Reklama

Mecz o pietruszkę, ale Jastrzębiu zależało. Polska ekipa trzecią drużyną Europy

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

18 maja 2025, 18:18 • 5 min czytania 1 komentarz

Czy mecz o trzecie miejsce w Lidze Mistrzów ma sens? Raczej nie. Ale skoro już się go rozgrywa, to warto wygrać. Tym bardziej, jeśli dla wielu zawodników to ostatni taki sukces na kilka kolejnych lat. Z takiego założenia wyszli siatkarze Jastrzębskiego Węgla, którzy po wczorajszym niesamowitym półfinale z Aluronem CMC Wartą Zawiercie, dziś musieli ponownie wyjść na parkiet i spróbować osłodzić swoim kibicom porażkę sprzed 24 godzin.

Mecz o pietruszkę, ale Jastrzębiu zależało. Polska ekipa trzecią drużyną Europy

Jastrzębski Węgiel trzecim zespołem Ligi Mistrzów

Wczoraj całe Jastrzębie szło pewnie do celu przez dwa sety. Prowadził ekipę ze Śląska genialny Tomasz Fornal, który po Final Four z polskim klubem się pożegna. Marcelo Mendez, trener jastrzębian, mówił nam niedawno w wywiadzie, że Fornal jest dla niego jednym z trzech najlepszych przyjmujących świata. – Tomasz Fornal, Alessandro Michieletto i Nimir. Oni robią na mnie największe wrażenie. Są różni od siebie, a jednocześnie mają w sobie coś specjalnego. Wielu zawodników jest świetnych w jednym elemencie. Oni potrafią wiele rzeczy robić na zachwycającym poziomie – twierdził Mendez. I wczoraj Fornal udowadniał, że nie bez powodu był umieszczony w tym gronie.

CZYTAJ TEŻ: MARCELO MENDEZ: “MIAŁEM 39 LAT I NIE BYŁO MNIE STAĆ NA KAWĘ”

Ale od trzeciego seta wszystko się popsuło. Aluron zgarnął dwa kolejne, a w tie-breaku – mimo piłek meczowych – Jastrzębski ostatecznie przegrał. W dodatku kontuzji doznał Norbert Huber, środkowy śląskiej ekipy. To on niedawno, w rozmowie z Weszło, twierdził, że wszyscy w Jastrzębiu zdają sobie sprawę ze stawki tego spotkania.

–  Zostały nam ostatnie dwa mecze. Odchodzi Tomek [Fornal], odchodzi Kuba [Popiwczak], odchodzę ja. Tak samo trener i kilku innych chłopaków, choćby Tim [Carle]. Na pewno to wyjątkowy moment. Ja jestem w tym klubie tylko dwa lata, ale inni chłopacy dłużej. Zrobimy wszystko, by ten turniej finałowy Ligi Mistrzów poszedł po naszej myśli.

Reklama

CZYTAJ TEŻ: NORBERT HUBER: “LIGA MISTRZÓW MOGŁABY BYĆ BARDZIEJ ELITARNA, NIŻ JEST DZISIAJ”

Niestety dla niego – w kluczowych momentach nie był w stanie pomóc zespołowi. Dziś na boisko też nie wyszedł, ale wyszli jego koledzy… choć nie wszyscy, bo uraz odnowił się też Kubie Popiwczakowi. Reszta chciała postarać się o brąz LM, na czele z grającym dla tego klubu od 2019 roku Fornalem. I widać było, że chcą swoje udowodnić, pożegnać się na poziomie. Nawet jeśli z perspektywy czy to historii, czy prestiżu – tak naprawdę był to mecz o pietruszkę, co najwyżej o lekki uśmiech.

Misja zakończona (nie)powodzeniem

Dziś wygrali. W czterech setach. Pierwszy był stosunkowo prosty, bez większej historii. Drugi miał swoje emocje, na czele z wielkim zamieszaniem pod koniec, gdy siatkarze z Ankary nie zgadzali się z (prawidłową) decyzją sędziów, a wściekły trener Halkbanku – Radostin Stojczew – w nerwach zdjął nawet marynarkę i był gotowy dosłownie walczyć o swoją sprawę. Do rękoczynów ostatecznie nie doszło, punkt dostał Jastrzębski Węgiel, a gdy chwilę później set skończył się po skutecznym bloku Tomka Fornala, ten jeszcze od siebie dodał nieco gestykulacji, schodząc na przerwę.

Ale tak naprawdę to, co najważniejsze, wydarzyło się nieco wcześniej – Jastrzębski przegrywał już 16:21, po czym na zagrywkę wszedł Łukasz Kaczmarek i wyprowadził jastrzębian na prowadzenie 22:21. To była seria, która pozwoliła polskiej ekipie wrócić z dalekiej podróży, a potem – przy oburzeniu rywali – wygrać całą partię.

Inna sprawa, że to oburzenie było po części uzasadnione. Sędziowie w całym Final Four – a już szczególnie dzisiaj – są słabi, nie potrafią panować nad spotkaniem, nawet jak podejmują dobre decyzje, dają sobie wejść na głowę. O pomstę do nieba woła też system wideoweryfikacji, który im nie pomaga. Cóż jednak – trzeba to zaakceptować i grać swoje. W kluczowych momentach robił to dziś Jastrzębski, rywale z Turcji – niekoniecznie.

Poza trzecim setem. W nim Halkbank od pewnego momentu regularnie powiększał przewagę, przede wszystkim za sprawą dobrej obrony. Jastrzębski z kolei zaczął popełniać błędy, no i wyszło, że przeciwnicy jednak swoje potrafią. W czwartej partii od początku obejrzeliśmy jednak lepszy zespół z Polski. Bardziej skoncentrowany, pewny swego, dążący do wygranej. Liderował Tomek Fornal, dokładali jego koledzy – również ci, którzy zwykle nie pełnią pierwszoplanowych ról. Owszem, był minimalny przestój pod koniec, ale jastrzębianie dociągnęli to wszystko do końca.

Reklama

I zajęli trzecie miejsce w Lidze Mistrzów, czyli najważniejszych europejskich rozgrywkach. Równocześnie jednak… mogą być rozczarowani. Bo to dla ekipy z Jastrzębia-Zdroju nic nowego. W sezonie 2021/22 byli w półfinale, przegrali z ZAKS-ą. Rok później starcie z tą samą ekipą rozgrywali w finale i ulegli w tie-breaku. Przed rokiem znów grali finał, tym razem z włoskim Trentino. Przegrali bez historii, 0:3. Teraz po raz czwarty z rzędu znaleźli się w najlepszej czwórce Ligi Mistrzów.

I po raz czwarty nie zdobyli złota. Dzisiejszą misję – czyli wygraną – zakończyli powodzeniem. Ale tą, z którą przyjechali do Łodzi – zdecydowanie nie.

Jastrzębski Węgiel – Halkbank Ankara 3:1 (25:22, 26:24, 20:25, 25:18)

Fot. Newspix

Czytaj więcej o siatkówce:

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Manchester City złamał przepisy Premier League. Zapłaci ponad milion funtów kary

Aleksander Rachwał
1
Manchester City złamał przepisy Premier League. Zapłaci ponad milion funtów kary

Polecane

Anglia

Manchester City złamał przepisy Premier League. Zapłaci ponad milion funtów kary

Aleksander Rachwał
1
Manchester City złamał przepisy Premier League. Zapłaci ponad milion funtów kary

Komentarze

1 komentarz

Loading...