– Ja już chyba nie jestem dobrym piłkarzem, jestem przeciętny, dlatego muszę mierzyć się z rzeczywistością. Natomiast chcę grać. Kocham piłkę nożną. Nie chcę siedzieć na kanapie, zdrowie mam, można jeszcze ze mnie trochę wycisnąć – i to nie przez rok czy dwa, bo zamierzam grać trochę dłużej. Zobaczymy jak wyjdzie, oby zdrowie dalej dopisywało – mówi nam Maciej Makuszewski, który podpisał kontrakt z Leiknir Reykjavík. Zapraszamy.
Ponad pół roku nie było cię na piłkarskiej mapie. Czułeś frustrację, irytację, czy podchodziłeś do tego ze spokojem?
Na początku byłem spokojny. Kiedy było otwarte letnie okienko transferowe, mówiłem sobie – nie no, coś musi się znaleźć. Było dużo telefonów, zapytań. Ja nie mam agenta i zgłaszało się do mnie wielu pośredników. Proponowali różne kierunki, natomiast mam dwójkę dzieci i musiałem brać pod uwagę to, czy będę mógł jechać z rodziną, czy nie. Finalnie wówczas nie zdecydowałem się na żaden konkretny ruch. Ostatniego dnia okienka w Turcji, dostałem propozycję stamtąd, ale ona odbiegała daleko od jakichkolwiek wcześniejszych ustaleń. Chyba pomyśleli, że skoro nie mam klubu, to przyjdę na bardzo słabych warunkach. Byłem też w Izraelu, ale niezbyt dobrze się tam czułem. Spotkały mnie tam nie najlepsze warunki mieszkaniowe, nie miałem pomocy ze strony klubu, musiałem sobie wszystko sam organizować. Może myśleli, że przyjechał jakiś ogórek, który nie ma cztery miesiące klubu, więc będzie tutaj chwilę i zaraz wróci do domu? A tak naprawdę to potrenowałem cztery dni i trener powiedział, że podpisujemy kontrakt. Tyle że ja nie chciałem tam zostać, powiedziałem, że nie czuję tego i wolę wrócić do domu.
Byłeś wybredny, uważałeś, że twoja pozycja na rynku jest mocniejsza, niż była?
Na początku okienka, w czerwcu, gdy na ostatniej prostej wysypał się temat z innym tureckim klubem, przestałem być pewny siebie. Martwiłem się, że mogę szukać klubu i go nie znaleźć. Wiele osób mnie zapewniało, że spokojnie, coś będzie, a życie pokazało, że to nie jest tak łatwo znaleźć zespół zawodnikowi, który przekroczył trzydziestkę. Wystarczy spojrzeć na naszą Ekstraklasę – wielu kręci nosem, że na takim piłkarzu nie zarobimy kasy, a jeszcze musimy wydać dużo na kontrakt. A ja w Jagiellonii nie miałem wielkiego kontraktu, nie mam też wielkich oczekiwań, po prostu nie chciałem podpisywać kolejnej umowy na rok i co rok udowadniać swoją wartość, żeby umowę znów przedłużać. Mogłoby się coś stać, mogłem doznać kontuzji i klub by mnie skreślił. Wiadomo jednak, że każdy patrzy na swój interes, ja też, więc chciałem dłuższą umowę z perspektywą stabilizacji.
Czyli miałeś po sezonie 20/21 ofertę z Jagi, ale na rok?
To było trochę inaczej. Rozmawialiśmy we wrześniu 2020, kiedy miałem bardzo konkretną ofertę z innego klubu. Spytałem Jagiellonii, czy pozwoli mi odejść za darmo, bo też przyszedłem za darmo i bez żadnego agenta, bez prowizji. Miałem niski kontrakt, a w związku z covidem, pracowałem przez 3,5 miesiąca za połowę tej umowy. Jaga jednak nie wyraziła zgody. Spytałem więc, czy skoro mam umowę do końca 20/21, to czy możemy ją przedłużyć. Klub zaproponował umowę na rok, ale stwierdziłem, że to mnie nie urządza. Chciałem dwa, najlepiej trzy lata, ale też nie mówiłem o jakiejś wielkiej podwyżce – po prostu sensowne pieniądze, żeby nie patrzeć na inne oferty, tylko spokojnie sobie ułożyć życie na miejscu.
