Michał Rydz, prezes Widzewa Łódź, przyznał w wywiadzie Tomasza Ćwiąkały, że myślał o odejściu z klubu, gdy trener Daniel Myśliwiec próbował się dogadać z poprzednim właścicielem klubu za jego plecami.
Rydz opowiedział: – W końcówce stycznia bardzo poważnie zastanawiałem się nad rezygnacją. Trwały wtedy rozmowy z Danielem Myśliwcem. Wyznaczyłem termin, żeby Daniel się określił, czy widzi siebie w Widzewie do 31 stycznia. Tydzień przed terminem dowiedziałem się, że Daniel umówił się z właścicielem bezpośrednio, poza wiedzą zarządu. Dla mnie taki brak spójności w obszarze, za który ja biorę pełną odpowiedzialność, jest nieakceptowalny. Wtedy rozważałem rezygnację, ale była grupa osób, w tym Robert Dobrzycki, która przekonywała mnie, żebym został.
Widzew czeka rewolucja
Myśliwca w klubie już nie ma, poprzedniego właściciela też nie, Widzew przejął wspomniany Dobrzycki, a kibice liczą, że łodzianie zaczną mocniej rozpychać się w Ekstraklasie. Na pewno klub będzie inwestował w nowych piłkarzy, by awans sportowy mógł być możliwy, ale prezes Rydz w tym samym wywiadzie uspokaja, że nie będzie to rozrzucanie kasy na lewo i prawo.
– Nie ma co ukrywać, że możliwości dzięki wejściu Roberta Dobrzyckiego zwiększyły się, ale nie zaczniemy nagle płacić 2-3-4 miliony euro za zawodnika i rozbijemy bank. Jeżeli chcemy podnieść poziom sportowy zespołu, to nie będzie jedna, dwie zmiany. Docelowo tych zmian może być dużo. Przebudowa kadry może być głęboka. Sama liczba zmian powoduje, że niezależnie od wielkości budżetu musimy patrzeć na pieniądze.
CZYTAJ WIĘCEJ:
- Nie możesz walczyć o mistrza, gdy nie potrafisz zlać Zagłębia
- Czy Puszcza może się utrzymać siłą farfocla?
- Pogoda zła, godzina zła. Mamy w Ekstraklasie nowego Ćwielonga!
Fot. Newspix