Polskie szczypiornistki wykonały już na mistrzostwach Europy plan minimum – to znaczy przedarły się przez pierwszą fazę grupową i znalazły się najlepszej dwunastce Starego Kontynentu. Apetyt rośnie jednak w miarę jedzenia, stąd liczyliśmy, że i dzisiaj ze Szwecją nasze zawodniczki pokażą klasę. Jak się jednak okazało: rywal był nieco za mocny.
O ile za główne faworytki do złotego medalu ME uważa się Francję (z którą Polki przegrały w poprzednim tygodniu), tak Szwecja również zaliczana jest do grona handballowych gigantów. Mówimy o ekipie, która zajęła czwarte miejsce na niedawnych igrzyskach olimpijskich, albo czwarte miejsce w poprzedniej edycji mistrzostw świata. Szwedkom może (z historycznego punktu widzenia) brakuje trochę medali najbardziej prestiżowych imprez, ale i tak musieliśmy czuć przed nimi respekt.
Początek dzisiejszego meczu był jednak zaskakująco zacięty. Biało-Czerwone szybko zniwelowały powstałą w pierwszych minutach stratę i remisowały 7:7. W kolejnej części drugiej połowy również utrzymywały “stan równowagi” i dopiero tuż przed zejściem do szatni dały wyjść Szwedkom na dwubramkowe prowadzenie. Inaczej mówiąc: wyglądało to obiecująco. Szczególnie patrząc na postawę naszych bramkarek czy to jak skuteczna w ataku potrafiła być Monika Kobylińska.
Po przerwie jednak obraz gry uległ znaczącej zmianie. I niestety: na naszą niekorzyść. Szwedki zaczęły wyglądać jak faworytki, a Polki jak kopciuszek. Tym samym po nieźle wyglądającym wyniku nie zostało śladu. Szwedki w pewnym momencie dobijały do dwucyfrowej przewagi, a ostatecznie mecz wygrały 33:25.
A solid 𝐒𝐰𝐞𝐝𝐞𝐧 perfect in defending, stealing and running 👏#ehfeuro2024 #catchthespirit pic.twitter.com/vHL17wtDlf
— EHF EURO (@EHFEURO) December 5, 2024
Jak się możemy pocieszyć? Szwecja była na pewno najmocniejszym rywalem, z jakim przyjdzie zmierzyć się nam w najbliższym czasie. Węgry, Czarnogóra i Rumunia to już słabsze ekipy, ale wciąż – nasze panie czekają spore wyzwania.
Polska – Szwecja 25:33 (15:17)
Fot. Newspix.pl