Jakub Krzyżanowski ledwie odebrał dowód osobisty, a już mógł wyjechać z Wisły Kraków na zachód. Na koncie ma medal mistrzostw Europy, ze składu wygryzł Hiszpana ogranego w LaLiga, a z klubem, w którym się wychował, walczy właśnie o pierwsze trofeum w seniorskiej karierze. Na tle rówieśników wyróżnia się tym, że poza talentem wszyscy chwalą go za podejście do kariery i poukładaną głowę. Jak w Małopolsce oszlifowano kolejną piłkarską perełkę?
Bronowice, przez lokalsów często nazywane Bronxem, uchodzą za dzielnicę szczęścia. Wcale nie chodzi o literackie związki z „Weselem” Stanisława Wyspiańskiego, bo wyżej niż możliwość zwiedzenia zabytkowej „Rydlówki”, mieszkańcy cenią sobie ciszę, spokój i bezpieczeństwo. Wiślacy z Bronksu najbardziej cenią natomiast Kubę Krzyżanowskiego, który pierwsze kroki stawiał w miejscowej Bronowiance.
Anglicy o takich gościach śpiewają „he’s one of our own”, podkreślając, że z piłkarskim idolem dzielili podwórko, szkolną ławkę i wszelkie inne atrakcje wieku młodzieńczego. Krzyżanowski w Wiśle Kraków przeszedł idealną ścieżkę każdego adepta akademii: od najmłodszych roczników do debiutu w pierwszej drużynie, kilka długich lat szkolenia.
W tym czasie w Małopolsce wiele osób dostrzegało, że chłopakowi z Bronowic pisany jest właśnie taki scenariusz.
– Nie było trudno zwrócić na niego uwagę, bo Kuba zawsze się wyróżniał. Gdy pracowałem w innym klubie, graliśmy z Bronowianką w roczniku 2006. Kuba był tam największy i najlepszy. Gdy trafił do Wisły, nadal wyróżniał się potencjałem i umiejętnościami — mówi nam Adrian Filipek, który wciągnął Krzyżanowskiego na pokład drużyny U-19, a dziś pełni rolę managera departamentu rozwoju talentu w akademii Wisły Kraków.
Oto historia o tym, jak Wiślak z krwi i kości stał się podstawowym piłkarzem Białej Gwiazdy i wykorzystał swoją szansę.
Jakub Krzyżanowski. Sylwetka talentu Wisły Kraków i młodzieżowego reprezentanta Polski
Mało znany fakt: Wisła Kraków w tabeli Pro Junior System radzi sobie tak samo dobrze, jak w klasyfikacji ligowej. Choć trzeba chyba ująć to trochę inaczej, bo piąta pozycja w ogólnej stawce mało kogo zadowala, za to miejsce numer sześć w PJS wygląda już lepiej i gwarantuje minimum 400 tysięcy złotych brutto nagrody za grę młodzieżowców. Wielka w tym zasługa dwóch adeptów akademii Białej Gwiazdy: Kacpra Dudy i Jakuba Krzyżanowskiego.
Wisła Kraków ma nową perełkę. Kim jest Kacper Duda?
Ten pierwszy za talent uchodzi od dawna, natomiast trzeba uczciwie przyznać, że to w poprzednim sezonie zapowiadał się lepiej. Czas Krzyżanowskiego dopiero jednak nadchodzi. Obrońca ma osiemnaście lat, medal mistrzostw Europy U-17 na koncie i niedawno odebrał nagrodę za odkrycie roku w małopolskim sporcie.
– Wydoroślałem, również piłkarsko. Pamiętam naszą rozmowę sprzed roku i myślę, że wtedy nie wiedziałem jeszcze do końca, o co chodzi w seniorskiej piłce, jak się po prostu w tych seniorach gra. Dla mnie to był duży przeskok, trzeba się było przestawić na inne granie. Ten rok mnie nauczył trochę tej gry, choć oczywiście do perfekcji droga jeszcze jest daleka — mówił dziennikarzom „Gazety Krakowskiej”, która wspomniany plebiscyt organizowała.
Dorosłe granie bywa dla Jakuba Krzyżanowskiego brutalną lekcją, jak wtedy, gdy niepotrzebnie zagrywał piłkę do Alvaro Ratona w meczu z Chrobrym Głogów, co poskutkowało rzutem karnym i bramką dla rywala. To jednak pomyłki, które są wliczone w koszta, gdy w młodym wieku zyskujesz doświadczenie na wysokim poziomie. Każdemu z jego rówieśników, nawet tym z najlepszych lig w Europie, znajdziemy podobne wpadki. Ogrywanie zdolnych dzieciaków warte jest jednak zachodu, o czym mówi trener Marcin Włodarski.
Selekcjoner młodzieżowych reprezentacji Polski mówił niedawno w „Weszłopolskich”, że młodych Polaków skreślamy za szybko. Że gdy obcokrajowiec nie daje z miejsca efektu “wow”, to albo nie ma ogrania, albo nie zna modelu gry, albo ma braki w przygotowaniu fizycznym, ale się otrzaska, nadrobi, podczas gdy młody krajan takiego kredytu zaufania nie ma. Włodarski podkreślał też, że idealną ścieżką rozwoju jest szukanie gry w seniorach, zamiast wyjazdu do Primavery.
Jego zdaniem po Krzyżanowskim i reszcie kolegów, którzy wskoczyli już do dorosłej drużyny, widać poprawę w wielu aspektach.
– Kuba rozwijał się na przestrzeni lat, bo pierwszy raz mieliśmy go na naszych akcjach preselekcyjnych, czyli AMO i Talent Pro. Mocno kładliśmy nacisk na to, żeby poprawił grę w kontakcie i moment ataku na przeciwnika, bo z tym miał problem. Z upływem lat wyglądało to coraz lepiej i teraz jest pod tym względem lepszym zawodnikiem. Było też widać, że gdy zaczął funkcjonować w pierwszej drużynie, poprawił tężyznę fizyczną, co przekładało się na boisko. Był też bardziej pewny siebie.
Warto jednak zaznaczyć, że minęło trochę czasu, zanim zaproszenia na treningi pierwszej drużyny przerodziły się w szansę na boisku. Kuba Krzyżanowski na zajęciach „jedynki” zadebiutował we wrześniu 2022 roku, czyli niemal rok przed premierowym występem w koszulce z białą gwiazdą na piersi. Sam przyznawał później, że bywał niecierpliwy i sfrustrowany, że wyczekiwany występ numer jeden nie nadchodzi. W „TVP Sport” stwierdził później:
– Patrząc z perspektywy czasu, rozumiem trenera, bo w klubie była ogromna presja na awans i ciężko było wprowadzać młodego zawodnika. Więc wydaje mi się, że może to był dobry wybór, bo przyzwyczaiłem się do gry seniorskiej na treningach i w sparingach. Zobaczyłem, jak to wszystko wygląda od kuchni. Nawet siedząc na ławce widziałem bowiem, z czym to się je.
Zniecierpliwienie można jednak zrozumieć, bo Krzyżanowski w juniorach tak szybko parł do przodu, że mogło mu się wydawać, że kolejny przeskok nadejdzie w mgnieniu oka.
Talent, który szybko szedł w górę. Co wyróżnia Jakuba Krzyżanowskiego?
– Kuba na pewno czuł się mocny, bo był w grupie chłopaków, która jeździła na wszystkie akcje PZPN. Potem zostało ich trzech — Adam Pieniądz, Kuba Krzyżanowski i Kuba Stępak. Mógł czuć, że w swoim roczniku jest wiodącą postacią, ale nie był pierwszą osobą, która przeszła taką drogę w akademii. Wcześniej byli Kacper Duda czy Wojciech Urbański, którzy wcześnie trafili na treningi do zespołu U19 — mówi nam Adrian Filipek.
W przypadku Krzyżanowskiego „wcześnie” oznacza pojawianie się na zajęciach rocznika 2002 i 2003, czyli u cztery lata starszych chłopaków.
– W drużynie U-19 chcieliśmy wtedy skupić najlepszych zawodników. W roczniku 2002 czy 2003 wchodził w pojedyncze treningi. Przeskok fizyczny był, ale techniką użytkową, jakością piłkarską i rozumieniem gry w ofensywie się bronił. Staraliśmy się go budować, zawieszać wyżej poprzeczkę, pokazywać, że w pewnych sytuacjach musi się inaczej zachowywać, bardziej po seniorsku.
Wszystko zaczęło się jednak wiele lat wcześniej, gdy do Wisły Kraków trafił… Patryk Jałocha. To trener, który prowadził Krzyżanowskiego w Bronowiance i od razu pomyślał, żeby pociągnąć go za sobą.
– Wyróżniał się wtedy na tle rówieśników. Był lewonożny i miał bardzo dobre warunki fizyczne, co powodowało, że szybko przeskakiwał do wyższych kategorii wiekowych. Gdy przeszedłem do Wisły Kraków, zapraszałem Kubę na nasze treningi i turnieje. Powoli poznawał chłopaków i drużynę — wspomina Jałocha, który krótko charakteryzuje swojego byłego podopiecznego:
– Kuba był ofensywnym obrońcą. Miał dużo cech gracza ofensywnego, ale cały czas był pozycjonowany w linii obrony. Przez długi czas graliśmy trójką z tyłu i był idealnym pół-lewym defensorem. Tak samo grał w reprezentacjach młodzieżowych. Zwracałem uwagę na to, że potrafi zagrać wertykalną piłkę między linię przeciwników i to nie w obrębie jednego sektora boiska, tylko mijającą dwa sektory. Dostrzegał zawodnika, który dobrze się pozycjonował między liniami w odległości 20-30 metrów i zagrywał mu idealną piłkę. To dawało dużą przewagę w grze ofensywnej.
Gra ofensywna to coś, co w akademii Wisły Kraków się przydaje, bo „Biała Gwiazda” to zespół, który w kategoriach juniorskich przeważnie dominuje. Przez trzy lata gry w Centralnej Lidze Juniorów Krzyżanowski nie wypadł z TOP4. Nic dziwnego, że od dawna powtarza, że jego idolem i wzorem jest Trent Alexander-Arnold, którego także kojarzymy raczej z grą ofensywną, a marzeniem — występ dla Liverpoolu na Anfield Road, co wcale nie brzmi nierealnie, gdy weźmiemy pod uwagę to, że już teraz o jego usługi zabiegają Włosi, a transfer do belgijskiego Cercle Brugge był o krok od spełnienia.
– Jego predyspozycje jeśli chodzi o koordynację i pierwszy kontakt, są na europejskim poziomie, co można było zobaczyć na EURO U-17. Wyróżniał się tam jakością ruchu. To są umiejętności, które dostrzegają kluby zachodnie, bo one oznaczają potencjał — uważa Adrian Filipek.
Pozostaje jednak pytanie: skoro wszystko kręci się wokół ofensywy, to dlaczego Jakub Krzyżanowski regularnie występuje w ostatniej formacji, jako boczny lub nawet środkowy obrońca?
Świetnie atakuje, gorzej broni. Jakub Krzyżanowski to ofensywny boczny obrońca
David Junca ma trzydzieści lat na karku i doświadczenie ponad stu pięćdziesięciu spotkań na dwóch najwyższych poziomach rozgrywkowych w Hiszpanii. Nie ma co ukrywać: na warunki pierwszej ligi jest kozakiem, jego pierwszy sezon na zapleczu Ekstraklasy powodował ochy i achy. Krzyżanowski Junkę podpatruje, ale w wywiadach rzuca, że w jedenastce powinien znajdować się ten, który jest w danej chwili lepszy, a nie ten, który jest bardziej doświadczony.
Tak się składa, że Krzyżanowski faktycznie bywa od Junki lepszy. Właśnie dlatego, że kapitalnie wywiązuje się z zadań ofensywnych.
– Wyróżnia go bardzo dobry moment włączenia się do akcji ofensywnej. Wie, kiedy włączyć się z piłką, bez piłki. Jest dobrze wyszkolony technicznie i nie sprawia mu problemu dośrodkowanie w pełnym biegu czy oddanie strzału. Często zaskakiwaliśmy rywali, włączając jego, jako jednego z trójki środkowych obrońców, w pole karne — tłumaczy Marcin Włodarski, a jego obserwacje potwierdzają wewnętrzne sygnały z Wisły Kraków.
David Junca ma kapitalne dośrodkowanie i solidnie broni, ale to Kuba Krzyżanowski wypada lepiej, gdy sztab „Białej Gwiazdy” ocenia realizację zadań ofensywnych, wypełnianie przestrzeni, obecność we właściwym miejscu, wspomniane przez selekcjonera włączanie się do akcji ofensywnych.
– Kuba potrafi zrobić różnicę pierwszym kontaktem, wygrać pojedynek. Potrafi bardzo dobrze obsłużyć kolegów podaniem, zmienić stronę, grać piłki między linie, więc nie jestem zaskoczony, że dostaje minuty — dodaje Filipek.
Wygląda na to, że osiemnastolatek pasuje do modelu gry Wisły Kraków. Być może dlatego dał się namówić na przedłużenie umowy z klubem, w którym się wychował. Część jego kolegów wyjechała już z ligi, jak Karol Borys czy Mateusz Skoczylas. Jego do pozostania w kraju długo namawiał sam Jarosław Królewski, który przedstawiał mu wizję rozwoju i plan, w którym Krzyżanowski i jego otoczenie dostrzegli sens.
Młodzieżowiec jest w środowisku, w którym dostaje szanse na swojej naturalnej pozycji, na co uwagę zwraca trener Włodarski, którego pytamy o to, dlaczego w swojej drużynie wystawiał Kubę w trójce defensywnej, zamiast na wahadle.
– Próbowaliśmy go na pół-lewym środku obrony i na wahadle. Nie miał tyle zdrowia, żeby biegać w tę i z powrotem na boku, ale idealnie odpowiada mu profil lewego obrońcy lub lewego środkowego obrońcy i jego przygotowanie motoryczne pasuje do tego, żeby włączyć się dynamicznie do akcji ofensywnej. Moim zdaniem to jest zawodnik naprawdę szybki, mimo że tego nie widać, bo jest wysoki i robi długie kroki. Po wykonanej akcji potrzebuje jednak trochę czasu na odpoczynek.
Adrian Filipek zwraca natomiast uwagę na jakość biegu i sposób poruszania się swojego byłego podopiecznego – cechy, które raczej nie przychodzą do głowy jako pierwsze, gdy mówimy o utalentowanym zawodniku. Ale też cechy, które sprawiają, że zachodnie kluby, które szczegółowo oceniając potencjał swoich celów transferowych, zwracają na Krzyżanowskiego uwagę.
– Jego atutami pod względem zdolności motorycznych są koordynacja ruchowa i zgranie układu nerwowego z układem mięśniowym. Dzięki temu ma tak dobrą technikę. Nieźle biega, ma organizm, który nie jest narażony na kontuzje skrzywieniami kręgosłupa czy ustawieniem miednicy — tego typu szczegóły wskazują, że ma dobre ciało dla sportowca. W tej chwili pracuje nad lepszą muskulaturą, ale uwarunkowania somatyczne są dobre. Jego przewaga fizyczna była widoczna od zawsze.
Resztę da się bowiem wyćwiczyć, wytrenować, poprawić. A nawet trzeba, bo gra defensywna młodego zawodnika Wisły od dawna jest jego bolączką. Adrian Filipek zwraca uwagę na to, że chociaż na świecie panuje trend promujący ofensywnych bocznych obrońców, to jednak nieprzypadkowo Real Madryt odkłada na bok poszukiwanie nowego prawego defensora w momencie, gdy Ferland Mendy do robienia przewagi z przodu dołożył solidność w temacie ochrony własnej bramki.
– Zawsze mówiłem Kubie, że jeśli chce być lewym obrońcą albo pół-lewym stoperem, to musi zwracać większą uwagę na postawę w defensywie, na obronę piłek, które będą mu grane za plecy, na pojedynki z rywalami i pojedynki na odległość, pracę stóp, ustawienie ciała i zamknięcie jednej ze stron. Dużo czasu nad tym spędziliśmy, chcieliśmy z nim nad tym pracować, bo to pomoże mu zrobić różnicę w piłce seniorskiej — tłumaczy menedżer talentu akademii Wisły.
Po prostu dobry chłopak
Progres jest jednak możliwy, bo Jakub Krzyżanowski ma do zaoferowania znacznie więcej niż to, że potrafi prosto kopnąć piłkę. Rozmawiając z wieloma osobami o Kubie, w tle zawsze przewijał się temat jego zdolności intelektualnych i mentalnych. Faktu, że po prostu jest dobrym, wszechstronnie utalentowanym człowiekiem. Patryk Jałocha, który zna go od młodych lat, podkreśla rolę rodziców w rozwoju tego obszaru.
– Przede wszystkim to jest bardzo inteligentny chłopak, dobrze wychowany i dobrze prowadzony. Rozwijał się na wszystkich płaszczyznach, zawsze miał bardzo dobre wyniki w nauce. Był bardzo pozytywny, łatwo nawiązywał kontakt. Nie dało się go nie lubić. Jego rodzice zawsze podejmowali spokojne decyzje, nie wywierali na nim żadnej presji. Byli cierpliwi w całym procesie, ufali trenerom.
Państwo Krzyżanowscy nie mogą chyba być szczęśliwsi niż wtedy, gdy słyszą, że wychowali syna na odpowiedzialną i rozsądną osobę. Z kadrowiczami do lat 17 kojarzą się różne ekscesy. Mateusz Skoczylas sprzedawał na czarnym rynku bilety na mecze Milanu. Oskar Tomczyk z kolegami wyszedł zabalować na egzotycznej wyspie podczas mistrzowskiego turnieju. Marcin Włodarski w „Weszłopolskich” chwalił jednak to, co piłkarz Wisły Kraków ma w głowie. Selekcjoner swoje zdanie podtrzymuje.
– Jeżeli chodzi o sprawy mentalne, to jest to bardzo inteligentny chłopak, ale też kulturalny, dobrze wychowany. Widać to w codziennym funkcjonowaniu. Zwykłe posprzątanie po sobie, po kolegach, pomoc w noszeniu bagaży, rozmowa — powinno to być normą, ale nie zawsze tak jest. U niego jest — opowiada i wraca pamięcią do momentu, w którym Krzyżanowski wydawał się kompletnie inną osobą.
– Początkowo był bardzo roztrzepany. Kilka razy dostał opaskę kapitana, jeszcze za czasów Marcina Dorny. Za pierwszym razem zapomniał wtedy wziąć butów na mecz, tak mocno go to przygniotło. W autobusie zaczął mówić, że trzeba się wracać, bo nie ma butów do grania! Z czasem to jednak minęło.
Kuba Krzyżanowski już jakiś czas temu podpisał kontrakt z zagraniczną agencją menedżerską (CAA Stellar, którą w Polsce reprezentuje Łukasz Maciongowski), ale nie pali się do wyjazdu, co zresztą potwierdził przedłużając kontrakt z Wisłą Kraków. “TVP Sport” tłumaczył, że była to jego decyzja, że dostał od swoich najbliższych „wolną rękę”, żeby samemu wybrać to, co najbardziej mu odpowiada.
To, czego szukał i oczekiwał, pozostanie jego tajemnicą. Adrian Filipek udziela nam jednak pewnej wskazówki w tym temacie.
– Piękne jest dla mnie to, że on po prostu cieszy się grą w piłkę. To nie jest robot stworzony przez rodziców i menadżerów, on zawsze lubił grać w piłkę. Jest uśmiechnięty, pozytywnie nastawiony do życia, wychował się w fajnym środowisku. Nie było presji, miał się dobrze uczyć, a jeśli będzie chciał grać w piłkę to super. Nie ma wybujałego ego, myślę, że podchodzi do kariery etapowo. Nie jest nastawiony na tu i teraz, wierzy, że jest na tyle dobry, żeby się rozwinąć i osiągnąć kolejne szczeble.
Wygląda więc na to, że Krzyżanowskiemu najwięcej radości sprawia w tym momencie gra w piłkę w Wiśle Kraków. Pozostaje trzymać kciuki za to, żeby wiślackie środowisko miało takie same odczucia związane z występami swojego wychowanka.
WIĘCEJ O 1. LIDZE:
- Czy zmiany trenerów miały sens? Ranking i ocena roszad na pierwszoligowych ławkach
- Czyczkan, Kuczko i problemy białoruskich piłkarzy. Dlaczego transfery spoza UE są trudne?
- Bella ciao. Czy Miedź Legnica wciąż jest ciekawym projektem?
- Bayern, Chelsea i Stal Rzeszów. Jak pierwszoligowiec inwestuje w analizę danych?
- GKS Katowice ma 60 lat. “Od dwóch dekad jest stagnacja. Liczymy na odmianę”
- Od Realu Madryt do Znicza Pruszków. Czy Mariusz Misiura i jego pomysły podbiją Polskę?
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix