Matthew Guillaumier, kapitan reprezentacji Malty, przez dwa lata grał w Polsce. Były zawodnik Stali Mielec przed spotkaniem z reprezentacją Jana Urbana chwali ten okres życia w rozmowie z Weszło. – Tęsknię za tym, jak bezpiecznie, czysto jest w Polsce. Wasz kraj jest bardzo piękny, bardzo mi się tam podobało – mówi Weszło pomocnik, który zachwala Ekstraklasę oraz tłumaczy, jak zmieniła się nasza kadra.
![Kapitan Malty chwali Polskę. „Czysty, bezpieczny kraj” [WYWIAD]](https://static.weszlo.com/cdn-cgi/image/width=1920,quality=85,format=avif/2025/11/704_MTB20250610NetherlandsvMalta-6521-scaled.jpg)
Postaw 2 zł na Polskę z Maltą i odbierz 400 zł za poprawny typ – kliknij po szczegóły
Słyszałem, że zdążyłeś się trochę stęsknić za Polską.
Tak, to prawda.
Za czym konkretnie?
Jeśli chodzi o futbol to najbardziej za stadionami, kibicami. Otoczką. W Polsce czułem, jak bardzo żyjecie tym sportem, każdy kochał piłkę. Poza boiskiem tęsknię za tym, jak bezpiecznie, czysto jest w Polsce. Wasz kraj jest bardzo piękny, bardzo mi się tam podobało. Podoba mi się też to, że Polacy są bardzo dumni z tego, kim są, skąd pochodzą. To bardzo istotne dla kraju.
Malta — Polska. Matthew Guillaumier dla Weszło: Nie wszędzie czujesz się tak bezpiecznie jak w Polsce
„U was jest bezpiecznie i czysto” – szczerze mówiąc słyszałem to już od kilku obcokrajowców.
W Europie jest wiele fajnych miejsc, ale nie wszędzie czujesz się tak bezpiecznie, jak w Polsce. Powody są różne. Nie chodzi tylko o to, ilu obcokrajowców mieszka w danym miejscu, ale wy macie bardzo sztywne i twarde zasady odnośnie tego, kto może do was przyjechać, kto nie. I, co istotne, trzymacie się tego prawa. Bo podobne zasady są też w innych krajach, nawet na Malcie, ale tam starają się je obejść, nie przejmują się nimi.
Na Malcie nie jest tak bezpiecznie, jak w Polsce?
Nie powiedziałbym, że na Malcie jest niebezpiecznie, bo to mały kraj. Choć na pewno jest gorzej niż było kiedyś, ale wciąż jest bezpiecznie. Powiedzmy, że gdy byłem młody, było bezpieczniej niż teraz. Nie czujesz, że coś ci zagraża, ale prawie jedna trzecia populacji Malty to obcokrajowcy. Przyjeżdża do nas więcej imigrantów, co zwykle jest powiązane z kwestią bezpieczeństwa, więc to oczywiste, że ludzie dziś bardziej się o nie obawiają.
Polska zmieniła twoje spojrzenie na futbol?
Tak. Wcześniej grałem głównie na Malcie, z krótkimi przerwami na pobyty we Włoszech. W młodości w Empoli, potem przez pół roku w Sienie. W Polsce doświadczyłem czegoś zupełnie nowego. Bardziej fizycznej gry i tego, że u was mecz nigdy nie jest skończony przed ostatnim gwizdkiem. Mam na myśli na przykład spotkanie Jagiellonii Białystok z Puszczą Niepołomice. Oglądałem ten mecz, Jagiellonia – lider tabeli – prowadziła 3:0, skończyło się 3:3. Prawie to przegrali!
Zaskoczyło cię, że w takiej lidze tak szybko wywalczyłeś miejsce w składzie i już go nie oddałeś?
Gdy zaczynałem pierwszy sezon w Stali Mielec, nie miałem za sobą okresu przygotowawczego. W dodatku na Malcie graliśmy tylko 26 kolejek, zostaliśmy mistrzem w marcu, więc przez ostatnie dwa miesiące graliśmy „o nic”. Wiadomo, jak wtedy jest, spada intensywność, nie ma takiej rywalizacji. Można powiedzieć, że przez półtora miesiąca nie doświadczyłem prawdziwego rytmu meczowego. Początkowo ciężko było mi wskoczyć do składu, dojście do siebie zajęło mi chwilkę. Zwłaszcza że intensywność Ekstraklasy jest zdecydowanie wyższa.
Polska liga się pod tym względem rozwija.
