Reklama

Sofia Ennaoui: Przez kilka lat biegałam z wielkim bólem [WYWIAD]

Jakub Radomski

Autor:Jakub Radomski

10 maja 2025, 12:09 • 9 min czytania 13 komentarzy

Ludziom czasami wydaje się, że życie sportowca jest piękne i usłane różami. A prawda jest taka, że zawodowi sportowcy w większości przypadków nie chcą rozmawiać o tym, z czym naprawdę się borykają – mówi nam Sofia Ennaoui. I opowiada o trzech latach swojej kariery, które wiązały się z bólem, cierpieniem i pytaniami, czy to jeszcze ma sens. O znoszeniu tego wszystkiego w samotności. W rozmowie z Weszło polska biegaczka mówi też o problemie hejtu, zmianach, jakie wydarzyły się u niej w ostatnich miesiącach oraz fascynacji Realem Madryt i … jednocześnie Barceloną.

Sofia Ennaoui: Przez kilka lat biegałam z wielkim bólem [WYWIAD]

Jakub Radomski: Masz 29 lat i na koncie medale dużych imprez, ale na igrzyska olimpijskie pojechałaś tylko raz – jako 20-latka do Rio w 2016 roku, gdzie brakowało Ci jeszcze doświadczenia i na 1500 m zajęłaś 10. miejsce. W Tokio i Paryżu nie było Cię przez kontuzje. Rezygnacja z których igrzysk była trudniejsza?

Sofia Ennaoui: Z tych w Japonii, bo byłam wtedy w życiowej formie. Wyglądałam rewelacyjnie i dlatego bardzo ciężko było mi pogodzić się z tym, co się stało. To był przedostatni trening. Miałam już schodzić z większych obciążeń. Łapać świeżość, formę. Ale pojawił się silny ból. Nie byłam w stanie zejść z trzeciego piętra. Później lekarz, diagnoza. Poważny uraz ścięgna piętowego. Walczyłam o powrót, ale musiałam odpuścić igrzyska.

To była niesamowita trauma. Włożyłam bardzo dużo wysiłku, głównie psychologicznego, żeby poradzić sobie z tym wszystkim i wrócić w dobrej formie do biegania. Kolejny sezon – rok 2022 – był dla mnie sportowo dobry. 2023? Słodko – gorzki. A ubiegły – powiedziałabym, że bardzo nieudany w moim wykonaniu. Ktoś powie, że niektóre wyniki były w porządku, ale dla mnie poprzedni rok zdecydowanie nie był satysfakcjonujący. Pracowałam z myślą o Paryżu, wspierana przez mojego sponsora (PKO Bank Polski – przyp. red.), robiłam, co mogłam i nagle okazało się, że na te igrzyska też nie pojadę. Z drugiej strony ta sytuacja była taką dodatkową cegiełką, pokazującą mi, że chyba czas na duże zmiany.

Poczułaś silny ból podczas mistrzostw Europy w Rzymie, które odbywały się w czerwcu 2024 roku, prawda?

Reklama

Tak, naderwałam ścięgno Achillesa podczas eliminacji. Jechałam do Włoch po medal. Wiedziałam, że jestem w dobrej formie. Może nie takiej na złoto, ale znam siebie, miałam w głowie czasy z treningów i wiedziałam, że mam realną szansę na podium. Z moim zdrowiem po eliminacjach było tak źle, że po starcie ledwo dotarłam do transportu, który miał zawieźć mnie ze stadionu do hotelu. Wiedziałam, że coś jest nie tak. Bardzo nie tak. Już wtedy w zasadzie dotarło do mnie, że nie będę miała szansy wywalczenia kwalifikacji na igrzyska i trzeba będzie odpuścić Paryż. Po tylu latach treningu rozumiesz, co prawdopodobnie jest drobną dolegliwością, a co kontuzją, która nie pozwoli Ci walczyć o najwyższe laury. Tu niestety stało się to drugie.

