Reklama

Marzenia o ligowym TOP4 wciąż żywe. Liverpool wygrywa z Wolverhampton

redakcja

Autor:redakcja

01 marca 2023, 23:35 • 3 min czytania 5 komentarzy

Liverpool miał dzisiaj oblicze Darwina Nuneza. Było w jego grze mnóstwo chaosu i trochę niedokładności, ale przede wszystkim – ogromna intensywność, wielka wola walki i kilka przebłysków geniuszu. Urugwajski napastnik ostatecznie na listę strzelców się nie wpisał, lecz napędzana przezeń ofensywa zdołała przełamać opór obrońców Wolverhampton. The Reds wygrali więc z “Wilkami” 2:0.

Marzenia o ligowym TOP4 wciąż żywe. Liverpool wygrywa z Wolverhampton

Wygrali, zaznaczmy już na wstępie, w pełni zasłużenie.

Przy postaci Nuneza chcielibyśmy się jednak jeszcze przez moment zatrzymać. Trudno go oczywiście określić mianem bohatera meczu – nie zdobył gola, nie zanotował też asysty. A jednak od samego początku spotkania Urugwajczyk wyglądał na motor napędowy Liverpoolu. Jego postawę najlepiej scharakteryzuje chyba słowo: “wszędobylski”. Urugwajczyk nie odpuścił dziś dosłownie żadnej piłki – nękał środkowych obrońców Wolverhampton, pojawiał się też w bocznych sektorach boiska, a niekiedy zdarzało mu się zawędrować w okolice koła środkowego, by tam wziąć udział w konstruowaniu akcji. Narzucił sobie i rywalom naprawdę kosmiczne tempo. I niewiele brakowało, by przełożyło się to na konkrety. Wystarczy wspomnieć choćby genialne zgranie futbolówki do Harveya Elliotta. No i sytuację, w której Nunez trafił do siatki, ale arbiter po obejrzeniu sytuacji na monitorze anulował gola, gdyż dopatrzył się faulu we wcześniejszej fazie akcji.

Jasne, zdarzały się też napastnikowi The Reds gorsze zagrania. Zupełnie nas jednak nie dziwi, że gdy Nunez opuszczał murawę tuż przed końcowym gwizdkiem arbitra, fani zgromadzeni na Anfield pożegnali go gromką owacją. Bez niego Liverpool miałby o wiele większe kłopoty ze zgarnięciem dziś kompletu punktów.

Liverpool – Wolverhampton. Oczekiwanie wynagrodzone

Trochę zresztą potrwało, zanim gospodarze finalnie przechylili szalę zwycięstwa na swoją stronę. Choć z drugiej strony trudno też powiedzieć, by mecz był wyrównany. Wolverhampton do pewnego momentu prezentował się bardzo solidnie w defensywie, to prawda, ale już z przodu podopieczni Julena Lopeteguiego mieli naprawdę niewiele do zaoferowania. Suche liczby nie zawsze mówią całą prawdę o przebiegu spotkania, lecz akurat w tym przypadku statystyka nie kłamie. “Wilki” oddały zaledwie cztery strzały na bramkę strzeżoną przez Alissona. Mało, bardzo mało. Zwłaszcza, że wszystkie uderzenia padły jeszcze przed przerwą.

Reklama

W drugiej odsłonie meczu ekipa przyjezdnych zupełnie przestała się oponentom odgryzać.

Liverpool w tak sprzyjających okolicznościach ochoczo rozwinął skrzydła. Drużyna dowodzona przez Juergena Kloppa wciąż jest daleka od swojej optymalnej dyspozycji, ale kiedy pozwoli jej się na aż tak wiele, to prędzej czy później The Reds z tego skorzystają. Syrena alarmowa w drużynie Wolves zaczęła wyć w 67. minucie, gdy arbiter anulował wspomnianą bramkę Nuneza. Nie przebudziło to “Wilków”. No i już sześć minut później Virgil van Dijk z najbliższej odległości wpakował piłkę do sieci. Zaraz potem brameczkę dołożył również Mohamed Salah, a więc – było pozamiatane. Goście się już nie podnieśli. Nie mieli argumentów.

The Reds zgarniają zatem trzy oczka i wskakują na szóste miejsce w tabeli Premier League. Ich strata do czwartego Tottenhamu wynosi sześć punktów, ale Spurs rozegrali o jedno spotkanie więcej. Marzenia o zakończeniu rozgrywek w ligowym TOP4 wciąż mogą być na Anfield żywe.

LIVERPOOL 2:0 WOLVERHAMPTON

(V. van Dijk 73′, M. Salah 77′)

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

Reklama

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Anglia

Komentarze

5 komentarzy

Loading...