To było jednak pewne zaskoczenie, że odchodzisz z Jagi, bo owszem, sezon 20/21 nie był dla klubu udany, ale ty grałeś regularnie.
I grałem przyzwoicie, dlatego było zainteresowanie, ale cóż – brakowało konkretów. Zapytania, propozycje były, ale jednak słabe, bo zagraniczne kluby przedstawiały oferty na poziomie Wigier Suwałki, z całym szacunkiem dla tego klubu. To też mówi sporo o rynku, covid spowodował, że finansowo wcale nie jest dobrze. Trzeba być mega zawodnikiem w naprawdę dobrym wieku, by dostać dobre pieniądze. A ja już chyba nie jestem dobrym piłkarzem, jestem przeciętny, dlatego muszę mierzyć się z rzeczywistością. Natomiast chcę grać. Kocham piłkę nożną. Nie chcę siedzieć na kanapie, zdrowie mam, można jeszcze ze mnie trochę wycisnąć – i to nie przez rok czy dwa, bo zamierzam grać trochę dłużej. Zobaczymy jak wyjdzie, oby zdrowie dalej dopisywało.
Miałeś oferty z Polski?
Coś tam było, ale niektóre kluby są niepoważne. Jak rozmawiamy i coś ustalamy, to wypada się tego trzymać. Była taka sytuacja, że klub ze mną wszystko ustalił, a finalnie nawet się nie odezwał, żeby potwierdzić umowę. Szkoda prądu. Byłem podirytowany sytuacją na polskim rynku. Wydaje mi się, że w niektórych klubach nie byłbym najgorszy, ale one mają inną filozofię budowania zespołu. Raz też usłyszałem, że mam trudny charakter i patrzę tylko na siebie.
A masz?
Osoby, które mnie znają, wiedzą, że tak nie jest. Zawsze miałem pozytywne nastawienie do życia i futbolu. Wydaje mi się, że po prostu jestem ambitny, czasem powiem za dużo, ale zawsze mówię prawdę w dobrych intencjach. Mówię to, co myślę.
NAJCIEKAWSZE TRANSFERY ZIMY W EKSTRAKLASIE
Jagiellonia cię rozczarowała?
Nie żałuję, że tam wróciłem. Jestem rozczarowany niektórymi decyzjami, jak z tym niedoszłym transferem, ale z drugiej strony rozumiem interes klubu. Chcieli, żebym wypełnił kontrakt i był do dyspozycji, bo trudno byłoby im znaleźć nowego zawodnika we wrześniu, który zagra za podobne pieniądze, co ja. Ale też powiedziałem – jestem w stanie zapłacić ze swojej kieszeni, żeby odejść z klubu, żeby ten coś zarobił. Nie zgodzili się. No i potem grałem rok, wiedząc, że odejdę, bo dłuższej umowy nie będzie. Jestem tylko człowiekiem. Miałem to w głowie. To nie sprzyjało komfortowi pracy. Gdyby kontrakt był dłuższy, a takie dostawali piłkarze nawet rok ode mnie młodsi, byłoby lepiej.
Śledzisz to, co się tam dzieje? Klub jest na zakręcie.
