Bez Jeremy’ego Sochana, ale polscy koszykarze rozegrali dziś pierwszy mecz od czasu turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk olimpijskich. Delikatnie mówiąc: nie był to porywający występ. Kadra Igora Milicicia cierpiała na te same grzechy co kilka miesięcy temu i przegrała we Włocławku z Estonią. Inna sprawa, że było to spotkanie o stawkę tylko dla jednej drużyny.
O co chodzi? Polacy grają w eliminacjach do Eurobasketu, ale pewni występu w nim są… już teraz. Nasz kraj będzie bowiem jednym z gospodarzy (obok Cypru, Finlandii oraz Łotwy) tego turnieju w przyszłym roku. A więc przeciwko Estonii, a także Macedonii Południowej oraz Litwie rywalizuje na dobrą sprawę sparingowo. Formę budować jednak trzeba – stąd trener Igor Milicić generalnie rzuca na boisko wszystko, co ma najlepsze.
A co ma? Z oczywistych względów w eliminacjach występować nie może Jeremy Sochan, jako zawodnik NBA. Podobnie sprawa ma się z synem selekcjonera, Igorem Milicicem Juniorem, który jest w trakcie rozgrywek uniwersyteckich w Stanach Zjednoczonych. W składzie Biało-Czerwonych brakowało też AJ Slaughtera, czyli mimo upływu lat naszego kluczowego zawodnika, ze względu na jego umiejętność gry jeden na jednego. Weterana w roli naturalizowanego gracza w kadrze zastąpił Luke Petrasek, koszykarz Anwila Włocławek.
Parę osłabień zatem mieliśmy. Ale czy Estonia to był zespół, którego powinniśmy się obawiać? No dajcie spokój, jasne, że nie. Sęk jednak w tym, że Polacy nie zaprezentowali dzisiaj przed własną publicznością dobrej koszykówki. W najważniejszych momentach meczu często nie mieli większego pomysłu na akcję i opierali się na desperackich rzutach za trzy Jakuba Schenka czy Mateusza Ponitki. Ten drugi, kapitan reprezentacji, był dzisiaj zresztą często naszą ostatnią deską ratunku. Jako jeden z niewielu był w stanie regularnie wpisywać się na listę strzelców, zdobył 23 oczka.
Ofensywa to jedno, a defensywa drugie. Biało-Czerwoni nie mieli dzisiaj naprzeciwko siebie (jak w turnieju kwalifikacyjnym do IO) Buddy’ego Hielda czy skocznego VJ Edgecombe’a, ale i tak nie byli w stanie zatrzymać w końcówce zespołowo grających Estończyków. Ci regularnie tworzyli sobie świetne okazje do rzutów za trzy i znajdowali dziury w naszej obronie. Tymczasem Polacy popełniali za dużo prostych błędów. Wspominając choćby stratę Ponitki na kilkadziesiąt sekund przed końcem spotkania czy brak zastawienia tablicy, kiedy rywale dobili niecelny rzut w przedostatniej akcji meczu. Wyglądało to po prostu kiepsko.
A przypomnijmy: “polski” Eurobasket już za niespełna rok. Panowie, to najwyższy czas wziąć się w garść.
Polska – Estonia 78:82 (40:38)
Mateusz Ponitka 23, Aleksander Balcerowski 15, Michał Sokołowski 10, Michał Michalak 10, Jakub Schenk 8, Luke Petrasek 7, Aleksander Dziewa 2, Przemysław Żołnierewicz 2, Tomasz Gielo 1.
Czytaj więcej o koszykówce:
- Obieg zamknięty. W PZKosz miała być rewolucja, a jest powrót do przeszłości [KOMENTARZ]
- Lonzo Ball i ponad 1000 dni kontuzji
- Bill Bradley. Jak wybitny sportowiec nie został prezydentem USA
Fot. Newspix.pl