Śląsk Wrocław w ostatnich dniach przeprowadził dwa ciekawe transfery. Pokazał swoim kibicom, że ambicje na osiągnięcie czegoś więcej niż środek tabeli w Ekstraklasie jednak są i że pion sportowy dostrzega problemy trapiące drużynę. Jednym z nich na przestrzeni rundy jesiennej był na pewno brak odpowiedniej jakości na skrzydłach, który w jakimś stopniu ma zostać rozwiązany transferem Dennisa Jastrzembskiego z Herthy Berlin. Inny mankament, zdecydowanie bardziej rzucający się w oczy, to oczywiście nieskuteczna gra obrońców. W tym przypadku Śląsk nie szczędził grosza, żeby sprowadzić Daniela Leo Gretarssona, pierwszego Islandczyka w historii klubu.
Kto to jest? Co może zaoferować Śląskowi Wrocław i jak oceniają go ludzie związani z poprzednim miejscem pracy Gretarssona, czyli Blackpool? Jaki jest haczyk przy jego nazwisku? Jakie są słabe i mocne strony Islandczyka, który podpisał z wrocławskim klubem kontrakt do 2025 roku, ponoć opiewający na 10 tys. euro miesięcznie?
500 PLN ZWROTU BEZ OBROTU – ODBIERZ BONUS NA START W FUKSIARZ.PL!
Patrząc na papier, Śląsk głębiej sięgnął do portfela nie po byle kogo
Śląsk nie przyzwyczaił nas do wydawania większych pieniędzy na transfery. Większych, czytaj: powyżej 100 tys. euro na jednego zawodnika, co miało miejsce w ostatnich latach jedynie w przypadku Łukasza Bejgera i Przemysława Płachety. Biorąc pod uwagę nieoficjalne informacje zza kulis, teraz do tego grona dołączył Daniel Leo Gretarsson, za którego wrocławianie zapłacili nawet więcej niż 200 tys. euro na pół roku przed końcem jego kontraktu.
Skąd ten pośpiech? Ano stąd, że latem ktoś taki z wolną karta na ręku miałby zapewne niejedną ofertę na stole. To w końcu obrońca Championship i pięciokrotny reprezentant Islandii. Lewonożny 26-letni stoper pod skrzydłami jednej z największych agencji na świecie (ICM Stellar Sports) i wciąż zawodnik perspektywiczny. Mimo puszczenia go wolno, doskonale wie o tym Blackpool, które zagwarantowało sobie 10% od kolejnego transferu.
– To piłkarz o idealnym profilu dla nas. Szukaliśmy zawodnika mobilnego, grającego odważnie do przodu, ale nie zapominającego przede wszystkim o swoich obowiązkach defensywnych. Daniel pokazywał w meczach reprezentacji Islandii i angielskiej Championship, że lubi twardą grę, dysponuje dobrą szybkością i nie boi się pojedynków. Nie był to łatwy transfer do przeprowadzenia, ale cieszę się, że Daniel do nas trafił, bo na pewno wzmocni rywalizację w linii obrony – powiedział o Gretarssonie Dariusz Sztylka, dyrektor sportowy Śląska Wrocław.
43 mecze w drugiej lidze islandzkiej, 42 w na zapleczu najlepszych rozgrywek w Norwegii i 61 w norweskiej elicie. Potem 19 występów w barwach Blackpool, z czego 12 na trzecim poziomie rozgrywkowym w Anglii. Czy to może robić wrażenie? Cóż, zdania na pewno będą podzielone, choć znamiennym faktem jest, że w 2021 roku Gretarsson wystąpił w czterech spotkaniach z rzędu w ramach eliminacji do mundialu w Katarze. To ma swój wydźwięk, tego nie można podważyć.
Swoją karierę Gretarsson zaczynał w islandzkim UMF Grindavik, gdzie rozegrał dwa pierwsze sezony w seniorskiej piłce jako nastolatek. W 2015 roku zauważyło go Aalesunds FK, ekipa z dolnej części tabeli pierwszej ligi w Norwegii, z którą Islandczyk najpierw przeżył spadek na drugi szczebel, a potem powrót na salony. W październiku 2020 roku wyciągnęło go Blackpool walczące wówczas o awans do Championship. Jak podawały w tamtym czasie angielskie media, angielski klub wiązał z islandzkim obrońcą spore nadzieje. Niestety nie wszystko poszło po myśli ani klubu, ani zawodnika.
Co się stało, że Gretarsson trafił do Śląska i co może mu zaoferować?
Dlaczego Gretarsson nie zabawił na dłużej w zdecydowanie lepszej lidze od Ekstraklasy? Powody są dwa i niewykluczone, że jeden wynika z drugiego. Otóż pod względem czysto piłkarskim to zawodnik, który nie miał żadnego problemu z odnalezieniem się na poziomie Championship. Świetna lewa noga przy wyprowadzeniu piłki, pewność siebie i duża agresywność w odbiorze, brak strachu przed wejściem w drybling i zdobyciem przestrzeni akcją indywidualną. Kiedy grał, był przez kibiców chwalony. Sęk w tym, że Islandczyk od półtora roku częściej przesiadywał na ławce rezerwowych lub w gabinetach fizjoterapeutów. Dość powiedzieć, że przed własną publicznością wystąpił dopiero 12 miesięcy po przeprowadzce z Norwegii. Na Wyspach jego przygoda z piłką mocno przystopowała.
W sezonie 2020/2021 Gretarsson stracił 25 meczów z powodu kontuzji. W rundzie jesiennej kampanii 2021/2022 – 16. Łącznie w całym 2021 roku Islandczyk spędził na boiskach ligowych jedynie 730 minut, natomiast w reprezentacji 217. To słaby, bardzo słaby dorobek. Na murawę w ostatnich miesiącach wybiegł tylko cztery razy, a więc mamy do czynienia z piłkarzem, przy którym widnieje poważny haczyk. To podatność na kontuzje, kruchość zdrowia, co oznacza, że Gretarsson jest tak naprawdę obrońcą do odbudowy, a nie kimś, kto z pewnością zaoferuje Śląskowi wysoką jakość tu i teraz. Słowa pt. “zimowe wzmocnienie” z ust Dariusza Sztylki trzeba zatem brać z pewnym dystansem. Nie można wykluczyć, że Gretarsson będzie dla WKS-u kimś takim jak Thomas Rogne dla Lecha Poznań, tylko że ze zdecydowanie gorszym CV.
Drugim problemem, z którego niejako mogłyby wynikać kontuzje, jest intensywność treningów i ogólnie pojmowanej rywalizacji w realiach drugiej ligi angielskiej. Wystarczy zobaczyć dowolny mecz Championship z wysokości trybun, żeby zdać sobie sprawę, że to zupełnie inny świat względem takich lig jak choćby Ekstraklasa. Na Wyspach, sugerując się opiniami tamtejszych dziennikarzy i kibiców, Islandczyk po prostu nie radził sobie najlepiej w starciach fizycznych. Jego atutem nie są pojedynki w powietrzu, zresztą – Gretarsson mierzy tylko 185 cm. Nie można też powiedzieć, że dzięki niższemu wzrostowi jest wyraźnie szybszy niż przeciętny piłkarz na tej pozycji.
– Na pewno nie spodziewałbym się wiele od niego pod bramką rywala. Nie jest obrońcą, który sprawia zagrożenie przy stałych fragmentach gry. Nie jest najszybszym stoperem, ale nie ma problemu w powrocie do defensywy. Przede wszystkim to obrońca, który wygląda dobrze, gdy gra z wysokim partnerem obok siebie. Dobrze radzi sobie w roli drugiego środkowego obrońcy – powiedział na łamach portalu WrocławskieFakty.pl Sean McGinlay, dziennikarz zajmujący się Blackpool FC.
Jak zwykle przy tego typu transakcjach, plusów jest tyle co minusów. Raczej nie musimy się martwić, że Gretarsson będzie kolejnym Panticiem czy Solerem, bo – gdzie się nie spojrzy – da się dostrzec same dobre opinie o tym zawodniku. Kibice Blackpool żałują, że trener “Mandarynek”, Neil Critchley, nie dał mu więcej szans w kontekście powrotu do regularnej gry. Sytuacja Islandczyka stała się też o tyle trudna, że jego szkoleniowiec znalazł formułę z konkretną dwójką stoperów, z której nie chciał rezygnować. Tym samym potencjalny – zaznaczamy słowo “potencjalny”, bo przecież niezweryfikowany w dłuższej perspektywie – solidny środkowy obrońca na poziomie Championship, znający też system z trójką stoperów, trafił do Śląska Wrocław. Ma deficyty fizyczne, nie jest okazem zdrowia, ale zdaje się, że powinien wnieść coś ciekawego na polskie boiska. Verdasca, Lewkot czy Tamas po powrocie z obozu w Turcji nie będą mogli spać spokojnie.
WIĘCEJ O ŚLĄSKU WROCŁAW:
- Praszelik: „Nie latam w chmurach. 50% samokrytyki, 50% pewności siebie”
- Cały misterny plan… Ech, o największej klapie transferowej Śląska od lat
- Co zrobić z ambicją Fabiana Piaseckiego?
Fot. Newspix