Maciej Gil w Polsce pracował w Śląsku Wrocław i Koronie Kielce. Po odejściu z pierwszoligowca postawił na egzotyczny kierunek i został skautem saudyjskiego Al-Fateh. Dlaczego klub z Arabii Saudyjskiej buduje dział skautingu? Jak wygląda życie w tym kraju i tamtejsze zespoły niekoniecznie celują w piłkarzy z Europy? Ile się płaci w tamtejszej Ekstraklasie? Jakie są fakty i mity dotyczące Arabii i tamtejszej ligi? Zapraszamy za kulisy czołowych azjatyckich rozgrywek ligowych, które nam kojarzą się głównie z ogromnymi pieniędzmi.
Czym zajmujesz się w Arabii Saudyjskiej?
Jestem głównym scoutem w klubie Al-Fateh, który występuje w Saudi Professional League, czyli na najwyższym poziomie rozgrywkowym w kraju – odpowiednik Ekstraklasy.
Jak wygląda praca skauta w takim kraju?
Do klubu wpływa mnóstwo ofert od menadżerów. Naprawdę mnóstwo, bo wiadomo — każdy chce wytransferować zawodnika do Arabii Saudyjskiej, tu są pieniądze. Zarząd klubu jest dość rozbudowany i każdy z jego członków wysyła mi wszystkich piłkarzy, których ktoś im polecił. Mam sumiennie zweryfikować te oferty, obejrzeć zawodników, przygotować raporty i prezentacje. To jest jakieś 60% mojej pracy, a 40% to samodzielny skauting, oglądanie meczów — głównie lig w Algierii, Maroko, trochę w Tunezji i większość lig w Ameryce Południowej: Brazylia, Argentyna, Kolumbia i kilka mniejszych — i podsuwanie własnych propozycji. Jeśli chodzi o Europę, to nie śledzę tego zbyt uważnie, ale wiadomo: znam te ligi, Ekstraklasę znam bardzo dobrze. Jakieś tematy z Europy się pojawiają, ale nie jesteśmy pewni, bo w tym kraju Europejczycy często mają problem z szybką aklimatyzacją. Najlepiej adaptują się piłkarze z północy Afryki albo z Ameryki Południowej, z krajów, które wymieniłem.
Czyli jest research, weryfikacja. To ciekawe, bo my przeważnie patrzymy na te kluby tylko przez pryzmat pieniędzy i zachcianek szejków.
To ma potwierdzenie w przypadku Zjednoczonych Emiratów Arabskich czy Kataru. Znam kilku Europejczyków, którzy tam żyją i bardzo dobrze się tam czują. Do naszego klubu czy do naszej ligi mogliby przyjść tylko dlatego, że nasze rozgrywki są zdecydowanie najlepsze, jeśli chodzi o poziom sportowy. Finansowo nasze kluby pewnie też by ich przebiły, ale wszystko rozbija się o tę jakość życia.
Jak szukacie zawodników? Tworzycie jakiś profil, dbacie o to, żeby pasowali do kręgu kulturowego?
Rozmawiamy chwilę po tym, jak klub zakończył współpracę z trenerem Yannickiem Ferrerą, który był pół Belgiem, pół Hiszpanem, ale do tej pory mieliśmy sztab belgijski, który miał konkretnie sprofilowanych zawodników pod swoje wymagania. Prezydent też powiedział mi, że idziemy w tym kierunku, że priorytetem są zawodnicy z wymienionych regionów. Czasami ciekawi są też zawodnicy z Azji: Korea Południowa, Japonia, Uzbekistan. Dzieje się tak dlatego, że grając w Azjatyckiej Lidze Mistrzów, musisz mieć jednego zawodnika z tych krajów, żeby spełniać wymogi regulaminu. Nam na ten moment Liga Mistrzów nie grozi, po prostu jest to jakiś handicap i trzeba być przygotowanym na taką ewentualność.
Z drugiej strony np. zawodników z ligi tureckiej, oglądam tylko jeśli kończy im się kontrakt. Jest jakieś polityczne tarcie na linii Arabia Saudyjska — Turcja, a że wszystkie bądź większość klubów są w części miejskie, to arabscy ligowcy dostali sugestię by nie negocjować z klubami z Super Lig. Nie chcą, żeby państwowe pieniądze, które płacą klubom, były wydawane w Turcji. Dlatego też, jesteśmy w stanie sprowadzić zawodnika, który grał w Turcji w pewnym momencie swojej kariery, ale jeśli jest pod kontraktem w danej chwili to nie będzie dla nas interesujący.
Mówiłeś, że właśnie rozstaliście się z trenerem. Szkoda, bo w tym temacie także się wyróżnialiście. Na Transfermarkt Yannick nadal „pracuje” u was i widzę, że ma — a raczej miał — jeden z najdłuższych staży w lidze.
Nie warto patrzeć na Transfermarkt jeśli chodzi o arabskie kluby. Mają sporo nieaktualnych informacji. Baza danych na tym rynku u nich jeszcze kuleje. Natomiast co do trenera: tu znów dochodzi kwestia naszego prezydenta, on nie ma mentalności typowej dla tego regionu świata. Inne zespoły zmieniają trenerów bardzo szybko, my wytrzymaliśmy bardzo długo, około 2,5 roku. Gdy mnie jeszcze nie było, uratował ligę, potem zrobił dobry wynik.
Yannick już blisko 10 lat temu był asystentem w Arabii Saudyjskiej. Mówił, że kraj bardzo się zmienił, ale wiedział, w co wchodzi. To bardzo dobry trener, każdy był z niego zadowolony, nawet jeśli coś się wypaliło. Konkretny i zdecydowany, ale chce grać w piłkę. Nie jesteśmy zespołem, który muruje, to belgijska szkoła. W jego rodzinie jest dwóch innych trenerów, którzy pracują w Belgii, on jest najmłodszy z nich.
Co do trenerów — wasz klub naciął się kiedyś na Ricardo Sa Pinto.
Był tutaj, pytałem o niego. Powiedziano, że nie pasował tutaj mentalnie. Potwierdziło się to, co działo się w Polsce i innych klubach co wiemy z doniesień medialnych. Ogółem jednak w Arabii lubią szkoleniowców z Portugalii.
Ok, wracając do transferów: nie jest tak, że rzucacie się na każdego piłkarza, który ma fajne CV i chce tam grać, bo was na to stać?
Powiedziałbym, że są dwa mity: że Arabowie ściągają piłkarzy bez żadnego sprawdzenia i że nie znają się piłce. Myślę, że większe gwiazdy idą do MLS, tutaj trafiają znani zawodnicy, ale o określonym profilu. Na przykład Talisca czy Bafetimbi Gomis, Odion Ighalo albo Ever Banega. Ale też nie ma czegoś takiego jak rozwinięte działy skautingu, my dopiero zaczynamy to budować. Ostatnio byłem w Arabii i szkoliłem dwie osoby, które są naszymi skautami. Często jest tak, że to trenerzy decydują o tym, jakich zawodników chcą, bo kluby ściągają dobrych szkoleniowców, którzy wiedzą, jak budować zespół.
TONY KREATYWNOŚCI, MNIEJ ROZSĄDKU. HISTORIA EVERA BANEGI
To czemu wy idziecie w skauting, skąd pomysł na wyłamanie się?
Nasz prezydent jest bardzo otwartym człowiekiem. W naszym mieście i regionie od stu lat rządzą duże rodziny. On do jednej z nich należy, ma swoje biznesy, zarządza też klubem. Przedstawiciele tych rodzin to nasi sponsorzy. Jeden z nich ma salon KIA, inny pasaże handlowe, kolejny piekarnie, jeszcze inny prywatny szpital, z którego korzystamy. Są takie trzy, cztery rodziny, których przedstawiciele są w zarządzie klubu. On jest prezydentem, czyli przekładając na nasze warunki: kimś w rodzaju szefa rady nadzorczej. Kto inny jest z kolei prezesem.
Ogółem Arabia Saudyjska jest zamkniętym krajem, ciężko się tu dostać i złapać kontakt bez dojścia albo bez znajomości języka arabskiego. Tak jak powiedziałem, prezydent naszego klubu ma trochę inne podejście, także do zarządzania klubem. Mamy duże pieniądze na pensje czy premie, średnie kluby, które grają w Lidze Europy czy Lidze Konferencji raczej nie mogą z nami konkurować pod tym względem. Ale u nas dwa razy oglądamy dolara, zanim go wydamy. Nasz prezydent zgarnia nagrody za zarządzanie klubem, nie robimy kominów płacowych, nie chcemy przepłacać za transfery, jednak kluczową kwestią jest jak bardzo nam zależy na danym zawodniku.
Co to za nagrody za zarządzanie klubem?
