Czy uważa, że trudniej jest dziś rywalizować w PlusLidze niż siatkarskiej Lidze Mistrzów? Na ile w Jastrzębskim Węglu myślą o tym, że to ostatni dzwonek na wielki sukces, bo z klubu zaraz odejdzie wiele ważnych postaci – w tym on? Jak ocenia postawę zespołu w ostatnich tygodniach? I czemu uważa, że to Warta Zawiercie – z którą zagrają w półfinale Ligi Mistrzów – jest na ten moment większym wygranym tego sezonu? Przed Final Four Ligi Mistrzów rozmawiamy z Norbertem Huberem, środkowym Jastrzębskiego Węgla i ważną postacią reprezentacji Polski.
Norbert Huber przed Final Four Ligi Mistrzów
SEBASTIAN WARZECHA: Uważasz, że w obecnej formule siatkarska Liga Mistrzów tak naprawdę zaczyna się od Final Four?
NORBERT HUBER: Na pewno ten najciekawszy etap dla kibiców zaczyna się od ćwierćfinału, bo tam rozgrywane są już te faktyczne mecze o stawkę. Myślę, że rozgrywki grupowe są tylko kwestią eliminacyjną i w zasadzie mam wrażenie, że mogłyby grać w tej Lidze Mistrzów mocniejsze zespoły, niż grają. A te mecze grupowe to po prostu takie propagowanie siatkówki w całej Europie.
Sam mówiłeś w przeszłości, że awans do Final Four był dla was obowiązkiem.
Bo w obecnej formule tak powinno być. Na pewno te rozgrywki mogłyby być bardziej elitarne, niż są dzisiaj.
Mimo wszystko zdarzają się niespodzianki. Weźmy wasz ćwierćfinał z Olympiakosem. W pierwszym meczu mieliście przewagę, prowadziliście 2:0 w setach, a ostatecznie niespodziewanie przegraliście. Co tam się stało?
Stała się otoczka meczu, to gdzie graliśmy i jakie były warunki. To wszystko stwarzało przewagę dla ekipy gospodarzy. W takim meczu często tak bywa, że gdy mecz czy set jest punkt za punkt, to wystarczy coś, co dzieje się poza boiskiem, by dana drużyna się nakręciła i zagrała lepszą siatkówkę. Tak było wtedy. Atmosfera na trybunach była cudowna, to była przyjemność grać przy takich kibicach. Oni ponieśli Olympiakos. Poza tym tam jednak grają zawodnicy doświadczeni, z przeszłością w mocnych klubach i ligach. No i postawili się nam, wzięli, co ich. Ale rewanż był już bez historii.
No właśnie, mimo problemów w pierwszym meczu, drugi spokojnie wygraliście. Uważasz, że trudniej jest teraz dojść do półfinału w PlusLidze niż w Lidze Mistrzów?
Raczej nadal trudniej jest w Europie. Jasne, w naszej lidze może być tak, że wygrasz rundę zasadniczą, a potem nie zdobędziesz medalu – tak, jak stało się to w naszym przypadku. W Europie dochodzą jednak podróże, jest też presja europejskich pucharów, która jest wyjątkowa. Z perspektywy naszej, siatkarzy, raczej nadal trudniej gra się w Europie. Bo stawka jest tam po prostu wyższa.
Ta stawka, presja, są jeszcze większe, gdy gra się o pierwsze takie trofeum dla klubu? Z ZAKS-ą tego nie przeżyłeś, przyszedłeś tam tuż po pierwszym triumfie w Lidze Mistrzów. Z Jastrzębskim jednak właśnie o to walczysz. Jest to inny rodzaj presji?
Raczej nie. Bo bardzo często o tym, kto ostatecznie wygra, decyduje nie doświadczenie, a dyspozycja dnia. Rok temu mieliśmy z nią problem właśnie w finale Ligi Mistrzów. W tym roku w Final Four na pewno rozegramy dwa mecze, choć okaże się, czy oba o najwyższą stawkę. Bywa, że możesz zagrać słaby mecz, a awansować dalej, po czym w finale pokazać swoją siatkówkę, a bywa odwrotnie – zagrasz dobrze, a jednak przegrasz.

To inne doświadczenie – grać przeciwko innemu polskiemu zespołowi w Lidze Mistrzów? Czy nie ma różnicy w stosunku do meczów w lidze?
Różnicą jest kolor piłek – w Lidze Mistrzów są zielone. Poza tym raczej nie. Fajnie jednak, że taki mecz rozgrywany jest w Łodzi, na pewno przyjedzie dużo kibiców obu drużyn. Do tej pory te spotkania Final Four grano daleko, tam polskich fanów było mniej. W Łodzi zapowiada się naprawdę świetna atmosfera. Ten weekend powinien być dużą reklamą dla siatkówki, zagrają tam przecież cztery najlepsze ekipy Ligi Mistrzów z tego sezonu. Nawet jeśli miały ostatnio problemy, to nadal będzie gra o Puchar Europy i 500 tysięcy euro. A przede wszystkim o zapisanie się w historii europejskiej siatkówki.
Skoro wspomniałeś o problemach – mamy czterech uczestników turnieju finałowego i wszyscy są „zranieni”. Wy i Halkbank bez medalu w ligowych rozgrywkach, Perugia brązowa, Warta srebrna. Nikt nie został mistrzem. To też pokazuje, jak trudno jest w danym sezonie grać o wszystko.