Sofia Ennaoui

Sofia Ennaoui 

Paryż to kolejna, choć nieco inna od tej z Tokio, traumatyczna historia. Zaczęłam się z tym godzić, oswajać. Dwa albo trzy dni po starcie w Rzymie byłam już u lekarza. Usłyszałam, że czeka mnie operacja i nie ma szans na igrzyska. Lekarz dodał, że nie można już tego dłużej zaleczać.

Wcześniej zaleczałaś?

Tak. Przez kilka lat biegałam z wielkim bólem. Nie mówiłam o tym nikomu. Było mi podwójnie ciężko, bo znosiłam trudy treningów i jednocześnie trudy tego, że nie mogę wykonać tego, co chcę. Tak wyglądało to zaleczanie. Do pewnego momentu wychodziło, aż w końcu organizm powiedział: „stop”. I stało się to niestety w Rzymie, na dużej imprezie. Ale dziś umiem odnajdywać w tym wszystkim pozytywy. Może, gdyby nie wydarzyło się to, co stało się we Włoszech, moja kariera nie zaczęłaby znów wyglądać dobrze, tak, jak dzieje się to teraz.

Reklama

Mówisz o tym bieganiu z bólem. Znoszeniu go w samotności. Pewnie zdarzały się sytuacje, gdy ktoś w mediach krytykował Cię, a Ty miałaś w głowie, że ta osoba, pisząc czy mówiąc to, nie ma pojęcia, co właściwie przeżywasz.

Było tak… (Ennaoui trochę łamie się głos – przyp. red.).

Możemy o tym rozmawiać?

Pewnie. Mój czas od Tokio naprawdę nie należał do najłatwiejszych. Myślę, że ludziom czasami wydaje się, że życie sportowca jest piękne i usłane różami. A prawda jest taka, że zawodowi sportowcy w większości przypadków nie chcą rozmawiać o tym, z czym naprawdę się borykają. Nie chcę, żeby to brzmiało tak, jakbym szukała wytłumaczenia dla gorszej formy.

Nie brzmi.

Wiesz, ja zawsze, przez całą karierę, wszystko, co działo się w moim życiu, brałam na klatę. Dlatego nie chciałam nigdy mówić szczerze o tym, z jak wielkim bólem wiązały się ostatnie lata. Ale zobacz – jest 2025 rok, spotykamy się tutaj, na Wings For Life (rozmawialiśmy 4 maja w Poznaniu, przed startem imprezy – przyp. red.), w gronie sportowców, ambasadorów i dziennikarzy. Jest fajnie, a ja jestem już po operacji i udanej rehabilitacji. Znowu biegam. Wszystko poszło w bardzo dobrą stronę. Dlatego teraz tym bardziej jestem przekonana, że każdy człowiek musi przejść jakąś swoją drogę, a na jej końcu na każdego czeka coś wartościowego. Zapracowałam na to, żeby moja kariera znów zmierzała we właściwą stronę.

Sofia Ennaoui na Wings for Life

Sofia Ennaoui na Wings for Life 

Kilka dni po zakończeniu mistrzostw świata w Budapeszcie w 2023 roku, które Ci nie wyszły, opublikowałaś w mediach społecznościowych wpis, który dotyczył zjawiska hejtu. Poniósł się dużym echem. Z perspektywy czasu uważasz, że pomógł?

Na pewno bardzo dużo osób zwróciło na niego uwagę. Chodziło mi głównie o wzbudzenie w ludziach refleksji, że sportowcy to też są ludzie. Że przeżywają to samo i również mają wyjątkowo trudne momenty. Mam często wrażenie, że uważa się nas za herosów, którzy nie doznają porażek. Że jesteśmy wizytówkami tego, że trzeba być silnym i nigdy się nie poddawać. A tak nie jest. Sama miałam bardzo trudny moment, który trwał właściwie do końca ubiegłego roku.

Jak sobie z nim poradziłaś?

Przeformatowałam całe swoje życie. Tak je poukładałam, że teraz to, co mnie dotykało w 2023 roku, właściwie nie jest już w obszarze moich myśli. Zupełnie inaczej patrzę na świat i swoje życie. Chodzi nie tylko o kontuzje i kwestie sportowe. Według mnie trzeba o tym mówić. Sportowcy powinni rozmawiać też na ważne i trudne tematy, bo hejt dotyka wszystkich. W ogóle znane osoby powinny to robić, a nie tylko chwalić się w mediach społecznościowych rzeczami, które w moim przekonaniu są mało wartościowe.

Wspominałaś już tutaj o nowym otwarciu. Zmieniłaś trenera, pod koniec ubiegłego roku media poinformowały, że dołączyłaś do słynnej grupy biegowej M11 Track Club, mającej swoją siedzibę w Manchesterze i prowadzonej przez uznanego szkoleniowca, Trevora Paintera. Skąd wzięła się decyzja o zmianie trenera i dołączeniu do nowej grupy?

Ona była bardzo trudna, bo ze swoim wcześniejszym trenerem, Wojciechem Szymaniakiem, współpracowałam przez 15 lat. To była relacja typowo zawodowa, która jednak gdzieś tam na przestrzeni czasu przerodziła się w taką bardziej rodzinną. Wszystkie swoje dotychczasowe sukcesy zawdzięczam jemu, ale w życiu sportowca przychodzi moment, kiedy musi zadecydować, że nadszedł czas, żeby pójść dalej.

Mogłam dalej funkcjonować w tym, co było. To ludzkie, że ciężko nam zrezygnować z tego, co wiadome i znane dla nas. Bardzo ciężko podejmuje się decyzje, które są niekomfortowe. Jednak na przestrzeni ostatnich miesięcy zobaczyłam, że funkcjonowanie w nowych realiach prowadzi do tego, że się rozwijam.

W nowej grupie czuję się fantastycznie. Dziś myślę, że nie mogłam sobie wymarzyć innego miejsca na ostatnie lata mojej kariery. Nie ukrywajmy – biegam od 15 lat, więc na pewno dużo mniej przede mną, niż za mną. Mam nadzieję, że to będą wartościowe lata, w których wrócę do wielkich sukcesów. Wierzę mocno, że jestem w stanie rozwinąć się jako zawodniczka i znów biegać na światowym poziomie.

Ennaoui i Trevor Painter

Ennaoui i Trevor Painter

Dlaczego zdecydowałaś się akurat na grupę Paintera?

Wybrałam ją, bo jest bardzo utytułowana. Painter został po igrzyskach olimpijskich w Paryżu wybrany najlepszym szkoleniowcem na świecie. Trudno się dziwić, bo na igrzyskach jego zawodnicy zdobyli trzy medale na trzech różnych dystansach.

Keely Hodgkinson na 800 metrów, złota medalistka…

Do tego Georgia Bell, trzecia w biegu na 1500 m, czyli moim dystansie, a trzeci medal zdobył Lewis Dawey w sztafecie męskiej 4x 400 m, która też skończyła igrzyska z brązowym medalem. Uznałam, że nie znajdę lepszej ekipy. Takiej, która będzie w stanie bardziej mnie zmotywować do wyjścia z marazmu. A niewątpliwie w czymś takim się znalazłam. Byłam w dużym dołku, głównie psychologicznym. Gdy wymarzysz sobie coś i ciężko na to pracujesz, a nie udaje ci się tego osiągnąć albo nawet się zbliżyć parę lat z rzędu, pojawiają się wątpliwości. Duże wątpliwości. I pytania: Czy ja w ogóle jestem w stanie robić to, co robiłam wcześniej? Czy wzbiję się jeszcze na wyżyny możliwości? I czy w ogóle to wszystko ma sens? Tylko tak wielki bodziec był w stanie wyrwać mnie z tego stanu.

