Reklama

Pięć goli Piasta! Szkoda tylko, że dwa wbił sam sobie…

redakcja

Autor:redakcja

25 lipca 2019, 22:40 • 3 min czytania 0 komentarzy

W pewnym sensie tak właśnie to powinno wyglądać. Przyjeżdża rywal z jednej z niewielu lig, które jeszcze w rankingu UEFA wyprzedzamy, więc mistrz Polski strzela pięć goli. Problem zaczyna się wtedy, gdy wbija bramki sam sobie. Piast, z doprawdy niewielką pomocą Riga FC, zdołał zapakować sobie dwie sztuki.

Pięć goli Piasta! Szkoda tylko, że dwa wbił sam sobie…

Jeśli tak wygląda najlepsza defensywa w naszym kraju, to jak wygląda najgorsza? Takie pytanie miało pełne prawo paść dzisiejszego wieczora. Gliwiczanie imponowali w poprzednim sezonie organizacją, świetnymi interwencjami stoperów, niesamowitymi paradami bramkarzy. W czwartek można się było na przykład zastanawiać, skąd wytrzaśnięto tak pokracznie grające sobowtóry Marcina Pietrowskiego i Urosa Koruna.

Pierwszy zagrał fenomenalną piłkę pomiędzy linię obrony a bramkarza do wybiegającego napastnika – niestety, nie był to Piotr Parzyszek, tylko Roman Debelko. Ukrainiec delikatnie dziubnął futbolówkę obok Frantiska Placha i został sam z pustą bramką. Korun nie potrzebował zaś nawet rywala – chciał zgrać długą piłkę głową do Placha, by ten mógł ją chwycić. No i chwycił – gdy trzeba było odplątać piłkę z siatki. Na Śląsku sporo kopalni, dziś Europa przekonała się, że poza kopalniami węgla kamiennego, jest też kopalnia piłkarskiej beki.

https://twitter.com/KleszczRex/status/1154480587551363072

Dzięki Bogu drużyna z Rygi wcale nie zaprezentowała o wiele lepszej gry obronnej, która podobno miała być jej atutem. Piast długo nie powiedział głośno i wyraźnie „sprawdzam”. Ale gdy już to zrobił, okazało się, że w opiniach o świetnej obronie Rygi tyle prawdy, co w północnokoreańskim dzienniku. Czerwiński mógł więc do wrzutki Konczkowskiego wyskoczyć nieniepokojony zza pleców Laizansa, Felix przy dośrodkowaniu Hateleya miał jeszcze łatwiejszą robotę – bramkarz Ozols myślami był już w drodze powrotnej, prawdopodobnie w okolicach Kowna. Zamiast wyjść do dośrodkowania, zrobił krok w przód, krok w tył, a gdy połapał się, że to nie gra taneczna tylko mecz piłkarski, było już za późno.

Reklama

Felixowi wciąż nie było dość – i chwała mu za to, bo jak się miało okazać minutę po jego drugim golu, zapas był Piastowi potrzebny. Trzecia bramka – jako bodaj jedyna w tym spotkaniu – nie wynikała jednak z błędu obrony, a z naprawdę znakomicie rozegranej akcji zespołowej, po której Hiszpanowi zostało tylko dobrze dołożyć nogę i skompletować dublet.

Chcielibyśmy po tym meczu dojść do pozytywnych wniosków – w końcu Piast wreszcie przypomniał sobie, w piątym meczu sezonu, że potrafi wygrywać. W końcu strzelił rywalowi trzy bramki, jego akcje nosiły znamiona składności. Zamiast tego trzeba się jednak martwić, że obrona gliwiczan znów – po błędach z Lechią czy BATE – rozjeżdża się jak karaibski surfer wrzucony omyłkowo do NHL.

Piast Gliwice – Riga FC 3:2
Czerwiński 66’, Felix 82’, 85’ – Debelko 22’, Korun 86’ (sam.)

fot. Michał Chwieduk, 400mm.pl

Najnowsze

Liga Europy

Liga Europy

Pytanie filozoficzne. Lepiej przegrywać w Lidze Mistrzów czy zwyciężać w Lidze Konferencji?

Michał Kołkowski
40
Pytanie filozoficzne. Lepiej przegrywać w Lidze Mistrzów czy zwyciężać w Lidze Konferencji?

Komentarze

0 komentarzy

Loading...