Reklama

Japonia – trudny rywal dla Polski od 1996 roku

Przemysław Michalak

05 grudnia 2025, 22:24 • 6 min czytania 1 komentarz

Naszym potencjalnym rywalem z drugiego koszyka w grupie F na mistrzostwach świata 2026 jest reprezentacja Japonii. Mamy tu jakiś element niecodzienności, ale minęło raptem siedem lat od pamiętnego, „wychodzonego” zwycięstwa nad Azjatami podczas MŚ 2018, więc trudno mówić o większej egzotyce i powiewie świeżości.

Japonia – trudny rywal dla Polski od 1996 roku

Mecz z Japonią na rosyjskim mundialu to chyba najbardziej zawstydzające zwycięstwo Biało-Czerwonych na dużym turnieju. Niby wygraliśmy, ale ostatnie kilkadziesiąt minut było pozorowaniem gry z obu stron. Słynny niski pressing, o którym mówił Adam Nawałka, na pewno to pamiętacie. Nam pasowało, że prowadzimy i w końcu zapunktujemy. Japonii porażka w takim stosunku też odpowiadała, bo i tak przechodziła dalej. Bała się więc bardziej zaryzykować i dostać drugą bramkę w plecy z kontry.

Reklama

Doszło więc w drugiej połowie do nieformalnego porozumienia, że już wzajemnie się nie krzywdzimy. Gra z rzadka była przerywana i stojący przy linii bocznej Jakub Błaszczykowski nawet nie wszedł na boisko. Kamil Grosicki udawał, że go boli… O rany, te wspomnienia do dziś bolą.

W XXI wieku z reprezentacją Kraju Kwitnącej Wiśni mierzyliśmy się jeszcze raz i także mina człowiekowi cierpnie. Po długim wyczekiwaniu Polacy wreszcie wrócili na salony, dostając się na mistrzostwa świata w Korei Południowej i Japonii. Wiosna 2002 była czasem przygotowań do imprezy.

W lutym zdążyliśmy towarzysko pokonać Wyspy Owcze (2:1) i Irlandię Północną (4:1). Dobry nastrój po awansie sprzed paru miesięcy został utrzymany. I nagle w marcu na stadion Widzewa przyjechali azjatyccy goście, niszczyciele dobrej zabawy. Współgospodarze mundialu sprowadzili nas na ziemię, to był pierwszy z wielu gongów, który nas czekał w kolejnych miesiącach.

Przekonaliśmy się wtedy, że Azjaci może i są drobniejsi, ale w żadnym razie nie są delikatni. „Nie cofali nóg, nie unikali starć jeden na jednego, bez cienia strachu skakali naszym na plecy. Dosłownie. Pierwszym, który przekonał się na własnej skórze, że to nie będzie finezyjny futbol, był Marek Koźmiński, który dobrych kilkadziesiąt sekund nie mógł się podnieść z murawy po szarży jednego z napastników gości” – pisał w tygodniku „Piłka Nożna” śp. Janusz Atlas.

Najlepszą sytuację mieliśmy na samym początku, gdy Olisadebe zmarnował podanie Kryszałowicza. Później było już tylko gorzej. Na dodatek w pewnym momencie jakiś kretyn z trybun rzucił petardę pod nogi odwróconego plecami Jerzego Dudka, ogłuszając go na dłuższą chwilę.

Mecz ten dobitnie pokazał, że wielu żelaznych kadrowiczów nie znajduje się w dobrej formie. Przekonaliśmy się też, jaka może być skala wyzwania w konfrontacji z przeciwnikiem o takiej charakterystyce. Po kilku miesiącach jeszcze zimniejszy prysznic sprawili nam przecież Koreańczycy, z którymi pojedynki główkowe przegrywał Radosław Kałużny.

Wcześniej z Japonią szło nam dobrze. Wróć… naszej kadrze U21

Japonia do pewnego momentu pod względem piłkarskim kojarzyła nam się wyłącznie pozytywnie. Zimą 1981 roku wylecieliśmy do Kraju Kwitnącej Wiśni na cztery sparingi w ciągu ośmiu dni. Wygraliśmy… wszystkie! Najciekawsze było jednak co innego. Okazało się, że według pierwotnego założenia wysłaliśmy tam reprezentację młodzieżową, a w papierach stanęło, że grali seniorzy.

„Dopiero po latach piłkarze dowiedzieli się, że wybrali się tam w roli… pełnoprawnych reprezentantów kraju, a wielu z nich właśnie na Dalekim Wschodzie zaliczyło debiut w koszulce z orłem na piersi. Wszystko przez kierownika drużyny Pawła Byrę, który już na miejscu – zamiast zgłosić występ kadry U21 – wpisał do protokołu ekipę z kategorii A. I tak, trochę przypadkiem, katalog sukcesów naszego futbolu powiększył się o cztery efektowne zwycięstwa” – czytamy na laczynaspilka.pl.

