Reklama

Iga Świątek wróciła na kort. I wygrała w świetnym stylu

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

12 lutego 2024, 19:27 • 4 min czytania 3 komentarze

Po nieudanym Australian Open Iga Świątek przez niemal miesiąc trenowała i ładowała baterie. Wróciła dopiero na turniej WTA 1000 w Dosze, gdzie triumfowała już w dwóch poprzednich sezonach. W meczu drugiej rundy los skojarzył ją z Soraną Cirsteą. I o ile Polka będzie to spotkanie wspominać miło, o tyle Rumunka zapewne uzna, że najlepiej będzie szybko o nim zapomnieć. Iga wygrała bowiem 6:1, 6:1.

Iga Świątek wróciła na kort. I wygrała w świetnym stylu

Iga Świątek turniej w Dosze naprawdę lubi. W 2022 roku to tam zaczęła swoją niesamowitą serię 37 wygranych meczów z rzędu, a w całej imprezie straciła seta tylko w swoim pierwszy meczu. Potem pewnie pokonywała Darię Kasatkinę, Arynę Sabalenkę, Marię Sakkari i Anett Kontaveit. Rok później obroniła tytuł (choć nie punkty, impreza w Katarze co roku zmienia swoją rangę – z WTA 1000 na WTA 500 i odwrotnie), a uległy jej Danielle Collins, Weronika Kudiermietowa i Jessica Pegula (po drodze mecz walkowerem oddała jeszcze Belinda Bencić). W trzech spotkaniach, jakie wtedy rozegrała w Dosze, Iga straciła łącznie… pięć gemów.

Innymi słowy: demolka. Stąd prosty wniosek – warunki w Katarze i tamtejszy kort ewidentnie Idze sprzyjają.

SPRAWDŹ: PROMOCJA W FUKSIARZ.PL DLA NOWYCH GRACZY. 100% BEZ RYZYKA DO 300 ZŁ

Sprzyjać mogła też dzisiejsza rywalka. Cirstea ogółem jawiła się jako idealna zawodniczka na pierwszy mecz od Australian Open. Solidna, mająca swoje atuty, nie oddająca przesadnie łatwo punktów, ale równocześnie taka, która Idze nie powinna przesadnie zagrozić. Zrobiła to co prawda w Australian Open 2022 (Iga wygrała wówczas w trzech setach), ale wtedy Polka przez każdy kolejny mecz przechodziła walcząc o swoje. Z kolei już w Indian Wells w zeszłym roku Świątek nie pozostawiła rywalce wątpliwości i pokonała ją gładko, w dwóch setach: 6:2, 6:3. Jak było dziś?

Reklama

Dziś przede wszystkim Iga grała swoje. Bardzo dobrze serwowała, świetnie funkcjonował jej backhand, a i forehand nie odstawał, doskonale szukała kątów i zagrywała winnera za winnerem. Ale gdy trzeba było, pracowała też w defensywie, potrafiąc skontrować Cirsteę, kiedy ta akurat przejęła inicjatywę w akcji. Z kolei inicjatywa w całym meczu od początku należała do Świątek, a jedyne, co potrafiło ją zatrzymać, to… paralotniarze. W Dosze kończą się bowiem mistrzostwa świata właśnie w paralotniarstwie, a gdy ich uczestnicy przelatywali nad kortem – zresztą kilkukrotnie – to grę na moment wstrzymywano.

Nie wybiło to jednak Polki z uderzenia, bo Świątek nadal wygrywała właściwie wszystkie kluczowe punkty. I to chyba najbardziej nam imponowało – o ile w Australii w każdym z trzech meczów miała swoje wzloty i upadki, czyli okresy gorszej, nieregularnej i nieprecyzyjnej gry, o tyle w dzisiejszym spotkaniu nie przydarzył jej się taki ani jeden. Nie wiemy, oczywiście, czy tak to będzie wyglądać również w kolejnych spotkaniach, ale jeśli Iga utrzyma ten poziom koncentracji na korcie, to powinna potwierdzić, że jest – zgodnie z rankingiem i rozstawieniem – główną faworytką do zdobycia trzeciego z rzędu tytułu w stolicy Kataru.

Teraz Igę Świątek czeka mecz z jedną z dwóch Rosjanek – Jekatieriną Aleksandrową (z którą ma bilans 2:1, ale oba wygrane przez Polkę mecze były naprawdę zacięte) bądź Eriką Andriejewą (z którą jeszcze nigdy nie grała).

W turnieju w Dosze występowały też dwie pozostałe Polki z najlepszej setki rankingu. Magda Fręch – która zachwyciła swoimi występami w Australian Open – przeszła kwalifikacje, ale w I rundzie przegrała po długim, zaciętym, trzysetowym spotkaniu z Wiktorią Azarenką. Magda Linette z kolei wykorzystała dobre losowanie i awansowała do II rundy po ograniu Japonki Nao Hibino 6:1, 6:4. W kolejnym meczu zmierzy się z rozstawioną z “5” Qinwen Zheng, niedawną finalistką Australian Open.

Reklama

Wyniki:

  • Iga Świątek – Sorana Cirstea 6:1, 6:1
  • Magda Linette – Nao Hibino 6:1, 6:4 
  • Magda Fręch – Wiktoria Azarenka 3:6, 6:3, 3:6

Fot. Newspix

Czytaj też: 

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Tenis

Komentarze

3 komentarze

Loading...