Po tym, jak w dwóch ostatnich spotkaniach gracze Oklahoma City Thunder byli lepsi od rywali z Indiany, można było oczekiwać, że zamkną sprawę mistrzostwa NBA już w Game 6 i będą dziś świętować wywalczenie tytułu. Zawodnicy Indiana Pacers się jednak pozbierali i zagrali znakomite zawody, co pozwoliło im wygrać spotkanie, a rywalizację o tytuł sprowadzić do ostatniego meczu. To Game 7 – w Oklahoma City – rozstrzygnie o tym, kto będzie świętować sukces.

Indiana Pacers lepsi od Oklahoma City Thunder. Walka o mistrzostw NBA zakończy się w Game 7
Dziewięć lat. Tyle fani NBA musieli czekać na decydujący mecz w rywalizacji o tytuł. Ten ostatni to, oczywiście, jedna z najbardziej pamiętnych rywalizacji – ta, w której Cleveland Cavaliers LeBrona Jamesa wydarli tytuł z rąk Golden State Warriors. Tegoroczną walkę o mistrzostwo też pewnie zapamięta się na długo. Bo Pacers i Thunder dają prawdziwe show, które zwieńczone zostanie – jak się okazało – właśnie w siódmym meczu. Ten rozegrany zostanie na terenie faworyzowanych graczy z Oklahomy. Ale Pacers byli tam w stanie wygrać – po niesamowitej pogoni i rzucie w ostatnich chwilach meczu – w Game 1.
Absolutnie nic nie jest więc przesądzone. Tym bardziej, że tej nocy gracze z Indiany zaprezentowali się doskonale.
W poprzednich meczach ekipa OKC raczej kontrolowała wydarzenia na parkiecie i to ona narzucała tempo gry. W tym spotkaniu od początku robili to gracze Pacers. W pierwszej kwarcie goście byli jeszcze w stanie dogonić rozpędzonych gospodarzy, gdy ci zacięli się nieco w ofensywie. Ale kolejna odsłona gry była popisem zawodników z Indianapolis. Wygrali ją 36:17, świetnie pracując przy tym w defensywie i korzystając z okazji pod koszem rywali. W dodatku na dobicie przeciwników buzzer beatera na koniec pierwszej połowy zanotował Pascal Siakam. Gospodarze byli napędzeni i wyraźnie niosła ich własna hala oraz publika w niej zgromadzona.
„The magic carpet ride for the Pacers is not over… they’ll play for an NBA title on Sunday night in Game 7.” pic.twitter.com/KEqDw3hZCl
— NBA (@NBA) June 20, 2025
W trzeciej odsłonie gry nie zwolnili tempa – wygrali ją 26:18 i przed ostatnią kwartą mieli przewagę równych 30 punktów (warto tu wspomnieć, że na koniec trzeciej kwarty wraz z syreną wpadła trójka – tym razem jej autorem był Ben Sheppard). W NBA zdarzały się co prawda wielkie rzeczy, wręcz cuda, ale chyba nikt na hali nie wierzył w to, że gracze z Oklahoma City mogą jeszcze odrobić te straty. I choć ci starali się, próbowali, walczyli, to ostatnią odsłonę gry wygrali „zaledwie” 13 punktami – 31:18. Do odrobienia wciąż zostało ich 17. Przewaga Indiany była dziś zresztą na tyle komfortowa, że Tyrese Haliburton – lider zespołu, który walczył z urazem – na parkiecie spędził tylko 22 minuty.
Więcej nie musiał. Jego koledzy sobie poradzili. I właśnie, warto tu podkreślić tę liczbę mnogą, bo Pacers po raz kolejny udowodnili, że ich siłą jest zespołowość. Aż sześciu ich zawodników rzuciło w tym meczu co najmniej 10 oczek, a tylko jeden – Obi Toppin – dobił do równych 20 punktów. Double-double złożone z 16 punktów i 13 zbiórek zaliczył Pascal Siakam, ale najbardziej wyróżniał się najpewniej znakomity T.J. McConnell – mierzący „tylko” 188 centymetrów rozgrywający zanotował linijkę złożoną z 12 punktów, 9 (!) zbiórek i 6 asyst.
🌟 SQUAD EFFORT FORCES GAME 7 🌟
Toppin: 20p, 6r, 2s, 4 3pm
Nembhard: 17p, 4a, 3s, 3 3pm
McConnell: 12p, 9r, 6a, 4sThe @Pacers STARS IN THEIR ROLES delivered in their biggest game yet! pic.twitter.com/9LQQwLBFlV
— NBA (@NBA) June 20, 2025
Indiana Pacers – Oklahoma City Thunder 108:91 (28:25, 36:17, 26:18 18:31). W serii: 3:3.
Fot. Newspix