W jakim miejscu jest obecnie Lechia – wszyscy widzimy. Po sześciu meczach sezonu 2022/2023 ekspucharowicz zajmuje ostatnie miejsce w tabeli, co trzeba uznać za kompromitujący zjazd względem realiów sprzed kilku miesięcy. Można było się domyśleć, że ktoś poniesie konsekwencje tak słabego początku nowej kampanii. Władze klubu stwierdziły, że kozłem ofiarnym będzie Tomasz Kaczmarek.
Można dywagować, czy “Biało-Zieloni” stoczyli się do tak niskiego poziomu z winy Kaczmarka, czy może zrobili to pomimo jego pracy. Trudno jednoznacznie stwierdzić, ponieważ Lechia jest dzisiaj jedynie iluzją poważnej korporacji. Z problemami nie tylko na boisku, ale także w biurach, w których ludzie dosłownie stoją w rozkroku w oczekiwaniu na nowego właściciela, lekko sparaliżowani w kwestii podejmowania istotnych decyzji.
Nie wiadomo, kiedy cały ten proces zwany “przejęciem” się zakończy, tak jak nie wiadomo, czy trener nie miałby łatwiejszego żywota, gdyby klub poważnie podszedł do tematu letnich transferów. Widać, że Lechia zaczęła cierpieć na stagnację. Niewykluczone zatem, że wzmocnienia składu mogłyby pozytywnie wpłynąć na sytuację boiskową gdańszczan i tym samym uchronić Kaczmarka przed gilotyną. Ale to już wyłącznie gdybologia. Pierwszy poważny kryzys w Gdańsku kosztował 37-latka pracę, którą teraz należy podsumować. Trwała ona okrągły rok, bo komunikat o zwolnieniu ukazał się dzisiaj po północy.
W Gdańsku chyba naoglądali się “Kolejnych 365 dni” i zapragnęli stworzyć własną produkcję filmową z oryginalnym scenariuszem. Udało się, gratulujemy.
Kaczmarek: Nie chcę być gościem, który wszystko wie najlepiej (WYWIAD)
Podsumowanie pracy Tomasza Kaczmarka w Lechii Gdańsk
Sezon 2021/2022, czyli wyniesienie Lechii na jej wyżyny
Chyba żaden z kibiców Lechii nie zaprzeczy, że znajdą się powody, żeby dobrze wspominać kadencję Tomasza Kaczmarka. Wywalczenie czwartego miejsca w lidze w sezonie 2021/2022 powinniśmy określać sukcesem. Tym bardziej, że były szkoleniowiec niemieckich klubów z niższych lig przejmował zespół po Piotrze Stokowcu, nie mając wkładu własnego w okres przygotowawczy i budowę kadry na sezon. Efekty jego pracy były błyskawiczne – Lechia po lekkim liftingu potrafiła zachwycać. W siedmiu pierwszych meczach zanotowała pięć zwycięstw i dwa remisy.
Patrząc co najmniej kilkanaście lat wstecz, na tle poprzedników Kaczmarek zaliczył najlepszy start w roli szkoleniowca “Biało-Zielonych”. Stokowiec, Piotr Nowak, Jerzy Brzęczek, Michał Probierz, Bogusław Kaczmarek czy Tomasz Kafarski… Żaden z wymienionych nie wszedł do klubu z takim impetem.
Lechia przejęta przez Tomasza Kaczmarka kojarzyła się ze świeżością i entuzjazmem. Mecze z jej udziałem warto było obejrzeć, co było miłą odmianą w przeciwieństwie do futbolu proponowanego przez Piotra Stokowca, wiele razy męczącego oczy. Co ważne, wysoka wartość wizualna szła w parze z wynikami. Przecież w rundzie jesiennej, już pod wodzą Kaczmarka, Lechia mogła pochwalić się bilansem w postaci 7-3-3 w Ekstraklasie. Wówczas jedyną plamą na wizerunku 37-latka była porażka w Pucharze Polski ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki (1:2). To był kubeł zimny wody, który jednak nie wpłynął na dalsze dzieje Lechii w poprzedniej kampanii ligowej.
