Gromda chce bronić granic? Niech najpierw zadba o granice śmieszności i przyzwoitości

Sebastian Warzecha

07 lipca 2025, 20:35 • 4 min czytania 196

Słuchajcie, są takie chwile, że czasem przez dłuższy moment po prostu brakuje nam słów. I tak było, gdy obejrzeliśmy ostatni film reklamowy Gromdy, w którym banda gości bez koszulek, ale w kominiarkach obiecuje strzec granic. Sami przekroczyli granicę – śmieszności. A tę przyzwoitości już dawno zostawili w tyle.

Gromda chce bronić granic? Niech najpierw zadba o granice śmieszności i przyzwoitości
Reklama

Nie to, żebyśmy mieli wysokie oczekiwania wobec tego akurat towarzystwa. Szczerze, to mamy wrażenie, że przy okazji tego, co ostatni dzieje się na polskich granicach ktoś rzucił pod nosem: „No, jeszcze typów z Gromdy tam brakuje”, a ci pomysł podchwycili. Bo akurat w tej federacji nie ma tak, że jakaś idea na promocję jest zła, kiepska czy nie do zrobienia. Jak komuś zapali się lampka, to robimy. Był więc klip o tym, że „kur** zawsze pozostanie kur**”, były narkotyki i seks w innym, a teraz jest bronienie granic.

Nie no, szczerze podziwiamy, serio.

Reklama

Podziwiamy, że można dorabiać sobie jakieś szlachetne idee do działań federacji, której cały pomysł polega na tym, żeby okładać się po pyskach. I o ile mamy sporo szacunku do bokserów czy fighterów MMA, o tyle Gromda – nie ukrywajmy tego – to już czysta napier*****. Gołe pięści, zero ochrony twarzy i walimy, aż ktoś padnie. I okej, za zgodą obu fighterów, ku uciesze gawiedzi, która to lubi – spoko, niech się dzieje. Ale dopisywanie do tego „czegoś więcej”, to co najwyżej marna próba odtworzenia tego, co zrobił Tyler Durden w „Fight Clubie”.

Zresztą mamy dziwne wrażenie, że dla wielu tych gości, to zdecydowanie ulubiony film. Tyle że jedyne, co z niego pamiętają i wyciągnęli, to że kolesie walili się tam po ryjach i jeszcze się z tego cieszyli. A, no i że – co sugerowałby najnowszy klip – Tyler czasem ściągał koszulkę. Tyle że do Pittowego bohatera każdemu z tych gości tak daleko, jak nam do Ernesta Hemingwaya. Niby robimy podobne rzeczy, ale nikt nie ma wątpliwości, kto stoi wyżej w hierarchii dziennikarsko-pisarskiej.

Wróćmy jednak do meritum – przy granicy Polski (nie wiemy, której, nie da się tego rozpoznać po klipie, ale zakładamy, że po prostu tej, do której mieli najbliżej) stanęła dziś banda gości. Sześciu w kominiarach, dwóch z bandanami, jeden w okularach przeciwsłonecznych i jeden – ten, który przemawiał do mikrofonu – o dziwo bez zasłoniętej twarzy. Po czym, jak już tam stanęli, to poszło orędzie o tym, co to się w kraju dzieje i że „żaden brudas nam się na krzywy ryj nie wpier*****”. I tak dalej. Zakończone zostało to gromkim „AU!”, które najwyraźniej uaktywniło neurony tym z tyłu, bo odzew powtórzyli.

I naprawdę musimy sparafrazować tu słynny już w Internecie komentarz: „Próbowaliście wystroić się jak banda Spartan, a jedyne, co moglibyście w razie czego zrobić, gdybyście zauważyli coś podejrzanego, to grzecznie zadzwonić na policję”.

Zastanówcie się zresztą, co byście zrobili, gdyby wasz samochód próbowała zatrzymać taka właśnie grupa? Powitalibyście ich radośnie, uścisnęli dłonie, pogadali? No nie, pierwszym odruchem byłoby raczej dodać gazu, wyminąć wszystkich chłopa i ruszyć dalej, a potem poinformować o tym odpowiednie służby. Pytamy o to z prostego powodu: oni wszyscy stali właśnie przy drodze, nawet na klipie mijały ich samochody. Nie poszli do słynnych już przygranicznych lasów.

Jak planują czegokolwiek bronić? Jak kontrolować, czy ktoś się „na krzywy ryj nie wpier****”? Będą się wbijać na jezdnię, pod rozpędzone auta? Urządzać nielegalne blokady? Jak kręcą się trybiki w ich głowach? Czy w ogóle się kręcą? Tyle pytań, żadnej odpowiedzi. Zero myśli, tylko „AU!”.

Inna sprawa, że jeśli za bezpieczeństwo naszych granic mają odpowiadać osoby w takim „rynsztunku” i tak się prezentujące, to może po prostu z tej ochrony zrezygnujmy? Bo to prawdopodobnie będzie bezpieczniejsza strategia.

I dla nich, i dla osób postronnych, które mogą od sfrustrowanych wojowników – gdy ci nie znajdą żadnych „brudasów” – dostać w ryj.

Fot. Twitter/Gromda

Czytaj więcej o MMA na Weszło:

196 komentarzy

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

MMA

MMA

Błachowicz wrócił z zaświatów. Druga taka walka w karierze Polaka

Sebastian Warzecha
0
Błachowicz wrócił z zaświatów. Druga taka walka w karierze Polaka
MMA

Pudzian uderza w KSW. „Czas panowania dawno się skończył”

Szymon Janczyk
8
Pudzian uderza w KSW. „Czas panowania dawno się skończył”
MMA

Noc nokautów w UFC. Machaczew mistrzem w drugiej kategorii!

Sebastian Warzecha
2
Noc nokautów w UFC. Machaczew mistrzem w drugiej kategorii!
MMA

KSW ma nowego, tymczasowego mistrza! Kapitalna walka wieczoru

Szymon Janczyk
6
KSW ma nowego, tymczasowego mistrza! Kapitalna walka wieczoru
Reklama
Reklama