Górnik Zabrze rozsiadł się w fotelu lidera, lecz wbrew pozorom nie jest to wiadomość weekendu dla każdego, kto wnikliwie śledzi spotkania tego zespołu. Bardziej cieszyć może fakt przedłużenia umowy z Patrikiem Hellebrandem, czyli pomocnikiem wybitnym, mózgiem oraz sercem zespołu. Kimś, wokół kogo można — czy nawet trzeba — budować przyszłość śląskiego klubu.

Do Patrika Hellebranda przylgnęła łatka piłkarza niedocenianego, która ma coraz mniej wspólnego z rzeczywistością. Owszem, gdy przypominam sobie, że podczas kapituły Ekstraklasy wraz z kilkoma kolegami po fachu toczyliśmy nierówną — i jak się okazało nieskuteczną — walkę o to, żeby docenić czeskiego reżysera gry poprzez nominację do nagrody pomocnika sezonu, wiem, że nie wszyscy jeszcze dostrzegają możliwości tego zawodnika.
Komplementy dla Hellebranda są jednak coraz częstsze i nie wzbudzają żadnych wątpliwości. Prawią takie eksperci, którzy rozbierają każdy ruch, każde podanie na czynniki pierwsze, doceniając taktyczne znacznie Patrika dla Górnika. Prawią takie i niedzielni kibice, bo nawet zwykłemu obserwatorowi, bez dyplomów trenerskich nad biurkiem, nie może umknąć elegancja, spokój oraz pewność, jaką Czech wnosi do zespołu.
Po kilku miesiącach słuchania wieści o tym, jak to Patrik Hellebrand zakochał się w Zabrzu oraz Górniku, prolongata jego umowy nie może nikogo zaskakiwać. W teorii. Bo w praktyce piłkarz takiej klasy mógłby spokojnie kontynuować karierę poza Polską. Tyle tylko, że nie ma na ochoty.
Spis treści
- Patrik Hellebrand - lider i mózg Górnika Zabrze. Najbardziej niedoceniany piłkarze Ekstraklasy?
- Profesor z piłką przy nodze. Patrik Hellebrand rozgrywa piłkę jak Vitinha
- Nietypowy defensywny pomocnik. Michal Gasparik sprawił, że Patrik Hellebrand broni wyżej i lepiej
- Jeśli Górnik Zabrze aspiruje do czołówki, musi budować zespół wokół Patrika Hellebranda
- WIĘCEJ O GÓRNIKU ZABRZE NA WESZŁO:
Patrik Hellebrand – lider i mózg Górnika Zabrze. Najbardziej niedoceniany piłkarze Ekstraklasy?
Nowojorski kierunek wybrał latem Gustav Berggren, inny regulator tempa gry — bo to określenie słuszniejsze niźli najzwyklejsze i najprostsze „defensywny pomocnik” — rodem z Ekstraklasy. Patrik Hellebrand w rozmowie z okołoklubowym portalem Roosevelta81.pl przyznał, że także mógł przenieść się do miasta nazywanego Big Apple, ale odrzucił taką możliwość. Nie chciał opuszczać Górnika po zaledwie kilku miesiącach, bo to wtedy zgłosili się po niego Amerykanie. Potem spływały inne oferty, w tym — rzekomo — z Pogoni Szczecin. Każdy absztyfikant został jednak odprawiony z kwitkiem.
— Jeżeli nie przyjdą żadne ciekawe oferty, siądziemy do stołu i będziemy rozmawiać o nowym kontrakcie — zapowiadał latem Hellebrand pytany o swoją przyszłość przez wspomniany już portal Roosevelta81.pl. Jak powiedział, tak zrobił, przedłużając umowę o kolejne cztery lata.

Patrik Hellebrand na tle ligowych pomocników w poprzednim sezonie. Czech miał lepsze wyniki w pressingu, odbiorach, zaliczał mniej strat i częściej był faulowany. Miał wpływ na akcje ofensywne zespołu poprzez działania w obronie oraz świetnie transportował piłkę w okolice pola karnego rywali.
Sygnały, że Czech nigdzie się nie wybiera, płynęły zewsząd od dawna. Patrik wprost przyznawał, że przyjmie ofertę innego klubu tylko wtedy, gdy będzie ona satysfakcjonująca dla Górnika. Sprawiał wrażenie człowieka, dla którego nie ma wielu większych osiągnięć w futbolu niż gra dla klubu z Zabrza.
— Ciągle jest takie wow, wow, wow! Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę tu być. W Czechach każdy Górnika zna — mówił niedawno w „Przeglądzie Sportowym”, zdradzając przy okazji, że dziadek odradzał mu transfer do „tak dużego klubu jak Górnik”, w obawie przed tym, że nie będzie tam grał. Senior rodu wciąż kojarzy zespół z Zabrza z czasami, w których nie tylko na krajowym, ale też na europejskim podwórku ciężko było stawić mu czoła.
Hellebranda i Górnik łączy więc uczucie bardzo rzadkie dla pary zagraniczny piłkarz oraz polski klub. Szczera miłość. Można wręcz odnieść wrażenie, że Patrik na ofertę z Zabrza czekał, od kiedy tylko Roman Kaczorek zaczął kursować na mecze Dynama Czeskie Budziejowice, gdzie odbudowywał karierę po nieudanym transferze do Slavii Praga. Dynamo bardzo nie chciało pomocnika sprzedawać, zresztą Górnik niekoniecznie miałby za co go wykupić. Trzeba było czekać do końca umowy. I obie strony poczekały.
Profesor z piłką przy nodze. Patrik Hellebrand rozgrywa piłkę jak Vitinha
Mało kto wie, że na Patrika Hellebranda uwagę zwracał nie tylko Górnik Zabrze. Sam zainteresowany opowiadał o propozycji z Piasta Gliwice, lecz jego wyniki biegowe przyciągały także oczy skautów Lecha Poznań, którzy obserwowali pomocników o profilu box to box. Ktokolwiek jednak oglądał Hellebranda, musiał widzieć przede wszystkim potencjał. Nie dlatego, że był to młody talent, lecz dlatego, że był predysponowany do zupełnie innego futbolu niż ten, który jest domeną czeskiej ekstraklasy.
— Wiele osób myśli, że w Polsce jest więcej walki. W Polsce jest wielka jakość. Dwa passy i koniec, bo pojawia się pressing. W Czechach jest dużo biegania i pojedynków. Tutaj zrobię jeden kontakt źle i już nie mam czasu. Wszyscy piłkarze są mądrzy, mają jakość indywidualną. Potrzebowałem czasu, żeby to poczuć — wyjaśniał Patrik Hellebrand w „Czwarta Trybuna Podcast”, programie kierowanym do kibiców Górnika.
Czech narzekał na to, że nawet Slavia Praga preferuje fizyczny futbol. Mistrz dominuje w lidze dlatego, że narzuca kosmiczne tempo, którego nie są w stanie wytrzymać inni przeciwnicy. Pokrywa się to ze statystykami Impect, platformy analitycznej, która za pośrednictwem CIES Football Observatory oznajmiła, że liga czeska jest jedną z najmniej „płynnych” lig świata. To znaczy, że w Czechach liczba celnych podań w meczu jest bardzo niska, co koreluje z walką, fazami przejściowymi, długimi piłkami. Tylko druga liga portugalska i ekstraklasa w Kostaryce są pod tym względem gorsze.
Least fluid leagues as per accurate open play passes per 90′, 6⃣6⃣ leagues 🌐 as per @impect_official 📊
🥇 #SegundaLiga 🇵🇹 458
🥈 #PrimeraDivision 🇨🇷 465
🥉 #CzechLiga 🇨🇿 480
🇦🇷🇺🇾🇵🇪🇪🇨🇦🇪🇦🇹🏴 pic.twitter.com/YudQt4HDzb— CIES Football Obs (@CIES_Football) September 21, 2025
Tym ciekawsze, że w Czechach uchował się chłopak, który tak doskonale spisuje się właśnie wtedy, gdy ma piłkę przy nodze. Statystyki firmy Opta są szokujące — w dziesięciu najlepszych ligach Europy tylko Vitinha, trzeci piłkarz w plebiscycie Ballon d’Or zachował tak wysoką skuteczność, wymieniając ponad dwa tysiące podań w minionym sezonie. Analitycy Opta dorzucają też ciekawostkę dotyczącą obecnych rozgrywek — Patrik Hellebrand to:
- czwarty najskuteczniej rozgrywający piłkę pomocnik w piętnastu najlepszych ligach Europy,
- trzeci najlepszy piłkarz w tych ligach pod względem celności podań w ostatniej tercji boiska.
W Ekstraklasie Czech znalazł swoje szczęśliwe miejsce, z czym się zresztą nie kryje. W podkaście „Czwarta Trybuna” zwracał uwagę na to, jak wiele dla jego kariery zrobił Jan Urban.
— Zawsze grałem jako dziesiątka i obniżałem pozycję, bo chciałem dostać piłkę. Trenerzy krzyczeli wtedy, żebym nie schodził tak nisko. W Czechach czasami nie grałem, bo mówili mi, że za mało walczę, że nie jestem wysoki i mocny. Pierwszym trenerem, który tego nie robił, był Jan Urban. On zawsze mówił, żebym grał szybciej, zmieniał stronę. Nauczył mnie myśleć na boisku. Zwracał uwagę nie na to, czego mi brakuje, tylko na to, w czym mogę być dobry.
Wciąż krótki pobyt Patrika Hellebranda w Ekstraklasie udowadnia, że to pomocnik dobry przede wszystkim z piłką przy nodze. W minionych rozgrywkach wymieniał najwięcej podań ze wszystkich piłkarzy drugiej linii. Miał też niebywałą skuteczność długich piłek. Raz, że posyłał ich najwięcej, dwa, że niemal się nie mylił — 88% celnych zagrań to wynik o siedem punktów procentowych wyższy niż u drugiego pomocnika w tej klasyfikacji.

Hudl StatsBomb wyliczył też, że Hellebrand posłał najwięcej „podań łamiących linię” ze wszystkich pomocników w Ekstraklasie. Wedle definicji są to takie zagrania, których cel jest o dziesięć procent bliższy bramki rywala niż początkowa lokalizacja piłki, omijając przy okazji obrońców. Podania łamiące linię są uznawane z najgroźniejszych i najkorzystniejszych dla zespołu. Sprawiają, że dostajesz się w miejsca, z których można kreować okazje bramkowe.
Tak właśnie gra Patrik Hellebrand. Sam nie asystuje, sam bardzo rzadko zagrywa piłkę w pole karne. Często jednak „po prostu” bezpiecznie dostarcza ją do kogoś, kto odpowiada za konkrety. To równie istotna umiejętność.

Mapa kluczowych podań Patrika Hellebranda pokazuje, że to piłkarz, który woli rozgrywać do boku niż podawać w pole karne.
Nietypowy defensywny pomocnik. Michal Gasparik sprawił, że Patrik Hellebrand broni wyżej i lepiej
Michal Gasparik, który sam o sobie mówi, że jest trenerem defensywnym, wymaga od piłkarzy Górnika Zabrze czegoś innego niż Jan Urban. Fotel lidera to efekt realizacji jego założeń. Znacznie obniżona linia obrony (o prawie sześć metrów w kierunku własnej bramki!), rzadsze skoki pressingowe, ale jednocześnie większa liczba strzałów wynikających z przechwycenia piłki czy też sytuacji, w której pomiędzy piłką i bramką przeciwnego zespołu nie ma nikogo, poza bramkarzem drużyny rywali.
Górnik rzadziej jest przy piłce. Wymienia o sto podań mniej w porównaniu z tym, co chciał grać za kadencji Jana Urbana. Patrik Hellebrand odnajduje się w tym jednak tak samo dobrze, jak wtedy, gdy Urban kazał mu grać na jeden, góra dwa kontakty i szybko zmieniać strony. Jego statystyka podań spadła, lecz tylko o dziewięć na mecz. To oznacza, że ma nawet większy wpływ na konstruowanie ataków zespołu — rok temu 13% podań Górnika należało do niego, teraz jest to 14,5%.

Czech pozostaje jedynym pomocnikiem w Ekstraklasie, który dostarcza do adresatów ponad dziewięćdziesiąt procent piłek. Wciąż praktycznie nie pojawia się w polu karnym, ale bardzo często transportuje futbolówkę przy nodze, decydując, w jakim kierunku podąży akcja zespołu. Ma trzeci najwyższy wskaźnik xG Buildup, który oznacza udział w akcjach zakończonych strzałem z wyłączeniem dwóch ostatnich zdarzeń, czyli samego strzału oraz podania, które poprzedza uderzenie. W ten sposób można zmierzyć wkład w ataki każdego, kto taka akcje daleko od bramki rywala.
Najważniejsza zmiana dotyczy jednak czego innego. Hellebrand rozgrywa tak samo, lecz inaczej broni. Nie dość, że starcie rozgrywek odzyskuje więcej piłek, to jeszcze robi to wyżej. W poprzednim sezonie średnio nieco ponad cztery razy na dziewięćdziesiąt minut zabierał przeciwnikom futbolówkę na ich połowie. Teraz licznik dobija do siedmiu piłek odzyskanych za linią środkową boiska. Wygląda na to, że niższy pressing Górnika przypasował pomocnikowi i sprawił, że jego profil motoryczny ma lepsze zastosowanie.

Patrik Hellebrand w obecnym sezonie broni wyżej niż w poprzednim.
Czech nie jest przecież wybitnie intensywnym zawodnikiem. W sprincie pokonuje około sześćdziesięciu metrów w trakcie spotkania. Gdy dodamy do tego HSR, czyli bieg z prędkością minimum 19,8 km/h, Hellebrand przekracza pół kilometra w czymś, co roboczo nazwano high intensity runs. Dla porównania Antoni Kozubal, czyli najlepszy pod tym względem pomocnik w lidze, ma wynik dwukrotnie lepszy. Kapitalna intensywność zwróciła też uwagę skautów FC Kopenhaga na kolegę Patrika z szatni — Dominika Sarapatę.

Patrik Hellebrand odzyskuje piłkę wyżej niż w poprzednim sezonie.
Hellebrand jest jednak niesamowicie wydolny. Może nie doskoczy do rywala szybko i agresywnie, ale pokryje tak wielką przestrzeń, że umożliwi drużynie zupełnie inną grę. To nietypowy defensywny pomocnik, dlatego tak wzbraniam się przed nazywaniem go nim wprost. Tacy piłkarze są skarbem każdego zespołu. Raz, że wymyślą każdą akcję, którą przeprowadzisz. Dwa, że pozwolą pozostałym zawodnikom drugiej linii grać z większą swobodą, bo wszystko, co znajduje się za nimi, będzie pod kontrolą gościa, który doskonale czyta grę i zawsze jest tam, gdzie trzeba.
Jeśli Górnik Zabrze aspiruje do czołówki, musi budować zespół wokół Patrika Hellebranda
Istnieją bariery, których czeski reżyser pewnie już nie przekroczy. W debiucie z Lechem Poznań zbyt łatwo gubił piłki, przez co na chwilę wylądował na ławce. Rady Jana Urbana pomogły, ale Patrik Hellebrand wciąż jest zawodnikiem, który znacznie lepiej czuje się wtedy, gdy ma trochę miejsca wokół siebie. Podania niecelne zdarzają mu się rzadko, ale jeśli już, to właśnie wtedy, gdy mocno naciska na niego rywal. W Ekstraklasie są pomocnicy, którzy świetnie radzą sobie w takich sytuacjach, jednak skuteczność podań Czecha pod pressingiem nie jest tak niezachwiana jak np. Bartosza Wolskiego czy Roberta Alvesa, piłkarzy o podobnych zdolnościach w kreowaniu.

Mapa długich podań Patrika Hellebranda.
Patrik Hellebrand nie będzie rozdawał asyst, atakował pola karnego ani biegał w takim tempie jak Jarosław Kubicki, który w minionym sezonie wyróżniał się pod względem tego, jak szybko potrafił pokonać dystans od pola karnego do pola karnego. Wciąż jednak będzie na tyle solidny w swoich słabościach i na tyle mocny w swoich atutach, że jego postawa będzie wzbudzała zaufanie oraz powszechny zachwyt. Paradoksalnie ograniczenia, jakie posiada, są świetną informacją dla Górnika. Wiadomo, że chętnych, którzy są w stanie zapłacić za niego porządne pieniądze, będzie trochę mniej.
Jedno można stwierdzić z pełnym przekonaniem: dla Górnika Zabrze nie mogło być wiadomości lepszej niż przedłużenie kontraktu akurat z Patrikiem Hellebrandem. Nie mogło być lepszego sygnału, że klub jest budowany sensownie, że chce stworzyć podwaliny pod coś trwałego, pod włączenie się do czołówki na stałe. Z Czechem za kierownicą będzie o to zdecydowanie łatwiej, w końcu co jak co, ale do celu dowozi on w zasadzie wszystko.
WIĘCEJ O GÓRNIKU ZABRZE NA WESZŁO:
- Trela: Co serial „Górnik. Chłopcy z Zabrza” mówi o Janie Urbanie?
- Zarząd Górnika: Bez pieniędzy z transferów klubu by już nie było [WYWIAD]
- Gasparik: Jestem defensywnym trenerem. Wolę 1:0 niż 4:3 [WYWIAD]
SZYMON JANCZYK
fot. Newspix