Pep Guardiola po wygraniu Ligi Mistrzów z Manchesterem City pozbawił już chyba resztki argumentów swoich przeciwników, którzy lubują się w krytyce Hiszpana. Oczywiście jeszcze na jakieś fikołki można liczyć, ale głosy te powinny być coraz mniej słyszalne. Guardiola bowiem powiększa swoją przewagę w rankingu najlepszych trenerów wszech czasów. Konkretnie – przewagę nad drugim miejscem.
Pod koniec 2021 roku opublikowaliśmy ranking najwybitniejszych trenerów w historii futbolu, no i Hiszpan zajął w nim pierwszą lokatę. Pisaliśmy:
Naturalnie im dalej w las, tym więcej szkoleniowców potrafiło znaleźć odpowiedź na pomysły Guardioli, zmuszając go do modyfikowania systemu. Ale podstawowe pryncypia – chęć utrzymania pełnej kontroli nad spotkaniem, pragnienie stłamszenia przeciwnika – pozostały niezmienione. Bo wciąż działają. Na ławce trenerskiej Barcy hiszpańskich szkoleniowiec wygrał 72% meczów. W Bayernie 75%, a w Manchesterze City 73%. Kosmos. Od 2009 do 2021 roku drużyny Guardioli tylko trzykrotnie nie zakończyły ligowych zmagań na najwyższym stopniu podium. Brakuje w sumie tylko powrotu na europejski tron, bowiem w Lidze Mistrzów nie udało się Hiszpanowi zwyciężyć od sezonu 2010/11. Ale trudno uwierzyć, by ta niemoc miała długo potrwać.
Czas na TOP10! Ranking najlepszych trenerów w historii futbolu (część 3.)
I rzeczywiście, nie trzeba było w to wierzyć, gdyż półtora roku później Liga Mistrzów wróciła do trenera. Co ważne – bez Messiego, czym udowodnił, że nie potrzebuje Argentyńczyka, by rządzić na kontynencie. Zresztą cały skład też miał słabszy, zwolennikiem tej teorii jest Wojciech Kowalczyk i raczej nie ma co dyskutować, ponieważ taki Stones w tamtej ekipie Barcelony byłby rezerwowym. Co najwyżej. A teraz gra, kiedy można sobie wyobrazić, że pod gorszym trenerem miałby status w okolicy Harry’ego Maguire’a (to też porównanie Kowala, zgrabne).
Chyba o tym mówi się za rzadko, to znaczy – bardziej patrzy się na pieniądze, jakie wydaje Guardiola (to ulubiony argument przeciwników), mniej na umiejętność wyciągnięcia z kolejnych piłkarzy maksa. Jak nie więcej. A Hiszpan od sezonu 16/17 – czyli wtedy gdy trafiał do City – wcale nie wydał najwięcej kasy w Europie na transfery, nie ma go nawet na podium – pierwsza jest Chelsea, drugi Juventus, trzecia Barcelona. Zaś bilans wpływów i wydatków to trzecie miejsce: za Manchesterem United i Chelsea.
Można zakładać, że z gorszym trenerem City byłoby klubem na poziomie United, czyli z momentami, ale generalnie bez szału. Tymczasem Guardiola razem z City rok w rok jest w czubie Premier League, raz tylko lądując poza TOP 2 (w pierwszym sezonie swojej pracy). W tak wymagających rozgrywkach jak liga angielska, jest to cholernie trudne – to znaczy przez tyle czasu nie mieć specjalnie gorszych momentów. Wystarczy spojrzeć na Liverpool w minionej kampanii.
No a Guardioli trzeba jeszcze doliczać udane lata w Bayernie i Barcelonie. To trener, który w zasadzie się nie potyka, co w kampaniach ligowych jest wyjątkowe, gdyż tam nie ma nie miejsca na przypadek. Gdzie indziej możesz liczyć na łatwiejsza drabinkę, trochę szczęścia, a w lidze? Bez szans. Każdy z każdym gra po dwa razy, trudno o większy obiektywizm. I w tym obiektywizmie Hiszpan jest praktycznie bezbłędny.
Inne statystyki, które powyciągała po finale Opta, też budzą uznanie. Otóż:
- Guardiola potrzebował 413 spotkań, by wygrać 300 meczów z angielskim klubem z najwyższego poziomu. To absolutny rekord, który wcześniej dzierżył Mourinho (493).
- Hiszpan jest pierwszym trenerem w historii, który wygrał potrójną koronę (mistrzostwo, LM i krajowy puchar) z dwiema różnymi ekipami.
- Tylko sir Alex Ferguson (26) i Bob Paisley (13) mają więcej trofeów z angielskimi zespołami niż Guardiola. Bycie wiceliderem jest zapewne kwestią czasu.
- Jedynie Carlo Ancelotti ma na swoim koncie więcej finałów Ligi Mistrzów niż Guardiola.
Jeszcze rzut oka na największe sukcesy…
Trzy Ligi Mistrzów (2008/09, 2010/11, 2022/2023), finał Ligi Mistrzów (2020/21), trzy mistrzostwa Hiszpanii (2009-11), pięć mistrzostw Anglii (2018-19, 2021, 2022, 2023), trzy mistrzostwa Niemiec (2014-16), dwa Puchary Hiszpanii (2008/09, 2011/12), dwa Puchary Niemiec (2013/14, 2015/16), dwa Puchary Anglii (2018/19, 2022/2023), cztery Puchary Ligi Angielskiej (2017/18, 2018/19, 2019/20, 2020/21), trzy Superpuchary Europy (2009, 2011, 2013), trzy Klubowe Mistrzostwa Świata (2009, 2011, 2013).
Kosmos. A co ważne: nie mówimy przecież o dinozaurze, sędziwym 70-latku, który niedługo zjedzie do bazy – nawet jeśli by tak było, rozmawialibyśmy o pięknej karierze. Ale Guardiola ma ledwie 52 lata, w największej piłce pracuje od sezonu 08/09. To nie jest znowu tak dużo czasu. Ktoś by się parokrotnie potknął, został zwolniony (Guardioli nigdy nie podziękowano), ktoś inny potrzebowałby więcej czasu na rozbieg. A u Hiszpana przyszło to niesamowicie naturalnie, jakby w poprzednich życiach zawsze robił to samo.
Oczywiście – kto wie – może szkoleniowiec poczuje zmęczenie i da sobie spokój z piłką na krótszy czy dłuższy czas, ale na razie nic na to nie wskazuje. Trudno więc przewidywać jak wielka może stać się jego gablota przez – załóżmy – następne piętnaście lat.
Ale jeśli utrzyma tempo, ha, nawet jeśli zwolni, wciąż będzie to absurdalne mocno obciążona półka.
Cóż, wielu nie miało wątpliwości, że Guardiola to najlepszy trener w historii, ale teraz po prostu chyba postawił kropkę nad „i”. Zdaje się, że nawet przy wyborze najwybitniejszego piłkarza wszech czasów jest więcej kontrowersji niż tutaj.
WIĘCEJ TEKSTÓW O FINALE LIGI MISTRZÓW:
- Scott Carson – atmosferić najlepszej drużyny świata
- Jack Grealish za 100 milionów. Sukces czy największa porażka Manchesteru City?
- „Angielski futbol nabrał stylu Pepa”. Jak Guardiola zmienił Premier League?
- Drużyna za półdarmo. Jak Inter zbudował skład na finał po kosztach
- „Warto marzyć”. Robin Gosens – w dekadę od gry na wsi do finału Ligi Mistrzów
- Alkohol, rak, nienawiść. Nic nie jest w stanie złamać Acerbiego
Fot. Newspix