Są to nagrody przyznawane przez federację. Nie wiem do końca na czym to polega. Wiem, że ma to związek z bilansem finansowym klubu w danym okresie. Jeśli chodzi o pieniądze, to Saudyjczycy dobrze zarabiają u siebie, także dlatego nie są chętni, żeby jeździć do Europy. Ogółem oni są zafascynowani tutejszymi rozgrywkami. Wiadomo, że znają największe kluby świata, ale najbardziej żyją Azjatycką Ligą Mistrzów. My sprzedaliśmy dwóch zawodników, Saudyjczyków, do Al-Nasr za kilkanaście milionów euro. To są bardzo duże pieniądze, zwłaszcza jak na transfer wewnątrzkrajowy. Oni są też w cenie, bo czterech zawodników z Arabii Saudyjskiej musi grać w meczu.
Czyli trochę jak w Chinach — Chińczycy przeprowadzali duże transfery wewnątrz ligi, bo musieli wystawiać swoich rodaków. A skoro tak, to ci byli z automatu drożsi niż w normalnych warunkach rynkowych.
Tak, a nie jest łatwo o dobrych Saudyjczyków. I tutaj wracamy do pomysłu utworzenia działu skautingu: nasz prezydent chce, żebym przeszkolił skautów, którzy będą pracowali w niższych ligach w Arabii: pierwszej, drugiej i rozgrywkach młodzieżowych. W ten sposób chce zarabiać na transferach.
Jakie warunki panują na tych niższych szczeblach?
Jest wyraźna różnica poziomów pod względem sportowym jak i organizacyjnym. Jesteśmy w stanie wyciągnąć bez żadnego problemu każdego zawodnika z niższych lig. Tylko działa też prawo rynku, bo na tych piłkarzy patrzy też Al-Hilal czy inne czołowe kluby. Oni zgarniają wyróżniających się zawodników, płacą za nich duże pieniądze. To nie jest dla nich żadne ryzyko, mogą pozwolić sobie na nietrafione transfery.. Dlatego otwieramy dział skautingu, żeby ich wyprzedzać.
Szkolenie młodzieży: jak to wygląda? Pytam też o infrastrukturę, nie tylko o poziom szkolenia.
Są posiłki z Europy, u nas w akademii mamy hiszpańskich trenerów w każdej kategorii wiekowej. W innych klubach także są Hiszpanie czy Portugalczycy. Starają się wdrażać metodologię, bo to tak naprawdę początki szkolenia, o jakim mówimy w przypadku klubów europejskich. Jeżeli chodzi o infrastrukturę, to znam tylko nasz przykład — mamy bardzo dobre warunki. Właśnie zrobiliśmy dwa dodatkowe boiska, więc mamy ich już pięć. Jedno dedykowane pierwszej drużynie i cztery dla akademii. Obok mamy stadion, który przechodzi renowację, to obiekt miejski, na którym będą mogły grać dzieci i młodzież.
W naszym regionie jest kilka zespołów. My w najwyższej klasie rozgrywkowej, a w pierwszej lidze: Hajer — grał tam Łukasz Gikiewicz — który gra w tym mieście, Al-Adalah, z którą dzielimy stadion. Derbów nie mamy, chyba że liczymy mecz z Al-Ettifaq – klub z miasta Dammam, które dzieli nas półtorej godziny drogi.
Jak wielu Saudyjczyków gra w piłkę?
Nie wiem, czy to sport narodowy, ale chyba najważniejszy w państwie. Reprezentacja pewnie pojedzie na mistrzostwa świata, dobrze sobie radzi. W Arabii Saudyjskiej są rozgrywki młodzieżowe na kształt naszej Centralnej Ligi Juniorów. To liga U-19, ogólnokrajowa, latają na mecze samolotami po całej Arabii. U-17, U-15 – tak samo. Jeśli chodzi o ligi seniorskie to poza ekstraklasą są jeszcze dwie.
Co z polskimi piłkarzami? Mówiłeś, że niekoniecznie interesują was Europejczycy, ale z drugiej strony znasz dobrze nasz rynek. Mógłbyś wyciągnąć kogoś, kto akurat da radę.
