Reprezentacja Polski dziś wieczorem zakończy główną część eliminacji mistrzostw świata meczem z Maltą na wyjeździe. Wiadomo już, że zagramy w barażach, więc zwycięstwo będzie ważne głównie dla utrzymania w nich pierwszego koszyka. Chodzi też, oczywiście, zagramy dziś o utrzymanie właściwej atmosfery i udowodnienie wyższości na tle o wiele słabszego rywala.
Po meczu z Holandią wśród kibiców pojawiło się sporo optymizmu z racji tego, co działo się na boisku. Poza nim doszło jednak do kontrowersji i niedociągnięć organizacyjnych. Kibice mieli problemy z wejściem na mecz, zabroniono również użycia patriotycznej oprawy, a w konsekwencji część fanów rzuciła na murawę race.
Postaw 2 zł na Polskę z Maltą i odbierz 400 zł za poprawny typ – kliknij po szczegóły
„Jesteśmy organizacyjnym zaściankiem”. Były kapitan reprezentacji ostro o PZPN
O tym, skąd wzięła się przemiana reprezentacji pod wodzą Jana Urbana, odrestaurowanym w kadrze Robercie Lewandowskim, ale również ścisku przy bramkach wejściowych, złej organizacji przy sprawdzaniu biletów, racach i nawet przypadkach… zasłabnięcia dzieci w kolejkach rozmawiamy z byłym kapitanem reprezentacji Polski – Romanem Koseckim. Zapraszamy!
Uważasz, że mecz z Holandią był naszym najlepszym przeciwko drużynie z czołówki od EURO 2020 i remisu z Hiszpanią?
Można tak powiedzieć. Ważne było to, że nie zagrało przecież pięciu podstawowych zawodników. Okazało się jednak, że „umarł król, niech żyje król”. To była szansa dla rezerwowych, aby pokazać trenerowi swoją przydatność. Nikt nie chce być tylko dopełnieniem kadry przy powołaniach, a realną wartością. W ten sposób buduje się silna, jakościowa i szeroka reprezentacja. Jan Urban wprowadził dobrą atmosferę i to przekłada się na wyniki. Trzeba to dzisiaj pokazać również z Maltą, bo to będzie kolejny sygnał przed barażami.
Jakiego składu się spodziewasz?
Znowu wypadł Szymański i Ziółkowski, wracają za to Slisz oraz Wiśniewski. Będzie trochę przetasowań, ale chcę, żeby wyszedł skład najsilniejszy. Wiemy, czym skutkują nadmierne roszady. Tak było ostatnio, jak Legia przegrała z Samsunsporem czy Lech na Gibraltarze. Nie zawsze to się potem da w trakcie meczu odwrócić zmianami, tak jak zrobił trener Rayo. On też się połapał, o co chodzi, wpuścił z Lechem w drugiej połowie pięciu zawodników i dopiero wtedy wygrali. Nie ma mowy o żadnym remisie czy porażce. Wygrywamy, a potem przed barażami niech się nas boją. Taki musi pójść przekaz.
Spodziewałeś się, że po pięciu meczach w roli selekcjonera, w tym dwóch z Holandią, Urban dalej będzie niepokonany?
Powiem nieskromnie, że tak. Dobrze znam Holendrów, bo w przeszłości z nimi grałem. Zremisowaliśmy dwa razy na wyjeździe, u siebie przegraliśmy. To zawsze był zespół, który dominuje, podobnie jak Hiszpania. Oni tak jednak grają z każdą drużyną, mają to w DNA, to nie jest tak, że na naszym tle wyglądali wyjątkowo super.
U nich to wynika ze szkolenia przez bardzo długi czas, a u nas dopiero być może będziemy to wypracowywać. W Polsce w naszym DNA zawsze były szybkie wyjścia do kontr i sprawna organizacja. Patrząc na pierwszą reprezentację, ale też i młodzieżówkę, cieszę się, że poniekąd do tego wracamy.
A co do Urbana, to wiedziałem, że będzie pełen profesjonalizm. To trener w stylu hiszpańskim. Świetnie potrafi dotrzeć do zawodników. Kiedy trzeba to jest luz, a kiedy trzeba, to powaga. Zrobił już bardzo dużo, ale teraz nie ma odwrotu z tej drogi. Musimy wygrać trzy najbliższe mecze, bo chcemy jechać na mundial.
Co się zmieniło względem końcówki kadencji Probierza?
