Reklama

Mecz jak film. Siemieniec kontra Szulczek, przyjaciele w walce o tytuł i utrzymanie

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

25 maja 2024, 10:16 • 9 min czytania 21 komentarzy

Piłka nożna wielokrotnie dostarczała nam historii pięknych, niemożliwych, okrutnych, chwytających za serce. Scenariusz, w którym w ostatnim meczu sezonu dwóch przyjaciół; pan młody i świadek, mogą rozstrzygnąć między sobą los mistrzostwa i spadku, brzmi jednak tak nierealnie, że ciężko byłoby na to wpaść nawet wattpadowym pisarzom. Dawida Szulczka oraz Adriana Siemieńca czeka jednak być może najtrudniejszy moment ponad dziesięcioletniej przyjaźni, po którym jeden może być w piekle, a drugi w niebie.

Mecz jak film. Siemieniec kontra Szulczek, przyjaciele w walce o tytuł i utrzymanie

Kiedy po raz pierwszy spotkali się jako trenerzy przeciwnych drużyn w Ekstraklasie, Adrian Siemieniec w katowickim „Sporcie” mówił o wręcz filmowej historii.

Fantastyczna sprawa, nie tylko dla nas, ale dla środowiska, które obserwowało nasze drogi. Spotyka się dwójka anonimowych ludzi, którzy nie grali w piłkę. Gdyby ktoś na weselu Dawida powiedział, że za 6,5 roku będziemy w Ekstraklasie, byśmy się zaśmiali. Dwójka przyjaciół, która przez całe trenerskie życie była razem, wspierała się…

Nie przewidział wówczas, że rok później klimat wokół ich spotkania będzie jeszcze bardziej hollywoodzki. Jagiellonia Białystok i Warta Poznań były przecież w zupełnie innym miejscu. Albo raczej: Jaga była, krzątając się po tym samym rejonie stawki, co drużyna z Wielkopolski. Dawid Szulczek żartował wtedy:

Mamy porównywalne drużyny. Jagiellonia z piłką przy nodze ma więcej polotu i jakości, Warta wyróżnia się charakterystyką defensywną. Gdybyśmy połączyli składy, walczylibyśmy o medal!

Reklama

Okazało się, że nie trzeba było niczego łączyć, żeby jedna z ekip znalazła się na przeciwnym biegunie. Szulczek z pewnością cieszył się, że jego najlepszy kumpel tak szybko przebył drogę z ekstraklasowego anonima do potencjalnego mistrza kraju. Z pewnością też wolałby, żeby klub z Podlasia przyklepał złote medale wcześniej. Mógłby bez wahania pocieszyć się z kolegą, pogratulować mu sukcesu. A teraz…

Adrian Siemieniec i Dawid Szulczek – dwaj przyjaciele walczą o mistrzostwo i utrzymanie

Teraz sukces jednego może oznaczać klęskę drugiego. Nie będzie to po prostu przegrany mecz. Jeśli Warta Poznań urwie punkty Jagiellonii i utrzyma się w Ekstraklasie, wielce prawdopodobne, że pozbawi Adriana Siemieńca mistrzostwa Polski. Gdy stanie się odwrotnie, całkiem możliwe, że Dawid Szulczek zaliczy spadek z ligi w swoim ostatnim meczu w roli trenera drużyny z Wielkopolski.

Przyjaciele zwykli do siebie dzwonić, nawet w tygodniach poprzedzających ich mecz. Szulczek opowiadał, że częściej rozmowy inicjuje Adrian. Siedem na dziesięć telefonów wychodzi od niego, bo to taki gość. Gaduła, mistrz w budowaniu relacji międzyludzkich. Zwykle tarabanił w okolicach szóstej dziesięć, kiedy trener Warty jechał do pracy, zawsze dopytywał, czy wstrzelił się w zorganizowany niemal co do minuty plan dnia swojego kolegi.