Kiedyś w naszym klubie był Michał Janota, który nie grał za dużo. Wzięli wtedy innych obcokrajowców, on był ósmym, dziewiątym, nie zawsze się łapał. On tam nie pasował, bo to nie jest mobilny zawodnik, to jest kreatywna “dziesiątka”. W tej lidze piłka jest otwarta, jest dużo faz przejściowych, trzeba biegać, atakować wolne przestrzenie. Warunki też są takie, że w 60-70 minucie gry jest ciężko pod względem wydolnościowym. Michał z tego co słyszałem też nie grał na swojej nominalnej pozycji gdzie mógłby pokazać swoje wszystkie atuty. Były tematy z Polski, ale żaden nie był blisko. W poprzednim okienku byliśmy zainteresowani jednym zawodnikiem, jednak nie chcę zdradzać nazwiska. Na pewno nie możemy kupić takich piłkarzy jak Jakub Moder czy Kacper Kozłowski, to oczywiste. Ale wyróżniający się obcokrajowcy mogą być w kręgu naszych zainteresowań.
Są sporadyczne, pojedyncze tematy, jednak nie są to zwykle Polacy. Nam trudniej się zaadaptować, chociaż oczywiście to zależy od każdego z osobna, od tego jakim jest człowiekiem. Ja oceniam piłkarzy według dwóch kategorii: pierwsza — czy pasuje do ligi i kraju, czy się tu odnajdzie, druga — czy pasuje do naszego zespołu i profilu, którego potrzebuje trener. Nam niekoniecznie pasowałoby to miejsce do życia.
Dlaczego?
Ciężko się tu żyje. Obcokrajowcy mieszkają w hotelu, raczej bez rodzin. Mamy kilku Europejczyków: bramkarza z Ukrainy Maksyma Kowala, Ivana Santiniego z Chorwacji, dwóch Marokańczyków, Algierczyka, Peruwiańczyka. Ten ostatni, Christian Cueva, to ciekawy przykład. Jest na wysokim kontrakcie, wynajął sobie willę dla całej rodziny, żeby mu się tu dobrze żyło.
Nasze miasto to miasto kategorii B. Nie jest to top, ale niczego nie brakuje. To nie Rijad czy Jeddah. Inna ciekawostka — zagraniczni piłkarze, którzy znają ligę arabską, czasami nie chcą do nas przyjść, bo wiedzą, co to za miejsce a oni chcą żyć tylko w tych dwóch miastach, w — nazwijmy to — kategorii A. Tam są piękne, zamknięte osiedla i luksus. W Jeddah jest np. bardziej europejsko. U nas największym atutem jest to, że mamy blisko do Dubaju, Bahrajnu czy Kataru i niektórzy zawodnicy latają tam, gdy mają kilka dni wolnego.
Wracając do pytania: po kilku miesiącach pracy tutaj wiem już, kto by to wytrzymał, a kto nie. Początkowo myślałem, że zawodnik, który robi różnicę w Ekstraklasie, może być gwiazdą ligi arabskiej. Teraz myślę, że tak nie jest, że mógłby się nie zaaklimatyzować. Prezydent powiedział mi to już na początku: nie każdy piłkarz z Europy, o którym myślisz, da sobie tu radę.
Jak rozumiem ty nie mieszkasz na stałe w Arabii Saudyjskiej.
Nie, mieszkam trochę tu, trochę tam. Na ten moment taka przeprowadzka nie jest dla mnie możliwa ze względów rodzinnych. Umówiłem się, że będę tam co trzy miesiące na kilka tygodni. Na co dzień rozmawiamy na Zoomie, WhatsAppie z prezydentem czy członkiem zarządu odpowiedzialnym za stronę sportową i transfery. Gdybym był singlem, nie miał małego syna, to nie byłoby dla mnie problemem pojechać tam na rok/dwa. Ale mając rodzinę na ten moment raczej się nie zdecyduję. Dla syna temperatury tam są kosmiczne, tak naprawdę i tak siedzielibyśmy ciągle w hotelu.
NAJBOGATSI WŁAŚCICIELE KLUBÓW PIŁKARSKICH NA ŚWIECIE
A jak poradzić sobie z tymi temperaturami? Jak zminimalizować ryzyko dla piłkarzy?
Kiedy tam pojechałem i wyszedłem o 10 z hotelu, bo myślałem, że to będzie jeszcze dobra godzina, to od razu wróciłem, bo nie dało się wytrzymać. Od 8 do 16 nie wychodzi się na zewnątrz. Wewnątrz jest klimatyzacja, więc jest ok. Po godz. 17 zaczynają się treningi, wtedy nie jest już tak ciepło. Ja akurat byłem w Arabii w okolicach października i było wtedy ok. 35 stopni. Dla nich to już prawie zima, dobre warunki do treningu. Mecze też najczęściej zaczynają się po godz. 17. Wtedy robi się ciemniej, jest delikatny orzeźwiający wiatr, można grać i trenować.
