Przed nami nietypowy poniedziałek z Ekstraklasą. Nietypowy, bo na początek tygodnia najlepsza liga świata raczy nas aż dwoma meczami. Piast mierzy się z Miedzią, Wisła Płock podejmuje Górnik. Zapowiadamy oba spotkania doszukując się w nich najbardziej palących kontekstów.
Piast Gliwice – Miedź Legnica. Zapowiedź meczu
Czy maszyna Wojciecha Łobodzińskiego wreszcie ruszyła?
Siedem kolejek musiała czekać Miedź Legnica na pierwsze zwycięstwo w Ekstraklasie. Ta sama Miedź Legnica, która rozniosła pierwszą ligę, zapewniając sobie awans kilka kolejek przed końcem, przegrywając tylko trzy mecze, finiszując ze średnią 2,26 pkt na mecz. To pokazuje, jak brutalnie potrafi zweryfikować polska piłkarska elita.
Dla Wojciecha Łobodzińskiego praca na tym poziomie to nowość – zresztą tak samo, jaką jeszcze chwilę temu było dla niego zaplecze. Ów trener był szykowany na objęcie stanowiska sternika „Miedzianki” w bliżej nieokreślonym czasie. Świetne wyniki w rezerwach i ciągnące się w Legnicy kłopoty ze znalezieniem sensownego szkoleniowca sprawiły, że dostał szansę szybciej niż zakładano. – Musimy się trochę nauczyć Ekstraklasy, to nie tak, że wygraliśmy 1. ligę i ktoś nam pozwoli sobie hasać – mówił zresztą po swoim pierwszym meczu w tym sezonie Łobodziński.
Czy Miedź już się Ekstraklasy nauczyła? Złośliwi powiedzieliby, że w międzyczasie zapomniała już pierwszej ligi, bo przecież w środku poprzedniego tygodnia odpadła z Pucharu Polski po starciu z Resovią. Za wcześnie więc na szersze wnioski, choć tydzień temu zdołała wygrać z Lechią Gdańsk. W jakiej formie był jej rywal – wiadomo, a w dodatku mecz życia rozegrał bramkarz, Paweł Lenarcik, co nie zdarza mu się co kolejkę. Niemniej zauważamy kilka aspektów, w których legniczanie poszli do przodu względem pierwszych kolejek. Przede wszystkim – elektrycznego Jona Aurtenetxe zluzował Levent Gülen. To Szwajcar ma być w Legnicy docelowo szefem defensywy. Póki co prezentuje się najsolidniej ze wszystkich stoperów.
Największe problemy Miedzi Legnica na starcie sezonu
Po drugie – powoli zaczyna odpalać Narsingh. Jego pierwsze wejścia z ławki były jak typowe mecze zawodnika, który pograł w poważnych miejscach, a dziś odcina kupony od dawnej sławy. Niby coś tam szarpał, ale niewiele z tego wynikało. Na wierzch przebijały się zaległości fizyczne. Ale te zostały już nadrobione i dziś Narsingh sprawia wrażenie faceta, który wie jak pociągnąć ofensywę swojego zespołu. A że piłkarzy potrafiących dryblować mamy w tej lidze jak na lekarstwo – zacieramy ręce.
W wewnętrznej hierarchii Wojciecha Łobodzińskiego doszło do kilku innych przetasowań. Chuca, który pełnił kluczową rolę w pierwszych kolejkach, usiadł na ławce (choć dziś może zagrać, bo za kartkę pauzuje Naveda). Grający wszystko Gammelby został zawrócony do Danii – choć nie była to decyzja Miedzi, to Brondby zawnioskowało o skrócenie wypożyczenia i jedynym manewrem legniczan było zapłacenie umówionej wcześniej sumy odstępnego. Wszechstronniejszy piłkarsko Cacciabue wygryzł Matuszka. Zapolnik raczej także przyspawa się do ławki.
Widać więc jak na dłoni, że po słabym starcie ta drużyna ewoluuje. Nowi piłkarze dochodzą do formy, przekonują do siebie na treningach. Tylko czy to już jest ten etap, by poradzić sobie na trudnym terenie w Gliwicach?
Kiedy gotowy do gry będzie Patryk Dziczek?
Trochę bez echa przeszedł jeden z najważniejszych letnich transferów. Patryk Dziczek w ostatnich dniach okna związał się z Piastem Gliwice. Swój ostatni mecz zagrał w lutym 2021 roku. Sezon w Salernitanie przerwały mu – stawiając jednocześnie całą karierę pod znakiem zapytania – poważne problemy zdrowotne.
To było spotkanie z Ascoli. Polak pojawił się na końcówkę. W pewnym momencie upadł na murawę i doznał ataku epilepsji. Piłkarze ruszyli mu z pomocą, żeby nie zadławił się językiem. Z boiska szybko zabrała go karetka. Włosi nie pozwolili Dziczkowi wrócić do piłki. Zwłaszcza, że kilka miesięcy wcześniej zawodnik również zasłabł – tym razem na treningu. Zrobiono mu wtedy kompleksowe badania, które nie wykazały niczego niepokojącego.
Przez pierwsze pół roku Dziczek w ogóle nie trenował. Ostatnie dwanaście miesięcy spędził na pracy indywidualnej z trenerem. – W tym momencie może brakować mi jedynie treningów piłkarskich z drużyną. (…) Fizycznie i siłowo jestem dobrze przygotowany. Nie jest to jeszcze taki poziom, jaki dają treningi z drużyną – ocenia swoją formę sam zainteresowany na oficjalnej stronie Piasta.
Długo ważyło się to, czy w ogóle dostanie zgodę na powrót do sportu. – Patryk Dziczek poleciał do Kataru spotkania z lekarzem, który odpowiada za całą organizację medyczną na mistrzostwach świata. Pojechał na ostateczne badania. Jest bardzo duża szansa, że ten lekarz wyrazi zgodę i będzie mógł kontynuować karierę. On się bardzo dobrze czuje, nic mu nie jest. Problem jest taki, że nikt nie chce się podpisać. Sugerują, żeby miał taki rozrusznik jak Christian Eriksen – on się wzbrania przed tym, ale mówi, że jeśli będzie trzeba, to on to zrobi. Jeśli będzie potrzeba, bo jedni mówią, że dobrze by było, a inni, że nie trzeba w ogóle – opowiadał w „Meczykach” o szczegółach Czesław Michniewicz.
Zgodę udało się uzyskać, a Piast wyciągnął do swojego wychowanka rękę, podpisując z nim trzyletnią umowę. Dla Dziczka to prawdopodobnie ostatnia szansa, by wrócić do kariery piłkarskiej. Jeśli zdrowie pozwoli, oczywistym jest, że może podnieść poziom nowego-starego zespołu. Jego kariera we Włoszech rozwijała się względnie harmonijnie, grał regularnie na wypożyczeniu w Salernitanie, monitorowało go Lazio, które wykupiło piłkarza z Piasta za dwa miliony euro. Mówiło się o tym, że w dłuższej perspektywie to jeden z zawodników, którzy mogą dostać szansę w reprezentacji.
Cele sportowe musiały pójść na bok, ale najważniejsze, że Dziczek wraca. Oby tym razem zdrowie nie przeszkodziło.
Wisła Płock – Górnik Zabrze. Zapowiedź meczu
Czy słowacki zaciąg Pavola Stano odpali?
W ostatnim dniu okienka do Płocka na zasadzie wypożyczenia trafił Miroslav Gono. Słowacki talent ma wzmocnić linię pomocy w obliczu kontuzji Mateusza Szwocha. Będzie rywalizował o miejsce z Mateuszem Rasakiem i Filipem Lesniakiem. Pavol Stano doskonale zna tego zawodnika – pracował z nim w Żilinie, to u tego szkoleniowca debiutował.
21-letni reprezentant młodzieżówki ma już na swoim koncie 81 meczów w pierwszym zespole swojego macierzystego klubu. Aż do obecnego sezonu grał regularnie – i to jako podstawowy zawodnik. W tym… nie dostał ani minuty. Nie zawsze łapał się nawet na ławkę. Jedyne mecze rozegrał w rezerwach.
