Reklama

Siatkarze zaliczyli pierwszy oficjalny mecz sezonu. I wygrali rezerwami

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

11 czerwca 2025, 10:21 • 4 min czytania 3 komentarze

W piłce nożnej nasza niemal najlepsza jedenastka ma prawo obecnie obawiać się nawet rywali z końca europejskich rankingów. W siatkówce? Nikola Grbić zabrał na turniej Ligi Narodów do Chin nie tyle drugi, co trzeci garnitur naszej reprezentacji. A ten na otwarcie pokonał Holendrów, 3:1. Można? No jasne, że można, jeszcze jak.

Siatkarze zaliczyli pierwszy oficjalny mecz sezonu. I wygrali rezerwami

Siatkarze lepsi od Holandii na otwarcie Ligi Narodów

Jeszcze w czasie towarzyskiego turnieju Silesia Cup Polacy grali słabo – przegrali wówczas z Ukrainą i Niemcami, w efekcie zajęli ostatnie miejsce. Nikola Grbić uznał jednak, że nie będzie przejmował się tymi rezultatami i do Chin zabrał skład bardzo podobny do tego, który wystawiał w tamtych spotkaniach. A więc w dużej mierze złożony z zawodników młodych, niedoświadczonych na tym poziomie (choćby Maksymilian Granieczny czy Aleksiej Nasewicz), albo takich, którzy przez lata w kadrze nie grali, a w ostatnim sezonie udowodnili, że warto ich przetestować (między innymi Artur Szalpuk i Rafał Szymura)

Liderzy? Oni mieli odpoczywać po bardzo trudnym ubiegłorocznym sezonie olimpijskim i długim klubowym. Kiedyś w końcu trzeba wziąć urlop i dać sobie odetchnąć. A rozgrywki Ligi Narodów mają to do siebie, że akurat w nich potencjalne straty można odrobić “na dystansie”. Choć – jak pokazało dzisiejszej starcie z Holandią – być może tych strat nawet nie będzie.

Holendrzy co prawda byli osłabieni brakiem swojego lidera, czyli Nimira Abdel-Aziza, ale to nie znaczy, że nie było tam siatkarzy grających na co dzień na wysokim poziomie – w ich kadrze prezentował się choćby Bennie Tuinstra, który w zakończonym już sezonie klubowym zdobył mistrzostwo Polski wraz z LUK-iem Lublin.

I to on oraz jego koledzy lepiej otworzyli mecz. Ale dość szybko stracili przewagę, a nasi zawodnicy zaczęli kontrolować to, co dzieje się na parkiecie. W końcu zbudowali sobie cztery punkty zaliczki i z taką różnicą szli przez seta… ale pod koniec rywale zaczęli odrabiać straty. Nikola Grbić za to niespecjalnie przejmował się samym wynikiem, raczej szukaniem odpowiednich rozwiązań. Już w pierwszej partii zmieniał, sprawdzał, jak wypadną konkretni siatkarze. I pod koniec trafił. Bo od stanu 19:19 zrobiło się nerwowo, ale jego podopieczni sobie poradzili i zdobyli kilka oczek z rzędu. A całą partię atakiem zakończył znakomity dziś Kewin Sasak.

Reklama

Drugi set? Podobnie jak w pierwszym – lepsi na starcie byli Holendrzy, potem przewagę uzyskali Polacy, ale tylko po to, by rywale odrobili straty na 18:18. Trzy akcje później doszło do kontrowersji – na wideoweryfikacji sprawdzono czy Joris Berkhout nie brał piłki już ze strony Polaków. Powtórka pokazała, że istotnie tak było… ale sędziowie uznali, że błąd nie miał miejsca. To wybiło Biało-Czerwonych z rytmu, a naszych rywali – wręcz przeciwnie. To oni poszli po seta i wygrali do 22.

Trzeci set od początku był zacięty, ale przy 17:17 znakomicie w polu serwisowym spisał się Sasak, który trzy razy zaskoczył rywali asami. Podopieczni Grbicia wygrali wówczas aż pięć punktów z rzędu. Przewaga jeszcze nieco stopniała, ale przerwa wzięta na żądanie Nikoli Grbicia pomogła naszym zawodnikom doprowadzić sprawę do końca, a w ostatniej akcji świetną kiwką popisał się Artur Szalpuk. W czwartej partii też długo szliśmy punkt za punkt, ale po akcji zakończonej przez Holendrów – która sprawiłaby, że na tablicy widniałby wynik 19:18 dla Polski – o challenge poprosił Nikola Grbić. I trafił, bo rywale faktycznie popełnili błąd (choć Holendrzy ewidentnie się z tym nie zgadzali).

Efekt? Prowadzenie 20:17 dla Polski, którego Biało-Czerwoni nie oddali już do końca. Czwarty set zakończył się – tak jak trzy poprzednie – wynikiem 25:22.

Najlepsi na parkiecie? Szalpuk i Sasak. Obaj zdobyli po 19 punktów, Sasak na wysokiej skuteczności w ataku (60 procent), z kolei Szalpuk dobrze przyjmował i nieźle atakował. Kolejna szansa na dobry występ dla obu – i reszty zawodników powołanych na ten turniej – już jutro o 14:30 w meczu z Japonią, a potem w sobotę o 13 (Turcja) i niedzielę, również o 13 (Serbia).

Polska – Holandia 3:1 (25:22, 22:25, 25:22, 25:22)

Fot. Newspix

Czytaj więcej o siatkówce:

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: 200 meczów, trzy wielkie firmy. Marcin Kamiński i kariera wystarczająco dobra

Szymon Janczyk
0
Trela: 200 meczów, trzy wielkie firmy. Marcin Kamiński i kariera wystarczająco dobra

Siatkówka

Polecane

Ograliśmy mistrzynie świata! Świetny wieczór polskich siatkarek

Kamil Warzocha
9
Ograliśmy mistrzynie świata! Świetny wieczór polskich siatkarek

Komentarze

3 komentarze

Loading...