Filip Rózga, najnowszy debiutant w reprezentacji Polski, był zapowiadany przez Jana Urbana niemal od początku jego kadencji. To nie może dziwić, bo jest jednym z najbardziej oczywistych talentów ostatnich lat. W czasach, w których futbol to szybkość, dynamika oraz technika, łączy w sobie każdą z tych cech. Ci, którzy widzieli go w akcji, są przekonani, że tkwi w nim ogromny potencjał.

Czasy się zmieniają, lecz wciąż nie tak łatwo znaleźć regularnie grających nastolatków. Prawie sześćset minut dziewiętnastoletniego Filipa Rózgi w pierwszym sezonie — ba, w pierwszych miesiącach! — po wyjeździe z Ekstraklasy trzeba odbierać jako sukces. Zwłaszcza że większość sprzedanych przez polskie kluby piłkarzy w letnim okienku nie radzi sobie tak dobrze w nowym otoczeniu. Zresztą, gdy zerkniemy na to, którzy rodacy poza Rózgą mogą powiedzieć, że w jego wieku zbierają doświadczenie na poziomie piętnastu najlepszych lig w Europie, okaże się, że lista jest bardzo krótka:
- Jan Faberski,
- Kacper Potulski.
Ich przypadki są natomiast o tyle różne, że obaj zdążyli załapać się na piłkę młodzieżową, ostatnie szlify w zagranicznej akademii. Natomiast Filip Rózga piłkarsko dorastał w Cracovii. Sturm Graz przyjął go nie po to, żeby zdążyć jeszcze wykonać finalne poprawki — co spotkało np. Dominika Sarapatę w FC Kopenhaga — lecz po to, żeby wzmocnił zespół pełen ekscytujących talentów. I tak też się dzieje.
Spis treści
- Reprezentacja Polski. Kim jest Filip Rózga? Wychowanek Cracovii przebija się w Sturmie Graz
- Jak rodzice Filipa Rózgi pomogli mu w rozwoju talentu? Agent odsłania kulisy
- Filip Rózga wyróżniał się w Ekstraklasie i szykował się do transferu. W Cracovii był czołowym piłkarzem ligi na swojej pozycji
- Sturm Graz sprzedaje za miliony. Jak Filip Rózga odnalazł się w fabryce talentów z Austrii?
Reprezentacja Polski. Kim jest Filip Rózga? Wychowanek Cracovii przebija się w Sturmie Graz
W transferze Filipa Rózgi do Sturmu Graz nie było ani przypadku, ani domieszki szczęścia. Była długotrwała obserwacja, która poskutkowała pozytywnym werdyktem. Żeby taki wydać, pion sportowy austriackiego klubu musiał mieć absolutną pewność, że Rózga spełnia wszelkie parametry, jakie musi spełniać każdy nowy piłkarz w drużynie. Nie oznacza to, że Sturm się myli, ale skauting ma precyzyjny i konkretny, ograniczając tym samym ryzyko porażki.
— Obserwacja zaczęła się od pierwszej rundy poprzedniego sezonu. Ostatnia runda to było już oglądanie praktycznie każdego meczu. Każda agencja miałaby satysfakcję, że tak to wygląda, że ktoś ma wręcz bzika na punkcie młodego piłkarza, którego prowadzisz. Takie elementy sprawiły, że do tego tematu można było podejść spokojnie, że była to naturalna decyzja. Profile piłkarzy Sturmu, zwłaszcza w ofensywie, opierają się o ponadprzeciętną szybkość, czyli to, czym dysponuje Filip — mówi Weszło Michał Jamróz z agencji „INNfootball”, który od kilku lat współpracuje z Filipem Rózgą.
Świadomość tego, że futbol to intensywność i szybkość, dotarła do Polski z opóźnieniem, ale gdy już dotarła, to falą. W lidze łatwo wyróżnić topowych biegaczy, szybkościowców. Najlepszy z nich, Capita, już trzykrotnie w tym sezonie przekroczył próg 35 km/h. W poprzednim sezonie Rózga był numerem trzy na liście najszybszych — od reprezentanta Angoli oddzielił go jeszcze Mariusz Fornalczyk. Uwagę zwracało jednak to, że cała trójka należała do graczy bardzo powtarzalnych pod tym względem. Piłkarz Cracovii osiągnął prędkość maksymalną 35 km/h raz, lecz dziesięciokrotnie przekroczył granicę 34 km/h.
Kogoś takiego nie mogą przegapić kluby sprzedażowe, które wyspecjalizowały się w byciu punktem tranzytowym dla talentów, które w pierwsze tempo nie zachwycą na tyle, żeby trafić bezpośrednio do pięciu najlepszych lig Europy, ale mają ku temu potencjał. Podobna historia dotyczy przecież Michała Skórasia, który do Belgii — przedsionka Premier League — trafił jako trzeci najszybszy piłkarz Ekstraklasy. Rózga ma jednak bogatsze portfolio parametrów szybkościowych od kolegi z kadry. Jego statystyki za poprzedni sezon są wybitne:
- średni dystans przebiegnięty sprintem/90 minut – 352,2;
- średni dystans przebiegnięty na wysokiej intensywności (powyżej 19,8 km/h)/90 minut – 1138,8.
Czy w Ekstraklasie będziemy biegać jak w Premier League? [ANALIZA]
W obydwu przypadkach mówimy o liczbach nie tylko wyróżniających go na tle ligowej konkurencji, ale też przewyższających średnie dla najlepszych lig w Europie. Oczywiście to nie znaczy, że takich Rózgów tam nie ma — sam Filip po transferze do Sturmu przekonał się, że w szatni ma kilku podobnych sobie gości, bo na tym poziomie to, co w Polsce jest wybitnością, jest powszechniejsze. Mówił nam o tym trener Dawid Musiał, gdy prześwietlaliśmy wyniki motoryczne Ekstraklasy w zestawieniu z czołówką kontynentu.
Kluczem, tym, co widzieli (oraz wiedzieli) w Sturmie, jest to, że odpowiednio prowadzony Filip Rózga może swoje parametry podkręcić, jeszcze lepiej wykorzystywać i rosnąć razem z nimi.
Jak rodzice Filipa Rózgi pomogli mu w rozwoju talentu? Agent odsłania kulisy
Zanim dostrzegli to Austriacy, musieli jeszcze dostrzec to Polacy. Filip Rózga nie spadł przecież z drzewa, był chłopakiem, który do pewnego momentu nie ocierał się nawet o młodzieżówki. Zadebiutował w nich u Marcina Włodarskiego, stał się częścią zespołu do lat 17, który najpierw zrobił furorę, potem wywołał skandal (Rózga był jednym z przyłapanych po wyjściu na miasto, odesłano go do domu), ale wcześniej nie przewijał się przez kadry Polski.
O tym, na co go stać, wiedzieli w Cracovii, gdzie został bardzo dobrze sprofilowany oraz poprowadzony. Przesuwano go do starszych roczników, zapewniano odpowiednie warunki. Identyfikacja talentów to silna strona Pasów, gdzie młodzież z jakąś wybitną cechą ma pewność, że nie zginie w tłumie. Zwłaszcza jeśli, jak to było w przypadku Rózgi, otoczenie pracuje nad tym, żeby ową wybitną cechę rozwijać.
— Jego historia pokazuje, że nastoletni zawodnik może dojrzewać w domu rodzinnym, nie w internacie dużej akademii. Rodzice Filipa byli zmotywowani, żeby go przypilnować i trzeba im oddać, że wykonali świetną pracę. Gdy się poznaliśmy miał 15 lat i zakomunikowaliśmy rodzicom, że trzeba do tego podejść profesjonalnie. Filip miał problem logistyczny, bo mieszkał w Niepołomicach, więc dojazd do centrum Krakowa zajmował sporo czasu. Receptą było to, żeby wychodząc z domu miał gotowe posiłki na cały dzień. Mama wzięła to na siebie, dietetyk ułożył plan, ona co wieczór szykowała jedzenie, Filip dzięki temu rozwijał się fizycznie. Czasami można zapomnieć, ile taki chłopak potrzebuje włożyć w siebie jedzenia, energii, żeby się rozwinąć. Wkład rodziców w karierę młodych zawodników jest ogromny, Filip jest tego przykładem — zdradza Weszło Michał Jamróz.

Filip Rózga w barwach Cracovii
Rodzice Rózgi mieli swoje prace, mieli też młodszego syna do odchowania, ale ułożyli plan dnia pod chłopaka trenującego w akademii Cracovii i szybko zaczęli dostrzegać tego efekt. Filip rósł bardzo dosłownie, na przestrzeni roku przybrał dziewięć kilogramów masy mięśniowej. Wiele osób zwraca uwagę, że budowa ciała młodych polskich piłkarzy, którzy dostają minuty w Ekstraklasie czy na szczeblu centralnym, często nie przypominają seniora. Rózga był atletą pełną gębą, jako siedemnastolatek był nie do przepchnięcia, co dla skrzydłowego było dość nietypowe, ale też wiązało się z wieloma korzyściami na boisku, bo nastolatek jednocześnie nie stracił na szybkości.
— Wyróżniał się pod kątem sprawności fizycznej, stał mocno na nogach. Rodzicom Filipa dawało satysfakcję, że to działo się za sprawą ich systematyczność i przykładności w połączeniu z podejściem i zawziętością syna. Rózga grał w Pucharze Syrenki w kadrze, która rozbiła Anglię 5:0. Można zerknąć, gdzie grają tamci, gdzie są nasi. Ludzie zadają pytania, co poszło nie tak, ale jak odkopiesz zdjęcia z tamtego meczu i porównasz z aktualnymi, to zobaczysz, jaką pracę wykonali, jaką przemianę fizyczną przeszli. To też nasza praca, żeby uświadamiać rodzicom i młodym zawodnikom, czego wymaga dziś piłka na europejskim poziomie, bo sam talent nie wystarczy. Filip teraz widzi, że w Ekstraklasie był jednym z najszybszych w lidze, ale w Sturmie ma pięciu chłopaków na takim poziomie — tłumaczy Jamróz.
Świeżo upieczony reprezentant Polski i tak zdołał już poprawić rekordy z polskich boisk. W Austrii, w meczu z Wolfsbergerem, wykręcił prędkość 36,1 km/h. W Ekstraklasie nie dogoniłby go nikt.
Filip Rózga wyróżniał się w Ekstraklasie i szykował się do transferu. W Cracovii był czołowym piłkarzem ligi na swojej pozycji
Na obczyźnie też mają z tym problem, bo Filip Rózga poza prędkością ma też bardzo ważny atut — przyśpieszenie na pierwszych metrach. Rozpędzić potrafi się wielu, rozpędzić się tak szybko — to tylko podbija możliwości zawodnika. Często skutkuje to faulami rywali, którzy próbują w ten sposób zdusić problem w zarodku. W Cracovii zwracano uwagę na to, że „robienie fauli” czy kartek to duży atut wychowanka, który w ten sposób zamienia przebojowość, zwinność i umiejętność prowadzenia piłki w pełnej dynamice w konkret. Rózga jednak narażony jest przez to na urazy wynikające z fizycznych starć z rywalem, więc i nad tym trzeba było pracować.
— Rozpoczęliśmy współpracę z trenerem personalnym Marcinem Zontkiem, żeby przygotować Filipa do wyjazdu, który lada moment musiał się wydarzyć. To było w momencie, gdy Rózga odczuwał, że treningi w klubie już go tak nie męczą, więc było miejsce na pracę na wyższej intensywności, której wymagają w ligach zagranicznych. Zdaliśmy sobie sprawę z tego, o jakim potencjale motorycznym mówimy, bo Marcin zdiagnozował rezerwy u zawodnika, który już teraz osiąga 36 km/h. Trener nadal wszystko nadzoruje we współpracy ze sztabem Sturmu. Podczas ostatniej przerwy na kadrę miał wolne i przyjechał do Krakowa, żeby popracować i przygotować się na maraton gry co trzy dni — mówi Weszło Michał Jamróz.
Diagnoza wskazała elementy, które można poprawić, dopracować, żeby wciąż zaliczać progres. Atutem młodego pomocnika jest to, że jest odporny na urazy, omijają go poważne problemy zdrowotne. To też efekt właściwej prewencji. Filip Rózga pracuje teraz nad konkretnymi partiami mięśni, dzięki którym zyska kilka dodatkowych procent. W Sturmie Graz też na to liczą, bo ścieżka rozwoju, którą nakreślili skrzydłowemu to dwa lata w klubie i kolejny, większy transfer.

Filip Rózga w meczu Sturmu Graz z Bodo/Glimt
Trzeba rzecz jasna pamiętać, że w piłce nożnej plany lubią się zmieniać — nie tylko na gorsze. Rasmus Hojlund, Mika Biereth czy Emanuel Emegha spędzili w Austrii ledwie rok. Czwarty zawodnik Sturmu sprzedany za ponad dziesięć milionów euro — Alexander Pass — był już jednak szlifowany przez trzy lata. Dyrektor sportowy Michael Parensen od razu rzucił, że sięga po „absolutnie topowy talent”. Rózga otrzymał bardzo duże zaufanie. Świetnie wyglądał w sparingach, w Europie wychodzi w podstawowym składzie.
Nas może to dziwić, bo wspominałem, jak rzadko Polak zalicza takie wejście do nowego klubu, ale trzeba pamiętać, że przykładowy CIES Football Observatory zalicza Filipa Rózgę do dwustu najlepszych zawodników poniżej 20. roku życia na świecie. Na liście znalazło się dwudziestu ośmiu piłkarzy grających na jego pozycji, wyceniano ogranie oraz wyczyny na murawie. U Rózgi decydował drugi współczynnik — lepiej pod tym względem wypadło tylko jedenastu ofensywnych pomocników.
Dyrektor sportowy Sturmu Graz: Raków pytał nas, jak ściągać dobrych napastników! [WYWIAD]
Łatwo dziś wynieść takiego chłopaka na piedestał, ale dla wielu osób w środowisku był to talent oczywisty. W Cracovii mówiono o gromnym potencjale nawet gdy Rózga zaliczał nieodpowiedzialne zagrania, miał problemy z ustawieniem w defensywie czy zapominał o realizacji założeń taktycznych. To naturalne dla młodych piłkarzy, wciąż dawał przy tym wystarczająco wiele argumentów, żeby być ważną postacią zespołu. Dane Hudl StatsBomb jasno to pokazują, bo Rózga na tle ligowej konkurencji (min. 900 minut w sezonie) był:
- drugi pod względem liczby skoków pressingowych,
- najlepszy pod względem piłek odzyskanych po pressingu,
- najlepszy pod względem liczby akcji defensywnych,
- drugi pod względem wywalczonych rzutów wolnych,
- piętnasty pod względem udanych dryblingów.

Nieprzypadkowo Mateusz Dróżdż, prezes Cracovii, w rozmowie z Tomaszem Ćwiąkałą stwierdził, że „to chłopak, na którym powinniśmy zarobić dwa razy więcej. To był ten zawodnik, którym można powiedzieć, że poradzi sobie w każdym klubie w Polsce”.
Sturm Graz sprzedaje za miliony. Jak Filip Rózga odnalazł się w fabryce talentów z Austrii?
Wszystko to świadczy o tym, że Filip Rózga nie tylko ma szybkość, ale też potrafi ją właściwie, świadomie wykorzystać. Michał Jamróz opisuje to na przykładzie meczu juniorów Cracovii, który niegdyś oglądał.
— Często patrzymy na nastolatków, ale kluczowe jest wyobrażenie sobie, jak dany zawodnik może wyglądać za kilka lat, gdy się rozwinie, dołoży pracę. Gdy Filip zaczął robić postępy, były to postępy skrajnie dobre. Widziałeś siedemnastolatka, który ma bardzo dużą liczbę sprintów, dużo biega na sporej intensywności. Pamiętam mecz CLJ U-17, gdy wszyscy odpuścili źle zagraną piłkę, ale Filip zrobił sprint do narożnika, sięgnął ją wślizgiem i próbował coś zrobić. To jest to coś ekstra u zawodnika, nie tylko sama szybkość.
