swoich publikacjach kibice wygarnęli Szczerbowskiemu także to, że wszystkie te sukcesy wziął na siebie, nie wspominając o ich zaangażowaniu i o tym, jakie problemy napotykali ze strony klubu. Kibice sfinansowali także koszulki dla sekcji hokeja na 40. rocznicę obchodów pacyfikacji, tymczasem klub postanowił je zlicytować i z uzyskanych środków wesprzeć dotowaną milionami sekcję hokeja.

Zarzuty o minimalizm przedstawili także członkowie „Klubu Biznesu”, którzy niedawno wystosowali pismo do prezydenta miasta. Ich zdaniem po spadku zniknęła obsługa sponsorów, za to podniesiono koszt pakietów, a klub nie wykorzystywał faktu wielosekcyjności i nie oddelegował nikogo, z kim sponsorzy mogliby się kontaktować, rozmawiać. Prezes decyzję o zmianach w tym projekcie argumentował brakiem rentowności — jego zdaniem „Klub Biznesu” w poprzedniej formie nie przynosił pożądanych zysków.

Sukcesy Marka Szczerbowskiego

Jak widać zarzutów pod adresem Marka Szczerbowskiego nazbierało się sporo, ale jak już wspomnieliśmy — to nie tak, że prezes GKS-u Katowice pogrążył klub w rozpaczy i zaniedbał go na każdym polu. GieKSa pod jego rządami stała się przede wszystkim stabilna. Trener i dyrektor sportowy nie narzekają na brak zaufania, nawet w obliczu kryzysu. Rafał Górak piastuje swoją funkcję równie długo, co prezes, a w polskiej piłce nie jest to nic oczywistego. Piłkarze nie mogą narzekać na niedotrzymane obietnice czy piętrzące się zaległości. Z jednej strony mówimy o niezbyt ambitnych celach, z drugiej to także element stabilizacji. GieKSa, lecąc z ligi, mierzyła zbyt wysoko, co skończyło się bolesnym upadkiem. Teraz w Katowicach podchodzi się do tematu spokojniej, a reforma rozgrywek (baraże) sprawia, że siłą rzeczy będzie się można zakręcić przy miejscach uprawniających do walki o Ekstraklasę.

W poprzednim sezonie GKS Katowice bez problemu utrzymał się w pierwszej lidze, jednocześnie zgarniając 400 tysięcy złotych za Pro Junior System. Na młodzieży GieKSa mogła zarobić jeszcze więcej, gdyby zdecydowała się sprzedać Patryka Szwedzika. Transfery do zespołu także wyglądają rozsądnie: kadra jest solidna, dyrektor Robert Góralczyk nie szarżuje, ale też potrafi wyciągnąć piłkarzy z potencjałem, szukać okazji na wypromowanie ich pod większy transfer.

Zarzuty kibiców dotyczące marketingu, promocji czy może bardziej zaangażowania prezesa i jego ludzi w życie klubu, utożsamianie się z nim, rozumiemy. Ciężko je podważyć — sporo spraw z listy niedociągnięć wygląda naprawdę kiepsko. Przy tym wszystkim warto jednak dodać, że social media, kanał YouTube czy nawet Tik Tok GKS-u nie odbiegają od normy na tym poziomie rozgrywek, to działania na plus. Sam Marek Szczerbowski też ma swoje przemyślenia i wnioski dotyczące działalności kibiców. Dzielił się nimi w rozmowie z “Przeglądem Sportowym”.

GKS nie ma problemu z kibicami, ale można powiedzieć, że klub ma problem z częścią zachowań pewnej grupy kibiców. Nic mnie nie zdziwiło i z tego powodu również wydarzenia z meczu z Widzewem nie były dla mnie zaskoczeniem. […] Można przyjąć, że uszkodzenie prywatnego samochodu to przypadek, można też powiedzieć, że wlepki z moim negatywnym wizerunkiem rozklejone po dzielnicy, w której mieszkam, to również generalnie jakiś tam dziwny zbieg okoliczności, ale można też uznać, że jest to coś innego. Najtrudniejsze były momenty, kiedy w obecności najbliższej rodziny padały zapowiedzi, że jest szykowany dla mnie wózek inwalidzki. Ciężko było na to machnąć ręką, zwłaszcza że nie słyszałem tego osobiście, tylko właśnie moi bliscy.

W tej samej rozmowie prezes tłumaczył się też z zajść z meczu z Widzewem. Marek Szczerbowski uznał, że w jakimś stopniu przewidział to, co się wydarzy i odpowiednio zareagował.

Tydzień przed tym meczem zorganizowaliśmy spotkanie zespołu organizacyjnego, mając informację, że może się tego typu sytuacja wydarzyć. Przeanalizowaliśmy zapis różnych wcześniejszych zajść z udziałem kibiców na stadionie przy Bukowej, staraliśmy się przewidzieć scenariusze. Ustaliliśmy strategię działania, aby w razie potrzeby ograniczyć negatywne skutki. Ludzie uczestniczący w naradzie stanęli na wysokości zadania, ponieważ mimo agresji kibiców, od niepamiętnych czasów nie doszło do przełamania linii ogrodzenia, czyli nie nastąpiło starcie kibiców obu klubów. A to z kolei spowodowało, że nie musiała interweniować policja. Sprowadziło się to do walki kilkudziesięciu ludzi z… krzesełkami i z ogrodzeniem. Niestety, bardzo trudno było uniknąć strzałów z rac i to głównie one spowodowały, że obraz był tak bardzo negatywny.

Tu jednak musimy zaznaczyć, że na tym meczu doszło do jeszcze jednego skandalu, który nieco przeczy „przewidzeniu scenariuszy”. Chodzi o przeniesienie fotoreporterów w takie miejsce, że ci znaleźli się w dużym niebezpieczeństwie. – Gdy zaczęło się robić gorąco, ochrona sama ewakuowała się z tamtych stref, gdzie chcieli nas przesiedlić. Po meczu rozmawialiśmy jeszcze raz z rzecznikiem. Podczas spotkania byliśmy cały czas z nim kontakcie, ale nie miał zamiaru się do nas pofatygować. Nikt z klubu nie przyszedł, a ja uważam, że powinni — mówił nam Łukasz Sobala.

Rysy na wizerunku GKS-u Katowice — mimo rozsądnego zarządzania i sukcesów sportowych — więc są. Pytanie: jak je załatać? Żeby to zrobić, do rozmów i ustępstw muszą być gotowe obydwie strony. Kibice muszą być gotowi na to, że Marek Szczerbowski w GieKSie zostanie. Marek Szczerbowski też musi się przygotować na to, że fani z “Blaszoka” będą chcieli angażować się w życie klubu. Dlatego najlepiej byłoby wypracować pewien kompromis i zakopać topór wojenny.

WIĘCEJ O 1. LIDZE:

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

44 komentarzy

Loading...