Bonus 300 PLN za wygraną Polski w dowolnym meczu fazy grupowej Euro 2024Bonus 300 PLN za wygraną Polski w dowolnym meczu fazy grupowej Euro 2024

Bonus 300 PLN za wygraną Polski w dowolnym meczu fazy grupowej Euro 2024

  • Załóż konto przez przycisk poniżej i  zaznacz zgody marketingowe
  • Wpłać pierwszy depozyt min. 50 zł
  • Postaw kupon solo bądź AKO za min. 2 zł z typem na wygraną Polski w dowolnym meczu grupowym
  • Jeśli kupon okaże się wygrany, otrzymasz bonus 300 PLN!

Kod promocyjny

WESZLO300

18+ | Graj odpowiedzialnie tylko u legalnych bukmacherów. Obowiązuje regulamin.

Nie zdziwimy się, jeśli w tym tygodniu na ekranie telefonu Szulczka nazwisko przyjaciela się nie wyświetlało.

– Życzę Adrianowi jak najlepiej. Scenariusz, w którym na koniec cieszy się i Jagiellonia, i Warta, byłby wspaniały. Jeśli jednak muszę wybierać radość tylko jednej strony, to jestem samolubem i wybieram radość Warty — mówił na przedmeczowej konferencji prasowej opiekun poznańskiej drużyny.

Reklama

Jeszcze do niedawna to on był w lepszej pozycji. W Ekstraklasie zaistniał trzy lata temu, czyli dwie wiosny wcześniej niż Adrian Siemieniec. Mało tego: w sezonie 2021/2022 Szulczek zaprosił przyjaciela, żeby ten dołączył do niego w sztabie szkoleniowym Warty. Siemieniec miałby być jego asystentem.

– Nie był to najlepszy moment na zmiany w życiu. Równolegle otrzymałem ofertę pracy w rezerwach Jagiellonii, mogłem zacząć pracować na swoje nazwisko. To było atrakcyjniejsze — tak powody odrzucenia tej propozycji wyjaśniał w „Sporcie” Siemieniec.

Od parzenia kawy na praktykach do prowadzenia drużyny w Ekstraklasie. Historia Adriana Siemieńca

Nie widział problemu w tym, żeby być „podwładnym” kolegi, bo łączy ich wiele. Twierdzi, że bez problemu dogadaliby się w takich rolach. Wolał jednak postawić kolejny krok w karierze, zbliżyć się do celu, który Szulczek dość nieoczekiwanie osiągnął przed nim. Nieoczekiwanie, bo wcześniej to raczej Adrian wyprzedzał swojego kumpla.

Szulczek i Siemieniec poznali się na studiach. „Flow trzyma do dziś”

Siemieniec żartuje, że to on jest ojcem sukcesu trenerskiego Szulczka. W przekomarzankach jest trochę prawdy: Adrian załatwił Dawidowi pierwszą pracę. Poznali się jako studenci katowickiego AWF. Po zajęciach zaczęli wspólnie analizować mecze przed komputerem i „coś kliknęło”.

Ludzie łapią się charakterologicznie, pod kątem wspólnych pasji, celów. U nas momentalnie zawiązała się chemia. Wymieniliśmy kilka zdań i już było wiadomo, że patrzymy na piłkę podobnie, traktujemy ją jako pasję. To nas połączyło, „flow” trzyma do dziś — opowiadał „Sportowi” Siemieniec.

Obecny trener Jagiellonii miał już wtedy pracę. W zasadzie chyba bardziej „pracę”, bo jego „kontrakt” z Rozwojem Katowice opiewał na zawrotne pięćset złotych. On sam mówił nam jednak, że gdyby miał harować za darmo, przystałby na to, bo w tamtym momencie liczyła się dla niego pasja i szansa. Takiej szansy szukał także Dawid, któremu się poszczęściło. Pewnego dnia w odwiedziny do Rozwoju wpadł Sebastian Golda, szkoleniowiec Górnika Wesoła, który dobrze znał się z Dietmarem Brehmerem, pierwszym trenerem drużyny z Katowic.

To było takie górnicze towarzystwo, wszyscy znali się z kopalni. Golda tam pracował i przyszedł do Rozwoju, żeby podpytać, czy nie mają „takiego drugiego Adriana”, bo przydałby mu się asystent. Siemieniec powiedział wtedy, że ma na studiach kolegę, który byłby zainteresowany — wspomina Maciej Grygierczyk, dziś pracownik Ruchu Chorzów, kiedyś dziennikarz „Sportu”, który koleguje się z oboma trenerami od czasów, gdy sam był związany z Rozwojem.

