Nie było niespodzianki w premierowym meczu tegorocznego WTA Finals. Turniej w Rijadzie dobrze zaczął się dla Aryny Sabalenki, która na początek rywalizacji wygrała z Zheng Qinwen. Liderka rankingu WTA nie dała większych szans złotej medalistce olimpijskiej z Paryża, choć Chinka pokazała się z dobrej strony, a o wyniku ostatecznie rozstrzygnęły dwa przełamania.
Zeszłoroczny turniej WTA Finals w Cancun z wielu powodów przeszedł do historii. Dla polskich kibiców był wyjątkowy, bo wygrała w nim Iga Świątek. To był zresztą pierwszy taki triumf w karierze tenisistki z Raszyna, która tuż po nim znalazła się na powrót na szczycie rankingu WTA. Ale sporo mówiło się również o samej organizacji, gdyż ta nie stała na najwyższym poziomie. Silny wiatr, obfite opady deszczu, wreszcie przygotowywany w pośpiechu nierówny kort ze słabą nawierzchnią.
W tym roku areną zmagań dla najlepszych ośmiu tenisistek na świecie stał się Rijad. W stawce zawodniczek rywalizujących w stolicy Arabii Saudyjskiej znalazła się oczywiście Iga Świątek. I to właśnie na jej występy najbardziej ostrzymy sobie zęby, choć Polka zmagania rozpocznie dopiero jutro. Tymczasem dziś warto było zwrócić uwagę przede wszystkim na premierowe starcie tegorocznego WTA Finals w singlu, czyli mecz pierwszej obecnie rakiety świata, Aryny Sabalenki, z mistrzynią olimpijską z Paryża – Zheng Qinwen.
Samo spotkanie zapowiadało się emocjonująco i to nie tylko ze względu na wysoki poziom sportowy, jaki gwarantują obie tenisistki. Ma on też spore znaczenie w kontekście powrotu Świątek na pozycję liderki rankingu WTA. To zadanie szalenie trudne, do którego trzeba nie tylko wygrać w całym turnieju, ale też liczyć na potknięcie Sabalenki. Białorusinka musiałaby zwyciężyć maksymalnie w dwóch meczach przy jednoczesnym triumfie Polki w całym WTA Finals. I właśnie dziś Aryna miała stanąć przed najtrudniejszym zadaniem, jeśli chodzi o rywalizację w grupie A, walcząc z Zheng Qinwen.
Mecz zaczął się jednak od małego pokazu siły ze strony Sabalenki. Otwierającego gema serwisowego wygrała do zera, nie dając Chince dojść do głosu. Ale złota medalistka olimpijska z Paryża nie zamierzała odpuścić, odpłacając się mocnym, precyzyjnym podaniem. Liderka rankingu WTA przy stanie 3:2 wykorzystała jednak moment słabości rywalki, przełamując ją po krótkiej walce na przewagi. I choć Zheng próbowała jeszcze wrócić do meczu, to nie miała wystarczających argumentów, by zatrzymać rozpędzoną Białorusinkę. A ta zakończyła pierwszego seta dokładnie tak, jak go rozpoczęła – wygrywając do zera przy swoim serwisie, co zarazem dało jej zwycięstwo 6:3 w premierowej odsłonie.
Druga partia przyniosła jeszcze większą dominację obu tenisistek przy własnym podaniu. Zarówno Zheng, jak i Aryna, mocno pracowały, by nie dać się przełamać, co zresztą przez długi czas im się udawało. Dopiero przy stanie 4:4 więcej nerwowości wkradło się w zagrania Chinki, która przy swoim serwisie nie potrafiła powstrzymać silnie uderzającej Białorusinki. Pierwsza rakieta świata przełamała przeciwniczkę, a następnie zwieńczyła dzieło, wygrywając drugiego seta 6:4.
saba…saba… SABALENKA 🔥🔥🔥@SabalenkaA captures the first win in the purple group after defeating Zheng in straight sets. #WTAFinalsRiyadh pic.twitter.com/hkYuIKw6QN
— wta (@WTA) November 2, 2024
W drugim dzisiejszym spotkaniu grupy A Jasmine Paolini zmierzyła się z Jeleną Rybakiną. Pierwszego seta po bardzo zaciętej walce wygrała Włoszka, która okazała się lepsza w tie-breaku. W drugiej odsłonie tenisistka z Kazachstanu spuściła nieco z tonu, co skrzętnie wykorzystała Paolini, zwyciężając w kolejnej partii 6:4 i całym spotkaniu 2:0.
Aryna Sabalenka – Zheng Qinwen 6:3, 6:4
Jasmine Paolini – Jelena Rybakina 7:6, 6:4
Fot. Newspix.pl
Czytaj więcej o tenisie:
- Iga, Aryna czy ktoś inny? Pytania przed WTA Finals
- Młodzi, na szczycie, a już wypaleni. O problemach mentalnych w sporcie
- Jedna zawodniczka mu nie wybaczy, inna uratowała jego karierę. Wim Fissette, nowy trener Igi Świątek
- „Trenuje jak szalony”. Diego Forlan i tenis, czyli jak Urugwajczyk na nowo się zakochał