To z pewnością będzie niezwykle emocjonujący dzień na ekstraklasowych boiskach. Można powiedzieć, że będziemy świadkami trenerskiego “być albo nie być”. Najbardziej gorący wydaje się być stołek Piotra Stokowca, który w przypadku porażki z dobrze sobie znaną Lechią Gdańsk, prawdopodobnie będzie mógł powoli pakować walizki. Ale i Mariusz Lewandowski nie zna dnia ani godziny.
W poniedziałek obejrzymy dwa spotkania drużyn, które ostatnio, łagodnie mówiąc, nie najlepiej grają w piłkę. Piłkarze Piasta, Radomiaka, Zagłębia i Lechii są dalecy od optymalnej formy, więc mają nadzieję, że w końcu nadejdzie przełamanie.
Czeka nas prawdziwa ligowa młócka.
Kim jest Grzegorz Mokry, nowy trener Miedzi Legnica?
Piast Gliwice – Radomiak Radom: zapowiedź meczu
Z drużyn, które wybiegną w poniedziałek na murawę stadiony przy ulicy Okrzei, w nieco trudniejszej sytuacji jest Piast. Podopieczni Waldemara Fornalika przyzwyczaili nas już do falstartów i bardzo kiepskiej formy w rundzie jesiennej, ale teraz ten stan niebezpiecznie się przedłuża. Piastunki nie wygrały żadnego z sześciu ostatnich ligowych spotkań. Ich ostatnie zwycięstwo w Ekstraklasie miało miejsce 5 września w spotkaniu ze słabiutką Miedzią Legnica (2:1), gdzie i tak nie zaprezentowali się zbyt dobrze.
Pocieszające dla kibiców Piasta może być jednak to, że ich drużyna przełamała się w tym tygodniu i wygrała mecz – tyle, że nie w Ekstraklasie a w Pucharze Polski. Gliwiczanie pokonali w środę na wyjeździe Stal Mielec 3:0, choć też nie zachwycili. Regulaminowy czas gry zakończył się przy wyniku 0:0 i dopiero w dogrywce goście doszli do głosu. Pomogła w tym z pewnością czerwona kartka, którą obejrzał w doliczonym czasie pomocnik mielczan Maciej Wolski, przez co drużyna Waldemara Fornalika dodatkowe 30 minut rozegrała w przewadze jednego zawodnika.
Dziś w Gliwicach liczą więc, że uda się w końcu przełamać także w Ekstraklasie. Szczególnie że trafił im się rywal z tych niespecjalnie ekskluzywnych – Radomiak Radom. Radomianie nie radzą sobie najlepiej na wyjazdach, bo ostatnie zwycięstwo na obcym terenie odnieśli w sierpniu, ale faktem jest, że prezentują się ostatnio lepiej od Piasta. W lidze pokonali Śląsk Wrocław 2:0 i również zdołali awansować do 1/8 finału Pucharu Polski, pokonując Zawiszę Bydgoszcz 3:1. Łatwo o zwycięstwo na pewno nie będzie.
– Przede wszystkim chcemy potwierdzić, że zespół już lepiej funkcjonuje. Powtarzałem, że jeśli zaczniemy lepiej grać w piłkę to będą widoczne tego efekty. Na tę chwilę zremisowaliśmy na Pogoni i wygraliśmy mecz w Pucharze Polski. Oczekujemy, że drużyna pójdzie za ciosem – zaznaczył przed meczem Waldemar Fornalik.
Młodzieżowcy w Ekstraklasie: Zagłębie już ma spokój, Raków chyba pogodzony z karą
Zagłębie Lubin – Lechia Gdańsk: zapowiedź meczu
Pomimo pięciu punktów uzbieranych więcej, w gorszej sytuacji od Waldemara Fornalika jest obecnie Piotr Stokowiec. W tym przypadku można powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, że posada 50-letniego szkoleniowca wisi na włosku. Jego pozycja w ostatnich tygodniach znacznie osłabła, a wydawało się przecież, że to jeden z tych ekstraklasowych trenerów, którzy będą się utrzymywać na stanowisku, nawet w nieco trudniejszych momentach.
Jednak porażka w Pucharze Polski z drugoligowym Motorem Lublin przelała czarę goryczy. Jak udało nam się ustalić, Stokowiec od razu po tamtym meczu został wezwany “na dywanik” wraz z dyrektorem sportowym Piotrem Burlikowskim. Prezes Zagłębia Michał Kielan miał zaznaczyć obu panom, że jeżeli drużyna nie zrobi znaczącego skoku jakościowego w najbliższym czasie, to dojdzie do zmiany trenera. – Zawiedliśmy samych siebie. Jest to gorzka pigułka. Nie chcę, żeby zabrzmiało to jak tłumaczenie, ale rzeczywiście te absencje z powodu kontuzji aż dziesięciu zawodników mogły się odbić negatywnie. Z pewnością nie zabrakło nam ambicji, a po prostu jakości. W sporcie ważna jest odpowiedź i musimy na to właściwie zareagować już w następnym meczu – tłumaczył Piotr Stokowiec.
Pytanie – ile cierpliwości będą miały władze Zagłębia?
Lubinianie w tej chwili zajmują dopiero 13. miejsce w tabeli z pięciopunktową przewagą nad strefą spadkową. Jest to zdecydowanie wynik poniżej oczekiwań, więc w przypadku braku poprawy wyników, prezes Kielan i jego współpracownicy mogą nie chcieć czekać z decyzją o zwolnieniu do zakończenia rundy jesiennej.
W poniedziałek Stokowiec będzie miał idealną okazję do przełamania, bo jego drużyna zmierzy się na własnym stadionie z pogrążoną w jeszcze większym kryzysie Lechią Gdańsk. I byłby to niezły chichot losu, gdyby 50-letni szkoleniowiec został pogrążony właśnie przez swój były klub. Bo nie można przecież wykluczyć, że w przypadku porażki z przedostatnią drużyną w tabeli opiekun lubinian pożegna się z pracą jeszcze dziś. A trzeba pamiętać, że Lechiści też muszą zagrać o pełną pulę, bo ich sytuacja jest naprawdę tragiczna.
Stokowiec zdaje się być jednak pewny siebie. – Ta drużyna idzie w dobrym kierunku. Jest taka mieszanka rutyny z młodością. Teraz jest trudniejszy moment, ale spokojnie sobie z tym poradzimy. Drużyna wie, co robi, chce wygrywać, chce iść w dobrym kierunku. Wierzę w dobrą odpowiedź. Lechia to nie jest łatwy rywal, ale dzisiaj nie ma łatwych przeciwników – przyznał na przedmeczowej konferencji prasowej.
Czytaj więcej o Ekstraklasie:
- Miał wrócić Carlitos, a na razie wrócił co najwyżej jego cień
- 18 twarzy Kosty. Historia Runjaica w Pogoni
- Stratos Svarnas strzałem w dziesiątkę Rakowa. „Był bardzo blisko nas już zimą”
Fot. 400mm.pl