Ostatnia kolejka Ekstraklasy upłynęła pod znakiem korespondencyjnego starcia Legii Warszawa z Wisłą Kraków. Dla jednych w tym momencie poza zasięgiem jest Warta Poznań. Dla drugich Stal Mielec. Dziś pewnie każdy ekstraklasowy trener marzy o tym, by zagrać jedną z tych dwóch drużyn. Żadne wyzwanie. Wystarczy się dobrze przesuwać, wyprowadzić góra dwie kontry i jest po wszystkim. Przed sezonem nikt raczej nie miał prawa zakładać takiego scenariusza, ale polska piłka ma swój urok.
Skoro Kowal mówi, że Legia może spaść z Ekstraklasy, to jest już bardzo źle. Trudno mu się dziwić, kiedy widzi ślamazarne akcje piłkarzy poruszających się bez ładu i składu. Zamiast walki o tytuł jest walka o utrzymanie. W sumie nawet nie ma walki. Jest za to pozorowanie gry. Pozorowanie poważnej rywalizacji.
W Krakowie po meczu ze Stalą Mielec nie wytrzymano ciśnienia. Jeszcze niedawno zapewniano, że pozycja Adriana Guli jest mocna. Ostatecznie pożegnano go w momencie, w którym w zasadzie nie ma dobrych decyzji. Wizja trenera rozjeżdżała się z możliwościami piłkarzy, których zastał i w kolejnych okienkach otrzymał. Zapomniano o teraźniejszości, skupiono się na przyszłości i takie mamy tego efekty, że Wisła gra koszmarnie słabo.
Jedenastka badziewiaków 21. kolejki Ekstraklasy
Skoro zaczęliśmy od smutniejszej strony Ekstraklasy to przejdźmy do jedenastki badziewiaków. Zgłoszeń mieliśmy mnóstwo. Naprawdę wielu zawodników w ostatniej serii spotkań postawiło sobie za cel znalezienie się w naszym zestawieniu. A my lubimy uszczęśliwiać ludzi, więc dajemy im szansę.
W bramce umieściliśmy Artura Boruca, który zagrzał się jak żółtodziób, wpadł na głupi pomysł i pchnął Szymonowicza. W przeciwieństwie do bramkarza stołecznego klubu sędzia wytrzymał ciśnienie i pokazał mu zasłużony czerwony kartonik. W pełni rozumiemy frustrację, ale nigdy nie zrozumiemy głupich zachowań, które tylko pogarszają stan rzeczy.
Kolejny beznadziejny mecz w barwach Legii rozegrał Lindsay Rose. Pokaz ślamazarnego wyprowadzenia piłki to jedno, ale powinien wylecieć za to jak wpieprzył się w nogi Szelągowskiego. Sędzia miał prawo wyrzucić go z boiska i powinien to zrobić. Błąd Rose nie wynika ze słabej psychiki. Bierze się z tego, że jest po prostu słabym piłkarzem, którego braki zaczęły wychodzić na pierwszy plan. Jest niebezpieczny dla siebie i dla swojego boiskowego otoczenia. W jedenastce badziewiaków znalazło się jeszcze jedno miejsce dla piłkarza Legii. Ernesta Muciego przerosło spotkanie z Wartą i na tym poprzestańmy. Wiemy, że stać go na więcej, lecz musi to sprzedać w kolejnych tygodniach.
LEGIA WARSZAWA W KRÓTKOMETRAŻOWYM DRAMACIE
“ATAK POZYCYJNY”
Komentują @jakubbialek i @W_Kowal pic.twitter.com/GtwzGMnQYR
— Liga Minus (@LigaMinus) February 13, 2022
W środku pola umieściliśmy bezbarwnych piłkarzy Białej Gwiazdy. Michal Skvarka i Nikola Kuveljić sami nie wiedzą, w co chcą grać. Jeszcze ten pierwszy na początku sezonu był się w stanie czymkolwiek wyróżnić. Natomiast Serb nie ma atutów piłkarskich, bądź nie wolno mu ich pokazywać pod rygorem kary. W drugiej linii umieściliśmy także Damiana Kądziora, który zmarnował rzut karny w meczu z Wisłą Płock i zagrał słabo jak na swoje standardy.
Oberwało się Wiśle Kraków, oberwało Legii, ale nie można zapomnieć o piłkarzach Bruk-Betu. Musimy wspomnieć o duecie obrońców klubu z gminy Żabno – Igor Biedrzycki i Artem Putiwcew. Obaj mieli po kilka grzechów na sumieniu, porażka 0:5 nie wzięła się z powietrza. Jeden do spółki, gdy nie byli w stanie we dwóch zatrzymać Mikaela Ishaka.
Przejdźmy do ofensywy badziewiaków. Patryk Tuszyński nie uratował twierdzy Płock przed obalaniem i zagrał naprawdę słabo. Karol Podliński z przodu zagrał katastrofalnie, w obronie zaliczył stratę, która zakończyła się trafieniem Luki Zahovica. A Andrzej Trubeha? Jak to Trubeha. Na gole w jego przypadku się nie zanosi.
Jedenastka kozaków 21. kolejki Ekstraklasy
Lech Poznań rozgromił w imponującym stylu Bruk-Bet, dlatego w jedenastce kozaków znalazło się miejsce dla aż czterech piłkarzy Kolejorza. Dani Ramirez sprawił, że brak Joao Amarala nie był odczuwalny. W dodatku świetnie współpracował z Jakubem Kamińskim, który po raz piąty znalazł się w kozakach. W środku pola rządził Jesper Karlstroem. Z tyłu nie do przejścia, a z przodu luz, którego brakowało mu na początku ekstraklasowej przygody. Natomiast Bartosz Salamon sprawił, że nawet jak akcje Bruk-Betu nabierały kształtu, to w mgnieniu oka go traciły.
Nie samym Lechem człowiek żyje, więc musimy przejść do dalszej kompletacji składu. Bramki kozaków strzeże Adrian Kostrzewski, który zaliczył bardzo udany debiut w Ekstraklasie. W obronie obok Salamona wrzucamy Cornela Rapę i Dawida Szymonowicza. W 21. kolejce zdobyli po bramce, a ich drużyny zachowały czyste konta i wygrały swoje spotkania.
W drugiej linii oprócz wcześniej wymienionych zawodników nie mogło Michała Chrapka, który był architektem zwycięstwa Piasta Gliwice. Dzięki Giannisowi Papanikolaou zobaczyliśmy jednego z najszybszych goli w historii Ekstraklasy, bo już w dwunastej sekundzie meczu Radomiaka z Rakowem. Błysnął też Tomas Prikryl, który w poniedziałkowym meczu zdobył gola i zaliczył asystę przy trafieniu Struskiego.
Rolę napastnika w zespole kozaków pełni Luka Zahovic. Mógł pierwszą połowę skończyć z trzema bramkami, ale i tak wpisał się na listę strzelców. Poza trafieniem potwierdził swoją użyteczność w rozegraniu akcji ofensywnych Pogoni Szczecin.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Tak nie zachowuje się lider
- Wisła, Gula i Brzęczek. Porażka koncepcji, a nie trenera
- Makuszewski: Islandzka liga się rozwija. Ekstraklasa niekoniecznie [WYWIAD]
Fot. FotoPyk