2022 rok to już historia o tym, jak można spaść z nieba do piekła. Lechia już tak nie zachwycała, acz wciąż regularnie zdobywała punkty. Wiadome było, że jest zdecydowanie słabsza od Rakowa, Pogoni i Lecha, ale czwarte miejsce nie wyglądało już na zbyt wysoko zawieszoną poprzeczkę. Zwłaszcza że Legia Warszawa zaliczyła sezon, w którym wypisała się z gry o puchary. Kaczmarek gdańszczan do nich doprowadził, mimo że cierpieli piłkarze, kibice i postronni widzowie. Najlepszym podsumowaniem tej części sezonu będzie chyba to, że Radomiak, który zupełnie się rozleciał, przez długi czas zachowywał szanse na prześcignięcie trójmiejskiej ekipy. Ba, nawet bez problemu ją ograł.
Czyli ok, sukces był, ale zdecydowanie urodził się w bólach.
Wynik zrobiony ponad stan?
Z perspektywy czasu, biorąc pod uwagę potencjał Lechii, drużyna Kaczmarka punktowała mniej więcej tak, jak można było się spodziewać. Mowa o poziomie ekipy, która ma szansę zakręcić się w okolicach miejsc 4-7, która może albo otrzeć się o puchary, albo — korzystając z potknięć silniejszych drużyn — nawet do nich awansować. Bliżej jej było do mocnej ekipy ze środka tabeli z uśpionymi możliwościami, które ogranicza impotencja osób rządzących klubem, fakt. Jednak Lechia doczłapała się do strefy pucharowej. A że w dużej mierzy dzięki słabości innych? Cóż, taki jest żywot Lechii. Pojawia się dla niej szansa, jeśli faworyci zawodzą.
Odkąd Lechia występuje w najwyższej klasie rozgrywkowej (2008 rok), siedem razy udało jej się skończyć sezon w czołowej piątce. Na 14 pełnych sezonów w Ekstraklasie połowa z nich to miejsca w środku tabeli albo dole tabeli, w tym niejednokrotnie gra o utrzymanie. Z drugiej strony, gdy klub z Gdańska był już w czołówce, to raczej ostatnio, a nie dekadę temu, więc Tomasz Kaczmarek wziął klub, który kręcił się przy ligowej topce i razem z nim się w niej znalazł.
Obecność Lechii w czołówce Ekstraklasy:
- 2014/2015 – 5. miejsce w tabeli
- 2015/2016 – 5. miejsce
- 2016/2017 – 4. miejsce
- 2018/2019 – 3. miejsce
- 2019/2020 – 4. miejsce
- 2021/2022 – 4. miejsce (Tomasz Kaczmarek)
Oczywiście faktem jest, że Lechia kroków do przodu nie stawia, a w zasadzie stoi w miejscu, więc z każdym kolejnym rokiem utrzymywanie tego poziomu można traktować jako trudniejsze zadanie. Koniec końców jednak, Lechia w XXI wieku tylko dwa razy zdołała wywalczyć obecność w eliminacjach do fazy grupowej europejskich pucharów. Wcześniej zrobił to Piotr Stokowiec. Niewątpliwie jest to wydarzenie, które będzie się kojarzyć z postacią konkretnego trenera. W gdańskich realiach nie mogą wybrzydzać pod tym względem, nawet jeśli przygoda z futbolem w Europie szybko się kończy. Ta pod wodzą Kaczmarka skończyła się po czterech meczach.
- Dwumecz z Akademiją Pandev – dwa zwycięstwa (4:1 i 2:1)
- Dwumecz z Rapidem Wiedeń – remis i porażka (0:0 i 1:2)
Kaczmarek nie zrobił w pucharach tyle, żeby uważać go za nie wiadomo jakiego szkoleniowca w historii Lechii. Po spotkaniu z Rapidem Wiedeń narzekał na to, jak wygląda polska piłka jako całość. O tym, jak Lechia wypadła w pucharach, wiele już nie mówił. A kilka tygodni później FC Vaduz, zdobywca Pucharu Liechtensteinu, pokazał, że wyeliminowanie Rapidu nie było zadaniem, którego nie dało się wypełnić. Nawet bez wzmocnień zespołu. Pucharowa przygoda to ostatni miły akcent pracy Kaczmarka. Mówiąc eufemistycznie, gra Lechii siadła. Początek jego pracy a jej koniec to już zupełnie dwa inne bieguny.
Gorzkie zakończenie, ale nie ostateczna weryfikacja trenera
I teraz dochodzimy do punktu, w którym nie da się jednoznacznie określić, czy trener Kaczmarek był zaczątkiem zła, które panoszy się w szeregach Lechii stricte na boisku. Z jednej strony były już szkoleniowiec gdańszczan wyznawał zasadę, że najpierw woli wytrenować zawodników, a dopiero później spoglądać w stronę transferów. Trudno takie podejście krytykować, szczególnie że wyznaje je niejeden klasowy trener na świecie na czele z Juergenem Kloppem. Rzecz w tym, że o ile taka koncepcja na pewno zadziałała w poprzednim sezonie, o tyle na początku kampanii 2022/2023 już niekoniecznie:
Lechia na początku obecnego sezonu Ekstraklasy:
- 0:3 z Wisłą Płock
- 3:2 z Widzewem Łódź
- 0:1 z Koroną Kielce
- 1:4 z Radomiakiem Radom
- 1:2 z Miedzią Legnica
- 0:3 z Lechem Poznań
Raz, że Kaczmarek nie sprawiał wrażenia, jakby miał pomysł na odbicie się od dna, a dwa – brakowało transferów, które popchnęłyby potencjał piłkarski Lechii do przodu.
Z drugiej strony, to był dopiero pierwszy poważny kryzys Kaczmarka w Gdańsku. Po prawie roku pracy, nie po kilku miesiącach. Zważywszy na to, że przed chwilą ów trener zrobił dla gdańszczan coś pamiętnego, trudno nie pomyśleć, że władzom klubu udzieliła się typowa grzałka, pośpiech, chęć zrobienia katharsis z braku laku. Za słuszność takiego ruchu uciąć ręki sobie nie damy, bo wiemy, kto rządzi Lechią. Paweł Żelem i Adam Mandziara. Ludzie, którzy nie potrafią spożytkować sukcesu. Więcej mówić nie trzeba.
Bardzo możliwe, że Kaczmarek również sam sobie nie pomógł, choćby zawężając kadrę zimą czy teraz zabierając opaskę kapitańską Flavio Paixao. Tę drugą decyzję tłumaczył chęcią wywołania wstrząsu w zespole, kontrowersyjnego, acz jego zdaniem potrzebnego. Nie zdało się to na nic, Kaczmarek stracił pracę, ale raczej nie status wyrobiony na polskich boiskach.
Lechia to specyficzne środowisko do pracy, przez niektórych nazywane nawet patologicznym. To musiało w jakimś stopniu wpływać na pracę Kaczmarka. Pracę o słodko-gorzkim smaku, która w pełni nie weryfikuje tej postaci na polskim rynku trenerskim. W ogóle dodając fakt, że Lechia była pierwszym poważnym przystankiem 37-latka w futbolu na najwyższym szczeblu w roli pierwszego trenera, nie da się być aż tak dosadnym w ocenie “365 dni Kaczmarka”. Złe momenty nie przykrywają dobrych, kilku zawodników na czele ze Zwolińskim skorzystało z tej współpracy, Lechia finalnie też. Trzeba będzie zobaczyć go jeszcze raz, w innym miejscu, żeby przekonać się, czy sezon 2021/2022 nie był przypadkiem.
CZYTAJ WIĘCEJ O LECHII GDAŃSK: