Jak na ten wiek, ma prawie wszystko – mówiono o nim, kiedy miał 15 lat. Rok później zadebiutował w Ekstraklasie, ale jeszcze potrzebował czasu, żeby występować na tym poziomie regularnie. Dojrzewał w Puszczy – tej I-ligowej z Niepołomic, by na początku obecnego sezonu stać się jednym z liderów rewelacyjnej Cracovii. Oto 20-letni Michał Rakoczy.
W podstawówce dojeżdżał na treningi do Legii z rodzinnego Jasła po 400 kilometrów w jedną stronę, ale na końcu w klubie z Warszawy się rozmyślili i wycofali z oferty transferu. W Ekstraklasie zagrał jako pierwszy zawodnik z rocznika 2002, jednak potem przepadł na 482 dni. W kolejnym występie w lidze zdobył bramkę i został najmłodszym strzelcem Cracovii od 58 lat, tyle że ostatecznie nie był w stanie wyrwać się z rezerwy i musiał zejść szczebel niżej. Tak wyglądała droga Rakoczego do dwóch goli i asysty w trzech kolejkach obecnego sezonu.
– Upór i wytrwałość – charakteryzują pomocnika dawni trenerzy.
Michał Rakoczy. Historia pomocnika Cracovii
Rakoczy to typ lidera. Kogoś, kto nie pęka i prowadzi resztę w bój, kiedy robi się trudno.
– Mecz z Irlandią Północną na wyjeździe. W tej kategorii wiekowej to była ekipa chłopców z dużymi umiejętnościami technicznymi, ale jednocześnie grająca w wyspiarskim stylu. Chętni do zwarcia, szukali kontaktu. Na odprawie uczulaliśmy na to naszych zawodników. Spotkanie się zaczęło i już jeden przeciwnik odbił się od Michała, drugi, trzeci. To był sygnał, że okej, robimy swoje, dawajcie za mną. To on poderwał naszą drużynę do ataku. Odnieśliśmy zwycięstwo 2:0 i Michał zdobył jedną z bramek – wspomina Przemysław Małecki, który prowadził Rakoczego w reprezentacji U-16 i U-17.
– Silny psychicznie. Nikogo się nie bał – stwierdza Robert Wójcik, u którego pomocnik występował w kadrze narodowej U-15.
– Bardzo dojrzały, można było z nim gadać jak z facetem, nie chłopcem. Nie obawiał się wyrazić swojego zdania, w takim pozytywnym sensie. Zasugerować jakiegoś rozwiązania. Lubiliśmy z nim wchodzić w dyskusje, bo to były merytoryczne rozmowy. Umiał wyrazić potrzeby zespołu w odpowiedni sposób – tłumaczy Małecki.
– To była grupa wojowników, a on i tak się w niej wyróżniał – dodaje Wójcik.
! Rewelacyjna akcja Pasów i gol Michała Rakoczego! #CRALEG
Mecz trwa w CANAL+ SPORT i CANAL+ online -> https://t.co/MGjhQytpYd pic.twitter.com/pgyzfoyDVW
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) July 29, 2022
Wystarczył pierwszy rzut oka, by to wszystko w nim zobaczyć. Rakoczy w drugim meczu reprezentacji U-15 był kapitanem, a już po pierwszych kilku dniach premierowego zgrupowania U-16 sztab szkoleniowy podjął decyzję, że opaska zostaje u niego. Dopiero w drużynie U-20, kiedy był dwa lata młodszy od większości, funkcję przejęli inni.
– Bardzo charakterny. Cokolwiek robił, robił na 100%. Inni z tego rocznika – jak Nicola Zalewski, Filip Marchwiński czy Jakub Kamiński – może mieli troszeczkę więcej talentu, ale Michał nadrabiał to wszystko pracowitością. Przykład niezłomności i uporu w dążeniu do celu – chwali Rakoczego Małecki.
– Nieprzeciętnie wytrwały. Wiedział, że chce być piłkarzem i robił wszystko, by to osiągnąć – mówi Wójcik.
I to od dziecka.
Zarówno w ofensywie, jak i defensywie
Uczył się w pierwszej klasie podstawówki, kiedy wujek zaprowadził go na zajęcia UKS 6 Jasło. Trafiła się fajna drużyna, wygrywali turnieje, Rakoczy zbierał indywidualne nagrody. Najważniejsze – w rywalizacji „Z Podwórka na Stadion o Puchar Tymbarku”. Na zwycięskim etapie wojewódzkim został królem strzelców, po krajowym, zakończonym w półfinale – zasłużył (po rekomendacji Podkarpackiego ZPN) na powołanie na Letnią Akademię Młodych Orłów, zgrupowanie najzdolniejszych dzieci z kraju.
– Zanim rozegraliśmy pierwsze mecze międzypaństwowe, przez dwa lata przyjeżdżali na takie zgrupowania. To im pomogło. Selekcjonerzy Irlandii i Walii – naszych pierwszych przeciwników – byli pod wrażeniem poziomu techniczno-taktycznego naszego zespołu – wyjaśnia Wójcik.
– Przed jego debiutanckim powołaniem rozmawiałem jeszcze z Marcinem Włodarskim, który zajmował się Podkarpaciem. Powiedział, że jak na swój wiek, Michał ma prawie wszystko – uzupełnia szkoleniowiec.
Rakoczy stanowił wymarzone połączenie każdego trenera – z jednej strony waleczność i zadziorność, a z drugiej kreatywność i technika. Dzięki temu mógł grać na wszystkich pozycjach w środku pola – od „szóstki” przez „ósemkę” po „dziesiątkę”.
– W fazie obrony twardy, z pozytywną agresją, nie odstawiał nogi, pierwszy dawał sygnał do odbioru. W ataku zdobywał przestrzeń z piłką, chętnie dryblował, umiał wykonać ruch od futbolówki i ruszyć za plecy defensywy rywali. Działał na dużej intensywności i dynamizował nasze akcje – opowiada Małecki.
– Uniwersalny. Przydawał się drużynie i w obronie, i w ataku – potwierdza Wójcik.
Na LAMO został wezwany jako piłkarz UKS 6, ale niedługo później zmienił barwy – po nieudanej przygodzie w Legii trafił do Cracovii. Zaczął w trampkarzach młodszych, szybko został przesunięty do starszych, potem do juniorów młodszych, a następnie starszych, by wreszcie trafić do seniorów prowadzonych przez Michała Probierza. Kiedy 19 maja 2018 roku wszedł w ostatnich chwilach rywalizacji z Pogonią Szczecin, liczył 16 lat i 50 dni. W historii Pasów tylko jeden zawodnik zagrał w Ekstraklasie, gdy był młodszy – w 1969 roku Janusz Sroka miał 15 lat i 57 dni.
– Nie byliśmy zaskoczeni występem Michała. Od samego początku zaliczaliśmy go do kategorii bardzo uzdolnionych i mieliśmy nadzieję, że daleko zajdzie. Spodziewaliśmy się, że na przełomie eliminacji EURO U-17 zaczną się debiuty ligowe tych chłopców i faktycznie tak się stało – uważa Małecki.
Dorastanie w Puszczy
Po premierowych minutach Rakoczego przeciwko Portowcom Probierz przestrzegał, że talent jest tańszy niż sól i młodzieniec musi jeszcze pracować, pracować i pracować. W kolejnym sezonie pomocnik ledwie dwukrotnie załapał się na ławkę, a na grę już nie zasłużył. Następną szansę dostał we wrześniu 2019 – niemal 14 miesięcy od debiutu, za to tym razem w podstawowym składzie. Nie zawiódł, w starciu z Piastem Gliwice zdobył bramkę, na co szkoleniowiec Pasów znów zareagował spokojnie. Nie zagłaskajmy chłopaka, niech lepiej sobie kupi lodówkę, żeby mu lodu na rozgrzaną głowę nie zabrakło.
Ostatecznie rozgrywki 2019/20 zakończył z dziewięcioma meczami w Ekstraklasie, a do gola dołożył jedną asystę. Wydawało się to dobrym początkiem, a okazało… tymczasowym końcem. W pierwszych czterech kolejkach następnego sezonu nie zagrał choćby przez sekundę, dwukrotnie nawet nie załapał się do rezerwy, więc trzeba było reagować. Coś się zacięło, zmiana była konieczna, dlatego zdecydowano się na wypożyczenie do Puszczy Niepołomice. To był strzał w dziesiątkę, choć zejście ligę niżej najwyraźniej nie uśmiechało się Rakoczemu. Dosłownie.
– Chyba trochę go przybiło, że wcześniej był czołowym piłkarzem w swojej kategorii wiekowej, a z poziomem seniorów się zderzył i nieco został wyhamowany. Czuł się rozczarowany, że musiał odejść z Cracovii do I ligi. Takie wrażenie sprawiał na samym początku. Zwracałem mu uwagę, żeby częściej się uśmiechał, bo wydawało się, że nie jest młodym chłopakiem, a zawodnikiem z 1000 spotkań w Ekstraklasie – wspomina trener Puszczy Tomasz Tułacz.
– Zaczynał skromnie, musiał swoje posiedzieć, ale to wytrzymał i gdy dostał szansę, wykorzystał ją. Stopniowo występował coraz więcej i przekładał potencjał na boisko – przyznaje Jewhen Radionow, wówczas napastnik ekipy z Niepołomic.
W sumie Rakoczy zagrał 28 meczów na zapleczu Ekstraklasy, z czego 17 w wyjściowej jedenastce. Co prawda nie strzelił gola, za to zaliczył sześć asyst. W sumie uzbierał 1578 minut.
– Kiedy zmienił podejście, zaczął dawać dużo zespołowi. To kreatywny zawodnik, bardzo dobry w ofensywie, świetnie wyszkolony technicznie i z łatwością w dryblingu – wyjaśnia Tułacz.
– Od razu było widać, że ma umiejętności. Rozumiał grę, sporo widział na murawie. Lubię występować z takimi piłkarzami, co potrafią podać, obsłużyć kolegę. „Raki” właśnie taki był – chwali młodzieżowca Radionow.
– Z biegiem czasu nabierał pewności siebie. Kilka akcji, zagrań, zachowań już znamionowało, że nie powinien mieć problemów w Ekstraklasie – uważa Tułacz.
– Później wyglądał jak senior. W dalszej fazie sezonu występowało wielu młodych i on na ich tle prezentował się niczym stary. Brał ciężar gry, angażował się w każdą akcję. Tu uspokoił, tam podpowiedział – wraca do przeszłości Radionow.
Przyszłość przed nim?
Rakoczy po rocznym wypożyczeniu wrócił do Pasów.
– Myślę, że skorzystał na sezonie u nas. Zrobił postęp, bo wskoczył od razu do rywalizacji w Cracovii. Poradził sobie w Ekstraklasie i radzi dalej – komentuje Tułacz.
W rozgrywkach 2021//22 pochodzący z Jasła zawodnik zebrał 24 mecze i trzy strzelone gole. Tym razem zdaje się, że to faktycznie dobry początek, bo trwający sezon zaczął w podstawowym składzie i wyrósł na czołową postać ekipy, którą od listopada prowadzi już Jacek Zieliński. Pewnie później niż się spodziewał, ale faktycznie Rakoczy zaczyna błyszczeć w naszej lidze.
– Wyjątkowo utalentowany. Wie nad czym pracować i jeśli poprawi, co trzeba, może być zawodnikiem dużego formatu – stwierdza Tułacz.
– Jego pracowitość i charakter mogą go daleko zaprowadzić – dodaje Małecki.
– Jeżeli dalej będzie się tak rozwijał, stanie się piłkarzem wysokim lotów. To połączenie mentalności zwycięzcy i umiejętności piłkarskich – podsumowuje Wójcik.
CZYTAJ WIĘCEJ O CRACOVII:
- Jak uwalniać potencjał swoich piłkarzy? Pokazuje i tłumaczy Jacek Zieliński
- Legia weszła na pasy na czerwonym świetle
- Zieliński: W żadnej szanującej się lidze nie ma przepisu o młodzieżowcu
foto. FotoPyk/400mm.pl