Decyzję o zmianie trenera i grupy tak naprawdę podjęłam sama. Nie pytałam nikogo, co na ten temat sądzi. Wydaje mi się, że w życiu powinniśmy kierować się przede wszystkim tym, co sami czujemy i czego oczekujemy. Co chcemy robić dalej. A nie tym, co mówi czy radzi nam otoczenie. Decyzja podjęta w taki sposób będzie dla nas najlepsza. Dziś wiem, że trafiłam w dziesiątkę.

Jak oceniasz swoją formę sportową?

Jestem z niej bardzo zadowolona. Po tylu trudnych miesiącach i kolejnych przerwach od biegania, szalenie trudno jest wrócić do formy, ale podjęłam rękawicę. Bardzo w siebie wierzę. Myślę, że moja psychika prowadzi mnie do tego, że będę w stanie wrócić na poziom, który mnie satysfakcjonuje. W moich przygotowaniach w ostatnich tygodniach nastąpił przełom i wygląda to dobrze. 30 maja planuję pierwszy start. To będzie Memoriał Ireny Szewińskiej w Bydgoszczy. Pobiegnę na dystansie dwóch okrążeń. Ten dystans też bardzo lubię.

Czuję się, jakby moje życie zatoczyło koło. Przez ostatnich 10 lat wydarzyło się w nim tak dużo, a teraz na nowo zaczęłam cieszyć się moją karierą i czuję się trochę jak wtedy, gdy wchodziłam do rywalizacji w kategorii seniora i do wielkiego świata sportu. To był 2015 rok, wszystko było dla mnie wtedy nowe i ekscytujące. Teraz w pewnych aspektach wygląda to podobnie.

Opowiadałaś mi kiedyś o swojej fascynacji piłką nożną i Realem Madryt. Przed nami niedzielne El Clasico. Wierzysz, że Real, twój ukochany klub, sięgnie po mistrzostwo Hiszpanii?

Wątpię. Nie będzie im łatwo. Mają w tabeli stratę do Barcelony. Poza tym od pewnego czasu mam trochę rozdwojenie jaźni, bo jestem też wielką fanką reprezentacji Polski, a w Barcelonie są teraz  Robert Lewandowski i Wojciech Szczęsny. Dlatego w połowie jestem sercem za Realem, a w połowie za Barceloną (śmiech).

ROZMAWIAŁ: JAKUB RADOMSKI

Fot. Newspix.pl

WIĘCEJ NA WESZŁO EXTRA:

Bardziej niż to, kto wygrał jakiś mecz, interesują go w sporcie ludzkie historie. Najlepiej czuje się w dużych formach: wywiadach i reportażach. Interesuje się różnymi dyscyplinami, ale najbardziej piłką nożną, siatkówką, lekkoatletyką i skokami narciarskimi. W wolnym czasie chodzi po górach, lubi czytać o historiach himalaistów oraz je opisywać. Wcześniej przez ponad 10 lat pracował w „Przeglądzie Sportowym” i Onecie, a zaczynał w serwisie naTemat.pl.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Manchester City złamał przepisy Premier League. Zapłaci ponad milion funtów kary

Aleksander Rachwał
0
Manchester City złamał przepisy Premier League. Zapłaci ponad milion funtów kary

Lekkoatletyka

Lekkoatletyka

Wielki talent polskiego biegania. “Nie ciągnie mnie do imprez. Alkohol jest wyniszczający” [WYWIAD]

Sebastian Warzecha
10
Wielki talent polskiego biegania. “Nie ciągnie mnie do imprez. Alkohol jest wyniszczający” [WYWIAD]
Inne sporty

Witold Bańka przejdzie do historii. Będzie dalej rządził Światową Agencją Antydopingową

Michał Kołkowski
6
Witold Bańka przejdzie do historii. Będzie dalej rządził Światową Agencją Antydopingową

Komentarze

13 komentarzy

Loading...