Piłkarski świat obiegła informacja, że Carlos Tevez zakończył sportową karierę. Argentyńczyk nie grał w piłkę od ponad roku, ale decyzję postanowił ogłosić dopiero teraz. Nie zrobił jednak tego tylko z uwagi na swój wiek lub chęć odpoczynku. Powód jest inny, znacznie smutniejszy, wzruszający i pokazujący wartości, jakimi kieruje się w życiu „El Apache”. W jego przypadku puenta piłkarskiej kariery łączy ze sobą dwie płaszczyzny, którym zawdzięcza swój dorobek – futbol i rodzinę.
Historia Carlosa Teveza jest na tyle trudna, że musi wpływać na całe jego życie, zachowania i podejmowane decyzje. Nie da się w zasadzie w pełni zrozumieć wszystkich jego przeżyć i konsekwencji, które wpływały na niego każdego dnia. Dla niektórych kariera Argentyńczyka to po prostu masowo zdobywane gole dla najlepszych europejskich klubów oraz gra w reprezentacji narodowej u boku Leo Messiego. To jednak tylko jej sportowy akcent, który w bardzo znikomy sposób prezentuje nam jego osobowość. Piłce zawdzięcza wielki sukces, ale to wszystko co niezwiązane z futbolem ukształtowało go jako człowieka.
Dzieciństwo jak z najgorszego koszmaru
Życie Teveza jest naznaczone mrokiem i cierpieniem od samego przyjścia na świat. Nie zawaliło się ono po jakimś czasie, a zaczynało od najniższego możliwego poziomu. Brak perspektyw, wszechobecna przemoc i patologia rodzinna towarzyszyły mu od urodzenia. To także cechy, które są charakterystyczne dla wszystkich dzieci z Fuerte Apache, czyli jednej z najbiedniejszych i najbardziej niebezpiecznych dzielnic w Buenos Aires. To właśnie na jej terenie przyszedł na świat przyszły reprezentant Argentyny.
W dalszej części życia Tevez wielokrotnie udowadniał, że rodzina jest dla niego najważniejsza, ale wtedy nie mógł już w żaden sposób pomagać swoim biologicznym rodzicom. Według niektórych źródeł jego ojciec nie doczekał narodzin Carlosa, według innych został zastrzelony, gdy chłopiec miał pięć lat. Niezależnie, która wersja jest prawdziwa, po jego śmierci matka Teveza popadła w ogromne problemy, zmagała się z alkoholizmem oraz uzależnieniem od narkotyków. W efekcie szybko porzuciła Carlosa. Piłkarz po swoich rodzicach nie ma dzisiaj nawet nazwiska. Jako dziecko nazywał się Carlos Alberto Martinez, a dzisiejsze nazwisko, pod którym znają go wszyscy kibice, ma po cioci i wuju, którzy się nim zaopiekowali i których Tevez traktuje jak rodziców. Sama zmiana danych nie nastąpiła jednak z czystych chęci którejś ze stron, a była wymuszona przez problemy z jego nazwiskiem przy rejestrowaniu go do kolejnych klubów.
To właśnie pod opieką cioci i wuja spędzał dzieciństwo w jednej z najniebezpieczniejszych dzielnic w kraju. Na ulicach rządziła przemoc, rozboje, morderstwa i gangi narkotykowe. Tevez wspominał, że widok, który miał z okna, w godzinach wieczornych mógł przestraszyć absolutnie każdego. Były godziny, w których po prostu nie można było wychodzić z domu, a w nocy było słychać strzały, krzyki i płacz. Gdy chodził do szkoły, zdarzało mu się mijać ciała leżące na ulicy.
Udało mu się uniknąć większych problemów pomimo spędzania dzieciństwa w tak patologicznej okolicy, ale nie ominęły go mniejsze incydenty. Ich konsekwencje są widoczne do dzisiaj na jego twarzy. Gdy miał zaledwie dziesięć miesięcy uległ poparzeniu wrzątkiem trzeciego stopnia, przez co spędził dwa miesiące pod opieką medyczną. Blizny po tym zdarzeniu wciąż są widoczne na jego szyi i klatce piersiowej. Ucierpiały też jego zęby, które ulegały złamaniom w trakcie bójek ulicznych o pieniądze.
W trakcie późniejszej kariery wiele jego klubów oferowało mu pomoc w zaleczeniu skutków tych zdarzeń, poprzez przejście operacji plastycznych. Tevez za każdym razem odmawiał. To przypomina mu o jego pochodzeniu i trudnym dzieciństwie. – Moje blizny to świadectwo mojego wcześniejszego życia – tłumaczy Argentyńczyk.
Łatwo było zejść na złą ścieżkę
W tle zawsze była oczywiście piłka nożna, która jak to bywa w takich dzielnicach, była jedynym sposobem na ucieczkę z biednego środowiska i szansą na lepsze życie. Carlos od najmłodszych lat przejawiał talent, kopał piłkę przy każdej możliwej okazji. Z czasem stawał się tak dobry, że ludzie płacili mu, by był w ich drużynie, a pieniądze w Fuerte Apache miały nieopisaną wartość. Szybko został wypatrzony przez skautów, dzięki którym trafił do juniorskiej drużyny All Boys, by później przenieść się do Boca Juniors, co dawało mu szansę na osiągnięcie naprawdę udanej kariery. W barwach jednego z najlepszych zespołów w Argentynie zadebiutował w wieku 16 lat.
Podobną karierę wróżono wówczas najlepszemu przyjacielowi Teveza, Dario Coronelowi. Obaj wychowali się w podobnych warunkach, utożsamiali się ze sobą, a także świetnie grali w piłkę. Carlos skupiał się jednak jedynie na piłce, a Coronel dał się po części wchłonąć w przestępcze środowisko. Gdy obaj mieli po 17 lat, a Tevez grał już w Boca Juniors, otrzymał powołanie do reprezentacji Argentyny U-17 na mistrzostwa świata w Trynidadzie i Tobago. Przed wyjazdem obiecał swojemu najlepszemu przyjacielowi, że przywiezie mu swoją koszulkę z debiutanckiego występu.
Argentyna zajęła na turnieju wysokie czwarte miejsce, ale gdy Tevez wrócił w swoje okolice, nie mógł już dać koszulki swojemu kumplowi, nie mógł podzielić się z nim swoimi wrażeniami i spełnianymi marzeniami. Wuj, który zastępował mu ojca, przekazał mu tragiczne wiadomości. Za liczne przestępstwa Coronela ścigała policja. W trakcie ucieczki chłopak wiedział, że nic już nie może zrobić i zaraz zostanie złapany, a następnie trafi do więzienia, czego za wszelką cenę chciał uniknąć. Ceną okazało się życie, bo strzelił sobie w głowę, popełniając samobójstwo.
Tevez jeszcze nie osiągnął dorosłości, a już musiał zmierzyć się z kolejną traumą i ogromnym dramatem. Wyciągnął jednak z niego bardzo dojrzałą lekcję. Wiedział, jak wiele już osiągnął, by na stałe wyrwać się z biedy i patologii, a przypadek Coronela tylko mocniej uświadomił go, że nie może zboczyć z tej ścieżki. Zaczął więc jeszcze bardziej poświęcać się piłce. – Stał się wtedy zupełnie innym człowiekiem. Pracował bardzo ciężko nad swoimi umiejętnościami, nigdy nie opuścił treningu – opowiadał po latach jego ówczesny trener z Boca Juniors.
– Gdyby nie piłka, skończyłbym jak wiele dzieciaków z mojej okolicy. Byłbym martwy, siedziałbym w więzieniu albo chodziłbym naćpany po ulicach – mówił później sam Tevez, drastycznie oceniając warunki do wychowywania się w Fuerte Apache.
Rodzina jest najważniejsza
Kariera Teveza nabierała rozpędu, grał coraz więcej w klubie, a także zaczynał pokazywać się w reprezentacji narodowej. W 2004 roku zadebiutował u Marcelo Bielsy w seniorskiej kadrze, strzelając wcześniej osiem bramek w trakcie turnieju olimpijskiego w Atenach, który dla Argentyny zakończył się złotym medalem. Piłkarzowi wciąż nie pozwalało to jednak całkowicie zerwać więzi z niechlubną i niebezpieczną dzielnicą, w której spędził dzieciństwo ze wszystkimi swoimi krewnymi. Udało się to po otrzymaniu pierwszej wielkiej wypłaty w Corinthians. Tevez pod koniec 2004 roku stał się bowiem bohaterem najdroższego wówczas transferu w Ameryce Południowej. Brazylijski klub zapłacił za niego 22 miliony dolarów.
To wreszcie dało piłkarzowi spokój, który gwarantowały pieniądze. Zdecydował się na niecodzienny ruch, który pokazuje jego przywiązanie do rodziny i potrzeby zapewnienia jej bezpieczeństwa. Tevez za swoją pierwszą wypłatę nie kupił drogiego samochodu ani markowych ubrań. Wydał ją na zakup dziesięciu domów dla wszystkich swoich krewnych, którzy na co dzień musieli mierzyć się z wszechobecną przemocą i biedą.
– Pierwszą dużą pensję otrzymałem, gdy przeszedłem z Boca do Corinthians. Kupiłem wtedy dziesięć domów i wywiozłem wszystkich moich wujków i ciotki z okolicy. Zrobiliśmy grilla i każdemu z nich dałem klucz. Nic wcześniej nie wiedzieli, zaskoczyłem ich wszystkich – opowiadał Tevez. Argentyńczyk wiedział, że nigdy nie pozbędzie się czasu spędzonego w niebezpiecznej dzielnicy i że na zawsze będzie ona tkwić w jego pamięci, a także wpływać na jego spojrzenie na świat, ale jednocześnie w tamtym momencie zerwał nić, która bezpośrednio łączyła go z Fuerte Apache. Niedługo później czekała go jednak rozłąka z rodziną. Jego gra dla Corinthians ściągała uwagę europejskich klubów i transfer za ocean pozostawał tylko kwestią czasu.
„Nie chcę więcej grać, bo straciłem mojego fana numer jeden”
W Europie nie potrzebował wiele czasu, by stać się jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci w Premier League. Do tego miana przyczyniły się piłkarskie umiejętności oraz kontrowersyjne decyzje. Co by się jednak nie działo, Tevez zawsze rodzinę traktował ze szczególną troską. Tylko ona wiedziała, jak wiele musiał przejść i pewnie tylko ona była w stanie zawsze go zrozumieć. – Poza boiskiem, tak jak każdy inny, potrzebuję blisko mojej rodziny i najlepszych przyjaciół. Myślę, że to normalne. Gdy nie ma ich w Manchesterze, tęsknię za nimi, ale to nie powód, by kończyć karierę – te słowa w jego pierwszym wywiadzie dla Manchesteru City stanowią na to najlepszy dowód.
Tevez dał się poznać angielskim kibicom jako wielki talent, ale jednocześnie człowiek o mocnym charakterze i twarzy rozbójnika. Pozwolił sobie na komentarze krytykujące Sir Alexa Fergusona, a następnie odejście z Manchesteru United do rywala z drugiej części miasta. Tam też potrafił wywołać skandal, stawiając się Roberto Manciniemu. Patrząc na życiorys Argentyńczyka, można się tylko domyślać, że takie ruchy nie robiły na nim żadnego wrażenia. Jego losy były naznaczone znacznie trudniejszymi wydarzeniami, a jego wizerunek tylko to przypominał. Niezmiennie, bo z bezgraniczną czułością, podchodził za to do wszystkich członków swojej rodziny. A mimo że sam był już w Europie i zrobił wszystko, by dać im jak najwięcej bezpieczeństwa, to nawet w takiej sytuacji musiał zmierzyć się z okropnymi wydarzeniami w Buenos Aires.
Już w trakcie gry w Juventusie dostał informację o porwaniu jego przybranego ojca. Klub się nie zastanawiał i od razu dał zielone światło na jego wyjazd do ojczyzny. Ostatecznie wyjątkowo piłkarz nie zdecydował się na szybki powrót, bo po kilku godzinach udało się odzyskać jego ojca, któremu nie zagrażało już niebezpieczeństwo. Porywacze dostali okup, wypuścili Segundo Teveza i uciekli. Dla Carlosa liczyło się jednak tylko zdrowie jego taty. Po całej sytuacji piłkarz podziękował wszystkim za wsparcie, a także użył wymownych słów nt. swojej ojczyzny. – Ze smutkiem czuję, że łatwo byłoby krytykować mój kraj, ale ze wszystkimi jego wadami i zaletami, jest to kraj, który kocham.
O prawdzie w tej deklaracji niech najlepiej świadczy fakt, że w 2015 roku Tevez niespodziewanie postanowił wrócić do Argentyny, by zdobywać trofea z Boca Juniors. Jego ostatnim meczem w europejskiej piłce pozostaje finał Ligi Mistrzów w sezonie 2014/15. Gdy spojrzymy na jego losy, powrót nie dziwi już aż w takiej skali. Ani przez chwilę swojej kariery nie ukrywał on przywiązania do swojej ojczyzny oraz potrzeby kontaktu ze swoimi najbliższymi. W 2017 roku zdecydował się jeszcze wyjechać do Szanghaju, gdzie zarobił potężną sumę na koniec swojej kariery. Po powrocie z Chin po raz trzeci związał się z Boca. Jego kariera zbliżała się ku końcowi, ale niestety po raz kolejny wplątała się w nią tragiczna informacja.
W 2020 roku jego ojciec zakaził się koronawirusem. Z chorobą zmagał się przez kilka tygodni, ale ostatecznie udało mu się ją pokonać. Niestety już przed zachorowaniem na Covid-19 nie był okazem zdrowia, a koronawirus zostawił po sobie ślady w jego organizmie. Rodzina dowiedziała się od lekarza, że nie zostało mu dużo czasu. Segundo Tevez odszedł w lutym 2021 roku, gdy Carlos wciąż grał dla Boca. Zły stan zdrowia ojca piłkarza mocno odbijał się na nim samym. – Jest mi bardzo ciężko. Przeżywam mnóstwo emocji. Czasami jest dobrze, a czasami potrafię się rozpłakać w przerwie meczu – mówił na kilka miesięcy przed odejściem ojca.
Tevez dograł jeszcze sezon 2020/21, po czym zawiesił swoją karierę. Dopiero po roku poinformował o jej zakończeniu, z uwagi na odejście swojego fana numer jeden. Były reprezentant Argentyny przeżył w życiu wiele dramatów, a jego piłkarska kariera zaczynała się i kończyła na śmierci bliskiej osoby. Życie Carlosa Teveza potoczyłoby się zupełnie inaczej, gdyby nie rodzina i futbol.
Czytaj więcej o Argentynie:
- Jechali po złoto, polegli w grupie. Największa klęska Marcelo Bielsy
- 18 scen z kariery Sergio Aguero
- Wszystko, żeby zobaczyć Messiego. Jak się bawi Argentyna? [REPORTAŻ]
Fot. Newspix