Japończycy przestali być wdzięcznym rywalem w 1996 roku. Biało-Czerwoni znajdowali się wtedy w rozsypce po zawalonych eliminacjach do EURO. Po wyjazdowym remisie z Francją szanse na awans były realne, ale potem tylko zremisowaliśmy z już pewną swego Rumunią i przerżnęliśmy 1:4 ze Słowacją. Nadzieja przepadła. Na koniec, po 0:0 z Azerbejdżanem, z posadą pożegnał się Henryk Apostel.

Nowy prezes PZPN Marian Dziurowicz chciał w roli selekcjonera zainstalować Antoniego Piechniczka, dla którego byłby to głośny powrót. I doszło do niego, tyle że trochę później. Wcześniej kadrę przejął Władysław Stachurski i na początek wyjechał z nią na Puchar Carlsberga do Hongkongu. Inauguracyjny mecz z Japonią to aż 0:5 w papę. Kto pamięta polski futbol w latach 90., ten się nie śmieje. JEdną z bramek zdobył przeciwko nam… Kazuyoshi Miura. Tak, ten legendarny piłkarz, który dziś w wieku 58 lat nadal zawodowo gra w piłkę.

„PZPN otrzymał atrakcyjną finansowo ofertę i nie mógł odmówić. Do Azji pojechaliśmy w krajowym składzie, gdzie zadebiutowało aż pięciu zawodników; Marek Citko, Grzegorz Kaliciak, Paweł Skrzypek, Zbigniew Wyciszkiewicz i Mariusz Śrutwa” – opisuje portal polska-pilka.pl.

 – Patrząc na tych krasnoludków przed wyjściem na boisko, kiedy staliśmy w tunelu, śmieliśmy się, że do przerwy strzelimy im głową ze trzy bramki. No, padły trzy gole, bodaj dwa po uderzeniach głową, ale… dla nich. Totalnie nas zaskoczyli. Szybcy, zwrotni, latali między naszymi nogami jak samolociki. Żal był tym większy, że nie graliśmy źle. Marek Citko trafił w poprzeczkę, mieliśmy kilka swoich sytuacji. A oni co doszli pod naszą bramkę to był gol – opowiadał w „Fakcie” Sylwester Czereszewski.

Cóż, nie po raz pierwszy naszym wydawało się, że z tym rywalem pójdzie gładko. Podopiecznych Jana Urbana o takie zaniedbanie nawet nie podejrzewamy, chociażby z tego powodu, że reprezentacja Japonii jest dziś naszpikowana bardzo solidnymi zawodnikami z lig TOP 5. Nie ma w jej szeregach gwiazdy pokroju Roberta Lewandowskiego, ale naprawdę jest na kim oko zawiesić.

Kaouru Mitoma (Brighton), Takefusa Kubo (Real Sociedad), Kaishu Sano (Mainz), Ritsu Doan (Eintracht Frankfurt), Hiroki Ito (Bayern), Takumi Minamino (Monaco), Daichi Kamada (Crystal Palace) i jeszcze długo moglibyśmy wymieniać. Japończycy mają mnóstwo piłkarzy o statusie, o którym wielu naszych kadrowiczów z zagranicy może jedynie pomarzyć. Są wybiegani, przygotowani taktycznie i dobrzy piłkarsko.

A wszystko to spina selekcjoner Hajime Moriyasu, który przejął kadrę po mundialu w Rosji i prowadzi ją do dziś. Na MŚ 2022 jego drużyna pokonała w grupie Niemców i Hiszpanów, więc nawet sensacyjna porażka z Kostaryką jej nie zaskoczyła. W 1/8 finału za mocna okazała się Chorwacja.

W kwalifikacjach do mundialu w USA Japończycy grali bez większego stresu. W dwufazowych eliminacjach przegrali tylko raz – z Australią na wyjeździe (0:1). Z łatwością wygrali swoją grupę z bilansem bramkowym +27, co pokazuje, że lubią grać ofensywnie. Siódemka wrzucona Chinom, piątka Bahrajnowi, czwórka Indonezji, a było też pokonanie – świeżutko – w listopadzie towarzysko Brazylii (3:2). To będzie naprawdę trudna przeprawa. Obyśmy w razie czego okazali się dla nich trudniejszą przeszkodą.

Bilans Polski z Japonią

  • siedem meczów
  • pięć zwycięstw Polski
  • dwa zwycięstwa Japonii
  • bramki 14:10 dla Polski

CZYTAJ WIĘCEJ O MUNDIALU 2026 NA WESZŁO:

Fot. Newspix

1 komentarz

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Mistrzostwa Świata 2026

Reklama
Reklama