Wisła Kraków zasłynęła ostatnio filmikiem, w którym pokazała wszystkie swoje nieudane zagrania w okolicach bramki rywala, narzekając na brak skuteczności, który — w domyśle — kosztował ją punkty. Sęk w tym, że tak wtedy, jak i teraz, takie kompilacje mogą raczej sklejać ligowi rywale Białej Gwiazdy. O ile jednak GKS Tychy i tak zgarnął jej trzy punkty sprzed nosa, tak w Trójmieście drużynie z Małopolski udało się wyjść z rywalizacji bez większych strat.
Udało się to dobre słowo, bo przez długi czas mecz w Gdyni wyglądał tak, że moglibyśmy po nim powiedzieć: Arka to zespół, który zasługuje na Ekstraklasę. Wisła — niekoniecznie. Remis Białej Gwiazdy trzeba traktować jak jej duży sukces. Pierwszą połowę podopieczni Alberta Rude przebimbali, drzemiąc gdzieś pod kamieniem. W drugiej zorientowali się, że akcje ofensywne wypada także w jakiś, mniej lub bardziej udany sposób, finalizować.
W duży prostokąt ustawiony na końcu boiska trafili co prawda raz, ale to wystarczyło, żeby przynajmniej utrzymać dystans do lidera. Prosta matematyka: lepiej tracić do niego punktów sześć niż dziewięć.
Dobrze się patrzy na ofensywną grę Arki
Nieprzypadkowo mówimy jednak, że w tym duecie to banda Wojciecha Łobodzińskiego pokazywała, jak się tańczy. Można się żachnąć, że gdybanie to ulubiona domena tych, którym nie do końca wyszło, ale Arka przynajmniej ma o czym gdybać. Jedną bramkę jej anulowano, bo Karol Czubak minimalnie zbyt szybko zabrał się do realizacji sprytnego rozegrania rzutu wolnego, wbiegając w pole karne przed rywalami. Z kolejnej “okradł” gospodarzy Alvaro Raton, który błysnął przy strzale Michała Marcjanika. W jeszcze innym przypadku Dawid Gojny został uprzedzony dokładnie wtedy, gdy już dokładał nogę do podania i w myślach pewnie fetował skierowanie piłki do bramki.
Na dokładkę można jeszcze dorzucić sytuację, w której Raton zrobił Ratona, czyli obciął się tak, że był o włos od podarowania gola rywalowi. Tym razem hiszpański ekspert od gry nogami – to ten sam, którego w meczu z Widzewem Łódź od kompromitacji uchronił zbyt energiczny skok pressingowy Imada Rondicia – skiksował tak, że zamiast wyekspediować futbolówkę jak najdalej przed siebie, trafił nią w przeciwnika. W porę jednak udało mu się naprawić błąd i zatrzymać ją, zanim wpadła do bramki.
Konkret za konkretem, nie ma co. A przecież był jeszcze gol. Następstwo odważnego ataku Olafa Kobackiego, który po raz kolejny udowodnił, że gdy gra na skrzydle, pierwszoligowców po prostu przerasta. Ekspiłkarz Atalanty Bergamo zabrał piłkę Dawidowi Szotowi, pomknął z boku boiska do środka i strzelił przy słupku.
Olaf Kobacki i mamy 1️⃣:0️⃣ dla Arki ⚽
📺 Polsat Sport Extra 📲 Polsat Box Go#Fortuna1Liga pic.twitter.com/0JCd22lIYu
— Polsat Sport (@polsatsport) March 8, 2024
Wisła z jednym konkretem. Na punkt wystarczyło
Trzeba jednak oddać Wiśle Kraków i Albertowi Rude, że coś im w Gdyni wyszło. Bardzo dobrym pomysłem trenera było dorzucenie do Angela Rodado drugiego napastnika. Gdy tylko Szymon Sobczak pojawił się na boisku, duet wypracował gola wyrównującego. Hiszpan podał w pole karne, ale już w nie nie wbiegał. Zajął wygodnie miejsce i popatrzył, jak Sobczak ucieka obrońcom i z bliska pakuje piłkę do bramki po zagraniu Jesusa Alfaro. Wszystko przebiegło gładko, składnie i szybko. Patrząc z perspektywy Arki nawet zbyt gładko, bo do tej pory wiosną podopieczni Łobodzińskiego pozwolili rywalom jedynie na strzelenie gola z rzutu karnego.
Przypadkiem nie było też to, że Wisła chwilę później znalazła się w podobnej sytuacji. Tym razem przytomność zachowali jednak stoperzy Arki i w zasadzie tyle było strachu. Do listy kłopotów wywołanych zapędami Białej Gwiazdy można jeszcze dorzucić okazję Kacpra Dudy z początku drugiej części meczu, jednak ostatecznie liczba celnych strzałów gości ograniczyła się do jednego.
Bardzo cennego, ale od drużyny, która miała pole position w wyścigu o Ekstraklasę; która musi za wszelką cenę zbierać punkty i gonić tych z przodu, żeby do najwyższej ligi się dostać, trzeba oczekiwać czegoś więcej. Bez konkretów Wisła znów wyląduje co najwyżej w barażach, a jak wiadomo i oni, i Albert Rude, nie są wielkimi fanami tego rozwiązania.
Arka Gdynia – Wisła Kraków 1:1 (1:0)
Kobacki 13′ – Sobczak 75′
WIĘCEJ O 1. LIDZE:
- VAR zabija futbol. Sędziować mogłaby nawet moja teściowa
- Przejmij stery w Zagłębiu Sosnowiec, zamiast kupować starego Peugeota na części
- Od Realu Madryt do Znicza Pruszków. Czy Mariusz Misiura i jego pomysły podbiją Polskę?
fot. Newspix