Dzisiejsze starcie z Górnikiem Zabrze było ostatnim domowym dla Aleksandara Vukovicia w roli trenera Piasta, więc pewnie chciał się pożegnać w ładnym stylu i zwycięstwem. Czy styl był ładny, cóż, czuło się, że obu drużynom nic nie grozi, niemniej zwycięstwo jest, tego nikt gospodarzom i szkoleniowcowi nie zabierze.
Wygraną gliwiczanom zapewnili dwaj obrońcy – Huk i Czerwiński, obaj po strzałach głową. Ten pierwszy bardzo się rozochocił pod koniec sezonu, jeśli chodzi o liczby, a drugi postanowił wyjść poza swój klasyczny dorobek. Czerwiński jest (był?) bowiem bardzo stały w uczuciach i najczęściej starał się ładować jednego gola w sezonie:
- 15/16 – jeden gol
- 16/17 – jeden gol
- 17/18 – też jeden
- 19/20 – jeden
- 20/21 – tak, jeden
- 22/23 – jeden
- 23/24 – również jeden
Tylko w dwóch ekstraklasowych sezonach Czerwiński był pod bramką rywala konkretniejszy (wówczas ładował trzy sztuki), gdyż zajmował się – i słusznie – obroną własnej, ale również w tych rozgrywkach pozwolił sobie na odrobinę szaleństwa. Dwa gole, to już brzmi dumnie. Dość powiedzieć, że Dariusz Zjawiński na dwóch bramkach co roku potrafił przejechać trzy sezony w dwóch klubach, tyle że on był napastnikiem (podobno).
W każdym razie – i przy golu Huka, i przy trafieniu Czerwińskiego obrona Górnika była w lesie. Zabawniej wyglądało przy tej pierwszej sytuacji, zobaczcie tylko jak linię spalonego ustawił Szcześniak:
Być może liczył, że przepisy o spalonym się zmieniły, ale najwyraźniej nie, chyba gramy tak samo.
Piast Gliwice – Górnik Zabrze 2:0. Udane pożegnanie Vukovicia
Piast był lepszy. Pewnie nie rozsmarował przeciwnika, nie zmiażdżył go, ale spokojnie da się powiedzieć, że na zwycięstwo zasłużył. Górnik budził się tylko momentami – a to pod koniec pierwszej części gry, a to w drugiej połowie strzał Sowa wybito z linii. Ostatecznie gościom policzono tylko jedno celne uderzenie, więc nawet gdyby to wpadło, nic by to nie dało, bo Piast był pierwszy w kulach.
I o meczu w zasadzie tyle, bo nie ma co udawać, że miał on jakieś wielkie znaczenie, czego jedynie szkoda to tego, że Felix w końcówce nie trafił sam na sam – ten gol byłby dla niego z pewnością szczególny, biorąc pod uwagę, jaka tragedia go spotkała (śmierć mamy) i jak zalewał się dzisiaj łzami przed pierwszym gwizdkiem.
Dużo siły, Jorge.
A co – niestety – trzeba też podkreślić, to fakt, że z tym meczem powinniśmy się rozstać szybciej, gdyby nie kibice Górnika, którzy zaczęli pajacować w swoim sektorze, a mówiąc dosadniej: demolować go. Policja wzywała ich do porozumienia się z szarymi komórkami, Przybył groził końcem spotkania i walkowerem, ale ostatecznie stanęło na tym, że tlen dotarł do mózgu przyjezdnych i się uspokoili.
Zawsze jest głupio odstawiać taki cyrk, ale czy nie jest podwójnie głupio przy przegrywaniu 0:2? Czy to nie jest zachowanie godne pięciolatka, któremu zabrano zabawkę i on kopie krzesło?
Ludzie…
Zmiany:
Legenda
CZYTAJ WIĘCEJ O POLSKIEJ PIŁCE NA WESZŁO:
- Jacek Zieliński trenerem sezonu w Ekstraklasie? “Bez przesady!” [WYWIAD]
- Raków wykupi Jonatana Brunesa? Znamy warunki, kiedy decyzja? [NEWS]
- Klemenz o rasizmie: Pod ciemną skórą jest człowiek, a nie worek na emocje
- 42% szans Rakowa na mistrzostwo? Oto, co mówią liczby na finiszu rywalizacji
- “Rzecz nadprzyrodzona”. Szaleństwo przedostatniej kolejki sezonu 2009/10
Fot. Newspix