Jesteśmy ostatni do tego, by usprawiedliwiać piłkarzy w Ekstraklasie. Wszyscy przecież widzimy, że poziom jest co najwyżej przeciętny, więc nie ma co pudrować rzeczywistości i pisać, że jest fajnie, ładnie, pięknie, choć tak naprawdę często jest do dupy. Niemniej po meczu Piasta z Lechią jakoś nie mamy serca, by nad zawodnikami się znęcać. Szkolili się grać na trawie, a każe się im grać na piasku. Bogusław Saganowski by się odnalazł, przykładowy Łukasz Zwoliński nie musi.
PIAST GLIWICE – LECHIA GDAŃSK. SYF, A NIE BOISKO
Naprawdę, Piaście, zrób coś z tym – dość okrągłych słów – gównem. To jest kpina z poziomu, na jakim występujesz. Wiele rzeczy można mówić o Ekstraklasie, ale to wciąż jest Ekstraklasa. Do czegoś to zobowiązuje. A nie, że widzisz ten syf na swojej murawie i nic z tym nie robisz, bo jakoś to będzie. Nie, nie będzie. Nie umiesz tego ogarnąć? To mecze tylko na wyjazdach. Dziś zaczęliśmy spotkanie od 60% piasku i 40% trawy, kończyliśmy w proporcjach 80/20.
Najgorzej jest na bokach, tam już chyba nic nie rośnie. Naprawdę, prezentując się takim boiskiem, Piast chyba nie ma wstydu. I żadnych wymówek, że mógłby za to odpowiadać ktoś inny. To twój dom. I w twoim domu jest kompletny bałagan. Nie no, burdel jest, nie chce nam się szczypać w język.
Piłkarze mogą być przeciętni, ale jak da się przeciętnemu kierowcy rozklekotany autobus, to też nigdzie nie dojedzie. Albo stwarza się piłkarzom warunki do pracy, albo bawi się w cyrk.
GOSPODARZE LEPSI NA PIASKU
Ech… Po takim wstępie domyślacie się, jak ten mecz mógł wyglądać. W pierwszej połowie – zero celnych strzałów. Pojedyncze próby, głównie z wrzutek, bo jak tam grać inaczej. Najbliżej był Wilczek po rzucie rożnym, ale – chyba jeszcze z rykoszetem – chybił o pół metra. Oczywiście też nie wszystko da się zrzucić na murawę, bo kontrę 3 na 3 Piast powinien choćby zakończyć strzałem, a nie dośrodkowaniem w aut bramkowy, niemniej znów: raz niech poziom spotkania wezmą na klatę działacze, a nie zawodnicy.
No było widać, że jeśli coś tu wpadnie, to po wrzutce i tak się stało. Z kornera piłkę w pole karne posłał Hateley, Mosór był kompletnie bez krycia – zawalił Koperski – i gdy futbolówka nie miała styczności z piaskiem, została skierowana do bramki. Kuciak nie miał szans na obronę, wprowadzony wcześniej Koperski jakby jeszcze nie wiedział, gdzie się znajduje. Też nic dziwnego, na boisko to nie wyglądało…
W tych skandalicznych warunkach mimo wszystko lepiej odnajdywał się Piast. Stwarzał sobie więcej sytuacji, bardziej parł do zwycięstwa. Na początku drugiej połowy dobrze strzał Kądziora obronił Kuciak, potem poradził sobie z Torilem (po bardzo efektownej dwójkowej akcji Hiszpana z Chrapkeim). Warto zauważyć, że wszystkie kluczowe momenty tych akcji rozegrały sie w powietrzu. Piast miał większą ochotę ryzykować, grać o pełną pulę. Może też dlatego, że jest już przyzwyczajony do syfu wokół, ale pewnie też dlatego, że Lechia na wiosnę nie jest sobą.
Gdańszczanie nie mieli żadnej setki, bodaj najbliżej był Zwoliński, który jechał na wślizgu do dośrodkowania, ale zarył w ziemi. Pewnie na normalnej płycie ta piłka tak by nie stanęło, ale cóż… Lechii i tak brakowało liderów, też takiego zdecydowania jak u Piasta, że tutaj w tych warunkach można wygrać.
I cóż, teraz jest pole do tego, by się zastanawiać, ile wpływu na to ma fakt, że Lechia znów staje się niewypłacalna. Taka to jest liga – jedni nie mają gdzie grać, drudzy za co. Ale dziś wygrali ci pierwsi.
CZYTAJ WIĘCEJ O POLSKIM FUTBOLU:
- Życie na Bali, puchary w Macedonii, helikopter Popova. Vanja Marković i jego przygody
- Pavol Stano – trener, który potrafi stawiać na młodzież
- Dani Pacheco – od Liverpoolu do Górnika Zabrze. „Musi czuć zaufanie trenera”
Fot. Newspix