Reklama

Trudne wyzwanie Żukowskiego. Co czeka go w Glasgow?

Paweł Ożóg

Autor:Paweł Ożóg

31 stycznia 2022, 10:58 • 7 min czytania 18 komentarzy

Kolejny Polak w lidze szkockiej? Wszystko wskazuje na to, że Mateusz Żukowski zasili szeregi Rangers F.C. Młodzieżowy reprezentant Polski opuszcza Ekstraklasę po pierwszej rundzie niemalże od dechy do dechy. Radził sobie ze zmiennym szczęściem. Nie mamy zamiaru mydlić wam oczu, że 20-latek wyjeżdża jako gwiazda ligi. Nie wyjeżdża nawet jako pewny punkt Lechii czy zawodnik, którego umielibyśmy w Top 5 na swojej pozycji. Wyjeżdża, żeby się rozwijać i spróbować swoich sił w zagranicznym klubie.

Trudne wyzwanie Żukowskiego. Co czeka go w Glasgow?

Odejście Mateusza Żukowskiego z Lechii Gdańsk zapowiadaliśmy już jakiś czas temu. Opuszcza Lechię, ponieważ zabrakło porozumienia na linii klub-piłkarz, przez co Żukowski nie pojechał z Biało-zielonymi na zimowy obóz przygotowawczy do Turcji. Pojawiały się doniesienia o możliwym odejściu do Śląska Wrocław, ale uprzedzaliśmy, że opcja ta jest mało prawdopodobna. Nie mniej teraz już wiemy, gdzie trafi młody Polak i wybrał ciekawy kierunek (jako pierwszy tę informację podał portal meczyki.pl).

Mateusz Żukowski. Z ataku na prawą obronę

Czy Mateusz Żukowski zawsze był uważany za wielki talent? Z pewnością od dawna znajdował się na radarach pierwszego zespołu Lechii Gdańsk. Szybko zadebiutował, bo już w grudniu 2017 w starciu przeciwko Sandecji Nowy Sącz. Chwilę wcześniej obchodził szesnaste urodziny.

Długo jednak czekał na pierwszą poważną szansę. Tkwił na pograniczu czwartoligowych rezerw i pierwszej drużyny. Po drodze został wypożyczony do Chojniczanki Chojnice, w której spędził sezon 19/20. Tam przegrał rywalizację o miejsce w składzie, przez co uzbierał zaledwie 341 minut na pierwszoligowym gruncie. Wrócił do Gdańska, ale raczej bez większego optymizmu.

Reklama

W rozgrywkach 20/21 – już w Lechii — regularnie pojawiał się na murawie. W Ekstraklasie rozegrał szesnaście spotkań, ale głównie wchodził na końcówki. Uzbierał w nich tylko 216 minut, czyli nawet nie dwa i pół pełnego meczu. Dopiero w trwających rozgrywkach stał się piłkarzem podstawowego składu. Jesienią rozegrał osiemnaście spotkań w Ekstraklasie. Zdobył dwie bramki, zaliczył po asyście i kluczowym podaniu. Skorzystał na tym, że klub opuścił Karol Fila, który przez kilka lat obsadzał prawą obronę i nie dopuszczał konkurentów do głosu.

Runda wzlotów i upadków

W kwestii Żukowskiego należy wspomnieć, że wciąż uczy się gry na tej pozycji. Stosunkowo niedawno został na nią przesunięty. Wcześniej grywał w ataku i na skrzydle. Dorosła piłka zweryfikowała go na tych pozycjach, więc zaczęto kombinować i szukać dla niego nowego miejsca na placu. “A może tak zrobimy z niego Łukasza Piszczka?”, mógł ktoś szepnąć, ale bez przesady. Pewnie aż tak ładnie tego nie opakowano, ale faktem jest, że zmiana pozycji przebiegła w podobnym kierunku.

RANKING MŁODZIEŻOWCÓW ZA JESIEŃ

Czy Żukowski rozwiązał problem prawej obrony gdańskiego zespołu? Jeśli już to połowicznie. Choć zdarzały mu się dobre mecze, to jednak był w nich głównie chwalony za ofensywę. Zdobył dwie ładne bramki. Z Cracovią po kilkudziesięciometrowym rajdzie. Z Radomiakiem huknął potężnie i nie dał szans na skuteczną interwencję Filipowi Majchrowiczowi. Od linii środkowej do pola karnego przeciwnika zyskuje dodatkowe atuty, które podnoszą jego wartość i przydatność dla zespołu.

W tyłach prezentował się słabo. Nie można piłkarza przedwcześnie skreślać, ale dwa spotkania pod koniec rundy jesiennej brutalnie sprowadziły 20-latka na ziemię. Ze Stalą Mielec najpierw sprokurował rzut karny, by potem po prostu podać piłkę rywalowi. Z Pogonią był na nieustannej karuzeli. Dostał od nas notę „1”. Kamil Grosicki wcielił się w rolę windykatora oceny wyjściowej. Minuta po minucie odzierał Żukowskiego z przyzwoitej oceny i pewności siebie. W końcu młodzieżowiec został zmieniony.

Reklama

Symboliczny był fakt, że wszedł za niego Bartosz Kopacz — nominalny środkowy obrońca — który poradził sobie znacznie lepiej od młodszego kolegi. A Kopacz nie jest ani przesadnie szybki, ani zwrotny. Po meczach z Pogonią i Stalą trener Tomasz Kaczmarek odstawił Żukowskiego od składu i podkreślił, że nie jest gotowy na w defensywie na najtrudniejsze mecze. I tu powinna zapalić nam się lampka, że może na zagraniczny ruch jeszcze zbyt wcześnie.

Gdańskie zawirowania kontraktowe

Wydawało się, że okej. Może piłkarz o tej charakterystyce i umiejętnościach nie jest mokrym snem pionu sportowego Lechii, ale po rozegraniu pierwszej pełnej rundy można było zakładać, że przedłużą z nim kontrakt. Choćby myśląc o tym, że była szansa cokolwiek na nim zarobić. Wiecie młody Polak, Niemcy z portalu Transfermarkt.de wycenili go nawet na dwie i pół bańki to można go, chociaż opchnąć za przyzwoite pieniądze? Jednak nie, ale po kolei.

W wywiadzie dla trojmiasto.wyborcza.pl trener Tomasz Kaczmarek nawoływał:

– Sytuacja Mateusza jest niestety skomplikowana. Od początku mówiłem, że dla jego rozwoju i rozwoju jego kariery najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby następne półtora roku grał w Lechii. W tym czasie na pewno pomoglibyśmy mu się rozwinąć, aby stał się zawodnikiem gotowym na następne wyzwania. Wiem, że Mateusz jest tego samego zdania, ale niestety jest jeszcze wiele innych czynników wpływających na tę decyzję. (…) Oczekuję od wychowanka klubu, że ma świadomość, jak wiele zrobili dla niego trenerzy i ludzie z akademii, jak bardzo pomogli mu w jego rozwoju. Uważam, że pozytywne rozwiązanie sytuacji i opuszczenie klubu we właściwym momencie i we właściwych okolicznościach jest formą podziękowania za pracę i pomoc na wszystkich szczeblach rozwoju. Jest to okazanie szacunku nie tylko klubowi, ale przede wszystkim właśnie tym trenerom, którzy byli przy początkach kariery.

Uwaga skupiła się na piłkarzu, ale taka była narracja prowadzona przez klub. Z naszych obserwacji wynika, że przedłużenie umowy najpierw przeszło w status „to skomplikowane”. Później zostało usunięte z rejestru. Tak dwa tygodnie temu opisywaliśmy sytuację Żukowskiego:

W otoczeniu zawodnika pojawiają się głosy, że Lechia zachowała się co najmniej nieelegancko. Otóż dłuższy czas temu złożyła piłkarzowi ofertę przedłużenia kontraktu i strony doszły do porozumienia. Tyle że… Paweł Żelem wycofał się z wynegocjowanej umowy. Dopiero na kilka dni przed obozem klub przedstawił nową ofertę kontraktu. Znacznie gorszą. Co więcej – zanim zawodnik zdołał się do niej odnieść, dowiedział się, że nie jedzie na obóz przygotowawczy do Turcji.

Co go czeka na Ibrox Stadium?

Z Lechią się nie dogadał, ale przechodzi do bardzo utytułowanego klubu, który w Europie coś znaczy. Do połowy listopada zespół prowadził Steven Gerrard jednak otrzymał ofertę z Aston Villi i zdecydował się na opuszczenie Ibrox Stadium. Pałeczkę po nim przejął Giovanni van Bronckhorst. Były reprezentant Holandii w dotychczasowej karierze trenerskiej prowadził Feyenoord Rotterdam i Guangzhou City. Od jego przyjścia niewiele się zmieniło pod względem ustawienia. Wciąż grają 4-3-3 i dużo zależy od wysoko grających bocznych obrońców. Tych można okrzyknąć maszynami do pressingów, dryblingów, asyst i bramek.