Bardzo często trzeba do tego po prostu szczęścia i zdrowia, a dopiero później umiejętności. Często decydują detale albo sytuacje losowe, na które nie masz wpływu. Szczególnie w zaawansowanej części sezonu. Każda z tych drużyn przeszła jednak swoją drogę w Lidze Mistrzów i znalazła się w tym miejscu zasłużenie. Na pewno jest to etap sezonu, w którym wielu zawodników zgłasza różne dolegliwości, ale mieliśmy teraz tydzień, żeby odpocząć, zregenerować się i ostatecznie dać dobre widowisko w Łodzi. A jak się tam wszystko skończy – to się okaże. Trzeba pamiętać, że to tylko sport.
Wspomniałem o tym wygrywaniu wszystkiego, bo tobie się raz udało. W 2022 roku ZAKSA zdobyła potrójną koronę i choć nie zagrałeś w finale Ligi Mistrzów przez kontuzję, to się do tego dołożyłeś. Już wiemy, że w tym sezonie nikt tego nie osiągnie.
Bardzo trudno jest powtórzyć taki sukces, po prostu. Wszyscy co sezon startują z tej samej pozycji i można mówić o tym, że ma się potencjał na potrójną koronę, jednak sport bywa brutalny. Czasami decydują rzeczy, na które nie możesz się przygotować i na przestrzeni sezonu masz emocjonalny rollercoaster. Ale to część naszego życia i pracy. Trzeba być gotowym na te wahania i iść do przodu. A co przyniesie przyszłość, to się okaże.
Co zdecydowało o tym, że nie weszliście do finału PlusLigi?
Po prostu przegraliśmy dwa mecze z Bogdanką. W pierwszym spotkaniu mieliśmy szansę, z której nie skorzystaliśmy – w trzecim secie prowadziliśmy 11:6, a przegraliśmy go siedmioma punktami. Wywalczyli sobie to zwycięstwo u nas. Przedłużyliśmy co prawda serię, bo wygraliśmy na wyjeździe, ale kolejny mecz w Jastrzębiu nie ułożył się po naszej myśli. Graliśmy rwaną siatkówkę. Bogdanka okazała się lepsza. Na pewno to smutny moment, bo liczyliśmy na więcej, ale ktoś musiał przegrać w tej rywalizacji. Dało nam to jakąś nauczkę, lekcję, że nie zawsze się wygrywa i trzeba uszanować to, że przeciwnik może być lepszy i grać lepszą siatkówkę. Porażka jest jednak wpisana w naszą codzienność.
Ten półfinał z Wartą Zawiercie będzie pojedynkiem dwóch ekip, które mają coś do udowodnienia?
Myślę, że Warta jest w tym sezonie bardziej „wygranym” zespołem, bo zdobyła wicemistrzostwo Polski. W sobotę czeka nas jeden mecz. Znów może zadecydować dyspozycja dnia.
Wy macie jednak Puchar Polski, a co za tym idzie – trofeum. W Zawierciu dwa drugie miejsca – w lidze i pucharze właśnie. To mogło podrażnić ich ambicję.
Z mojej perspektywy w Pucharze Polski nie ma drugiego miejsca. Albo go wygrywasz, albo nie. W tym roku wygraliśmy, a Jastrzębie pracowało na ten puchar dobrych 15 lat. W walce o medale mistrzostw Polski przegraliśmy za to sportowo, byliśmy gorszym zespołem od Lublina. Zresztą jak spojrzymy na te play-offy, to Bogdanka okazała się poza zasięgiem. Była najlepsza spośród wszystkich drużyn.
Co sądzisz o tym, że wasz półfinał rozgrywany jest dzień po tym, w którym zagrają Perugia i Halkbank, a przez to macie mniej czasu na odpoczynek przed finałem?
Powiem tyle, że wolałbym grać w pierwszym półfinale.
Macie w klubie poczucie, że to ostatni dzwonek na taki triumf? Po sezonie nastąpi przecież dekonstrukcja składu, ty zresztą przeżywałeś to wcześniej w ZAKS-ie. Myślicie o tym?
Mamy tę świadomość, jasne. Zostały nam ostatnie dwa mecze. Odchodzi Tomek [Fornal], odchodzi Kuba [Popiwczak], odchodzę ja. Tak samo trener i kilku innych chłopaków, choćby Tim [Carle]. Na pewno to wyjątkowy moment. Ja jestem w tym klubie tylko dwa lata, ale inni chłopacy dłużej. Zrobimy wszystko, by ten turniej finałowy Ligi Mistrzów poszedł po naszej myśli.
Na pewno chcielibyśmy dać coś wyjątkowego kibicom, ludziom z Jastrzębia, którzy wspierają ten klub i są z nim na dobre i na złe. Będzie to bardzo trudne zadanie, czeka nas sporo emocji i trudnych momentów w poszczególnych meczach. Sport bywa nieprzewidywalny. Skupimy się na tym, by szczęśliwe dojechać do hotelu, potrenować, a w sobotę wyjść na mecz z odpowiednim nastawieniem. Tak, by być najlepszą wersją siebie. Mamy nadzieję, że to pozwoli nam grać naszą najlepszą siatkówkę i weekend w Łodzi będzie taki, jaki byśmy chcieli.
ROZMAWIAŁ
SEBASTIAN WARZECHA
Fot. Newspix