Europejczycy muszą się na pewno jakoś suplementować, żeby wytrzymać tam na co dzień, ale bogatsi Arabowie mają pewien sposób. Na uboczu miasta mają wille wypoczynkowe, mocniej zalesiony teren, tam jest chłodniej i tam spędzają całe dnie. Oglądają sobie mecze, odpoczywają. Jeśli możesz sobie na takie ranczo pozwolić, to możesz przyjemnie spędzić dzień. Nawet raz tam zmarzłem!
Aha, jeszcze ostatnio była ciekawa sytuacja, bo podczas meczu ligowego spadł deszcz. I to obfity, ulewa. Oczywiście dla nas to normalne, ale tam pada zwykle ok. 10 dni w roku. Czasami nawet trzy dni. Więc to była niespotykana sytuacja.
Mówiliśmy o Polakach czy piłkarzach z Ekstraklasy w Arabii Saudyjskiej. A odwrotnie? Wiadomo, że nie przyciągniemy nikogo z tej ligi zarobkami, ale poziom sportowy, wizja gry w Europie, otoczka — dałoby radę kogoś przekonać?
Saudyjczyka na pewno nie, oni tu mają za wygodnie. Choć jeśli chodzi o umiejętności, to myślę, że nasz młody napastnik i prawy obrońca to zawodnicy, którzy byliby w stanie grać w Europie. Mają fajny potencjał, taka Belgia — daliby radę. Inni zawodnicy mogliby być zainteresowani, zwłaszcza jak po np. dwóch latach zarobi sporo pieniędzy, a będzie miał dość życia tutaj. Natomiast nie jest to rynek, który polecałbym polskim klubom. Nie wyobrażam sobie np. żeby Brazylijczyk z tej ligi zamienił Arabię na Polskę. Wiadomo, różne są sploty wydarzeń i czynniki wpływające na transfer, ale nie widzę w tym sensu.
To powiedzmy wprost, ile zawodnik może zarobić na grze dla Al-Fateh?
Jeśli podpisze dwuletni czy trzyletni kontrakt, to bardzo dużo. Możemy założyć, że widełki to milion — dwa miliony dolarów za sezon. Nie jesteśmy klubem, który płaci najmniej, ani też nie jesteśmy klubem płacącym najwięcej. Jesteśmy średniakiem, który nie wydaje głupio pieniędzy. Zwykły arabski ligowiec dobrze tutaj żyje, dobrze zarabia. Ci ocierający się o reprezentację — bardzo dobrze.
Kibice interesują się klubami, żyją tym wszystkim?
Żyją, żyją. My mamy średnią widownię na poziomie 8-10 tys. osób, do 12 tysięcy. Pojemność naszego stadionu to 15-18 tysięcy, więc nie jest źle. Na półfinale Azjatyckiej Ligi Mistrzów Al-Hilal kontra Al-Nasr było 25 tysięcy widzów. To było już w pandemii, a mają tu restrykcje. Bez aplikacji, szczepienia czy testu nie wejdziesz na stadion, policjanci nie wpuszczą cię za bramy. To trochę wpływa na frekwencję, ale Saudyjczycy lubią piłkę. Mają swoje studia pomeczowe, przedmeczowe. Nie wiem tylko co tam mówią, bo kompletnie tego nie rozumiem!
Pewnie, że nie znasz się na piłce i robisz fatalne transfery.
(śmiech) Jeszcze nie miałem okazji ściągać wielu piłkarzy, dopiero będę mógł się wykazać.
To za jaki transfer będziemy mogli cię rozliczać?
Teraz ściągnęliśmy Brazylijczyka Petrosa, który grał już w Arabii, konkretniej w Al-Nasr. Znaliśmy go dobrze, do tego dodatkowo go zweryfikowałem. Stwierdziliśmy, że będzie lepszą opcją niż kilku zawodników z Europy, mówię tutaj o piłkarzach, którzy np. nie łapią się do pierwszego składu np. Sevilli, bo o takich myślimy. Ale będę się starał namawiać ich, żeby spróbować czegoś nowego. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
WIĘCEJ O ARABII SAUDYJSKIEJ:
- Mierzejewski o grze w Arabii Saudyjskiej: Spełniłem marzenia!
- Arabia Saudyjska, czyli skazani na oklep
- Maciej Gil: Przyzwoity skauting to koszt jednego piłkarza Ekstraklasy
SZYMON JANCZYK
fot. archiwum prywatne