Ależ czas mają w ostatnich dniach płockie zespoły! Najpierw piłkarska Wisła awansowała po barażach do Ekstraklasy, a teraz szczypiorniści z Płocka zgarnęli – po raz drugi z rzędu – mistrzostwo Polski, choć w dzisiejszym meczu z Industrią Kielce po raz pierwszy na prowadzenie wyszli w… ostatniej minucie spotkania. Decydujące, jak rok temu, okazały się karne.

Orlen Wisła Płock mistrzem Polski! Drugi z rzędu triumf
Już pierwszy mecz rywalizacji o mistrzostwo Polski przyniósł wielkie emocje. Szczypiorniści z Płocka – grający wtedy we własnej hali – odrabiali straty i w ostatnich sekundach zdobyli decydującą o ich wygranej bramce. Teraz pojechali na teren Industrii Kielce, by tam spróbować przypieczętować drugi z rzędu tytuł i nie dopuścić do grania decydującego, trzeciego spotkania. Gdy dodawaliśmy sobie w myślach fakt, że zeszłoroczna rywalizacja o tytuł kończyła się po karnych, no to… sami wiecie, był to dla nas mecz, którego nie można było przegapić.
I takim się ostatecznie okazał.
Płocczanie zostali przywitani w hali gwizdami, a potem te gwizdy towarzyszyły im przy każdym jednym posiadaniu piłki. I początkowo ewidentnie to do nich dotarło, choć i gospodarze skuteczni absolutnie nie byli. Dość napisać, że gdy Wisła zdobyła wreszcie pierwszą bramkę – w 7. minucie! – to wynik na tablicy ogłaszał, że jest 2:1 dla Industrii. Ale kielczanie w końcu odskoczyli, bo znakomicie bronił Bekir Cordalija, który rozgrywał dziś fenomenalne, być może najlepsze w sezonie zawody. Za jego sprawą w tyłach gospodarze radzili sobie świetnie, a że z przodu też zaczęli trafiać, no to zrobiło się 6:1.
Tyle że święta wojna zawsze zakłada zwroty akcji. No i w tym meczu pierwszy nastąpił szybko. Gości do odrabiania strat popchnął… Mirko Alilović. Ich bramkarz najpierw obronił rzut rywali, a potem rzutem przez całe boisko trafił do pustej bramki Industrii. Od tego momentu gra się wyrównała, a Wisła powolutku zaczęła zmniejszać różnicę bramkową. Choć „powolutku” to nie słowo dobrane przypadkiem. Obie ekipy popełniały mnóstwo błędów, do tego świetnie radzili sobie bramkarze, stąd wynik niespecjalnie się zmieniał.
Dość napisać, że pierwsza połowa skończyła się wynikiem 10:7 dla gospodarzy. Chwilę wcześniej życie gościom skomplikowała jeszcze czerwona kartka Mirsada Terzicia.
Bekir Cordalija 🐻 robi dziś różnicę! #KIEWIS@polsatsport @kielcehandball pic.twitter.com/Uh8GdISerZ
— ORLEN Superliga (@orlen_superliga) June 4, 2025
Wszystko więc sprzyjało Kielcom? Mieli przewagę trzech goli, świetnie grających bramkarzy (Miłosz Wałach w międzyczasie obronił karnego), a goście stracili ważną postać zespołu. No w teorii musieli to wziąć i popchnąć tę rywalizację do trzeciego spotkania. A w praktyce?
Rany boskie, jak oni to wypuścili!
Druga połowa była bardziej interesująca, toczona w szybszym tempie. Wisła od początku rzuciła się do odrabiania strat i w końcu – w 50. minucie – dopadła kielczan, wyrównując na 18:18. Tyle że ci nadal mieli wszystko w swoich rękach, ale na potęgę psuli kolejne akcje. Złe podania, niecelne strzały, interwencje bramkarza. Grę kielczan ciągnął w pewnym momencie znakomity Michał Olejniczak, z kolei fatalnie grali obaj bracia Dujshebaevowie. Wisła jednak też miała swoje problemy i też się myliła. Emocji nie brakowało, jakości gry – momentami zdecydowanie.
W końcu jednak to Industria wysforowała się na prowadzenie 21:19. To była 56. minuta. Rywale dwa razy grali potem jeszcze w osłabieniu. I wiecie co? Na 20 sekund przed końcem… to Wisła prowadziła! Industria, owszem, rozegrała fantastycznie akcję po rzucie wolnym w ostatnich sześciu sekundach i do siatki, na wagę remisu, trafił Nahi. Ale to był tylko remis, a więc – karne. Nie wygrana, którą powinni mieć w kieszeni, biorąc pod uwagę okoliczności. Oni sprawę zawalili, ale płocczan wypadało wyłącznie chwalić za to, jak z tego skorzystali, jak walczyli i jak omal nie wygrali tego w regulaminowym czasie.
A przecież zostawała im seria karnych. Rok temu to ona okazała się decydująca.
Tym razem również! Już na początku serii Alilović obronił rzut Szymona Sićki. Potem długo trafiali i jedni, i drudzy, aż wreszcie świetną interwencją popisał się Cordalija. Ba, obronił dwa karne z rzędu. Tyle tylko, że jego koledzy… również nie wykorzystali dwóch kolejnych karnych. Ba, jeden przestrzelili. I choć byli wspierani przez własną publiczność, całkowicie zepsuli niemalże wygrany mecz. Zamiast doprowadzić do trzeciego spotkania, po raz drugi z rzędu przegrali walkę o mistrzostwo Polski.
Obrona na wagę tytułu 🏆@SPRWisla I #OrlenSuperliga pic.twitter.com/vh3dg1Yizs
— Polsat Sport (@polsatsport) June 4, 2025
Po długim okresie dominacji Industrii zaczął się więc kolejny – ten, w którym króluje Orlen Wisła Płock.
Industria Kielce – Orlen Wisła Płock 24:25 (w serii 0:2)
Fot. Newspix