Reklama

Adrian Siemieniec cieszy się, że ma klocki, a nie stęka, że nie są poukładane

Przemysław Michalak

24 września 2025, 15:03 • 6 min czytania 17 komentarzy

Adrian Siemieniec to jest gość. Od ponad dwóch lat robi z Jagiellonią Białystok rzeczy niebywałe, choć często tworzy w warunkach trudniejszych niż jego konkurencja i wcale nie wygląda na kogoś, kto zamierza przestać. A przy tym w zasadzie nigdy nie ma się wrażenia, że narzeka i próbuje zrzucić z siebie odpowiedzialność, co nie zawsze uda się jego starszym kolegom w branży. 

Adrian Siemieniec cieszy się, że ma klocki, a nie stęka, że nie są poukładane

Dyrektor sportowy Łukasz Masłowski niedawno powiedział w Ekstraklasa TV, że wyczyny Jagiellonii z początku sezonu (już dwucyfrowa passa meczów bez porażki) nie przez wszystkich są doceniane i wystarczająco podkreślane.

Reklama

 – To nie jest taka oczywista oczywistość. To fantastyczny wynik. Nie chciałbym, żeby ludzie się do tego przyzwyczaili, że to jest normalność. Bo to nie jest normalność. Od wielu lat w polskiej piłce bardzo trudno pogodzić granie na kilku frontach. Nam kolejny raz się to udało. Musieliśmy przejść trzy rundy eliminacji, żeby wejść do Ligi Konferencji. To sześć dodatkowych spotkań. Drugi rok z rzędu Jagiellonia jest na jesień w europejskich pucharach – mówił Masłowski.

Ma rację, więc zamierzamy to nadrobić i chwalić, bo jest za co. Jasne, jeszcze dziś wieczorem dobra seria może się zakończyć, porażka Jagi z Legią Warszawa jest całkiem prawdopodobnym scenariuszem – Wojskowi są dość wyraźnym faworytem u bukmacherów – ale nie zmieni ona ogólnego wydźwięku.

Adrian Siemieniec i Marek Papszun

Adrian Siemieniec – nieustanne udowadnianie klasy

Jeśli spojrzymy na to, co robi Adrian Siemieniec od kwietnia 2023 roku, zobaczymy nieustanny rozwój i dowożenie kolejnych zadań, często nawet z bonusami, o które nikt nie prosił. Ileż to już razy co mniej przychylni mogli zakładać, że teraz to już koniec tego dobrego, czas na powrót do miejsca w szeregu. Przecież okazji do takiej wywrotki było mnóstwo.

  • Siemieniec w sezonie 2022/23 przejmuje Jagiellonię na 14. miejscu w tabeli, z dwoma punktami przewagi nad strefą spadkową. Kończy sezon na tej samej lokacie, ale z czterema oczkami zapasu nad „kreską” (3 zwycięstwa, 2 remisy, 3 porażki).
  • Nowy sezon zaczyna od porażki 0:3 w Częstochowie, by potem do końca jesieni przegrać już tylko dwa mecze i zakończyć rok 2023 jako wicelider.
  • Wiosną jego zespół dźwiga presję, korzysta na wyraźnej obniżce formy Śląska Wrocław i zdobywa historyczne mistrzostwo Polski.
  • Latem zaczyna od trzech z rzędu zwycięstw w lidze, a później wychodzi obronną ręką z sierpniowego kryzysu (siedem porażek w ośmiu meczach na wszystkich frontach) i już do końca udanie łączy ligę z pucharami, dochodząc do ćwierćfinału Ligi Konferencji, zdobywając Superpuchar Polski i jednocześnie ponownie wywalczając przepustki na europejską arenę.
  • Teraz zaczyna od kompromitującego 0:4 z Termaliką, by następnie nie przegrać dwunastu meczów z rzędu, znów zameldować się w fazie ligowej Ligi Konferencji i zdecydowanie najlepiej z pucharowiczów godzić front krajowy z międzynarodowym.

A wszystko to przy ciągłych zmianach kadrowych, przy jednoczesnym zachowywaniu swojej tożsamości. Jagiellonię nadal przeważnie ogląda się z przyjemnością, choć oczywiście jej gra po drodze ewoluowała. Dziś to już drużyna potrafiąca lepiej zarządzać meczem, bardziej pragmatyczna w razie potrzeby, ale pryncypia pozostały. To Siemieniec w największym stopniu udowodnił, że tu nie ma czegoś kosztem czegoś, że polski klub nie dysponując milionami monet może łączyć futbol efektowny z efektywnym na długim dystansie na wielu frontach. Kto wie, czy z długiej listy jego zasług dla polskiej piłki ta nie jest najważniejsza.