Tak. Miałem swoje zdanie na temat sytuacji w Jagiellonii, niektórzy mogli się za to obrażać, ale teraz widzę, że idzie to w dobrym kierunku. Przyszli ludzie z zewnątrz, którzy pracowali w innych miejscach, mogą z perspektywy zdiagnozować wady klubu i je naprawić. Jestem ciekaw dyrektora sportowego, który jest tam przymierzany, jak to będzie wówczas funkcjonowało. Sądzę, że Jagiellonia potrzebuje konkretnych decyzji, w którą stronę chce iść. Gdy tam byłem, to nie było wiadome. Był covid, to miał być sezon przejściowy, a tak naprawdę działo się trochę inaczej – zmieniano trenerów co pół roku i trudno było w tym widzieć konkretny plan działania. Ten roczny kontrakt dla mnie też był chyba tego potwierdzeniem – damy mu na rok, a potem zobaczymy, co dalej. Czy będzie potrzebny nowemu trenerowi, czy nie. Teraz widzę jednak, że plan jest. Oby był dobry. Chciałbym, żeby Jagiellonia wróciła do czołówki. Mam ją w sercu, zależy mi, by się rozwijała. Białystok to moje miejsce na ziemi. Tam zostanę i zawsze będę z uśmiechem na ustach wracał na Słoneczną.
Jak długi podpisałeś kontrakt z Leiknir Reykjavík?
Rok plus dwa. Pod koniec sezonu porozmawiamy, czy mi się podoba, czy im się podoba moja gra. Będę chciał się pokazać jak z najlepszej strony.
Da się tam dobrze zarobić?
Każdy się zastanawia, co mógł mi islandzki klub zaproponować, a sam jestem zaskoczony jego możliwościami. To nie jest duży klub, a otrzymałem naprawdę do warunki do rozwoju, kasa nie jest najważniejsza.
Jak oceniasz bazę? Widziałem stadion i nie będę kłamał – nie jest to najpiękniejszy obiekt, jaki widziałem w życiu.
Słuchaj, ja też nie grałem przez całe życie na super obiektach. Był śliczny obiekt w Gdańsku czy Stadion Narodowy, ale to, jak wygląda tu obiekt, mi nie przeszkadza. Najważniejsza jest murawa, a tę mamy naturalną, podobno najlepszą w lidze. Poza tym mamy sztuczną murawę oraz pełnowymiarową halę ze sztucznym boiskiem. W trudnych warunkach, kiedy pada śnieg, spokojnie można tam trenować. W lepszych okolicznościach niż w Polsce pod balonami, bo tam temperatura jest taka sama jak na zewnątrz, a w hali jest dużo cieplej z – wydaje mi się – lepszym powietrzem do treningu.
Jak zareagowała rodzina na pomysł Islandii?
Na początku pewnie tak jak wszyscy – duże zaskoczenie. Kurczę, będzie zimno, śnieg, wiatr… Nie. Ale po chwili zastanowienia, sprawdzeniu informacji, to zaczęło się zmieniać. Ja też mam dużo przyjaciół w Reykjavíku, wykonałem kilka telefonów i wyczułem spory entuzjazm w ich głosie, że mam szansę podpisać umowę. Powiedzieli mi sporo pozytywnych rzeczy i to też poniekąd pomogło mi podjąć decyzję. Przyjechaliśmy trzy dni temu, żona też jest pozytywnie nastawiona.
Jak ten klub w ogóle trafił na twój ślad?
Dzisiaj wszystko chyba polega na układach. Kolega prezesa jest agentem, kolega agenta miał kontakt do mojego znajomego, ten wziął od niego namiar na mnie i tak to pocztą pantoflową się połączyło. Dostałem zapytanie, czy nie chciałbym przyjechać, sprawdzić miejsce, warunki. Powiedziałem, że okej, przyjechałem i zrobiło to na mnie wrażenie. Była dobra pogoda, prezes pokazał mi miasto, byliśmy na kolacji, w klubie, spotkałem się między innymi z kapitanem zespołu. Zobaczyłem bazę – siłownię, basen, cały kompleks sportowy. Wszystko było na plus. Ktoś może się zastanawiać, czy liga jest mocna, ja widziałem drużynową gierkę i nie ma co lekceważyć tych rozgrywek. One się rozwijają, a polska liga – nie do końca. Oglądamy Ekstraklasę i otoczka medialna jest fajna, ścianki, wywiady, technologie, natomiast sam poziom ligi jest moim zdaniem słabszy niż był kilka lat temu.
Aż tak?
Są czołowe drużyny, które grają dobrze, ale dużo zespołów jest w fazie kroku w tył, żeby zrobić dwa do przodu. Próbujemy reform, ale gdy ja byłem młodszy, to młodzieżowiec musiał mieć jaja, by wejść do szatni, musiał pokazać odpowiedni poziom, by dostać szansę grania. Dzisiaj ma je z urzędu i to nie zwiększa jakości Ekstraklasy. Wypadałoby dobrą robotą zasłużyć na plac, a nie, że jeden musi być na boisku i trzech-czterech w kadrze do dyspozycji w razie czego. Powinniśmy iść w inną stronę – niech klub ma finansowe korzyści za to, że gra młodzieżowiec, ale niech nie będzie to obowiązkiem.
DLACZEGO ISLANDIA NIE POSZŁA ZA CIOSEM PO EURO?
Ktoś może zauważyć, że narzekasz na poziom Ekstraklasy, ale jednak już cię w niej nie ma.
Oczywiście. Może też to jest kwestia wieku nie ma interesu zatrudniać gracza po trzydziestce, lepiej wziąć kilku młodych i ich potem sprzedać. Grałem w kilku polskich klubach, wiem jak to wygląda. Natomiast czuję się na siłach, by grać w Ekstraklasie, może jeszcze tutaj kiedyś wrócę.
Z drugiej strony jest trend na powroty, bo Grosicki albo młodszy Kądzior, ale rozumiem, że to nie ta skala.
Naturalnie. To są zawodnicy, którzy grali na dobrym poziomie i mogli zejść na niższy w Ekstraklasie. Oni mają doświadczenie z lepszych lig i są wzmocnieniem dla swojego klubu. Moja sytuacja była inna – ja nie miałbym szans przejść do czołowego klubu, który gra o mistrzostwo. Jak mówię: może nie jestem już tak dobrym piłkarzem, by polskie zespoły chciały po mnie sięgnąć.
Twój nowy zespół był beniaminkiem w tamtym sezonie, utrzymał się. Jakie ma cele na najbliższy czas?
Z tego, co wiem, zrobił sześć transferów – samych ofensywnych piłkarzy. Rozmawiałem z trenerem, mówił, że ich bolączką było strzelanie goli, także nastawili się na ściąganie ofensywnych graczy i kreowanie akcji. Trener jest zadowolony z tych ruchów, prezes wykonał pracę w stu procentach. Teraz są takie mecze pucharowo-towarzyskie, bo nie grają typowych sparingów, tylko mecze o punkty i trofeum, moja nowa drużyna przegrała tylko jedno spotkanie przez ostatnie półtora miesiąca. Wygląda to obiecująco. Byłem na wideoanalizie i nie wygląda to jak amatorska liga. Sam jestem ciekaw, jak będzie. Chcę tego doświadczyć. Nie wiem, ile lat grania mi zostało, to jest dla mnie coś nowego. Pozytywny impuls. Poszedłbym do Ekstraklasy i przez chwilę byłby kop do przodu, ale potem pojawiłaby się monotonia – te same stadiony, ci sami piłkarze, sędziowie. Brakowałoby entuzjazmu. A jak się zmieni ligę, to jest na to szansa. Chcę dodatkowych emocji i nowych wrażeń. A te drużyny muszą coś prezentować – taki Breidablik Kópavogur wyeliminował Austrię Wiedeń w pucharach, potem toczył wyrównane boje z Aberdeen. Nie lekceważę tej ligi.
Czytaj więcej o Jagiellonii Białystok:
- Nowak: – W Jagiellonii jestem bardziej nauczycielem niż trenerem
- „Niektórzy piłkarze czują się w Jagiellonii zbyt komfortowo”
- Prezes rady nadzorczej Jagi majaczy. Weszło przedrukowało sobie wywiad…
- Ostatni wysoki lot Jagi
- Przewodniczący rady nadzorczej Jagi: Złapaliście mnie na błędzie
Fot. Newspix