Podoba mi się bardziej fizyczny futbol, którego doświadczyłem w Polsce. Uważam, że pod tym względem wyraźnie się dzięki temu poprawiłem, lepiej radzę sobie z czysto fizycznymi pojedynkami. Musiałem jednak najpierw zrozumieć, jak gra się w Ekstraklasie, jaka to liga. Wiesz, jak to jest, w każdym kraju rozgrywki mają swoją specyfikę. Trzeba to najpierw rozgryźć, wejść na ten poziom, ale gdy to zrobiłem, czułem, że mogę grać regularnie i nie widziałem powodów, żeby wypaść ze składu. Myślę, że w Stali udowodniłem, że na to zasługuję.

Mówisz, że spotkało cię tu sporo nowości.
Jedno, czego nauczyłem się w Polsce, to nie patrzeć w tabelę. Ona o niczym nie świadczy, to nic nie znaczy. Możesz grać z ostatnim zespołem i przegrać tak samo, jak z liderem. Ani na Malcie, ani w Grecji takie rzeczy nie są możliwe. Nadal śledzę Ekstraklasę, cieszy mnie, jak się rozwija i zaskakuje mnie, jak takie kluby jak Legia Warszawa czy Lech Poznań mogą być tak nisko w tabeli. Wasza liga po prostu jest szalona.
Matthew Guillaumier: Piłkarze Hamrun Spartans pytali, jak przeżyłem w Polsce, skoro jest tu tak zimno!
Za nami mecz Hamrun Spartans z Jagiellonią w Lidze Konferencji. Na Malcie nie tylko zdobyłeś mistrzostwo w marcu, ale też byłeś blisko historycznego awansu do pucharów na długo przed obecnym sezonem.
Jest mały niedosyt, że to mogliśmy być my, że mogłem zrobić to wcześniej. Gdy wyjeżdżałem, miałem jednak w głowie, że mam już 25 lat i albo dam sobie szansę na grę w Europie, albo spędzę resztę kariery na Malcie i nigdy nie wyjadę. Musiałem spróbować. Nawet po to, żeby nigdy nie powiedzieć sobie, że żałuję, że tego nie zrobiłem. I wiesz co? Było warto. Mogę powiedzieć, że doświadczyłem czegoś innego, że grałem w lepszych ligach. Teraz jednak, gdy widzę Hamrun w Lidze Konferencji, chciałbym być tam z nimi. Może jeszcze będzie mi to dane?
W kraju, w klubie, pytali cię pewnie o Jagiellonię.
Jasne. Rozmawiałem z kilkoma zawodnikami. Po meczu pytali się mnie, jak ja wytrzymałem w Polsce tyle czasu, skoro jest tam tak zimno! Wiesz, tu pogoda jest teraz ździebko inna niż u was. Za nami ładny dzień, ludzie pływają w basenach przy hotelu… Są pewne różnice!
Niestety! A co powiedziałeś o Jagiellonii przed meczem?
Że to jeden z najbardziej „piłkarskich” zespołów w Ekstraklasie. I że to za sprawą trenera. Adrian Siemieniec, tak? Dobrze wymawiam nazwisko?
Bardzo dobrze.
Gdy z nimi graliśmy, bardzo ciężko było ich pressować, naciskać. Nie popełniali błędów i dobrze wiedzieli, co robią. Grają na bardzo dobrej, wysokiej intensywności. Wspomniałem też o Afimico Pululu i Jesusie Imazie jako o najlepszych zawodnikach. Przed meczem czułem, że Jagiellonia to faworyt.
A po meczu?
Hamrun udowodnił, że mógł myśleć o punktach. Mieli kilka dobrych szans, zabrakło wykończenia, precyzji. Mogło być różne, mecz był bardzo wyrównany. Szczerze mówiąc z nimi zwykle tak jest, to największy klub na Malcie i aktualnie najlepszy zespół w kraju. Mogą więc rywalizować w Europie. Jagiellonia to świetny zespół, naprawdę bardzo dobry, ale jeśli masz dobry dzień to jako Hamrun możesz myśleć o niespodziance z kimś takim. Co prawda nie zdobyli jeszcze punktów w Lidze Konferencji, ale bywali blisko, pokazali się z dobrej strony.
Przed wami wielkie spotkanie – z Lincoln Red Imps. Może to się zmieni.
Na to spotkanie czekamy od dawna, licząc, że uda nam się wywalczyć punkty. Mam taką nadzieję, ale spójrz – nawet Lincoln gra w Lidze Konferencji już drugi raz. Dobrze dla nas byłoby pokazać, że jesteśmy najlepszym z „małych krajów” oraz że możemy zagrozić też większym.
Matthew Guillaumier o reprezentacji Malty: Nie wyobrażam sobie, żeby nie było z nami naturalizowanych piłkarzy
Przed transferem do Polski obawiałeś się trochę, że będą na ciebie patrzeć stereotypowo? „Skąd on przyjechał, tam grają w piłkę”?
Tak było. To normalne, bo niewielu piłkarzy z Malty w ogóle grało w zagranicznej lidze. Nie policzysz ich nawet na palcach! Dlatego to normalne, że tam, gdzie jadę, mogą tak o mnie myśleć. Ciekawie odbierasz też to, że reprezentanta kraju na Malcie znają wszyscy, tymczasem w innym kraju nie tylko nikt cię nie zna, ale też każdy myśli, że jesteś beznadziejny, bo przyjeżdżasz z Malty. No, łatwo nie jest! Nikt przecież nie ogląda ligi na Malcie, zaczynasz kompletnie od zera, bo gdy przychodzisz z innego kraju, jest szansa, że ktoś przynajmniej cię widział, zna ten poziom.
Byłeś więc ambasadorem.
Poziom naszej ligi jest niski, ale jeszcze większym problemem jest to, że ludzie myślą, że nie można tam znaleźć dobrego piłkarza. Wszyscy, którzy wyjeżdżają, mają takie zadanie – zostawić po sobie dobre wrażenie, starać się pokazać, że na Malcie też są dobrzy piłkarze. Gramy o dobre imię całego kraju. Jak tak dalej pójdzie, ludzie trochę zmienią o nas zdanie.
Pewnie zmienią, bo reprezentacja Malty radzi sobie coraz lepiej. Oczywiście także dlatego, że sięgacie po naturalizowanych piłkarzy z korzeniami na wyspie.
To dla nas dobre, dziś każdy tak działa. Włochy mają Matteo Reteguiego, który mocno im pomógł. Jeśli się nie mylę u was w kadrze grali Matty Cash i Maxi Oyedele?
Tak.
Każda federacja chce dać kadrze narzędzia, żeby zrobić progres. Na Malcie nie mamy z kogo wybierać. Pula zawodników jest niewielka, więc szukamy na zewnątrz.

Jak czujesz się z nimi w szatni?
Wspaniale! Jest kilku takich piłkarzy, ale wszyscy przyszli do nas z otwartą głową i takim też nastawieniem. Dla nich to też nie jest łatwa sytuacja, odnaleźć się w nowym miejscu. Staraliśmy się, żeby dobrze ich przyjąć. Myślę, że dodali nam jakości, ale też charakteru. To istotne, bo bez odpowiedniej osobowości ich jakość piłkarska nie znaczyłaby tak wiele. Ja nie wyobrażam sobie dziś, żeby nie było ich z nami.
Co przekonało ich, żeby grać dla Malty?
Dla każdego z nich jest to osobisty wybór. Musieli to czuć, musieli tego chcieć. Na pewno jest to dla nich nowa, dobra platforma, żeby się pokazać. Dla nas istotne jest to, że nie czujemy się jak drużyna, w której jest wielu obcych, ale wciąż jak reprezentacja narodowa. Teraz staramy się nauczyć ich maltańskiego, żeby grupa była jeszcze bardziej zżyta.
To czego ich nauczyłeś?
Nie powiem, wiadomo czego! Najpierw uczysz się przeklinać. Też tak miałem w Polsce.
Nasza „kurwa” ma wręcz międzynarodową sławę. Jak się klnie po maltańsku?
Oj, to bardzo kreatywne! Możesz powiedzieć mnóstwo rzeczy, kląć na różne sposoby. Ciekawe jest to, że jeśli nie znasz języka, nawet nie rozpoznasz, że Maltańczyk przeklina. Nie zmienia się ton głosu, liczba przekleństw jest naprawdę długa i złożona. To bardzo trudny język, więc nie jest łatwo się go nauczyć. Trochę łatwiej ma Ilyas Chouaref, który zna arabski, bo maltański trochę go przypomina. Czasami możemy nawet dogadać się, gdy on mówi po arabsku, a my po maltańsku.
Trener Emilio De Leo jest dla Malty jak Leo Beenhakker dla Polski
Macie ciekawego trenera. Emilio De Leo to były asystent Sinisy Mihajlovicia, który zbiera dobre opinie.
To bardzo nowoczesny trener. Od pierwszego momentu spodobał nam się jego pomysł, staramy się go wypełniać. Myślę, że w kilku meczach wyglądaliśmy lepiej pod względem czysto piłkarskim. Zdobyliśmy też punkty, co tym istotniejsze. Staramy się poprawiać grę w defensywie, rozumieć, że jest ona istotna w kontekście punktowania. Wiemy, jakie są nasze ograniczenia i z jakimi rywalami się mierzymy. Zwykle to oni będą mieli piłkę częściej, więc musimy lepiej bronić. Wiele nauczył nas mecz z Holandią…
Czy to już czas, żeby bać się Malty? [ANALIZA]
Przegrany 0:8.
Największy zawód. Natomiast wyciągnęliśmy z tego wnioski, co było widać w meczu domowym. Tak, nadal przegraliśmy wyraźnie, wysoko, ale nasza postawa była zdecydowanie lepsza.
Co najbardziej podoba ci się w metodach nowego trenera?
Wielu z nas dał pewność siebie. Dużo pewności siebie. Możemy grać w piłkę nawet będąc kadrą Malty. Dzięki jego podejściu częściej chcemy mieć piłkę, pokazujemy się do gry.
Mieliśmy kiedyś takiego trenera. Leo Beenhakker był dla nas świetnym motywatorem, mówił, żeby cieszyć się grą.
Dokładnie tak. Na koniec dnia jeśli przegrywasz bez podjęcia walki, bez próby gry w piłkę, bardzo ciężko nawet stworzyć sobie sytuację. Sam sobie przeszkadzasz, pogarszasz swoje położenie. Pozytywne podejście trenera spotkało się więc z bardzo dobrym odbiorem. Za każdym razem powtarza nam, żebyśmy wierzyli w siebie.
Matthew Guillaumier, kapitan reprezentacji Malty: Polska zrobiła postęp z nowym trenerem, gra odważniej
Jak patrzysz na reprezentację Polski? Jak nas widzisz po pierwszym meczu, przed rewanżem?
Dostrzegam, że teraz częściej gracie piłką, chcecie to robić. W pierwszym meczu byliście nastawieni bardziej na przewagę fizyczną. Oczywiście to ci sami zawodnicy, więc taka przewaga nadal jest, ale początkowo nie widziałem w was chęci do podjęcia ryzyka, odwagi. Gdy staraliśmy się was pressować, od razu graliście piłkę za plecy naszych obrońców. To typowe, to działało, ale odnoszę wrażenie, że z nowym trenerem zrobiliście postęp i wyniki to pokazują.
Czyli będzie wam trudniej niż w pierwszym meczu.
Musicie mieć teraz dużą pewność siebie, którą dały wam ostatnie wyniki, więc tak, będzie trudniej. Jesteście w bardzo dobrym momencie. Przed pierwszym meczem uczucia były raczej mieszane. Wciąż radziliście sobie nieźle, ale nie był to okres najlepszych wyników.
Zerkasz na kogoś w naszej kadrze?
Podobał mi się Jakub Piotrowski, bo staram się zwracać uwagę na piłkarzy pełniących podobną rolę. Poza nim lubię Piotra Zielińskiego i Nicolę Zalewskiego, który jest szybki, ma dobry drybling. Jakub Kamiński przeciwko nam zagrał świetnie i widzę, że trzyma formę. O Robercie Lewandowskim wspominać nie muszę, to legenda futbolu w Europie. Ach, jeszcze Bartosz Slisz! Grałem przeciwko niemu w Legii Warszawa. Dobry zawodnik, bardzo dużo pracuje na boisku.
A wspominasz też kogoś z Ekstraklasy?
Z poprzedniego sezonu Afonso Sousę. Wyglądał świetnie. W pamięci zapadli mi Jesus Imaz i Afimico Pululu z Jagiellonii oraz Kamil Grosicki z Pogoni Szczecin. To niesamowite, że w tym wieku nadal prezentuje taką jakość i szybkość. Do tego był tam Efthymis Koulouris, który nie przestawał strzelać.
Liczyłeś, że zostaniesz w Polsce?
To był rynek, na którym najłatwiej było mi się pokazać z racji tego, że tam grałem. Miałem kilka zapytań, ale bez konkretów. To znaczy jedna konkretna oferta się pojawiła, ale z zaplecza Ekstraklasy. Nie chciałem schodzić ligę niżej, ale liczę, że jeszcze uda mi się wrócić do Polski.
Grecja nie jest tak fajna?
Na ten moment na pewno nie układa mi się w niej tak jak w Polsce. Gdy będę miał szansę, na pewno rozważę powrót do Ekstraklasy. To, w jaki sposób opakowana jest ta liga, robi ogromne wrażenie. Chce się tam grać.
WIĘCEJ O REPREZENTACJI MALTY NA WESZŁO:
- Maltańczycy na fali zaskoczenia. Kim spróbują postraszyć?
- „Na Malcie nie ma żadnej przestępczości. Policjanci siedzą w kawiarniach”
ROZMAWIAŁ SZYMON JANCZYK
fot. FotoPyK, 400mm.pl