Reklama

Mikael Ishak – napastnik, jakiego szukał Lech | ANALIZA

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

01 września 2020, 19:11 • 6 min czytania 19 komentarzy

Mikael Ishak z przytupem przywitał się z polskim podwórkiem. W czterech meczach strzelił cztery gole, wydatnie pomógł w awansie do kolejnej rundy Ligi Europy. I choć wyniki Kolejorza w Ekstraklasie nie porywają, to Szwed wygląda na idealne zastępstwo Christiana Gytkjaera. Postanowiliśmy przyjrzeć się bliżej stylowi gry snajpera poznaniaków. Pierwsze wnioski? Do gry lechitów pasuje jak ulał. 

Mikael Ishak – napastnik, jakiego szukał Lech | ANALIZA

Po tych pierwszych czterech starciach w wykonaniu Ishaka potwierdza się właściwie wszystko to, co słyszeliśmy do niemieckich i szwedzkich dziennikarzy tuż po transferze Szweda do Lecha. Mówili nam oni o tym, że Ishak świetnie współpracuje z zespołem, dobrze strzela z obu nóg, bardzo dużo pracuje na boisku i znakomicie balansuje na linii spalonego. To nie było pustosłowie. Obejrzeliśmy wszystkie jego akcje od początku sezonu i usiedliśmy do skromnej analizy.

Ciągle tworzy linię do podania

Bardzo istotną cechą dla napastnika Lecha jest to, by uczestniczyć w grze ofensywnej poznaniaków. Oczywiście napastnik w modelu gry Lecha w dużej mierze jest egzekutorem, ale żeby dojść do sytuacji strzeleckiej w tej małej grze lechitów siłą rzeczy snajper musi wymuszać swoim ruchem podanie od kolegów. Dzisiejszy futbol idzie w tę stronę. O ile pomocnicy w fazie budowania ataku powinni pokazywać się do podania do nogi, o tyle w przypadku skrzydłowych i napastników bardzo istotna jest tzw. gra przestrzenią. Czyli twój ruch ma wymuszać podania na wolne pole, a nie podanie ma wywoływać twoją reakcję. Dzięki temu masz większą szansę na zdobycie przewagi nad rywalem.

Ishak robi to do tej pory bardzo dobrze. Gdy z Valmierą Lech Poznań atakował skrzydłami, wówczas Ishak przy każdej szybszej akcji próbował wymusić zagranie po ziemi za obrońcami.

Reklama

Podobnie wyglądało to w starciu z Wisłą Płock, gdy właściwie przy każdej kontrze Ishak próbował znaleźć wolne miejsce za plecami rywali.

Ale przecież gra poznaniaków nie opiera się tylko na szukaniu dośrodkowań ze strony skrzydłowych. Zdecydowanie częściej lechici opierają swoją grę na szukaniu miejsca do podania przez środek boiska. I w tym modelu Szwed również odnajduje się bardzo dobrze. Wielokrotnie przykleja się do rywali w trakcie budowy ataku pozycyjnego przez Kolejorza, by w dogodnym momencie odskoczyć i wyjść na wolne pole, gdy pomocnik z piłką może do niego zagrać.

Gol na 2:0 z Valmierą.

W ten sposób Ramirez wykreował mu sytuację strzelecką w starciu z Zagłębiem.

Reklama

Ale i w podobny sposób padł gol Ishaka w Lubinie. Najpierw Ishak tworzy linię podania od Satki, Słowak wybiera jednak Tibę. Napastnik jednak momentalnie pokazuje się do gry Portugalczykowi, by wreszcie przejąć od niego piłkę już w samym polu karnym. Przez te siedem sekund akcji właściwie w każdym momencie Ishak jest pod grą, choć sam atak zaczyna się jeszcze na połowie Lecha.

Każdy strzał to okazja do kolejnego strzału

W czterech pierwszych meczach tego sezonu lechici oddali aż 85 uderzeń. Wiele z nich zostało oddanych jeszcze sprzed pola karnego. Część z nich została odbita przed bramkarzy lub piłka po rykoszecie od obrońcy spadła gdzieś między linię obrony a golkipera. I właśnie na takie piłki czyha Ishak. Snajper Lecha z automatu rusza do przodu (często jako jedyny w zespole), gdy któryś z kolegów składa się do strzału.

W starciu z Valmierą po jednym z takich ruchów Ishak trafił w słupek, natomiast jeszcze w tym samym meczu dzięki zachowaniu Ishaka i pójściu do końca za akcją Kolejorz objął prowadzenie. Szwed rusza do piłki w momencie, gdy Moder już oddaje strzał.