Adrian Siemieniec: Pracowałem za 500 złotych. Ale za darmo też bym to robił [WYWIAD]

Ciężko określić robotą marzeń to, co Siemieniec załatwił Szulczkowi. Dawid w trzecioligowym Górniku Wesoła zarabiał — jak sam mówi — na paliwo. Ale znów: najważniejsza była pasja i możliwość zbierania doświadczenia. Obecny trener Warty do wszystkiego podchodził optymistycznie. Cieszył się nawet z tego, że w Wesołej grało dwóch piłkarzy z Afryki, więc poprawi język angielski.

– Zastanawiałem się wtedy: kurcze, czy wszyscy ludzie w piłce są tacy, jak oni? Zaangażowani, ambitni, pełni wiedzy, żyjący piłką dwadzieścia cztery godziny na dobę, ukierunkowani na sukces? Okazało się, że to były jednak wyjątkowe przypadki – opowiada Grygierczyk.

Rozwój Katowice, wspólne wakacje i kryzys w Głogowie

Nasz rozmówca zastanawia się, czy przypadkiem nie było tak, że Dawid Szulczek kończył przygodę jako piłkarz po konfrontacji z rezerwami Rozwoju Katowice, które prowadził właśnie Siemieniec. Mogło tak być; Adrian prowadził drugi zespół w okręgówce, na niskim poziomie. Zrobił wtedy furorę, bo miał zaledwie 21 lat. Na „Weszło” ukazał się wówczas wywiad z najmłodszym trenerem w Polsce, w którym nazwaliśmy go „młodym Mariuszem Rumakiem” (niezbyt dobrze się to zestarzało!).

Z pełnym przekonaniem można za to opowiedzieć inną historię. O tym, jak Szulczek zastąpił Siemieńca w Rozwoju Katowice, kiedy ten dostał ofertę pracy na zapleczu Ekstraklasy. Trener Ireneusz Mamrot zaoferował mu asystenturę w Chrobrym Głogów. Podobno okazało się wtedy, że Rozwój stać jednak na zaoferowanie Siemieńcowi czegoś więcej niż pięć stówek miesięcznie. Młody trener był natomiast zdecydowany, że czas ruszyć dalej i przeniósł się na Dolny Śląsk. Wtedy w Katowicach zastąpił go Szulczek.

Odchodząc, wymieniłem nazwisko Dawida jako następcy, ale to było już przesądzone. Świetne to było, że Rozwój bazował na takich ludziach — mówił potem Siemieniec.

Szulczek stwierdził potem, że przyjaciel dorzucił procent do jego sukcesu, bo Rozwój okazał się trampoliną do kariery Dawida. W 2015 roku udali się na wspólne wakacje do Bielska-Białej, gdzie świętowali wspólnie utrzymanie Chrobrego w pierwszej lidze i zarazem awans katowiczan na zaplecze Ekstraklasy.

– Reszta naszych kolegów obudziła się 3-4 godziny później. Trochę się z nas nabijali, pojawiła się delikatna szydera, że nie możemy się oderwać. To był kilkudniowy wyjazd, a my przegadaliśmy cały sezon Chrobrego, omówiliśmy każdego przeciwnika w lidze. Jednego dnia nam wyliczyli, że siedzieliśmy nad komputerami 14 godzin – wspominał Szulczek w „Sport.pl”.

Pierwszoligowe realia zafascynowały Dawida, który zgrywał z laptopa kolegi analizy rywali, którzy czekali na rozwój po awansie. Oczywiście jednym z nich Chrobry i to z wyjazdem do Głogowa związany jest mały kryzys w relacjach tej dwójki. Maciej Grygierczyk opowiada nam historię o tym, jak Siemieniec się na nich obraził.