Trudności to wyzwania, a nie podpórka dla niepowodzenia

Co równie ważne, ten wciąż bardzo młody trener na konferencjach i w wywiadach nie szuka wymówek, choć przecież nieraz miałby podstawy. Tego lata odeszło z Białegostoku siedemnastu zawodników, w tym tak istotni jak Mateusz Skrzypczak, Jarosław Kubicki, Darko Czurlinow, Enzo Ebosse, Joao Moutinho czy Kristoffer Hansen. Przyszło czternastu nowych piłkarzy, z czego spora część dość późno, a niektórzy dopiero na sam koniec okienka. Olbrzymie zmiany, a wyniki musisz mieć od razu.

Edward Iordanescu nie raz i nie dwa narzekał w Legii, że doszło do tylu zmian kadrowych, że trzeba było czekać na wzmocnienia, że ci piłkarze nie brali udziału w przygotowaniach. I patrząc na chłodno, mówił przecież o faktach, tyle że wydźwięk jego wypowiedzi był agresywny, negatywny, deprymujący.

Adrian Siemieniec

Co mówi Adrian Siemieniec? Cytat z TVP Sport: – Jeśli chodzi o całe okno transferowe, chciałbym przede wszystkim podziękować dyrektorowi Łukaszowi Masłowskiemu, prezesowi, działowi skautingu oraz sztabowi szkoleniowemu. To był trudny i intensywny okres, który wymagał ogromnego zaangażowania.

Wczoraj na konferencji przed meczem z Legią zaznaczył: – W szatni jest wielu zawodników z dużym potencjałem, który trzeba wykorzystać, rozwijać. Jako trener jestem za to odpowiedzialny, za kadrę, którą powierzył mi klub. Moja w tym głowa, żeby tak tym zarządzać, żeby doprowadzać ich do jak najwyższej dyspozycji. Potem będę mógł mieć jedynie pozytywny ból głowy przy zestawieniu jedenastki.

Generalnie Adrian Siemieniec cieszy się, że ma klocki, które może po swojemu zacząć układać, nawet jeśli po drodze jeden czy drugi jest mu zabrany i zamieniony na inny. Jego starszym kolegom częściej zdarza się wyrażać niezadowolenie, że z tych klocków nie powstała jeszcze gotowa budowla, mecz jest w piątek zamiast w sobotę, a rywale byli wyżsi.

W Białymstoku też jest presja

Przed startem sezonu mówił: – Trudniejsze dla mnie dzisiaj jest nie tyle to, że mamy wielu nowych zawodników, co raczej fakt, że każdy z nich jest na nieco innym etapie przygotowań. Myślę jednak, że każda sytuacja jest inna – i ktoś, kto chce znaleźć rozwiązania, je znajdzie, a ktoś, kto nie chce – znajdzie wymówki. My staramy się nie szukać wymówek, tylko rozwiązań.

Raz tego lata pozwolił sobie na wyraźniejsze podkreślenie, żeby te wszystkie okoliczności brać pod uwagę przy ocenianiu jego drużyny. – Czujemy, że idziemy w tym wszystkim do przodu i że klub się rozwija i nigdy nie dajemy sobie usprawiedliwień i wymówek ze względu na terminarz, czas między meczami i tak dalej. W efekcie mam wrażenie, że czasami w ocenie naszej gry i w ocenie naszych działań w ogóle się pomija ten aspekt. Tak, jakby tego kontekstu nie było, a on jest, bo jest różnica, czy ty w czwartek, 68 godzin temu zagrałeś mecz, czy byłeś w domu i odpoczywałeś – stwierdził przed pierwszym meczem z Dinamem Tirana. 

Da się przekazać pewne mniej wygodnie rzeczy bez zrażania do siebie odbiorcy? Da się.

Adrian Siemieniec

Co nie znaczy, że w wewnętrznej komunikacji Siemieniec nie bywa mniej dyplomatyczny i bardziej bezpośredni. Zapewne tak się dzieje, ale te same rzeczy można przekazać w zupełnie różny sposób, zupełnie inaczej nastawiając do tematu nie tylko opinię publiczną, lecz również drużynę i ludzi w klubie. On potrafi uderzyć we właściwe nuty.

Ktoś powie, że łatwo mu zachowywać większy spokój, bo pracuje pod mniejszą presją niż taki Iordanescu w Legii. Zgoda, na pewno w Białymstoku nie celują w mistrzostwo tak otwarcie jak w Warszawie, ale jeśli już chodzi o obecność w europejskich pucharach, oczekiwania są raczej wyraźnie określone. Widzi to zresztą sam zainteresowany, postrzeganie Jagiellonii się zmienia. – Postawą w ostatnich latach w Ekstraklasie i w rozgrywkach europejskich budujemy swoją markę, zwiększamy swój status. Dzisiaj podchodzimy do tego starcia z nieco innym bagażem doświadczeń, na innym poziomie mentalności – mówił przed starciem przy Łazienkowskiej, mimo że wciąż rzeźbi za znacznie mniejsze pieniądze niż konkurenci z ligowej czołówki.

Im więcej takich Adrianów Siemieńców wybije się w polskiej piłce, tym lepiej. Trzymamy kciuki za kolejnych, może są już gdzieś blisko.

CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix

17 komentarzy

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Ekstraklasa

Reklama
Reklama