Jak to zwykle bywa – niewykluczone, że za zawodnikiem ciągnie się jakiś defekt. Obserwujemy bacznie transfery, jakie Wisła Płock robi na słowackim rynku. Gono to już czwarty ruch przychodzący zza południowej granicy. Do tej pory odpalił tylko Steve Kapaudi – a tego akurat ciężko było się spodziewać, bo przed tym sezonem ostatni mecz Francuz rozegrał… w kwietniu 2021 roku. Milan Kvocera, skrzydłowy, zaliczył póki co tylko dwa ogony w lidze i mecz Pucharu Polski ze Skrą Częstochowa (zdobył w nim gola). Martin Sulek, środkowy obrońca, także ma na swoim koncie jedynie wejścia z ławki.
Jak Górnik poradzi sobie po wyprzedaży?
Górnik wyprzedał w ostatnich dniach okna transferowego praktycznie wszystkich, na których mógł zarobić.
Krzysztof Kubica przeniósł się do Benevento za 1,2 miliona euro.
Dariusz Stalmach kosztował AC Milan 700 tysięcy euro.
Po transferze Alasany Manneha do Odense do klubowej kasy Górnika wpłynie 600 tysięcy euro.
Włączając w to przenosiny Bartosza Nowaka do Rakowa Częstochowa, wyjdzie nam, że 14-krotny mistrz Polski zarobił w tym oknie prawie trzy miliony euro. Czyli więcej niż wynosi roczna strata z ubiegłego okresu rozliczeniowego. Wypada przyklasnąć takim działaniom, bo przecież mówimy o klubie, którego związki z miastem są jednoznacznie patologiczne. W ostatnich latach wszelkie dziury zasypywali podatnicy. Teraz, po takim zastrzyku gotówki, kto wie, być może uda się nawet wyjść na plus.
Żeby to było możliwe, Górnikowi potrzebne jest jeszcze utrzymanie w lidze. Bartosch Gaul ma całkiem imponujące wejście do nowej drużyny. Wiele się mówi o jego pomysłach taktycznych, na przykład mecz z Legią to, abstrahując od wszelkich kontrowersji wokół tego spotkania, majstersztyk w wykonaniu niemiecko-polskiego szkoleniowca, który przecież nie dysponuje wielkim potencjałem jakościowym. W ataku Górnika grają ostatnio Krawczyk, Cholewiak i Dadok, co mówi samo za siebie. Uznani i sprawdzeni w bojach piłkarze z Zabrza odeszli, ale Gaul dostał w ostatnich dniach cztery nowe nazwiska do dyspozycji.
Bartosz Nowak: – Wcale nie tak łatwo było mi odejść z Górnika
- Blaz Vrhovec – 30-letni defensywny pomocnik z Anorthosisu, gdzie grał w miarę regularnie. Podobnie jak wcześniej przez kilka lat w Mariborze, co wystawia mu dobrą recenzję. Jeszcze w styczniu kosztował 250 tysięcy euro.
- Amadej Marosa – 28-letni napastnik z AEL-u Limassol. Podobnie jak jego rodaka – w styczniu wykupiono go z ligi słoweńskiej za 200 tysięcy euro. Na Cyprze strzelił 6 goli w 18 meczach. W klubie, w którym spędził pozostałą część swojej kariery, NS Mura, nigdy nie był goleadorem. Jego rekord to 13 bramek w sezonie ligowym.
- Robin Kamber – 26-letni defensywny pomocnik ze Stade-Lausanne. Całą karierę spędził w Szwajcarii, gdzie balansował pomiędzy pierwszym a drugim poziomem rozgrywkowym.
- Kanji Okunuki – 23-letni napastnik z japońskiej J2-League. Bilans w sezonie 2022? Jeden gol. Bilans ogółem? 14 goli w 96 meczach. Nie brzmi to jak hit transferowy, zwłaszcza, że japońscy piłkarze często mają problem z aklimatyzacją w nowej kulturze.
W miejsce spieniężonych zawodników Górnik ściąga więc mniej lub bardziej doświadczonych obcokrajowców. Cel Bartosza Gaula w krótkiej perspektywie – jak najszybciej wkomponować ich w zespół. W dłuższej – sprawić, by po odejściach drużyna nie straciła na jakości aż tak dużo.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Ojrzyński: – Śmieszą mnie głosy, że jesteśmy brutalni. Niektórzy żyją z podkręcania rzeczywistości
- Szpakowski: – Odejście ze Śląska? Kto nie ryzykuje, nie pije szampana
- Bartosz Nowak: – Wcale nie tak łatwo było mi odejść z Górnika
Fot. FotoPyK