Biorąc pod uwagę, jak często próby uderzeń z dystansu podejmują Tiba, Ramirez (obaj przekroczyli w zeszłym sezonie granicę stu strzałów, większość spoza pola karnego) oraz Moder, to można przypuszczać, że trafienie z Valmierą nie było jedynym takim trafieniem, którym w tym sezonie popisze się Ishak.

Gubienie krycia w polu karnym

Ważną cechą Ishaka jest też to, jak potrafi zrobić sobie miejsce w polu karnym. Nie ma takich warunków fizycznych jak Pekhart, nie jest może tak zwrotny jak Jimenez, zatem musi bazować na sprycie. Odskoczenie od rywala w kluczowym momencie ataku powoduje, że Szwed już w tych czterech meczach często pozostawał bez krycia w obrębie szesnastki. Tak padł gol w starciu z Wisłą Płock.

Ale podobne zachowania widzieliśmy już w meczach z Odrą, Zagłębiem czy Valmierą. Ruch na pierwszy słupek, doklejenie się, a później oderwanie od rywala – elementarz snajpera, który nie dla każdego napastnika jest oczywisty. A przy bardzo aktywnych skrzydłach Lecha Ishak po prostu musi tak grać. I robi to bardzo dobrze.

Napastnik mobilny

Przed transferem Szweda do Poznania sporo słyszeliśmy o tym, jak bardzo jest on wybiegany. W barażach o utrzymanie Norymbergi w 2. Bundeslidze był piłkarzem najwięcej biegającym w swojej drużynie (a grał jako napastnik). I te zapowiedzi zdają się potwierdzać w pierwszych dwóch kolejkach Ekstraklasy.

W meczu z Zagłębiem Ishak:

  • przebiegł 10,66 kilometra (drugi wynik w Lechu)
  • wykonał 10 sprintów (czwarty wynik w Lechu)
  • przeprowadził 61 szybkich biegów (najwięcej na boisku)

W całej kolejce z napastników tylko Frączczak i Jimenez pokonali dłuższy dystans (obaj na niższej intensywności). I jedynie Jaroch i Krawczyk wykonali więcej sprintów (obaj jednak przebiegli mniejszy dystans ogólny).

W meczu z Wisłą Ishak:

  • pokonał 10,47 kilometra (drugi wynik w Lechu)
  • wykonał 9 sprintów (czwarty wynik w Lechu)
  • przeprowadził 45 szybkich biegów (czwarty wynik w Lechu)

W drugiej kolejce więcej biegali od niego Pekhart oraz Kante i znów Frączczak (to najbardziej wybiegany napastnik w lidze), w kontekście intensywności prześcignęli go m.in. Pekhart i Puljić. Ishak nie jest może jakiś demonem prędkości, bo na boiskach Ekstraklasy nie złamał jeszcze granicy 31 km/h, natomiast rekompensuje to sobie odpowiednim timingiem w wyjściu na pozycje. Dzięki temu jest w stanie wygrywać walkę o pozycję za linią obrony z teoretycznie szybszymi stoperami.

Stać go na przebicie Gytkjaera?

Christian Gytkjaer zapisał piękną kartę w historii Lecha Poznań. Zdobył 65 bramek w 119 meczach, strzelał gola średnio co 142 minuty na boisku, pożegnał się z Polską zdobyciem korony króla strzelców. Ishak póki co w czterech meczach ma cztery trafienia na koncie, trafia do siatki średnio co 84 minuty. Oczywiście próba statystyczna dla Szweda jest póki co za mała, byśmy mogli go rzetelnie ocenić na tle Duńczyka – nie ten czas, nie ten etap sezonu.

Natomiast trzeba pamiętać o tym, że Lech z Gytkjaerem tak naprawdę nic nie wygrał. – Było fajnie, gdy strzelał gole. Ale gdy nie trafiał do siatki, to wyglądało to tak, jakbyśmy grali w dziesięciu – mówił niedawno Ryszard Rybak, były zawodnik Kolejorza.

Sposób gry Ishaka sprawia, że jest nieco mniej zależy od kolegów niż było to w przypadku Gytkjaera. Nadal musi czekać na podania, ale wielokrotnie samym swoich zachowaniem powoduje, że pomocnikom gra się łatwiej. Nie muszą wymyślać za napastnika pomysłów na dogrania, tylko sam napastnik prowokuje ich do określonego zagrania. Do tego dorzućmy to rzucanie się na dobitki jak wygłodniały pies na surowe mięso.

Niczego nie przesądzamy, ale wydaje się, że Ishak powinien w tym sezonie strzelić spokojnie te piętnaście goli w lidze. Czy Kolejorz będzie miał coś z tego na koniec sezonu? Cóż, też chcielibyśmy to wiedzieć, Stefan.

DAMIAN SMYK

fot. NewsPix

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

19 komentarzy

Loading...