JAK GRALI BOCZNI OBROŃCY U STEVENA GERRARDA

Skupmy się konkurencji Mateusza Żukowskiego. Pewniakiem do gry w pierwszym składzie jest James Tavernier. Absolutny kozak, kapitan Rangersów i stały bywalec szczytów klasyfikacji kanadyjskiej. W tym sezonie w samej lidze szkockiej zdobył pięć bramek i zaliczył jedenaście asyst. Odkąd przeniósł się do Glasgow, zdobył już 71 bramek i zaliczył 103 asysty. Przypominamy, że wciąż mówimy o prawym obrońcy, a takich statystyk nie powstydziłby się dobry skrzydłowy.

Więc po co im Mateusz Żukowski? Zmiennik Taverniera — Nathan Patterson — opuścił Ibrox Stadium, więc poszukują uzupełniania kadry. Kogoś, kto w nagłym przypadku będzie mógł zagrać. Przypadek Pattersona pokazał skalę trudności w kontekście walki o skład z Tavernierem. Po pierwsze za Szkota Everton zapłacił aż 14 milionów euro. Po drugie jest on reprezentantem Szkocji, więc jeżeli Szkot, w szkockim klubie miał problem z grą to, co dopiero piłkarz z Ekstraklasy, przed którym mnóstwo nauki. Ofensywne podejście powinno służyć Żukowskiemu, ale pytanie jak poradzi sobie z intensywnością. W pierwszej kolejności treningów, a następnie ewentualnych spotkań.

HISTORIA UPADKU THE GERS

Poważny klub z dużymi ambicjami

Dodajmy do tego fakt, że mówimy o zespole, który przewodzi ligowej stawce, rok temu wygrał Scottish Premiership i w lutym podejmie Borussię Dortmund w ramach 1/16 finału Ligi Europy. W takim klubie wymagania są naprawdę wysokie, a ryzyko wzięcia chłopaka z polskiej ligi jest dla nich znikome. Młodzi piłkarze z naszej ligi ze skomplikowaną sytuacją kontraktową są dla takiego klubu po prostu okazją rynkową. Okażą się niewypałami? Trudno. Stać ich.

Na plus działa wiek Żukowskiego. Wszystko przed nim. Jasne, często Rangersi stawiają na młodych piłkarzy, chętnie wypożyczają młokosów, np. ostatnio Jamesa Sandsa i Amada Diallo, ale oni nie dostają gwarancji gry. Przyjdź, zawalcz o skład, pokaż się. Poważna rywalizacja na poziomie europejskim. Tak to należy rozpatrywać. A z czymś takim jeszcze Żukowski się nie zetknął. W Lechii nie musiał walczyć o skład. Dostawał miejsce z automatu, bo nie było komu grać na jego pozycji. Teraz z brodzika wpływa na głębokie i wzburzone wody.

Trzymamy za niego kciuki i mamy nadzieję, że w Szkocji się rozwinie. Jednak mamy na uwadze, że w tym wieku najważniejsza jest regularna gra, a o nią w tym klubie i w tym kontekście będzie niezwykle ciężko. Konkurencja na pozycji, duże pole do poprawy, zmiana otoczenia, konieczność adaptacji. To wszystko z pewnością nie ułatwi sprawy.

Z drugiej strony nie ma jednej, właściwej drogi. Czasem należy podjąć odważną decyzję i wyjść ze strefy względnego komfortu. Niekiedy się to opłaca. Innym razem płaci się za to wysoką cenę. Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Ani nawet szkockiej whisky. Tej nie powinno w Glasgow zabraknąć.

 

CZYTAJ WIĘCEJ O POLAKACH ZA GRANICĄ:

Fot. FotoPyk

Redakcyjny defensywny pomocnik z ofensywnym zacięciem. Dziennikarski rzemieślnik, hobbysta bez parcia na szkło. Pochodzi z Gdańska, ale od dziecka kibicuje Sevilli. Dzięki temu nie boi się łączyć Ekstraklasy z ligą hiszpańską. Chłonie mecze jak gąbka i futbolowi zawdzięcza znajomość geografii. Kiedyś kolekcjonował autografy sportowców i słuchał do poduchy hymnu Ligi Mistrzów. Teraz już tylko magazynuje sportowe ciekawostki. Jego orężem jest wyszukiwanie niebanalnych historii i przekładanie ich na teksty sylwetkowe. Nie zamyka się na futbol. W wolnym czasie śledzi Formułę 1 i wyścigi długodystansowe. Wierny fan Roberta Kubicy, zwolennik silników V8 i sympatyk wyścigu 24h Le Mans. Marzy o tym, żeby w przyszłości zobaczyć z bliska Grand Prix Monako.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

18 komentarzy

Loading...