Reklama

Nie możesz walczyć o mistrza, gdy nie potrafisz zlać Zagłębia

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

21 kwietnia 2025, 17:16 • 4 min czytania 69 komentarzy

Jagiellonia miała wszystko, żeby przypomnieć piłkarskiej Polsce, że ona też wciąż gra o mistrzostwo Polski. Potknął się Raków, ona sama odpadła już z pucharów, podbudowała się w tygodniu dobrą postawą z Betisem, grała u siebie, naprzeciwko stało Zagłębie… Nic, tylko pewnie zagrać i doskoczyć na punkt do lidera. Co zrobiła Jagiellonia? Przegrała. U siebie. Z Zagłębiem.

Nie możesz walczyć o mistrza, gdy nie potrafisz zlać Zagłębia

Dziwna to drużyna, bo przecież dopiero co na tym stadionie grała jak równy z równym z Betisem, a Zagłębiu – uwaga, będzie sensacyjnie – do poziomu Betisu bardzo daleko. Może Jagiellonia była zmęczona (zagrali ci sami ludzie, co z Hiszpanami), może wypruci mentalnie, a może po prostu uznali, że skoro z czołową drużyną LaLiga toczyli wyrównany bój, to takie Zagłębie pokona się samo.

No cóż, nie pokonało się samo.

Jagiellonia Białystok – Zagłębie Lubin 1:3. Tylko początek udany dla gospodarzy

Jeszcze pierwsze dwadzieścia minut, może nawet ciutkę więcej, wyglądało zgodnie z przewidywaniami. Goście głęboko się cofnęli, a Jagiellonia szturmowała. Wystarczył jej kwadrans do otwarcia wyniku – piłka szła jak po sznurku, Kubicki miękko zagrał za linię obrony, a Imaz doskonale wiedział, kiedy ruszyć. Może przy wykończeniu trochę pomogło szczęście, bo lekko skiksował, ale piłka koniec końców wylądowała w sieci.

Co sobie wtedy myśleliśmy? Że Jaga zaraz strzeli drugą, trzecią i szybko zamknie to spotkanie. Wszystko dobrze funkcjonowało w tej drużynie, nawet Pululu robił ciekawą robotę przy rozegraniu. Tylko że ten dobry okres mistrzów Polski trwał bardzo krótko, bo jak Zagłębie przeszło do konkretów, to raczyło nas nimi aż do końca spotkania.

Reklama

Lubinianie mieli dziś dwóch bohaterów. W pierwszej połowie był to Kajetan Szmyt, który latem wybierał pomiędzy Jagiellonią i Zagłębiem. Po jednej stronie miał ciekawą drużynę, puchary i walkę o mistrzostwo, po drugiej – wygodę i wyższy kontrakt. Skrzydłowy nie zyskał poklasku wśród kibiców Ekstraklasy swoją decyzją, tak samo jak i zresztą swoją aktualną grą, bo ten sezon ma – co tu dużo mówić – beznadziejny.

Ale dziś akurat zagrał dobrze. Pewnie nawet najlepiej w rozgrywkach 24/25, choć poprzeczka nie wisi wysoko (jego średnia not na Weszło to… 3,31). Podobało nam się, jak pokręcił Wojtuszkiem i ciekawie poszukał krótkiego słupka. Na plus próba zaskoczenia bramkarza bezpośrednio z rogu (swoją drogą, bardzo podobną próbę miał wcześniej Hansen), no i kilka innych akcji, w których nie bał się dryblować. To on również – co najważniejsze – doprowadził do wyrównania, kończąc indywidualną akcję Pieńki.

Tam, gdzie pojawiał się Szmyt, tam było zagrożenie.

W przerwie skrzydłowy stwierdził, że zaskoczyła go pogoda – no faktycznie, 24 stopnie w drugiej połowie kwietnia, niecodzienna historia. Być może to jest przyczyną tego, że po przerwie trochę przygasł.

Tomasz Pieńko przypomniał o swoim talencie

Ale wtedy – na szczęście dla Zagłębia – rozbłysła gwiazda Tomasza Pieńki, która lśniła przerywanym blaskiem. Młodzieżowy reprezentant Polski wyszedł z założenia „do czterech razy sztuka”, bo…

  • wykreował świetną sytuację Kurminowskiemu, lecz ten zepsuł wykończenie (tylko dołożył stopę, nie nadał uderzeniu żadnej mocy)
  • wyszedł sam na sam i tym razem to on mógł zdecydowanie bardziej przyłożyć się do finalizacji (zatrzymał go Abramowicz)
  • podszedł do jednego rzutu karnego (górą Abramowicz)
  • podszedł do drugiego rzutu karnego karnego (górą Pieńko)

Pieńko byłby antybohaterem zawodów, ale jego reputację uratował Jesus Imaz, który zbyt wcześnie wbiegł w szesnastkę przy pierwszym rzucie karnym. A że to Hiszpan wybił piłkę na róg po bezbłędnej interwencji bramkarza Jagi, sędzia Raczkowski nie miał innego wyjścia – musiał po podpowiedzi VAR-u nakazać powtórkę. Znów do jedenastki podszedł Pieńko – brawa za odwagę, bo niejeden by się podłamał – i bynajmniej nie powtórzył wyczynu Ceglarza, który w tym sezonie potrafił zmarnować także powtarzany rzut karny. To Pieńko także dobił Jagę już w ostatnich sekundach tego spotkania, wykorzystując przebojową akcję wyciągniętego z rezerw Adamskiego.

Reklama

Zagłębie zalicza serię trzech zwycięstw z rzędu i ma na ten moment pięć punktów przewagi nad strefą spadkową, co jest znakomitą zaliczką w kontekście nadchodzących spotkań (przed nami jeszcze pięć kolejek). Nie napiszemy jeszcze, że „Miedziowi” już się utrzymali w Ekstraklasie, bo nie takie historie zna nasza piłka. Są jednak tego bardzo, bardzo, bardzo blisko. Na tę chwilę bliżej im do strefy spokojnego środka tabeli (z Radomiakiem, Widzewem i tak dalej) niż zespołów heroicznie walczących o byt w Ekstraklasie. A to już naprawdę dużo, bo – z ręką na sercu – nie spodziewaliśmy się, że lubinianie mogą tak szybko uciec spod topora.

A Jagiellonia? No cóż, jeśli nie obroni mistrzostwa Polski, będzie często wracała do dzisiejszego spotkania. Tu trzeba było podnieść z boiska trzy punkty. Po prostu.

6
Abramowicz
5
Moutinho
2 -
Ebosse
yellow-card
5
Skrzypczak
4
Wojtuszek
5
Romanczuk
4
Hansen
5
Imaz
1
5
Kubicki
1
4
Churlinov
3
Pululu
P. Raczkowski 5

Zmiany:

icon-swap
Cezary Polak
4
Mateusz Skrzypczak
icon-swap
Miguel Villar Miki
3
K. Hansen
icon-swap
L. Diaby-Fadiga
3
Afimico Pululu
yellow-card
icon-swap
Tomás Silva
Jarosław Kubicki
icon-swap
O. Pietuszewski
D. Churlinov

Legenda

yellow-card
Żółta kartka
red-card
Czerwona kartka
yellow-card red-card
Dwie żółte / czerwona kartka
Zdobyte gole
Gole samobójcze
Asysty
Asysty drugiego stopnia
5.0
Ocena meczowa
+
Plus meczu
-
Minus meczu
swap
Zawodnik zmieniony

CZYTAJ WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. Newspix.pl

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Amorim ma gest. Kupił pracownikom bilety na finał Ligi Europy

Antoni Figlewicz
0
Amorim ma gest. Kupił pracownikom bilety na finał Ligi Europy

Ekstraklasa

Komentarze

69 komentarzy

Loading...