Temat Artura Boruca w Legii jest tematem trudnym. Wiadomo, że to absolutna ikona klubu, nikt nie ma zamiaru tego podważać, natomiast są kibice – i raczej jest ich całkiem sporo – którzy nie pozwolą powiedzieć na Boruca ani jednego złego słowa. Cokolwiek zrobi, jakkolwiek się zachowa, cóż, to Artur, jemu wolno więcej. Pewnie czasem tak, ale jednak nie zawsze. I wczoraj w meczu z Wartą bramkarz po prostu kompletnie zawiódł.
ARTUR BORUC. CZERWONA KARTKA Z WARTĄ
Jego zachowanie było zwyczajnie idiotyczne, trudno szukać innych słów. Gra Legii – jak zwykle – się nie układała, ale wciąż miała ledwie 0:1 na liczniku. Nawet przypadkowy gol dałby jej punkt, bezcenny w obecnych czasach. A przypadkowego gola jednak łatwiej szukać w jedenastu, nie w dziesięciu. Jeszcze gdyby Boruc wyleciał, bo przeprowadzał jakąś akcje ratunkową, kasował przeciwnika wychodzącego sam na sam czy coś w tym guście… Ale nie – on zwyczajnie zajął się głową Szymonowicza, który stanął przed nim. Głupota.
My rozumiemy, że on może być wkurwiony, bo jak się ma przed sobą ananasów pokroju Rose, to człowiekowi ma prawo dymić głowa. Ale hej, ten gość za sześć dni skończy 42 lata. Więc naprawdę – mamy prawo wymagać więcej. Gdyby tak zdurniał ktoś młodszy, mniej opierzony, też mówilibyśmy o skrajnej głupocie, ale odbiór byłby inny.
A tutaj mowa o kapitanie. Ikonie, legendzie i tak dalej. Gdy drużyna gra, jak gra, to niech ten Boruc – choć sportowo też jest przeciętny – trzyma poziom przyzwoitości. Z jednej strony bowiem opieprza swoich kolegów-patałachów i słusznie, bo grają tragicznie, ale z drugiej – takimi decyzjami wchodzi z nimi do jednego rzędu.
Gdyby w polu karnym Szymonowicza w głowę pacnął, strzelamy, Johansson, byłby wyzywany od najgorszych. A skoro zrobił to Boruc, trybuny skandowały jego imię. Dajcie spokój, niech ta miłość nie będzie ślepa.
CO DALEJ?
No i byli też tacy, którzy wręcz nie widzieli tam czerwonej kartki dla Boruca. Też chyba głównie dlatego, bo jest Borucem. Rafał Rostkowski napisał na Twitterze: – Dyskutować zawsze można, ale tutaj można tylko o tym, czy zostanie zdyskwalifikowany na trzy mecze czy może na więcej. Z sędziowskiego punktu widzenia rzut karny i czerwona kartka były ewidentne. Gdyby sędzia podjął inne decyzje, sam raczej zostałby zawieszony.
I w zasadzie tyle na temat zasadności czerwonej kartki, o czym tu dyskutować.
Natomiast co do Boruca, po czerwonej kartce miejsce miała taka scenka:
To zachowanie powinno być dużo bardziej napiętnowane niż sama czerwona kartka.
Ktoś z Live Park wykonuje swoją pracę, a obrażony Artur Boruc traktuje go jak popychadło. Bardzo brzydkie. pic.twitter.com/x9lc8hAyPA
— Maciej Łuczak (@maciejluczak) February 13, 2022
Znów, rozumiemy, że bramkarz był wściekły, ale czy to usprawiedliwia podobne zachowanie? Jakiś chłopak wykonuje swoją pracę, a Boruc pcha go jak szafkę nocną, ba, jak śmiecia, który miał czelność stanąć mu na drodze. Słabe, naprawdę. Mówi się Król Artur, a wczoraj to był zwyczajny burak.
Ostatnio pojawiły się doniesienia, że Boruc jeszcze nie skończy grać w piłkę i może przedłuży kontrakt z Legią o kolejny rok. Prawdę mówiąc – trudno powiedzieć, czy to byłby rzeczywiście dobry pomysł. Jego powrót do Legii był romantyczną historią, Boruc zdobył mistrzostwo, ale patrząc w szerszej perspektywie – to nigdy nie był wielki powrót pod kątem sportowym. Boruc miał dobre mecze, oczywiście, natomiast chyba każdy rozsądny wie, że w Pogoni, Rakowie, Radomiaku, Piaście, Lechu, Lechii czy Wiśle Płock (i pewnie to nie koniec wyliczanki), między słupkami stoją już lepsi bramkarze.
A że jeszcze teraz dochodzą takie historie, może warto zejść ze sceny… Cóż, już nie niepokonanym, ale jeszcze nie karykaturalnym.
Więcej o Legii Warszawa:
- Kapustka: Mam za mało czasu, żeby tyle tracić na leczenie kontuzji
- Kosta Runjaić drugim kandydatem na trenera Legii
- Z Podbeskidzia do… rezerw Legii
Fot. FotoPyk