– Jechaliśmy na Chrobrego bez prawego obrońcy, który nam wypadł. Chwilę przed meczem rozmawialiśmy o tym, kto może tam zagrać. Adrian zapytał, czy to będzie Tomasz Wróbel i myślał, że ma rację. Pobiegł na szybko do chłopaków z zespołu, dał im wskazówki, podpowiedzi. Na prawej obronie wybiegł jednak Patryk Kun, Rozwój wygrał 2:1.

Siemieniec po latach w „Sporcie” stwierdził, że było to wyjątkowo głupie.

Skoro nie jesteś gotowy na odpowiedź, to nie zadawaj pytania. Dziś jestem dojrzalszy, nie zachowałbym się tak. Na co ja liczyłem: że Dawid na chwilę przed meczem „wysprzęgli” mi się z całego planu?

Siemieniec był świadkiem na ślubie Szulczka

Relacja tej dwójki przetrwała taki „kryzys”. Jeśli duet trenerów coś sobie wypomina, to raczej to, że Dawid Szulczek opuścił ślub Adriana Siemieńca. Miał wtedy zjazd UEFA PRO, kolega żartuje, że „piłka była od niego ważniejsza”. Odrobili to jednak z nawiązką, kiedy Adrian został świadkiem Dawida, gdy ten stawał na ślubnym kobiercu.

– Adrian na moim weselu był, bo zorganizowałem go w normalnym terminie: między świętami a Sylwestrem! – śmiał się Szulczek.

Obaj nadal doskonale się rozumieją, nadal potrafią godzinami rozmawiać o futbolu, choć ich drużyny sugerują, że mają do piłki zupełnie inne podejście. Jagiellonia to ikra, wigor i wirtuozeria. Warta to porządek, skupienie i defensywa. Siemieniec na każdym kroku broni jednak Szulczka i uważa, że w innej drużynie mógłby prezentować piłkę bliższą tej, którą sam firmuje nazwiskiem. Może w ten sposób odwdzięcza się za „rekomendację”, jaką kiedyś w „Lidze+ Extra” otrzymał od kolegi.

Chciałbym mieć taką umiejętność przekonywania do siebie ludzi podczas rozmów, jaką ma Adrian. Potrafi prowadzić je tak, że ludzie robią to, co mówi. Trzeba mieć w sobie taki dar budowania relacji z ludźmi – tak na pytanie, o to, co wziąłby od kumpla, odpowiada Szulczek.

W „Foot Trucku” Siemieniec nie ukrywał, że bazuje na emocjach i relacjach, podczas gdy Dawida cechuje bardziej analityczne, konkretne podejście. Podobno widać to nawet w rozmowach: Szulczek zawsze dąży do sedna, z Adrianem zaś można swobodniej poplotkować. Trener Jagiellonii najbardziej chwali organizację pracy i życia swojego przyjaciela. Gdyby miał coś od niego zaczerpnąć, to właśnie to.

Dawid Szulczek rzucił w „Sporcie”, że nie widziałby problemu, żeby kiedyś współpracować z kolegą w roli jego pomagiera, nawet jeśli sam jest już pierwszym trenerem. To chyba najlepszy dowód na to, że ten duet naprawdę się lubi, ceni i rozumie. Sytuacja jest dziś jednak ciut inna niż wtedy, gdy spotkanie dwójki przyjaciół w Ekstraklasie było jedynie ciekawostką, filmową historią. Kino, które dostaniemy w Białymstoku, dla jednego z nich może się okazać melodramatem.

Nie sądzimy, że finał sezonu zepsuje wieloletnią relację tej dwójki, w końcu wykracza ona znacznie poza futbol. Do 25 maja obaj będą jednak wracać w rozmowach już chyba do końca życia.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

SZYMON JANCZYK

fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

EURO 2024

Tysiące Polaków bez dostępu do meczu. Kwiatkowski się tłumaczy

Patryk Stec
1
Tysiące Polaków bez dostępu do meczu. Kwiatkowski się tłumaczy

Ekstraklasa

EURO 2024

Tysiące Polaków bez dostępu do meczu. Kwiatkowski się tłumaczy

Patryk Stec
1
Tysiące Polaków bez dostępu do meczu. Kwiatkowski się tłumaczy

Komentarze

21 komentarzy

Loading...