Reklama

Iga Świątek zrobiła swoje. Polka w ćwierćfinale turnieju w Cincinnati

Sebastian Warzecha

13 sierpnia 2025, 19:22 • 3 min czytania 2 komentarze

Iga Świątek po kilku dniach przerwy wyszła wreszcie na kort w Cincinnati. Wyszła, po czym w miarę pewnie pokonała Soranę Cirsteę. Doświadczona Rumunka nie sprzedała co prawda tanio skóry, ale nie miała też w meczu z Igą wystarczających argumentów, by wygrać. Świątek awansowała więc do ćwierćfinału.

Iga Świątek zrobiła swoje. Polka w ćwierćfinale turnieju w Cincinnati

Iga Świątek w ćwierćfinale w Cincinnati

Świątek w Cincinnati zagrała jak na razie… jeden mecz. W pierwszej rundzie miała – jak to rozstawiona zawodniczka – wolny los. W drugiej zgodnie z planem pokonała Anastasiję Potapową, 6:1, 6:4. W trzeciej z kolei nie musiała nawet wyjść na kort. Marta Kostiuk oddała jej bowiem mecz walkowerem z powodu urazu. I niby fajnie, przerwa, nie trzeba się męczyć. Z drugiej strony takie momenty potrafią wybić z uderzenia – Iga wychodziła na kort dopiero po czterech dniach, wypadła z typowego turniejowego rytmu.

Reklama

Ale w meczu z Soraną Cirsteą raczej nie było tego widać.

Świątek bowiem już na start pierwszego seta przełamała rywalkę i… w sumie to tyle wystarczy, by tę partię opisać. Jasne, obie rozegrały jeszcze dziewięć kolejnych gemów, ale Polka w ani jednym nie była zagrożona stratą podania. Sorana za to – tak. I choć się wybroniła, to dało się dostrzec, że to Iga prowadzi grę i jeśli będzie trzeba, może docisnąć. W pierwszej partii jednak tej potrzeby nie było. Świątek wygrała pewnie, 6:4.

Drugi set był już inny. Łącznie na przestrzeni dziewięciu gemów doszło bowiem do sześciu przełamań, z czego trzech z nich – na samym początku. Świątek znów zaczęła od świetnej gry na returnie, ale potem gema serwisowego oddała do zera, a Cirstea zdawała się łapać rytm. Nie na długo jednak – Iga bowiem już w następnym gemie ponownie pokazała, że jest jedną z najlepiej returnujących zawodniczek na świecie. A za tym przełamaniem poszło nie tylko utrzymanie serwisu, ale i kolejny break.

Szybko zrobiło się więc 4:1. Wtedy obudziła się Cirstea, zgarnęła gema przy podaniu Igi, a potem – choć z trudem – utrzymała swój serwis. I wywarła na Polkę presję. Ale czy ta się tym przejęła? Niespecjalnie. Najpierw dość pewnie wygrała bowiem swojego gema, a potem bez straty punktu wywalczyła breaka numer cztery na swoją korzyść w tym secie. Równocześnie był to koniec i partii, i całego spotkania. Polka wygrała 6:4, 6:3 i awansowała do ćwierćfinału turnieju w Cincinnati.

A to już faza, w której wcale nie bywała tak często. Na sześć dotychczasowych wyjazdów do Ohio udało jej się to dwukrotnie – w ostatnich dwóch edycjach. I w obu tych przypadkach tę fazę też przechodziła, wchodząc do półfinału. Liczymy, że tym razem będzie podobnie. A z kim Iga zagra? By się tego dowiedzieć, musi jeszcze poczekać – z pewnością będzie to jednak Rosjanka: albo Jekatierina Aleksandrowa (WTA 16.), albo Anna Kalinska (WTA 34.).

Iga Świątek – Sorana Cirstea 6:4, 6:3

Fot. Newspix

Czytaj więcej o tenisie:

2 komentarze

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Polecane

Reklama
Reklama