Reklama

Jagiellonia perfidnie skręcona! Bartosz Frankowski przeszedł samego siebie

Szymon Janczyk

26 października 2025, 19:59 • 4 min czytania 106 komentarzy

Bartosza Frankowskiego znamy od lat i wiemy, że potrafi gwizdać absurdalnie. Jak mało kto umie wprowadzać zamęt na boisku, możliwe, że zamieniłby w brzydki, brutalny chaos nawet mecz Kubusia Puchatka ze słoikiem miodu. Teraz jednak ekstraklasowy sędzia przeszedł samego siebie i ordynarnie skręcił Jagiellonię Białystok w starciu z Górnikiem Zabrze.

Jagiellonia perfidnie skręcona! Bartosz Frankowski przeszedł samego siebie

Dimitris Rallis pomknął z piłką w kontrataku, wyprzedził Josemę, wygrał pozycję, wbiegł przed niego, został przez obrońcę złapany i powalony na ziemię. Czysta sytuacja, za moment Rallis stanąłby oko w oko z bramkarzem. Nie stanął, więc Jagiellonia powinna grać w przewadze. Nie grała. Zdaniem Bartosza Frankowskiego nie było żadnego faulu, gramy dalej. Zdanie Piotra Urbana, który pomagał mu na wozie (przypomnijmy: tym, w którym jest pierdyliard monitorów i opcji obejrzenia tego z każdego kąta), było takie samo.

Reklama

Ekstraklasa. Skandal w meczu Górnik Zabrze – Jagiellonia Białystok, ogromny błąd sędziego Bartosza Frankowskiego

Bądźmy szczerzy – nie gwizdnięcie tutaj faulu to sytuacja analogiczna do spieprzenia strzału na pustą bramkę z pięciu metrów. Gdyby Frankowski był napastnikiem, wideo z czegoś takiego poszłoby wiralem po mediach społecznościowych, trafiło do kilku epokowych kompilacji. Sędziom takich nie robią, dlatego arbitrowi się upiecze. W najgorszym wypadku posiedzi dwa tygodnie w szafie (to znaczy „posiedzi”, bo to, że nie będzie sędziował Ekstraklasy jako główny arbiter, nie oznacza, że zostanie całkowicie odcięty od „aktywności” sędziowskich), Jagiellonii wpadnie -1 do jakiegoś „Gwizdka Plus” i wszyscy się rozejdziemy.

Górnik Zabrze szaleje. Sędzia Frankowski też

Czegoś takiego jednak nie widzieliśmy dawno. Jagiellonia Białystok przegrała spotkanie, przerwała najlepszą serię w historii klubu, bo facet, któremu płaci się za dostrzeganie na murawie każdego szczegółu, widząc coś takiego, stwierdził, że wszystko odbyło się czysto, zgodnie z przepisami. Widząc, bo Frankowski biegł tuż obok, więc nie może się wymówić tym, że coś mu umknęło przez złe ustawienie. Zaraz pewnie powie, że Dimitris Rallis ciągnął rywala za koszulkę i musimy się wszyscy uspokoić, rozejść, bo nie ma tu na co patrzeć.

Niestety dla niego – patrzymy na płonący las, nad którym krąży helikopter lejący benzynę. Nawet jeśli Adrian Siemieniec jak zwykle zachowa spokój i opanowanie, tego po prostu nie da się ot tak rozmasować. Bartosz Frankowski wypaczył wynik spotkania w sposób tak perfidny, że gdybyśmy mieli rok 2005, ludzie zadawaliby pytania, czy aby na pewno wynika to tylko z nieudolności, braku kompetencji.

Teraz nie zadajemy nie tylko dlatego, że czasy się zmieniły, ale też dlatego, że przecież Frankowski w przekroju całego meczu wyglądał jak ktoś, kto może odstawić taki numer, bo – jak bardzo często bywa u tego arbitra – kompletnie nie panował nad sytuacją, nie potrafił zarządzać zawodami, powodował i prowokował chaos na boisku, który przełożył się na piłkarzy. W końcówce mało nie skoczyli oni sobie do gardeł, ale to wszystko wina Bartosza Frankowskiego, którego sędziowanie było absolutnie koszmarne.

Faulu Josemy nie dostrzegł nie tylko wtedy, ale też niedługo potem, gdy obrońca Górnika Zabrze nieprzepisowo zatrzymywał Bartosza Mazurka. Oczywiste żółtko, bardziej ewidentnie nie dało się tego zrobić. Tymczasem Josema skończył mecz bez kartki. Jeszcze później Frankowski nie zorientował się, że Łukasz Podolski porządnie przypierdzielił łokciem w twarz Oskara Pietuszewskiego. Nic celowego, ale znów — to klarowna żółta kartka, tymczasem sędzia nie gwizdnął nawet faulu.

Rany boskie, daliśmy mu oczywiście jedynkę w arkuszu, ale to taki występ, po którym pół składu ląduje w badziewiakach — gdyby tylko chodziło o zespół, nie o arbitra. Po takich meczach rodziły się „Przyrosie” i „Pawełki”. Bartosz Frankowski po Zabrzu stanie się symbolem sędziowskiego skandalu, synonimem beznadziejnej decyzji. Błędy, kontrowersje można od teraz oceniać w skali 1 – Frankowski.

Chociaż może bardziej Frankowski & Piotr Urban, bo nie zapominajmy, że od paru lat mamy system wideoweryfikacji i przed monitorem, z dziesiątką kamer, ujęć, sędzia Piotr Urban też niczego nie dostrzegł, nie zaalarmował sędziego, że coś jest nie tak.

Wstyd, wstyd, ogromny wstyd.

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE NA WESZŁO:

fot. Newspix

106 komentarzy

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama