Reklama

Święta wojna Lukasa Podolskiego

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

04 marca 2023, 08:53 • 6 min czytania 62 komentarzy

Oni wywieszają transparenty, na których trykot z jego nazwiskiem maczany jest w „wiadrze z gównem”. On ripostuje, żeby uczyli się geografii, bo Odra nie płynie przez Zabrze, a prawdziwe „gówno” wypływa z warszawskiej oczyszczalni ścieków Czajka. Kibice Legii obrażają Lukasa Podolskiego, a Lukas Podolski obraża kibiców Legii. – To są pierdoły – macha ręką gwiazdor Górnika Zabrze, ale prawda jest taka, że całe jego środowisko traktuje ten bój śmiertelnie poważnie. 

Święta wojna Lukasa Podolskiego

Torcida świętuje dwudzieste czwarte urodziny. Górnik rozkręca akcję „nabity młyn”. Arena Zabrze pobije swój rekord frekwencji z tego sezonu. Tylko Podolski ubolewa, że na stadionie nie pojawią się kibice Legii. – Zawsze robią fajną oprawę, a ja osobiście kocham grać przy pełnych trybunach, z fanami gości. Nie może być nudy, coś się musi dziać. A obraźliwe napisy? Fajnie, że kibice innych drużyn honorują moją pracę i to, co osiągnąłem. Cieszę się, że tak się starają. Mam do tego luźne podejście. Nie biegnę do mamy i taty i się nie skarżę, że fani mnie obrażają, wywieszają transparent przeciwko mnie. Takie wpisy dodają pieprzyku – mówi Niemiec w rozmowie z „Super Expressem”.

Jest to jakaś odpowiedź na fundamentalne pytanie: dlaczego Poldiemu jeszcze się chce? Bo choć już dawno mógł skupić się na swoich poważnych pozapiłkarskich biznesach i tylko próżniaczo odcinać kupony od wspaniałej kariery poprzez leniwe kopanie futbolówki w przeróżnych egzotycznych ligach za gruby hajs, on babrze się w problemach i problemikach zabrzańskiego środowiska piłkarskiego.

„Gówniany” spór

Wieki temu pierwszą rzeczą, którą Jan Urban zrobił po wejściu do gabinetu trenerskiego w Legii Warszawa, było powieszenie w nim proporczyka Górnika Zabrze. Dostawało mu się za to niemiłosiernie, a on nie widział w tym nic dziwnego. Przekonywał, że ani Legia, ani Lech, ani Wisła nie mają prawa czuć swojej wyższości nad innymi polskimi klubami, bo nie broni ich historia, zupełnie przeciwnie właśnie do Górnika.

Reklama

Czasy się zmieniły.

Ostatnia dekada to absolutna dominacja Legii.

I silna druga pozycja Lecha.

Taki już jednak urok polskich stadionów, że tradycje hodowane są erami, a spory pielęgnowane epokami, więc siłą rzeczy kibice Legii i Górnika z dziada-pradziada trwają w układzie, w którym dla jednych główny obiekt nienawiści stanowi spuścizna po pięknym i przystojnym Włodzimierzu Lubańskim, a dla drugich dziedzictwo wielkiego i celebryckiego Kazimierza Deyny. A taki Lukas Podolski stanowi perfekcyjną figurę do podtrzymywania temperatury dziejowego sporu.

Podolski szczerze wierzy, że występuje w „klubie z największym potencjałem w kraju”. Identyfikuje się z nim na każdym poziomie. Trzeba wybiec na boisko? Wybiega tydzień w tydzień. Trzeba zwolnić jednego trenera i zatrudnić kolejnego? Walnie przyczyni się do zwolnienia jednego i zatrudnienia drugiego. Trzeba pomieszać przy stanowisku prezesa? Namiesza, może zresztą kiedyś sam obejmie tę fuchę, nie ukrywa swoich ambicji. Trzeba znaleźć zawodników? Znajdzie, przyklepie, pobłogosławi. Trzeba zainteresować się akademią? Interesuje się akademią. Trzeba pokibicować z fanami? Pokrzyczy, pośpiewa, zbije piątki, porobi zdjęcia. Trzeba załatwić wyposażenie siłowni? Załatwi. Telewizor? Proszę bardzo. Lodówki? Nie trzeba prosić. Alfa i omega.

Nic dziwnego, że kibice Legii celują w postać tej rangi. Swojego czasu Żyleta wywiesiła transparent w nawiązaniu do katastrofy ekologicznej na Odrze. Strudzona kobieta pierze koszulkę Górnika. W wiadrze moczy się trykot z nazwiskiem Podolskiego. I jeszcze podpis: „Fatalna sytuacja w Odrze. Przyczyną gówno w wiodrze”. Piłkarz odpowiada na Twitterze: – Słoiki, nauczcie się geografii, Odra nie płynie przez Zabrze, ale widać: Żyleta tego nie wie. A może zapomnieliście, bo zaczadziła was Czajka i to gówno, co wam płynie pod nosem. Szacunek, że wydajecie kasę na farby, żeby mnie promować, fajnie wyglądała ta „10” dzięki wam.

Reklama

Innym razem kolejny transparent Legii: „Chociaż w Zabrzu śmierdzi i bieda, za Legią na wyjazd jechać trzeba”. I tym razem znacznie subtelniejsza riposta Poldiego: – Miło, że byliście w Zabrzu.

Niemiec tłumaczył potem, że uwielbia tego typu dogrywki z kibicami drużyn przeciwnych. Dodawał, że wychował się na dudniących trybunach w Kolonii, a następnie rozegrał ponad sto derbów najróżniejszej maści w Niemczech, Anglii czy Turcji, więc tego typu wojenki podjazdowe nie robią na nim najmniejszego wrażenia. Starcia z legijną bracią kibicowską nazywa teraz „pierdołami”. To jednak tylko taka przykrywka.

Rozczarowująca forma Poldiego

Górnik ostatnio rozczarowuje. Po szczęśliwym golu wygrał ostatnio jednym golem ze Stalą Mielec, ale wcześniej mocno dostało mu się chociażby po porażce z Rakowem Częstochowa, kiedy to nie obyło się bez ostrej reprymendy Torcidy. – Kopiemy na „półgazie”, więc kibice gwiżdżą, zrozumiałe. Na ich miejscu też bym się wkurwiał – komentował Podolski. Największy problem w tym, że on sam też jest daleki od optymalnej formy. Dość powiedzieć, że na wiosnę nie rozegrał jeszcze udanego meczu. Niby ze Stalą zaliczył asystę, ale więcej było w tym winy Bartosza Mrozka i zasługi czujności Anthony’ego van den Hurka niż kunsztu samego Podolskiego.

Macha rękami z pretensjami do całego otaczającego go świata. Buzia mu się nie zamyka. Ale to już klasyk. Przynajmniej – jak na razie – nie słychać, żeby przymierzał się do „kupowania” kolejnych z ekstraklasowych rywali po Eriku Exposito. Bardziej dziwi, że wygląda ociężale i ospale. Rzadziej bierze na siebie odpowiedzialność za kreowanie gry, a kiedy już łapie za kierownicę, zaskakująco często podejmuje błędne decyzje. I pewnie to nic dziwnego, bo cała dotychczasowa historia Poldiego na ekstraklasowych boiskach uczy, że trzeba mieć do niego cierpliwość i dać mu czas na rozkręcanie się po przerwie między rundami czy sezonami. Niepokoić jednak można się o tyle, że nad Górnikiem wisi całkiem realne widmo uwikłania się w brudną bitkę o ligowy byt.

Przewaga nad czerwoną kreską jest niewielka, konkurencja nie śpi, a Górnik przy wszystkich swoich problemach finansowych i transformacjach kadrowych wcale nie dysponuje jakimś powalającym składem. I to może doświadczonego gwiazdora niebywale wręcz frustrować. Kiedyś spytałem Bartosza Nowaka, czy nie przeszkadza mu agresja, z jaką Lukas Podolski podchodzi do braku talentu czy umiejętności niektórych kolegów z zespołu: – Wszystkich nas to trochę szokuje. Ja bym tak nie mógł. Ale on rządził na wielkich boiskach i kopał we wspaniałych drużynach. Przyzwyczaił się do pewnych standardów. Czy to Toni Kroos, czy Bartosz Nowak, liczy na takie samo podanie, a nie zawsze to wychodzi, bo już tak bywa, że w Ekstraklasie ciut częściej zejdzie komuś piłka ze stopy…

Gdy Podolski jest w formie, cały zespół Górnika staje się przy nim lepszy.

Gdy Podolski jest pod formą, cały zespół Górnika wygląda przy nim jeszcze gorzej.

Jest w tym prawidłowość.

W tym sezonie ma dwa gole, sześć asyst i dwie asysty drugiego stopnia. Solidnie. Brał udział przy ponad trzydziestu pięciu procentach goli swojego klubu. Pokaźnie. Oddał czterdzieści sześć celnych strzałów i zaliczył dwadzieścia osiem kluczowych podań. To ligowa czołówka. Stworzył kolegom dziesięć dogodnych okazji. Najwięcej w tych rozgrywkach. Przy tym: sam doszedł do zaledwie trzech takich sytuacji, do tego nie wykorzystał ani jednej. Nie, Podolski nie jest problemem Górnika. Ale temu samemu Górnikowi bez Podolskiego w dyspozycji z jesiennych pogromów na Widzewie czy Pogoni może być trudno w walce o utrzymanie.

Bardzo trudno.

Zdziwieni?

Pewnie nie, ale jeśli ktoś ma jakieś wątpliwości, krótka historia na potwierdzenie stanu rzeczy. Przed sezonem dziennikarze „Dziennika Zachodniego” pytali, czy po przedłużeniu kontraktu będzie starał się doglądać jeszcze większej liczby sektorów funkcjonowania klubu: – Ja tu wszystko pilnuję – odparł Lukas Podolski.

Czytaj więcej o Górniku Zabrze:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

62 komentarzy

Loading...