Czymś ekstra jest też na pewno podejście otoczenia do kariery Rózgi. W Krakowie nikt nie mówi o Filipie, że był największym pracusiem, gościem, który nigdy nie odpuszczał, ale wraz z rodziną robi wystarczająco wiele, żeby dołożyć cegiełkę do sukcesu. Robi, bo teraz, gdy przeprowadził się do Grazu, do Austrii pojechał za nim tata. To pomysł na to, jak ograniczyć problem aklimatyzacji w nowym miejscu w pierwszych miesiącach, gdy nie zdążysz jeszcze nawiązać więzi z kolegami z szatni.
— Trzeba pamiętać, że to dla niego absolutnie pierwszy raz poza domem. Niektórzy mają chociaż przelot w internacie, w innym mieście w Polsce, on od razu wyjechał do obcego kraju i nie chcieliśmy, żeby nie miał do kogo otworzyć buzi przez pierwsze tygodnie. Jego tata uczy się niemieckiego, Filip robi duże postępy w angielskim. Tata nie tylko go pilnuje, znalazł sobie pracę na miejscu, więc to wszystko wygląda fajnie, naturalnie — mówi w rozmowie z Weszło Michał Jamróz.

Filip Rózga od początku zainteresował się projektem Sturmu. Podobało mu się to, jak gra ten zespół, jaką filozofię wyznają w klubie. Wizja tego, żeby jeść małą łyżeczką i wykonać mniejszy krok niż rzucać się na głęboką wodę, też mu się spodobała. Zresztą słyszymy, że to chłopak, któremu łatwo przychodzi wyjście ze strefy komfortu, który nie ma problemu z odnajdowaniem się w nowej rzeczywistości. Nie tylko w życiu, ale też na boisku, gdzie najpierw często grał na lewej stronie, potem na prawej; gdzie bywał skrzydłowym i ofensywnym pomocnikiem. Dodatkowo pomaga to, że w Grazie szybko go polubiono.
— Trenerzy, ludzie całkowicie dla niego nowi, widzą w nim bardzo duży potencjał i dają poczucie wsparcia, co często jest kluczowe. Przed transferem były sygnały nie tylko od pionu sportowego, ale też od trenera, że nie może się doczekać współpracy, to kolejny pozytywny bodziec. Wśród kibiców też szybko zyskał sympatię, bo kibice wszędzie kochają tych, którzy są nieustępliwi i nie odpuszczają. On sam podchodził spokojnie do tego, że nie zaczął od razu grać, miał świadomość długofalowych celów i nagród, które na niego czekają, gdy wygra rywalizację — zdradza nam Michał Jamróz.
Zapowiada nam się to wszystko miło, milusio, sympatycznie. Filip Rózga to przykład pokolenia, które jest sfokusowane na sukces w sporcie. Ci, którzy pamiętają go ze szczeniackiego wyskoku w kadrze U-17 powinni zmienić zdanie i zapamiętać raczej to, że dziś jest to chłopak, który o 20:30 włącza tryb samolotowy, bo pilnuje snu i regeneracji. Oby nowy reprezentant Polski trzymał się tej drogi, bo możemy mieć z niego sporo pociechy. W kadrze powoli zaczynają łapać za ster jednostki, które wyróżniają się tym, co cechuje Filipa. Szybkością, odwagą, przebojowością. To właściwy kierunek dla naszego zespołu.
CZYTAJ WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI NA WESZŁO:
- Michał Skóraś – cichy wygrany ostatnich tygodni w reprezentacji Polski
- Roman Kosecki: „Jesteśmy organizacyjnym zaściankiem” [WYWIAD]
- Probierz testował, Urban zbudował. Wreszcie wiemy, w co gramy
- Nasz pierwszy koszyk już w małym stopniu zależy od nas
- Kapitan Malty chwali Polskę. „Czysty, bezpieczny kraj” [WYWIAD]
SZYMON JANCZYK
fot. FotoPyK, Newspix