Reklama

Darwin Nunez. O kogo biją się najlepsze kluby w Europie?

Hubert Nowicki

Autor:Hubert Nowicki

10 czerwca 2022, 20:17 • 10 min czytania 10 komentarzy

Po erze Cristiano Ronaldo i Leo Messiego swoje pięć minut mają najlepsi na świecie środkowi napastnicy – klasyczne, tradycyjne “dziewiątki”. Po Złotą Piłkę zmierza Karim Benzema, rekordy bije Robert Lewandowski, do tego autorem głośnego transferu jest Erling Haaland. Gdzieś na uboczu dorasta jednak kolejna gwiazda na tej pozycji. Darwin Nunez być może już w najbliższym sezonie podbije Europę.

Darwin Nunez. O kogo biją się najlepsze kluby w Europie?

Skąd wziął się Urugwajczyk i jak dużo zdążył już osiągnąć?

Poświęcenie brata

Rzadko bywa tak, by wielki piłkarz z Ameryki Południowej pochodził z bogatej rodziny lub przynajmniej klasy średniej. Zdecydowana większość takich perełek zawdzięcza wszystko talentowi do piłki. Przed przyjazdem do Europy tacy zawodnicy często żyją w skromnych warunkach lub, mówiąc brutalniej, w skrajnej biedzie. Nierzadko oni sami lub osoby z ich najbliższego towarzystwa mają problemy z prawem, a w ich życiu nie brakuje elementów szeroko pojętej patologii. W przypadku Darwina Nuneza to ostatnie na szczęście nie miało miejsca, co nie zmienia faktu, że wpisuje się on w charakterystykę młodego talentu z biednej rodziny.

Zdarzało się, że chodziłem spać o pustym żołądku, ale to moja mama częściej chodziła spać głodna. To dlatego, że dbała, abyśmy to my byli najedzeni (Darwin i jego starszy brat – przyp. red.). Nigdy jej tego nie zapomnę – te słowa Nuneza bardzo wiele tłumaczą. Wychował się on w biednej dzielnicy w Artigas, mieście na północy Urugwaju, przy samej granicy z Brazylią. Piłkarzowi i jego rodzinie daleko było do osiągnięcia pełni komfortu życia, ale wszyscy w domu bardzo się wspierali. W dużej mierze to właśnie wsparciu rodziny Nunez zawdzięcza rozkwit swojej kariery.

Rodzice się dla mnie poświęcali. Mama zbierała butelki na ulicy, a tata całe dnie pracował na budowie – mówił piłkarz w jednym z wywiadów. Na jego sukces pracował też jego starszy brat, Junior Nunez. To on pierwszy zaczął grać w piłkę, a gdy obaj byli nastolatkami, grali w jednej drużynie. Młodszy z nich został jednak szybko dostrzeżony przez skautów Penarolu, drużyny ze stolicy Urugwaju – Montevideo. Ta jest jednak oddalona od Artigas o ponad 600 km. 14-letni Darwin nie chciał opuszczać rodziny i bał się rozłąki. Ostatecznie pojechał do klubu, ale w nim szybko zauważyli, że brak rodziny nie daje mu spokoju. Wysłali go więc z powrotem do domu, z obietnicą, że wrócą po niego za rok, gdy będzie gotowy na wyjazd.

Reklama

ŻYCIE NAZNACZONE CIERPIENIEM. DRAMAT ZACZĄŁ I ZAKOŃCZYŁ KARIERĘ CARLOSA TEVEZA

Faktycznie tak się stało, choć w międzyczasie dużą rolę w początkach jego kariery odegrał jego starszy brat. Junior zorientował się, że piłka nie przynosi jego rodzinie korzyści i ta nie może sobie pozwolić, by obaj chłopcy próbowali profesjonalnie trenować futbol. Przerwał więc swoją karierę, pożegnał się ze swoimi marzeniami i poszedł do normalnej pracy, by wspomóc rodzinę. Jednocześnie w pewnym stopniu namaścił Darwina. Uznał, że to on ma większe szanse na zrobienie kariery i to dlatego zdecydował się na taki krok w swoim życiu.

Wstrzymujące karierę kontuzje kolan

Jednak czas spędzony w stolicy kraju, w jednym z najlepszych urugwajskich klubów, wcale nie był dla Darwina lżejszy niż opuszczenie rodzinnego domu. Jeszcze przed osiągnięciem pełnoletności napastnika zaczęły nękać kontuzje kolan, które jak wiadomo, kończyły lub na zawsze zmieniały bieg kariery niejednego wielkiego talentu. Problemy z powrotem do najwyższej dyspozycji po urazie tej części ciała miały nawet ukształtowane gwiazdy, a co dopiero juniorzy, którzy wchodzą w świat sportu na najwyższym poziomie.

W trakcie pobytu w Penarolu Nunez przez dwa lata zmagał się z kontuzjami kolan, co zatrzymało jego piłkarski rozwój oraz zwracało uwagę skautów, którzy interesowali się młodym napastnikiem. Niewątpliwie jest to temat, który będzie powracał przy każdym transferze z udziałem Urugwajczyka.

Darwin najpierw uszkodził więzadła krzyżowe w kolanie, przez co pauzował dziewięć miesięcy, by tuż po powrocie, w listopadzie 2017 roku, doznać kontuzji rzepki w tym samym kolanie. Miało to miejsce w pierwszym meczu po rehabilitacji, w prestiżowym starciu z River Plate, prawdopodobnie ze względu na zbyt szybki powrót na boisko po kontuzji. Napastnik regularnie lądował więc na stole operacyjnym, a po kilku latach okazało się, że to wcale nie koniec jego problemów z kolanami. Przez spędzanie czasu w gabinecie rehabilitacyjnym stracił niemal dwa sezony. Do gry był gotowy dopiero od połowy 2018 roku. – Przeszedłem okropne kontuzje, które zabrały mi rok i pięć miesięcy gry. W tym czasie kilka razy chciałem skończyć z piłką, ale moja rodzina i koledzy z zespołu zawsze przy mnie byli i mi to odradzali. Postanowiłem kontynuować karierę i teraz jestem silniejszy niż kiedykolwiek – mówił w 2019 roku dla urugwajskiego Futbolu.

Po powrocie Nunez wcale nie musiał regularnie trafiać do siatki, by ściągnąć na siebie uwagę europejskich klubów. Podczas swojego pobytu w Montevideo w barwach stołecznej drużyny wystąpił w zaledwie 22 meczach, strzelając w nich jedną bramkę. Mający wówczas 20 lat napastnik robił jednak na tyle duże wrażenie, że oprócz powołań do reprezentacji Urugwaju U-20, otrzymał także ofertę z grającej w Segunda Division Almerii.

Reklama

Jaka była jego pierwsza reakcja po tej wiadomości? Urugwajczyk rozpłakał się ze wzruszenia i uświadomił sobie, że dzięki pieniądzom z transferu będzie w stanie kupić dom w Artigas swoim rodzicom.

Szybkie podbicie hiszpańskiego zaplecza

Po transferze do Europy karta się odwróciła. Skończyło się leczenie kontuzji i regularne przerwy w grze. Nunez po przenosinach do Almerii zaliczył wyśmienity sezon. Przez pierwsze kilka kolejek rozgrywek 2019/20 pauzował co prawda przez urazy, ale potem nie było już mowy o żadnych problemach. Urugwajczyk był jednym z najlepszych napastników sezonu w całej lidze. Na zapleczu La Liga zapakował 16 bramek w 30 występach, doprowadzając swój zespół na 3. miejsce, które dawało jej szansę walki w barażach o awans na najwyższy szczebel rozgrywek. Ostatecznie skończyło się na dwóch porażkach z Gironą, ale dla Nuneza i tak pozostawał to przecież wyjątkowy sezon.

Jeszcze na początku tak owocnych rozgrywek udało mu się zadebiutować w seniorskiej reprezentacji Urugwaju. W październiku 2019 roku Darwin wszedł na ostatni kwadrans towarzyskiego spotkania z Peru, w którym zdołał trafić do siatki. Po udanym sezonie w Almerii otrzymał wsparcie od jednego z najlepszych piłkarzy w historii Urugwaju – Luisa Suareza. Może nie takie bezpośrednie, ale jednak bardzo motywujące. Ówczesny napastnik Barcelony polecał bowiem w swoim klubie ściągnięcie Nuneza na Camp Nou.

Mam 15 lat doświadczenia na międzynarodowym poziomie i wiem trochę o napastnikach. Powiedziałem im “przyglądajcie mu się, jest świetny, wykazuje spore możliwości”. Powiedzieli mi, że gra tylko w Almerii i że jest za młody. Zamiast teraz płacić za niego 80, 90 czy 100 milionów euro, mogli mieć go wtedy za 20 milionów jako zmiennika – mówił niedawno Suarez w wywiadzie dla Gerarda Romero w trakcie transmisji na Twitchu.

Druga liga hiszpańska szybko okazała się dla niego za ciasna. Jeden przebojowy sezon wystarczył, by dano mu zaistnieć na nieco większej scenie. Działacze Benfiki nie zastanawiali się zbyt długo i kupując Nuneza za 24 miliony euro, ustanowili swój rekord transferowy. Kto wie, czy niedługo ich napastnik nie zostanie również sprzedany za rekordowe pieniądze. Co prawda portugalski klub za Joao Felixa dostał ponad 127 milionów euro, ale nawet taka kwota może zostać pobita przy nieuchronnie zbliżającym się odejściu z klubu Nuneza.

Show przy Bułgarskiej i ponowne problemy z kolanem

Początek jego pobytu w Portugalii wcale nie należał do łatwych. W pierwszych czterech kolejkach ligowych Nunez zanotował co prawda aż pięć asyst, ale wciąż szukał pierwszego trafienia. Przyszło dopiero w starciu z… Lechem Poznań. Swoje pierwsze bramki dla Benfiki Darwin zdobył właśnie przy ulicy Bułgarskiej w stolicy Wielkopolski. Nie zatrzymał się jednak na jednym golu, bo Filipowi Bednarkowi od razu wpakował hat-tricka, dając swojej drużynie zwycięstwo 4:2. Kolejorzowi dołożył jeszcze jedną bramkę w rewanżu, ale pozostałe mecze w jego wykonaniu wcale nie były aż tak udane.

Urugwajczyk miał pewne miejsce w pierwszym składzie ekipy Jorge’a Jesusa i w całym sezonie w 43 meczach strzelił 13 bramek oraz rozdał 12 asyst, ale mimo to brakowało mu pewnej regularności. Po pierwszej strzelbie zespołu można było spodziewać się nieco więcej.

Szybko okazało się jednak, że nieco słabsza dyspozycja miała związek z kolejną kontuzją kolana, która trapiła go w trakcie rozgrywek. Po sezonie piłkarz wraz z klubem zdecydowali o przeprowadzeniu operacji. Tym samym przypadła ona na okres wakacyjny, więc Nunez nie stracił zbyt wiele meczów. Koło nosa przeszedł mu udział w Copa America, ale jego reprezentacja i tak nie była w stanie zbyt wiele na nim ugrać. Trzecia już ingerencja w kolano 22-letniego piłkarza nie brzmi być może najlepiej, ale akurat w jego przypadku tylko i wyłącznie pomogła. Dopiero w sezonie 2021/22 można było przekonać się, jak wiele ze swoich atrybutów Nunez tracił przez grę, gdy nie był w pełni sprawny i na boisku walczył z bólem.

Wreszcie mógł pokazać, że przesiadka z drugiej ligi hiszpańskiej do ligi portugalskiej nie zrobiła na nim wielkiego wrażenia. Dalej mógł po prostu robić swoje, czyli z uporem maniaka trafiać do siatki.

Deklasacja i świetlana przyszłość

Sezon zaczął co prawda na kończącym się odpoczynku pooperacyjnym, przez co musiał opuścić dwie pierwsze kolejki ligowe oraz kwalifikacje do Ligi Mistrzów. Na szczęście jego kolegom udało się awansować do fazy grupowej tych rozgrywek, bo kilka miesięcy później to właśnie w nich Nunez mógł przedstawić się całemu piłkarskiemu światu. Oczywiście w krajowych rozgrywkach robił to co weekend, tylko należy zadać sobie pytanie – jak wiele osób śledzi na co dzień ligę portugalską? Zdecydowanie lepszą sceną do zaprezentowania swoich umiejętności są areny Champions League.

Spędzony na nich czas Urugwajczyk wykorzystał do maksimum. Dwa razy trafił z Barceloną, przyczyniając się do zwycięstwa nad Dumą Katalonii, później jedną sztukę zapakował na Allianz Arenie, co nie uchroniło jednak Benfiki od wysokiej przegranej z Bayernem. Swoje popisy kontynuował w fazie pucharowej. Najpierw zapewnił Portugalczykom awans w 1/8, strzelając gola Ajaksowi, a potem wpadł w oko Jurgenowi Kloppowi, dwukrotnie pokonując Alissona w przegranym dwumeczu z Liverpoolem.

Silny fizycznie, szybki i zachowujący spokój pod bramką rywala. Jest dobry, naprawdę dobry. Jeśli będą omijały go kontuzje, czeka go naprawdę wielka kariera – mówił wtedy niemiecki menedżer The Reds.

Świetne występy przeciwko najepszym drużynom na świecie jedynie potwierdziły, że jest on w stanie rywalizować na ich poziomie. Podobnie jak w sezonie 2019/20 wyrastał ponad Segunda Division, tak w ostatniej kampanii udowodnił, że liga portugalska to także nie jest już jego poziom. Nunez ją rozniósł i nie dał nikomu innemu dojść do głosu. W 28 występach strzelił aż 26 bramek.

Jak wyliczył The Analyst, Nunez miał najwyższy wskaźnik goli na 90 minut gry (nie wliczając rzutów karnych) spośród piłkarzy z sześciu najlepszych lig w Europie (klasyczne TOP5 + portugalska), którzy zagrali w sezonie minimum 1000 minut. W przypadku Urugwajczyka wskaźnik ten wynosi dokładnie jednego gola na 90 minut. Przy podobnych kryteriach, ale wyliczając xG bez uwzględniania rzutów karnych, Nunez zajmuje 5. miejsce. Oznacza to więc, że oprócz dochodzenia do strzałów, generuje on też lepsze liczby niż wskazywałyby na to algorytm.

Napastnik Benfiki nie ma jednego opracowanego schematu na strzelanie bramek. Potrafi uderzyć zarówno z prawej, jak i lewej nogi, a 187 centymetrów wzrostu pozwala mu stwarzać zagrożenie w pojedynkach główkowych. Do tego nie jest przypadkiem zawodnika czekającego na dośrodkowanie i wykończenie akcji. Urugwajczyk dobrze czuje się też w kontrataku, potrafi wziąć obrońcę na plecy, utrzymać się przy futbolówce, a także zdobyć z nią trochę terenu.

Nic dziwnego, że bliski jego pozyskania jest Liverpool, który według informacji dziennikarzy wysyła do Benfiki kolejne oferty opiewające na kilkadziesiąt milionów euro. The Reds wykazują rzekomo największe zainteresowanie sprowadzeniem napastnika, ale w grze o jego usługi znajduje się więcej klubów z czołówki. Nawet gdyby ekipie Kloppa nie udałoby się go ostatecznie pozyskać, nie ma raczej wątpliwości, że w najbliższym oknie transferowym któryś z gigantów zdecyduje się na rozbicie banku i transfer Nuneza. A co za tym idzie, na polepszenie swojego wyniku bramkowego w przyszłym sezonie. Wydaje się bowiem, że karierę 22-latka mogą powstrzymać jedynie odmawiające współpracy kolana.

Więcej o napastnikach:

Fot. Newspix

Jeśli ma do wyboru jeden z dwóch meczów do obejrzenia, to zawsze wybierze ten z Premier League. Jeśli oba są z Premier League, to pewnie obejrzy dwa jednocześnie. Do tego pasjonat NBA i F1.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Feio zesłał piłkarza do rezerw. „W tej drużynie trzeba zasłużyć sportowo i jako człowiek”

Bartosz Lodko
8
Feio zesłał piłkarza do rezerw. „W tej drużynie trzeba zasłużyć sportowo i jako człowiek”

Komentarze

10 komentarzy

Loading...