Ronald Koeman powiedział, że działając tak, jak Probierz nie zbudujesz atmosfery w reprezentacji. Na pewno nic nie zyskasz. Trzeba mieć świadomość, że pracując w kadrze masz do czynienia z gwiazdami. Koeman przecież ma ich na głowie jeszcze więcej, więc wiedział, co mówi. Na pewno Probierz ma swoje zasady, jest ostrym trenerem, ale co innego pracować w klubie, a co innego w reprezentacji. Byłemu selekcjonerowi na pewno nikt nie zabierze sukcesu w postaci awansu na EURO, a przejmował zespół również w naprawdę niezłym bagnie. Nie wiem dokładnie, co tam w końcówce jego przygody się stało, ale to już przeszłość. Musimy patrzeć dalej.
Jakub Kamiński to największy wygrany czasu Urbana?
Na pewno. Zrobił bardzo duży postęp i nawet jego trener klubowy powiedział ostatnio, że jest najlepszym piłkarzem FC Koeln w Bundeslidze. To miłe. Byłem też zadowolony z tego, jak wyglądał Skóraś, który staje się ważną postacią. Nie spodziewałem się, że w pierwszym składzie zagra Ziółkowski, a również mi zaimponował. Ponadto, wypalił pomysł z Zielińskim ustawionym głębiej. Znakomicie rozgrywał od tyłu, przyspieszał grę, pamiętam zwłaszcza jedno podanie z pierwszej połowy, z którym nie udało się zabrać Kamińskiemu.
Pięknym zagraniem w tym meczu popisał się też Lewandowski…
Pan profesor. Różne były jego dzieje w reprezentacji, nie zawsze pewnie zachowywał się właściwie. Mam jednak wrażenie, że wylewało się na niego za dużo krytyki. Mamy wspaniałego napastnika, być może nawet najlepszego w historii. To jest szalenie trudna praca, pamiętam jak grałem z Kiko w Atletico Madryt czy Nicolasem Ouedeciem w Nantes, ile oni dostawali kopniaków w trakcie meczu i jak bardzo musieli się przepychać z obrońcami. Robert robi to doskonale, a do tego dokłada znakomitą technikę, jak przy asyście do Kamińskiego. Do tego często w meczu ma jedną czy dwie sytuacje, które też zamienia na gole. Będąc na stadionie czasem widzimy to, co umyka w telewizji. Widać, jak on się ustawia, jak robi miejsce dla innych i też jak jest poniewierany przez obrońców.
Ty to wszystko widziałeś ostatnio z trybun Stadionu Narodowego i na boisku się zgadzało. Organizacyjnie, trudno chyba jednak inaczej podejść do tego meczu niż określając go klapą.
PZPN musi to wyjaśnić z firmą ochroniarską, którą wynajmuje, ale jest organizatorem i bierze za to pełną odpowiedzialność. Przyjechałem na ten mecz z kolegą, który miał miejsce w innym sektorze niż ja i opowiadał mi, co się działo: „Roman, stałem ponad 40 minut, wielki ścisk, każdy musi pokazać dowód…”. Potem nawet dostałem telefon, że dwójka dzieci zemdlała, bo przecież nie można wnieść butelki z wodą.
To jest jakiś cyrk. Dlaczego te bilety muszą być wydrukowane? Mamy XXI wiek, są czytniki, wszystko się dzisiaj odbywa elektronicznie. Nie podoba mi się też to nadmierne sprawdzanie dowodów. A co, jeśli ktoś zachoruje i nagle nie może pójść na mecz? Wtedy chce na przykład przekazać bilet synowi. I co, ten syn nie może już wejść, bo nazywa się Julek Rostowski zamiast Wiesiek Rostowski? Bilet jest na dane miejsce i każde krzesełko powinno mieć takie przypisanie.
Tylko pytanie, czy wtedy nie uruchomi to koników i masowego wykupywania biletów przez systemy do tego stworzone?
A co PZPN to interesuje? Czy dany chłopiec kupił bilet u konika, czy na portalu PZPN, czy dostał w prezencie… Najbardziej istotne, żeby niczego nie wniósł i od tego jest firma ochroniarska.
No tutaj też w takim razie się nie spisali.
Panowie z ochrony dostali jakieś głupie wytyczne, a ja się pytam: czy członkowie zarządu PZPN też musieli pokazywać opaski? Albo prezydent? Jest obywatelem, jak każdy inny. Nie powinno być świętych krów i uważam, że prezes PZPN też powinien zostać przetrzepany. To jest takie cwaniactwo uprawiane na zwykłych ludziach.
Skoro nie można było wnieść wody, to jakim cudem ci ludzie wnieśli race na mecz? Bo żeście się wystraszyli i wymiękliście! Boicie się ludzi, którzy na was krzykną: „Hej, frajer! Wyp******* ci zaraz!”. Tacy są ochroniarze dzisiaj w Polsce, niby przechodzą jakiś kurs, ale to w dużej mierze ludzie z przypadku.
A po drugie, dlaczego kibice nie mogli wnieść tej oprawy? Widzieliśmy na drugi dzień, jak to miało wyglądać: wielki, fajny, „biało-czerwony” orzeł. Wnieśliby, pośpiewali, pokibicowali i wyszli. Prawdopodobnie wtedy by tych rac nie rzucili. Na innych stadionach jakoś się da.
Rozumiesz w takim razie ich zachowanie?
Tego nie powiedziałem. Wydaje mi się, że żaden kibic tego nie popiera. W momencie pojawienia się rac, cały stadion gwizdał. Do tego momentu atmosfera była naprawdę dobra i dziwię się, że potem wyszli ze stadionu.
Najbardziej jestem zbulwersowany tym, jak traktuje się zwykłych ludzi. Tacy, którzy normalnie chcą wejść na stadion mają problemy, a ci, którzy wulgarnie zwracają się do ochroniarzy, na tym zyskują. Wtedy jest od razu: „Proszę bardzo, proszę wejść”. Łatwo jest zatrzymać ojca czy matkę z dziećmi na podstawie byle pretekstu, że ktoś nie ma biletu imiennego. Organizacyjnie pokazaliśmy, że nadal jesteśmy zaściankiem. Wieś tańczy i śpiewa.
Dziś mecz z Maltą, który też będzie ważny w kontekście utrzymania pierwszego koszyka baraży. Wierzysz w awans na mundial?
Jeszcze niedawno wydawało się, że to się nie wydarzy, ale dzisiaj tak. Takie mecze jak ten również są jednak trudne. Malta wygrała z Finlandią, a przecież my tam przegraliśmy. Ich trener nas mocno chwali, na pewno będzie miał swój plan. Musimy być przygotowani na walkę, na to, że rywal nie odpuści i po prostu powinniśmy pokazać swoją jakość.
Mam nadzieję, że pojedziemy na mundial ze względu na Roberta. Chciałbym, żeby zagrał przeciwko Messiemu, Ronaldo, Modriciowi – wpasowałby się w to wyjątkowe towarzystwo, wszyscy są z podobnych roczników. Potem mógłby zresztą zostać w USA.
Czyli MLS na koniec kariery?
To byłby świetny pomysł. USA to piękny kraj i dobrze się tam gra, jest też sporo Polaków. Razem z Piotrkiem Nowakiem i Jurkiem Podbrożnym zdobywaliśmy w 1999 roku mistrzostwo MLS z Chicago Fire. Od tamtej pory żaden Polak tego nie osiągnął, a przecież Robert bije wszelkie rekordy, więc dlaczego ma nie zostać jeszcze mistrzem USA na koniec kariery? Rzucam mu takie wyzwanie.
Na koniec porozmawiajmy chwilę o naszej młodzieżówce. Są w świetnej formie i w spektakularnym stylu wygrali z Włochami. Gdy zobaczyłeś zwód Faberskiego przy golu Bogacza to pomyślałeś o Maradonie?
Na pewno Maradona czy Messi by się czegoś takiego nie powstydzili. Znam go od bardzo dawna. Pamiętam, jak przyjeżdżali na mecze z moją akademią razem z tatą. Grał wtedy w FFA Warszawa. Zawsze wyróżniał się wspaniałą techniką. Brakowało mu nieco pod względem fizycznym, ale cieszę się, że zrobił taki postęp. W ogóle nasi młodzi piłkarze wyglądają wspaniale i ważna jest też tutaj postać Jerzego Brzęczka. Dzięki niemu mają namiastkę dorosłego futbolu, bo przecież on był selekcjonerem pierwszej kadry. Podpatrują jego metody i czerpią z tego garściami.
Wierzę, że uda im się awansować na EURO, a potem nawet na Igrzyska Olimpijskie. To by była piękna historia zwłaszcza ze względu na Jurka, który przecież był kapitanem w 1992 roku. Wiadomo, że to odległa perspektywa, ale to piękne, że możemy snuć takie wizje bez poczucia, że jest to jakoś mocno oderwane od rzeczywistości.
CZYTAJ WIĘCEJ O REPREZENTACJI POLSKI:
- Probierz testował, Urban zbudował. Wreszcie wiemy, w co gramy
- Kapitan Malty chwali Polskę. „Czysty, bezpieczny kraj” [WYWIAD]
- Urban: Będę zadowolony, jeśli na Maltę wyjdziemy jak na Holandię
- Nasz pierwszy koszyk już w małym stopniu zależy od nas
fot. Newspix